Najtrudniej jest wybaczyć sobie

(fot. shutterstock.com)
Anselm Grün OSB

Często bywasz ze sobą w konflikcie. Nie potrafisz sobie czegoś wybaczyć. Po prostu nie umiesz. Nie wiesz, jak pogodzić się z własnym ciałem albo jak uporać się z męczącym i rujnującym życie poczuciem winy... O tym, jak sobie radzić w takich sytuacjach pisze Anselm Grün OSB w książce "Przebaczenie. Droga do pojednania z sobą i innymi" (Wydawnictwo WAM)

Z pewnością najtrudniejszym zadaniem jest pojednanie z samym sobą. Aż nadto często pozostajemy w konflikcie ze sobą, z rozmaitymi skłonnościami w nas. Nie potrafimy samemu sobie przebaczyć, kiedy popełniliśmy jakiś błąd, który wpływa niekorzystnie na nasz zewnętrzny image.

Nie umiemy zaakceptować historii swojego życia. Buntujemy się przeciwko temu, że otrzymaliśmy takie właśnie wychowanie, że urodziliśmy się w takim właśnie momencie dziejów świata, że nasze życiowe marzenia nie dały się zrealizować, że jako dzieci doznaliśmy tak głębokich urazów, które przeszkodziły w naszym rozwoju. Niektórzy przez całe życie oskarżają swój życiowy los i trwają w buncie przeciwko niemu. Aż do śmierci obwiniają swoich rodziców o to, że nie otrzymali od nich miłości, jakiej potrzebowali. Oskarżają społeczeństwo, że nie dało im szans, jakich od niego oczekiwali.

DEON.PL POLECA

Winnymi ich trudnej sytuacji są zawsze jacyś inni. Oni sami czują się przez całe życie ofiarami. Tym usprawiedliwiają swoją negację wobec życia. Nie chcą się pogodzić ze swym losem, a zarazem odmawiają przyjęcia za niego odpowiedzialności. Ponieważ zaś nie przyjmują odpowiedzialności za siebie samych, nie są też gotowi objąć jakiejś odpowiedzialnej funkcji w społeczeństwie. Tkwią nieustannie na ławie oskarżycielskiej, winien jest zawsze ktoś inny. Swoim nieustannym protestem i swoim ustawicznym oskarżeniem negują w końcu samo życie. Nie żyją rzeczywiście, lecz czują się oskarżycielami przed sądem; chcą osądzać innych, sami nie poddając się sądowi. Pascal Bruckner uznał za znamienną cechę naszego społeczeństwa wiktymizację - postawę, w której człowiek czuje się nieustannie ofiarą i sam uchyla się od odpowiedzialności.

Pogodzenie z historią życia

Pojednanie z sobą samym oznacza najpierw pogodzenie się z własną historią. Niezależnie od tego, w jakiej urodziliśmy się epoce, istnieją zawsze sytuacje, których wolelibyśmy uniknąć. Nie istnieje jakiś czas idealny, w którym moglibyśmy przyjść na świat. I nie istnieją idealni rodzice, jakich moglibyśmy sobie życzyć. Jeśli nawet rodzice mają jak najlepsze intencje, dzieci zawsze będą się czuły czymś zranione. Zwłaszcza gdy chodzi o nasze rodzeństwo, bywamy przeświadczeni, że jest ono faworyzowane naszym kosztem. Choćby rodzice byli jak najbardziej sprawiedliwi, to jednak mamy poczucie, że nie jesteśmy traktowani tak samo, jak nasi bracia czy siostry.

To prawda, że wielu musi nieść na swoich barkach wielki ciężar. Stracili wcześnie ojca albo matkę. Albo mieli ojca, na którym nie można było polegać. Pił i gdy przebrał miarę, stawał się niepoczytalny, tak że cała rodzina musiała się go lękać. Albo matka cierpiała na depresję i nie mogła stanowić dla dzieci rzeczywistego oparcia. Albo jedno z dzieci zostało oddane krewnym, ponieważ matka uważała, że nie jest w stanie wychować jeszcze i jego. Albo dziewczynki były wykorzystywane seksualnie przez bliskich krewnych lub nawet przez własnego ojca. Są to hipoteki, które nie dają się łatwo wymazać. I często potrzeba konkretnej terapii, aby się z takimi urazami uporać. Ale każda rana może zostać uleczona. Swego dzieciństwa nie możemy sobie wybrać. Kiedyś jednak musimy się pogodzić ze wszystkim, cośmy przeżyli i przecierpieli. Tylko wtedy, kiedy będziemy gotowi pogodzić się również z naszymi ranami, mogą się one zmienić. Uda się to jednak tylko wtedy, gdy zaakceptuję swoje rany, gdy przestanę odpowiedzialnością za nie obarczać kogoś innego. Pogodzenie się z nimi wymaga jednak najpierw dopuszczenia do świadomości bólu oraz złości wobec tych, którzy mnie zranili. Pogodzenie się z mymi ranami oznacza wtedy zarazem, że tym, którzy mnie zranili, przebaczam. Proces przebaczenia wymaga jednak często długiego czasu. Nie jest to po prostu akt woli. Muszę raz jeszcze przemierzyć padół łez, aby dotrzeć do brzegu pojednania. Z niego mogę spojrzeć wstecz i zrozumieć, że rodzice nie ranili mnie świadomie, lecz tylko dlatego, iż sami jako dzieci byli maltretowani. Bez przebaczenia nie jest możliwe pogodzenie się z historią mojego życia. Muszę przebaczyć tym, którzy mnie zranili. Tylko tak mogę strząsnąć z siebie przeszłość, tylko tak mogę się uwolnić od nieustannego krążenia wokół swoich ran, tylko tak stanę się wolny od destruktywnego wpływu tych, którzy mnie urazili i pozbawili jakichś wartości.

Zgoda na samego siebie

Pojednanie z samym sobą oznacza następnie zgodę na to, kim się stałem, zgodę na moje zdolności i mocne strony, ale także na moje wady i słabości, na moje zagrożenia, na moje czułe punkty, na moje lęki, na moją skłonność do depresji, na moją niezdolność do nawiązywania więzi, na moją niedostateczną wytrwałość. Powinienem patrzeć życzliwie na to, co mi zupełnie nie odpowiada, co jest tak całkowicie sprzeczne z moim wyobrażeniem o tym, jakim chciałbym być - na moją niecierpliwość, na mój lęk, na moje niskie poczucie własnej wartości. Jest to proces trwający przez całe życie. Nawet bowiem kiedy sądzimy, że już od dawna pogodziliśmy się z samym sobą, pojawiają się w nas ciągle słabości, które nas gniewają, których najchętniej byśmy się wyparli. Wtedy trzeba od nowa wyrażać zgodę na wszystko, co w nas jest.

Zaakceptować siebie samego znaczy pogodzić się ze swoim cieniem. Cieniem jest dla CG. Junga to, czego nie dopuściliśmy do siebie, co wykluczyliśmy z życia, ponieważ nie odpowiadało naszemu wyobrażeniu o nas samych. Człowiek, mówi Jung, ma usposobienie biegunowe. Porusza się stale między dwoma biegunami: między rozumem a uczuciem, między dyscypliną a niefrasobliwością, między miłością a nienawiścią, między anima a animus, między duchem a popędem. Jest rzeczą całkiem normalną, że w pierwszej połowie życia rozwijamy szczególnie jeden biegun, zaniedbując przy tym drugi.

Zaniedbana część zostaje potem zepchnięta w cień. Tam jednak nie uspokaja się, lecz nadal daje o sobie znać. Wyparte ze świadomości uczucie dochodzi do głosu jako sentymentalizm. Kiedy agresja została stłumiona, ponieważ nie odpowiadała naszemu wyobrażeniu o sobie, wyraża się często nieczułością i chłodem albo też depresją, w której kierujemy agresję przeciwko samemu sobie. Najpóźniej w połowie swego życia stajemy w obliczu wyzwania, by stawić cieniowi czoło i pogodzić się z nim. Jeśli na to wyzwanie nie odpowiemy, popadniemy w chorobę, pojawi się w nas rozszczepienie i staniemy się wewnętrznie rozdarci. Musimy się pogodzić z tym, że jest w nas nie tylko miłość, ale także nienawiść, że pomimo wszystkich religijnych i moralnych wysiłków są w nas także skłonności mordercze, rysy sadystyczne i masochistyczne, agresje, złość, zawiść, nastroje depresyjne, lęk i tchórzostwo. Jest w nas nie tylko tęsknota duchowa, ale są też obszary bezbożne, które bynajmniej nie chcą być inne. Kto nie stawia czoła własnemu cieniowi, ten rzutuje go nieświadomie na innych. Nie przyznaje się do własnego braku dyscypliny i widzi go tylko u innych. Przyjąć swój cień to nie znaczy po prostu zgodzić się z nim żyć, lecz najpierw przyznać przed sobą, że on istnieje. Wymaga to pokory, odwagi, zstąpienia z piedestału idealnego własnego obrazu, pochylenia się ku brudowi swojej rzeczywistości. Łacińskie słowo na oznaczenie pokory, humilitas, mówi, że akceptujemy naszą własną "ziemskość" - zawarty w nas humus.

Anselm Grün OSB "Przebaczenie. Droga do pojednania z sobą i innymi" (Wydawnictwo WAM)

Pogodzenie się z samym sobą obejmuje też pogodzenie się z własnym ciałem. Nie jest to bynajmniej takie proste. Swego ciała nie możemy zmienić. W rozmowach z ludźmi ciągle słyszę, jak wiele cierpienia sprawia im ich ciało. Nie jest ono takie, jakie chcieliby mieć. Nie odpowiada idealnemu obrazowi mężczyzny czy kobiety, będącemu wytworem społecznej mody. Wielu ludzi czuje się zbyt otyłymi i wstydzi się tego. Uważają, że ich twarz jest nieatrakcyjna. Mają poczucie, że ich budowa ciała jakoś ich upośledza. Kobiety cierpią, kiedy są zbyt wysokie, mężczyźni - kiedy są zbyt niscy. Tymczasem wtedy tylko, gdy kocham swoje ciało takim, jakie ono jest, staje się ono piękne. Piękno jest bowiem rzeczą względną. Istnieją piękne lalki, które są jednak zimne i bez wyrazu.

Jeszcze trudniej jest pogodzić się z własną winą i przebaczyć ją sobie. Pewna młoda kobieta stale jeszcze wyrzuca sobie, że zraniła swego przyjaciela, z którym już dawno się rozstała. Nie mogła sobie darować, że w tej przyjaźni popełniała błędy. Ta niezdolność wybaczenia sobie działa ciągle paraliżująco na jej nowy związek. Obawia się ona, że dawne mechanizmy mogą znowu zadziałać. Czuje, że musi sama sobie przebaczyć, aby rzeczywiście móc zacząć wszystko od początku i bez wewnętrznych obciążeń nawiązać relację z obecnym przyjacielem. Dopóki sama sobie nie przebaczy, przeszłość będzie na niej ciążyć i zakłócać obecne szczęście. Przebaczenie sobie samemu bywa niekiedy trudniejsze niż przebaczenie komuś innemu. Jest ono jednak warunkiem tego, byśmy świadomie i rozważnie mogli żyć teraźniejszą chwilą, nie zmąconą przez przeszłą winę, którą podświadomie ciągle jeszcze sobie wyrzucamy.

Więcej w książce: Anselm Grün OSB "Przebaczenie. Droga do pojednania z sobą i innymi" (Wydawnictwo WAM)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Najtrudniej jest wybaczyć sobie
Komentarze (1)
BU
~Basia Urban
22 czerwca 2021, 13:55
Cudowny. Dziekuje.