Osoba schizoidalna: nigdy nie wie dokładnie, czy to, co czuje, dostrzega i myśli, tylko sobie wyobraża (fot. sxc.hu)
slo / Fritz Riemann

Wszyscy pragniemy tego, by żyć jako niepowtarzalne indywiduum. Jak bardzo silne jest to pragnienie dowodzi reakcja na to, gdy ktoś pomyli lub przekręci nasze imię: nie chcemy być myleni z innymi osobami, więc odruchowo protestujemy. Dążenie do odróżniania się od innych jest nam dane w tym samym stopniu, co dążenie odwrotne - by jako istota społeczna przynależeć do jakiejś grupy czy społeczności. Z jednej strony chcemy, by treścią naszego życia były nasze własne sprawy, z drugiej jednak pragniemy też być w związkach i relacjach międzyludzkich, których istnienie nakłada na nas pewną odpowiedzialność. Jakie będą konsekwencje takiej sytuacji, gdy człowiek, uchylając się od ofiarowania się, złożenia daru z siebie, będzie przede wszystkim próbował zachować samego siebie?

Jego wysiłki będą szły przede wszystkim w tym kierunku, by stać się możliwie niezależnym i samodzielnym. Najważniejsze, to nie być na nikogo zdanym, nikogo nie potrzebować, wobec nikogo nie mieć zobowiązań. Dlatego osoba taka dystansuje się od otoczenia, nie pozwalając nikomu się do siebie zbliżyć, a kontakty, które nawiązuje, są bardzo powierzchowne. Jeśli otoczenie naruszy ten dystans, odbiera ona ten fakt jako zagrożenie własnej przestrzeni życiowej, jako niebezpieczeństwo dla swojej niezależności i integralności, więc będzie się bronić wszelkimi sposobami. W ten sposób pielęgnuje charakterystyczny dla siebie lęk przed bliskością z innymi ludźmi. Ale ponieważ w życiu nie da się uniknąć bliskości, będzie ona szukać zachowań obronnych, które mają służyć jako mur odgradzający od otoczenia.

Osoba taka będzie przede wszystkim unikać kontaktów osobistych, nie dopuszczając żadnych sytuacji intymnych i próbując urzeczowić relacje z innymi ludźmi, ponieważ lęka się spotkań z drugą osobą, z partnerem. Gdy jest wśród ludzi, najlepiej czuje się w grupach gdzie może pozostać anonimowa, doświadczając jednak zarazem przynależności do grupy poprzez wspólne zainteresowania. Najczęściej osoba taka skorzystałaby z bajkowej czapki niewidki, za którą ukryta mogłaby niepostrzeżenie uczestniczyć w życiu innych ludzi, nie musząc przy tym oddawać niczego z siebie.

DEON.PL POLECA

Na zewnątrz tego rodzaju ludzie robią wrażenie chłodnych, zdystansowanych, bezosobowych, niechętnych do nawiązywania kontaktów, nieosiągalnych, a nawet zimnych. Często wydają się dziwni, a nawet zdziwaczali, niezrozumiali i obcy w swych reakcjach. Bywa, że znając ich długo, tak naprawdę ich nie znamy. Zdarza się też, że jednego dnia mamy wrażenie dobrego kontaktu z nimi, nazajutrz jednak zachowuj ą się tak, jakby nigdy nas nie widzieli, tak że im bliższy kontakt łączył ich z nami, tym bardziej szorstko odwracają się nagle od nas, bez wyczucia, często z nieuzasadnioną agresją, która nas rani.
Unikanie wszelkich form bliskości z lęku przed drugim człowiekiem, przed koniecznością złożenia z siebie daru sprawia, że osoba schizoidalna coraz bardziej popada w izolację i samotność. Jej lęk przed bliskością będzie szczególnie intensywny zwłaszcza przy próbach nawiązania bliskiego kontaktu emocjonalnego. A ponieważ uczucia sympatii, życzliwości, czułości i miłości są tym, co najbardziej ludzi wzajemnie do siebie zbliża, odczuwa je jako szczególnie niebezpieczne. To tłumaczy, dlaczego w takich sytuacjach reaguje odrzuceniem, wrogością, gwałtownym atakiem, zrywając nagle kontakt, wycofując się, zamykając się w sobie, tak, że nie można do niej trafić.

Pomiędzy nią a otoczeniem tworzy się przez to wielki dystans - brak kontaktu, który z czasem staje się coraz większy, pogłębiając jej izolację. Zawsze niesie to ze sobą konsekwencje w postaci wielu problemów; oddalenie od świata sprawia, że osoby takie za mało o nim wiedzą; niedostatek doświadczeń wypływający z kontaktów międzyludzkich staje się coraz dotkliwszy, a wraz z nim nasila się także brak pewności w obchodzeniu się z ludźmi. Dlatego też osoby tego typu nie wiedzą tak naprawdę, co przeżywa człowiek obok, gdyż tego można się dowiedzieć - jeśli w ogóle słowo „dowiedzieć" jest tu odpowiednie - tylko w relacji bliskości i zaufania oraz w pełnym miłości otwarciu się na drugą osobę. Dlatego też ludzie tego typu skazani sana przypuszczenia i domysły w kontaktach z innymi ludźmi, a w konsekwencji też bardzo niepewni, czy ich wrażenia i wyobrażenia na temat otoczenia, a szerzej - czy ich widzenie rzeczywistości jest tylko ich własnym urojeniem i projekcją, czy też prawdą.

Obraz, który jako pierwszy wykorzystał w tym kontekście Schulz-Hencke dla opisania sytuacji życiowej osób schizoidalnych przedstawia bardzo plastycznie sytuację, którą wszyscy przynajmniej raz w życiu przeżyliśmy: siedzimy w pociągu stojącym na peronie, na sąsiednim peronie stoi inny pociąg. Nagle spostrzegamy, że jeden z nich rusza. Ponieważ dzisiejsze pociągi poruszają się łagodnie, niemal niezauważalnie, nie odczuliśmy żadnego wstrząsu, żadnego szarpnięcia, rejestrujemy tylko optyczne wrażenie poruszania się. Nie jesteśmy w stanie od razu się zorientować, który z pociągów jest w ruchu, aż po jakimś nieruchomym przedmiocie dostrzeżonym na zewnątrz poznajemy, że nasz pociąg jeszcze stoi, a pociąg sąsiedni jest w ruchu lub odwrotnie.

Obraz ten trafnie oddaje sytuację wewnętrzną osoby schizoidalnej: nigdy nie wie ona dokładnie - w stopniu znacznie przekraczającym niepewność człowieka zdrowego - czy to, co czuje, co dostrzega i myśli, tylko sobie wyobraża; czy istnieje to w niej samej, czy też obiektywnie na zewnątrz. Efektem luźnego kontaktu osoby schizoidalnej ze światem zewnętrznym jest to, że brakuje jej możliwości orientacji w tym świecie, dlatego też waha się ona w ocenie swych przeżyć i wrażeń nie będąc pewna, czy przeżycia te może odnieść do rzeczywistości zewnętrznej, czy też są one wyłącznie jej urojeniem, należąc do jej własnego świata wewnętrznego; czy ktoś inny patrzy na mnie naprawdę ironicznie, czyja sobie to tylko wmawiam? Czy szef był dzisiaj wobec mnie naprawdę chłodny, czy ma coś przeciwko mnie, czy był inny niż zwykle - czy tylko to sobie wmawiam? Czy ubrałem się jakoś śmiesznie, czy naprawdę robię wrażenie dziwaka, czy też może ludzie rzeczywiście dziwnie na mnie patrzą? Ta niepewność może osiągać różne stopnie, od czujnej podejrzliwości i odnoszenia wszystkiego do siebie, do urojeń i przywidzeń dotyczących rzeczywistości, kiedy to myli się rzeczywistość wewnętrzną z zewnętrzną, tak iż nie ma się świadomości tej pomyłki, ponieważ za rzeczywistość bierze się własne projekcje. Łatwo sobie wyobrazić, jak głęboko boleśnie i głęboko niepokojąco musi odczuwać to ktoś, kogo niepewność jest stanem trwałym, a stanu tego - ze względu na wspomniany niedostatek bliskich kontaktów z innymi - nie można skorygować. Zapytać kogoś o to, zwierzając mu się ze swej niepewności i lęku, oznaczałoby konieczność zbliżenia się do niego, a ponieważ bliskości tej nie potrafi się przecież z nikim nawiązać, sądzi się, że można się spodziewać tylko niezrozumienia, wyśmiania lub też uznania za nienormalnego.

Nieufne, żyjące w poczuciu głębokiego braku bezpieczeństwa, które, jak się przekonamy, jest zarówno pierwszą przyczyną, jak i drugorzędnym następstwem bardzo luźnego kontaktu z innymi ludźmi, osoby schizoidalne rozwijają dla bezpieczeństwa takie funkcje i zdolności, które zdają się gwarantować im lepszą orientację w świecie: spostrzeganie zmysłowe, bystry intelekt, wysoką świadomość, myślenie racjonalne, ponieważ wszystko, co emocjonalne, wprawia je w stan niepewności. Niepewnie czując się w sferze emocji, dążą do „czystego poznania" oddzielonego od emocji, które - w ich przekonaniu - ofiaruje im coś, na czym będą się mogły oprzeć. Można się domyśleć, że osoby schizoidalne, wybierając zawód, skłaniają się ku tym dyscyplinom naukowym, które gwarantują tę pewność i oddzielenie od płaszczyzny przeżyć subiektywnych.

U tych osób życie uczuciowe pozostaje w tyle w stosunku do rozwoju strony racjonalnej; dzięki temu przestają być zdane na zależność emocjonalną i są zwolnione z konieczności wchodzenia w dynamiczny kontakt uczuciowy. Dlatego jest dla nich charakterystyczne, że przy ponadprzeciętnym rozwoju inteligencji wydają się zahamowane emocjonalnie; ich życie uczuciowe jest niedorozwinięte, a w każdym razie kalekie. Efektem jest daleko posunięta niepewność w kontaktach z otoczeniem, która z kolei jest powodem niekończących się trudności w życiu codziennym. Ludziom tym brak „średnich fal emocjonalnych" w kontakcie z innymi ludźmi oraz wyczucia niuansów w tej dziedzinie, tak że najzwyklejszy kontakt z drugim człowiekiem staje się dla nich problemem.

Oto przykład: Pewien student miał w ramach seminarium wygłosić referat. Ponieważ nie umiał nawiązywać kontaktów, a przy tym zachowywał się arogancko, czym pokrywał swą niepewność, nie przyszło mu do głowy, by zapytać kogoś z kolegów, jak to zazwyczaj przebiega. Dręczyły go pytania i problemy, które miały związek tylko z nim samym, a nie z zadaniem, jakie przed nim stało. Czuł wielką niepewność, czyjego wywody sprostają oczekiwaniom, i wahał się między nadmiernie wysoką samooceną a poczuciem, że jego wystąpienie będzie bez wartości. Raz zdawało mu się, że referat będzie wspaniały, a nawet genialny, innym razem znów, że przygotował coś absolutnie banalnego, niezadowalającego. Brakowało mu umiejętności porównania swego referatu z pracami innych kolegów. Sądził, że zblamowałby się, zasięgając ich rady, nie wiedział, że takie zachowanie byłoby czymś zupełnie normalnym. Doznawał zatem wyolbrzymionego i przesadnego lęku, którego z powodzeniem mógłby sobie oszczędzić, gdyby jego kontakty z otoczeniem były naturalne i swobodne.

Takie i podobne sposoby zachowania u osób schizoidalnych z czasem się wzmacniają, sprawiając, że banalne, codzienne sytuacje stają się dla nich niesłychanie trudne; osoby te nie dostrzegają przy tym, że ich trudności dotyczą sfery kontaktów z innymi ludźmi, a nie są tylko kwestią braku umiejętności.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Osobowość schizoidalna
Komentarze (36)
AB
Arletta Bolesta
30 grudnia 2017, 15:39
Z uwagi na zamykanie blogów na Onecie jest nowy link, pod którym można znaleźć moje artykuły nt. kościelnego procesu o nieważność małżeństwa dr Arletta Bolesta adwokat kościelny
AB
Arletta Bolesta
4 maja 2015, 09:08
Nt. różnych rodzajów zaburzeń w kontekście kościelnego procesu o nieważność małżeństwa zapraszam na blog: bolesta.blog.onet.pl dr Arletta Bolesta adwokat kościelny
D
dziad
3 maja 2015, 23:04
Powstało forum dotyczące osobowości schizoidalnej: [url]http://schizoids.fora.pl[/url] Istnieje również zagraniczne forum: [url]http://schizoids.net[/url]
9
9845
25 listopada 2014, 03:30
Jeden z absurdów Koscioła Katolickiego: każdego, kto nie żyje w małżeństwie, potępia się za pragnienie bliskości, ale jeśli ktoś pod wpływem tegoż Koscioła stłumił w sobie pragnienie bliskości, to się mu przywali etykietkę choroby psychicznej. Wniosek? Nie wolno przejmować się zanadto religią, która przeczy samej sobie.
P
Paweł
25 listopada 2014, 01:54
Korat: A myślisz że wiara bierze się stąd, że ludzie niewierzący zaczęli chcieć wierzyć, aż uwierzyli? Pewnie żaden wierzący nie na pytanie "dlaczego wierzysz?", nie odpowie że dlatego, że chciał uwierzyć. Mnie się wydaję, że wiara nie bierze się do tego stopnia z rozumu. Uważam że sama chęć wiary to juz pierwsza i najważniejsza cześć wiary, którą dalej można rozwijać. A tymczasem polecam dobry film "Ja jestem. https://www.youtube.com/watch?v=tz-_vW-huDA
RE
receipts ersrcel
15 września 2014, 19:39
Kto potrzebuje i szuka bliskości, ten grzesznik, kto po obrzuceniu kamieniami zaczna jej unikać, ten schizoid, w Kościele każdy zostanie słownie potępiony i nikt nie ma prawa bytu, chyba że jest kapłanem albo zakonnicą.
S
Sebastian
15 września 2014, 19:18
Można być szczęśliwym człowiekiem mając osobowość schizoidalną i ma się szersze spojrzenie na absurdy w jakich tkwi społeczeństwo.
S
S.
23 sierpnia 2013, 23:58
Nie wierzę w to, co przeczytałem. Ten artykuł, to prawie ja. Chce mi się płakać...
A
ADZ
4 stycznia 2012, 22:10
Ludzie z osobowoscia schizoidalna nie maja leku. Nie boja sie kontaktow i "oddania" sie innym. Oni po prostu nie odczuwaja potrzeby kontaktow, a to jest roznica.
Andrzej Binkowski
5 listopada 2011, 12:27
Ja sobie myślę, że każdy z nas jest odrobinę schizoidalny. I to jest podłoże naszych egoizmów.
R
robert
4 listopada 2011, 13:52
trochę dziwny opis. ktoś zrobił z człowika z osobowością schizoidalną wariata.
K
Korat
5 grudnia 2010, 09:56
Ciekawie piszesz. Będzie dużo pytań :) A co ze zjawiskami, których nie potrafisz wytłumaczyć Tak po prostu je zostawiasz bez próby odpowiedzi? Czy samoistnie nie przychodzi Ci na myśl jakieś nadprzyrodzone wyjaśnienie? Czy też może nigdy nie przytrafiło Ci się nic niezwykłego, niewytłumaczalnego? Pozdrawiam Szukam odpowiedzi, a jak mnie coś przerasta to godzę się z tym że tego póki co nie wiem i nie dorabiam żadnych filozofii do tego. Są miliardy takich rzeczy , wiele z nich co jakiś czas się rozwiązuje inne nie, nie widzę powodu by w tej kwestii chwytać się jakiejkolwiek nadprzyrodzonej rzeczy. To normalne, że się wielu rzeczy nie wie i nigdy się ich nie dowie.
A
Aura
7 czerwca 2010, 14:27
Ciekawie piszesz. Będzie dużo pytań :) A co ze zjawiskami, których nie potrafisz wytłumaczyć Tak po prostu je zostawiasz bez próby odpowiedzi? Czy samoistnie nie przychodzi Ci na myśl jakieś nadprzyrodzone wyjaśnienie? Czy też może nigdy nie przytrafiło Ci się nic niezwykłego, niewytłumaczalnego? Pozdrawiam
K
Korat
7 czerwca 2010, 10:18
" Koracie, bo wiara, jak sama nazwa wskazuje, nie jest kwestią "procesów myślowych". Jest darem, łaską, dotknięciem serca przez Boga. Możesz o nią prosić, ale jej nie "wymyślisz". Jak mogę prosić o coś co kompletnie w moich oczach nie jest uzasadnione żeby to posiadać? Po co mam prosić o bułki na śniadanie skoro wolę chleb? Żeby o coś prosić trzeba tego chcieć , a żeby czegoś chcieć coś tą potrzebę musi wzbudzać, a we mnie nic nie wzbudza potrzeby wiary w rzeczy nadprzyrodzone. Nikt nie jest w stanie przedstawić mi rzetelnych przekonujących argumentów świadczących o tym , że słusznym jest wierzenie w tego czy innego Boga. Na dzień dzisiejszy interesują mnie religie jedynie przez czystą ciekawość , nie chcę być ignorantem w trakcie dyskusji o tym dlaczego jestem tym kim jestem i chcę też rozumieć tych , którzy mimo wszystko jednak wierzą. Nie wypowiem się na temat łaski, bo dyskusja na ten temat prawdopodobnie sprowadziłaby się do tego , że albo nie otrzymuję tej łaski albo jestem na nią ślepy lub nie chcę jej widzieć, a żadnej z tych hipotez nie da się udowodnić.
R
R
16 maja 2010, 13:59
Salome, pamiętam, że JPII mówil gdzieś, chyba w Fides et Ratio iż wiara jest zawsze pewną formą myślowej aktywności. Nie jest to wcale sprzeczne z tym, że jest ona też łaską.
Grażyna Urbaniak
16 maja 2010, 13:41
"Nawet przy moich szczerych chęciach nie byłbym w stanie być człowiekiem wierzącym , bo moje procesy myślowe są diametralnie różne od tych prezentowanych przez wiernych" Koracie, bo wiara, jak sama nazwa wskazuje, nie jest kwestią "procesów myślowych". Jest darem, łaską, dotknięciem serca przez Boga. Możesz o nią prosić, ale jej nie "wymyślisz".
K
Korat
16 maja 2010, 13:23
Rozmawiacie o wierze, a ja wam powiem, że nigdy nie traktowałem żadnej religii poważnie. Po prostu nie byłem w stanie sobie wbić do głowy, że takie nadprzyrodzony rzeczy mogą istnieć. A przyznam się, że kilka lat intensywnie angażowałem się w rozwój duchowy, miałem nawet swojego kierownika duchowego, ale ja nie potrafiłem na wiarę niczego przyjąć. Analizowałem wszystko i co krok znajdowałem paradoksy,  których żaden duchowny nie potrafił sensownie wytłumaczyć. Może to jest upośledzenie z mojej strony, a może to coś pozytywnego, że jestem istotą areligijną i arytualną. Za nic w świecie nie jestem w stanie zajarzyć po co są wszelakie rytuały, które człowiek wykonuje i dlaczego wierzy w coś jakieś światy nadprzyrodzone. Mam wrażenie , że oni sobie tym tłumaczą to czego nie są w stanie zrozumieć. Tylko co jest złego w tym , że się czegoś ne rozumie i nie wie? Po co wypełniać te luki czy to bajkami , czy naciąganymi faktami , zamiast żyć w prawdzie i szczerze się przyznać, że pewne sprawy przerastają mnie na dzień dzisiejszy. Obecnie jestem agnostykiem , ale bardzo blisko mi do ateizmu. Nawet przy moich szczerych chęciach nie byłbym w stanie być człowiekiem wierzącym , bo moje procesy myślowe są diametralnie różne od tych prezentowanych przez wiernych. Nie jestem zdolny do doświadczania tych spraw, które ponoć oni doświadczają w kontakcie z Bogiem, dla mnie ten świat po prostu nie istnieje. Poza tym w przeciągu lat zdołałem wyciągnąć masę argumentów, które solidnie mnie na dzień dzisiejszy przekonały , że jakakolwiek religia nie jest prawdą w swej istocie, co nie znaczy wcale, że jest totalnie bezsensu, popieram np. postawę chrześcijańską w życiu i staram sie ją wcielać każdego dnia. Staram się oddzielać po prostu to co uważam za słuszne od tego co mija sie z prawdą w moim mniemaniu oczywiście.
A
autor
11 maja 2010, 19:08
Sami nie wiecie o co wam chodzi. A raczej chodzi wam o to, żeby człowieka oskarżyć: jesli nie o grzech, to o chorobę psychiczną. Tym razem, dla odmiany, posłucham waszej rady i zdecyduję się na BLISKI INTYMNY KONTAKT z drugą osobą. Propozycji mam dużo. Wprawdzie będę grzeszyć, ale przynajmniej uniknę posądzeń o patologię.
A
autor
11 maja 2010, 18:47
To takie katolickie, doprowadzić człowieka do załamania, samotności i rozpaczy, a potem oskarżyc go o chorobę psychiczną, żeby się pozbyć własnej odpowiedzialności za jego cierpienie. Co za wyszukana i nieludzka przewrotność. Tego zapewne nie poczytujecie sobie za grzech. I chciałbym wiedzieć dlaczego nie widzę komentarzy w tym wątku. KTOŚ MOŻE ODPOWIADAC NA MOJE UWAGI, A MNIE NIE WOLNO TEGO PRZECZYTAĆ.
T
teresa
11 maja 2010, 18:35
 Po tym jak kolejny raz okazało się w filmie[dr House,Bones],że można odrętwić człowieka na tyle,żeby nietrzeźwy lekarz stwierdził zgon---zdecydowanie wolę kremację,nawet jeśli się obudzę w piecu-męka potrwa chwilę,a w przypadku pogrzebania tradycyjnego -poproszę o komórkę z zapasem baterii,wodę i jedzenie na wszelki wypadek-zadzwonię.Skąd? Dobrzy ludzie są jak drogocenne klejnoty-nie każdego stać na nie,czasem się tylko podziwia na czyjejś sukience.
A
autor
11 maja 2010, 18:23
Za to normalni są ci, którzy szukają bliskości lub wręcz intymności, za wszelką cenę, także w kontaktach z nieletnimi, z osobami tej samej płci, czy też w niedozwolonych przez celibat kontaktach z kobietami. 
N
nikt
11 maja 2010, 18:09
To Kościół obwinia nas za wszelkie formy bliskości z innymi ludźmi. Człowiek, który przez szereg lat był poddawany obróbce w którymś ruchu kościelnym, wychodzi z niego okaleczony psychicznie, samotny, z lękiem przed relacjami, w których DOSŁOWNIE WSZYSTKO jest uważane za grzech. Chyba, że ów człowiek nie traktował poważnie tego, co mu wpajano. Aż w końcu dowie sie od Jezuitów, że jest schizoidem. I że mimo to, nie wolno mu popełnić samobójstwa, chociaż został już doprowadzony do ostatecznej rozpaczy. Tak Kościół obchodzi się z ludźmi, którzy z całą powagą biorą sobie do serca jego nauczanie.
JP
jak poprzednio
11 maja 2010, 10:50
A darem dla innych byłam przez 43 lata,a teraz jestem prezentem,którego nikt nie chce,tłumaczę mojemu zsieczonemu rózgami" dziecku wewnętrznemu"-nie wyłaź z grobu,bo nikt cię nie chce,ale ono jeszcze próbuje,ciężko mu zrozumieć,że za serce na dłoni dostaje w twarz za wygląd,pogląd i wgląd w dusze innych.I chamowi,który wszedł do gabinetu i naigrywając się zapytał co ma robić ,bo żona nie chce z nim współżyć powiem teraz- umyj się śmierdzielu,bądź delikatny i czuły ,szanuj ją, respektuj jej pragnienia i nie pij.Dodam tylko ,że potem zdał relację  reszcie pacjentów w poczekalni. Kupa śmiechu cudzym kosztem. Droga Prawda Życie
3
324-1
11 maja 2010, 10:24
a gdzie są komentarze, które widać w ilości 11 na ostatnio komentowanych
T
teresa
10 maja 2010, 17:18
  Dalej-obrażać każdy potrafi,ale jakoś nie widzę,żeby kościół zlecał coroczne badanie psychologiczne duchownych w ramach prewencji zespołu porzucenia koloratki lub winnicy. Każdy w swoim dosie powinien mieć takie badania-nauczyciel,kapłan,lekarz,policjant,każdy...który decyduje o losie innych w sposób namacalny i ewidentny. Jakie rany oddzielają ludzi od siebie-pewnie ściany płaczu.
K
Korat
10 maja 2010, 17:04
Super artykuł. W około 95% cały ja. Teraz wiem, że diagnoza osobowości schizoidalnej nie była u mnie całkowicie wyssana z palca.
P
PFRA
12 listopada 2009, 19:29
Gdzie są poprzednie komentarze?????
J
J
25 października 2009, 23:48
Do minimini. Jesteś homo odkąd pamiętasz. Zgadzam się z tobą, ale nie pamiętasz przyczyn to normalne. Twój dramat rozgrywał się po za twoją świadomością w twojej podświadomości. Zapytam cię-czy jesteś w stanie przytulić się do swojego taty bez zahamowań, czy kiedykolwiek potrzebowałeś tego od niego, czy dobrze Ci w jego towarzystwie, czy jak Tusk wolałeś, gdy nie było go w domu (niczego nie sugeruję, tu frustracja poszła w inną stronę). Mogłeś również nie mieć ojca. To prawie to samo, jak byś się od niego odciął emocjonalnie, o czym pisałem. Co do relacji. Napisałem brak relacji międzyludzkich, na odpowiednim poziomie (emocjonalnym). W tym zdaniu kryje się bardzo dużo. Kontakt werbalny to bardzo nie wiele w wielopłaszczyznowym kontakcie międzyludzkim. Z niektórymi słowa nie zamienisz, a już ich nie lubisz zastanawiałeś się, dlaczego? Cokolwiek napisałem z czym się nie zgadzasz nie traktuj tego jako atak na ciebie i twoje uczucia. Szanuję je i nie tylko wierzę, ale wiem że są prawdziwe.
J
J
25 października 2009, 23:46
cd 3Dalej definicja „Częste jest przy tym poczucie osamotnienia i niezrozumienia przez otoczenie, podejrzliwość, niemożność odczuwania przyjemności”. Jasne, że tak. Zahamowania w okazywaniu swojego „ja „ są tak wielkie, że trudno być zrozumianym skoro całe życie to wielka gra. Pragnienia odczuwania przyjemności są, ale strach przed pokazaniem siebie autentycznego w jej odczuwaniu jest tak wielki, że lepiej nie chcieć jej odczuwać. Dopiero alkohol nieco popuszcza cugle, dlatego często słyszy się „od tej strony go nie znałem”. Ludzie ci twierdzą ze nie lubią ludzi i kontaktów z nimi, a jednocześnie skręca ich od pustki i głuszy w weekendowe popołudnia i jeśli tylko mają zbyt wiele wolnego czasu choćby i w pracy. Jednak zupełnie nie znając swoich uczuć nie mają pojęcia dlaczego czują się tak źle, chce im się wyć, albo coś ich rozsadza od środka
J
J
25 października 2009, 23:43
cd.2Przy wygłodzeniu emocjonalnym granica miedzy tym czy jakiś kumpel mu się podoba, czy podnieca go seksualnie jest bardzo cienka. Zwłaszcza jeśli było wykorzystanie seksualne i nie koniecznie mam tu na myśli wykorzystanie fizyczne. Chłopiec nie wie, kiedy jego sposób traktowania kolegów jest normalny. Czy liderzy grup podwórkowych, osiedlowych, klasowych to nie dobrze zbudowani, przystojni i posiadający inne przymioty chłopcy? A jacy podobają się gejom? Wymoczki czy właśnie tacy? No jeśli już wymoczki to chociaż z ładną buzią. A przecież tacy podobają się wszystkim. Czy chłopak nie gej nie jest w stanie ocenić, że jego kumpel jest przystojny? Czy chłopak nie gej woli zadawać się z przystojnym kumplem czy z wymoczkiem? Jaka jest granica miedzy zachwytem geja a przeciętnego chłopaka?. Jedynie taka, że gej startuje do fajnego kumpla z uczuciami od poziomu gdzie skończył z ojcem, a chłopcy o podobnym poziomie rozwoju emocjonalnego szukają nie przytulania, ale wspólnych zainteresowań i bliskości na dojrzalszym poziomie. Oni także podobają się sobie tyle że jeżeli nawet przy bardzo przyjacielskich kontaktach mają wzwód to jeszcze nie oznacza że pragną seksu z przyjacielem. Czy jednak, gdy gej jest zakochany to tak na prawdę interesuje go seksualność partnera, pragnie seksu czy raczej schodził on na plan dalszy”, czy seks nie psuje relacji?.
J
J
25 października 2009, 23:41
cd. Nie zmieściło się.Tu znowu nawiążę do homoseksualizmu. Kiedy rozwój zatrzymał się w chwili, gdy dla małego chłopca ojciec miał być bohaterem i wzorem do naśladowania ( tak to ustawiła natura), a był chamem lub wielkim nieobecnym, bo był alkoholikiem lub kapitanem statku lub tyranem w białych rękawiczkach, który z rzekomą troską o jego dobro rozliczał ze wszystkiego nauki, sposobu bycia, zainteresowań,albo urzeczywistniał kosztem synka sowje chore ambicje by mały był piłkarzem, skrzypkeim, kimś kim mały nie chcial być albo był pantoflarzem i mały ciągle doznawał rozczarowań, gdy patrzył, jakie zero ten jego tata w kontakcie z mamą to żeby nie cierpieć mały zamroził swoje pragnienia postrzegania taty jako bohatera i bycia z nim, a w pozostałych przypadkach musiał się od niego emocjonalnie odciąć żeby chronić swoje jądro, czyli osobowość. Jednak cena, jaką za to zapłacił jest bardzo wysoka. Kolejne etapy rozwojowe bez tamtego, bowiem nie mogły nastąpiły. Nie było wyodrębnienia się, budowania niezależności. Było tylko radzenie sobie z rzeczywistością (ze współ uzależnieniem). Mały stracił możliwość zdobywania tysięcy doświadczeń w szczerym kontakcie z tatą, pochwał, aprobaty, przytulania i zdrowej frustracji. W konsekwencji jego relacje z rówieśnikami także nie mogły być autentyczne, bo rozwój emocjonalny małego odbiegał od rozwoju rówieśników on był na etapie zachwytu mężczyzną i szukania jego aprobaty. Jako chłopiec, a potem dorosły przenosi te zamrożone pragnienia na innych mężczyzn bo w sferze kontaktów z męskim światem na tym etapie rozwoju pozostał.
J
J
25 października 2009, 23:32
No to się teraz rozpiszę. Do velario/ Oto fragment definicji wg ICD-10: „Przy dużej wewnętrznej wrażliwości wyrażanie uczuć jest ograniczone, co powoduje pozorny chłód i dystans uczuciowy. Nie obchodzą ich ani pochwały, ani nagany”. Tu jest mowa jedynie o objawach i to bardzo powierzchownie. Ci ludzie niczym nie różnią się od normalnych ludzi oprócz tego, że ich życiu towarzyszy znacznie większy strach i niepewność. Taki człowiek nie jest w stanie zaakceptować sowich uczuć a nawet ich rozpoznać. Co czujesz? Nic, a łzy lecą.. Ta definicja charakteryzuje jedynie maskę, która pomaga przetrwać przy tak wysokim stopniu wrażliwości, ukryć wnętrze gdzie siedzi przerażony nie gotowy na rzeczywistość człowiek wskutek braku wystarczających życiowych doświadczeń w kontaktach z innymi, bo kiedyś jego rozwój w pewnych obszarach psychiki musiał ulec zamrożeniu.
V
velario
25 października 2009, 15:49
do ~J: Według ICD-10 jednym z kryteriów diagnostycznych, na podstawie którego rozpoznaje się osobowość schizoidalną, jest brak zainteresowania doświadczeniami seksualnymi oraz brak lub znikome działania służące przyjemności. Czy nadal podtrzymujesz tezę, że homoseksualizm = osobowość schizoidalna?
M
minimini
25 października 2009, 15:38
Nie wiem, gdzie spotykałeś dotąd homoseksualistów, o których piszesz (szpital psychiatryczny?), ale szybko zmień to miejsce albo wprowadź ostrzejszą selekcję. Wtedy będziesz też miał szansę poznać innych - normalnych. Jestem homo odkąd pamiętam. W związku z pracą, o którą się starałem i którą wykonuję, musiałem dwukrotnie poddać się badaniom psychologicznym. Za każdym razem wydane orzeczenie było dla mnie korzystne, potwierdzając, że jestem osobą stabilną emocjonalnie. Dodam, że nie jestem kierowcą, więc nie były to badania psychomotoryczne. Dodam również, że zawód, który wykonuję, polega na spotykaniu codziennie coraz to nowych osób. O unikaniu kontaktów osobistych nie ma mowy. Jeżeli do wniosku, że "typowym objawem postawy schizoidalnej jest homoseksualizm" doszedłeś na podstawie własnych przemyśleń, to lepiej zacznij myśleć o czymś innym, może to będzie bardziej pożyteczne niż tworzenie jakichś fantastycznych teorii które do rzeczywistości mają się tak jak wół do karety.
D
deon
25 października 2009, 11:00
Wszyscy pragniemy tego, by żyć jako niepowtarzalne indywiduum. Jakie będą konsekwencje sytuacji, gdy człowiek, uchylając się od ofiarowania się, złożenia daru z siebie, będzie przede wszystkim próbował zachować samego siebie? <a href="http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,27,osobowosc-schizoidalna.html">więcej</a>
J
J
25 października 2009, 11:00
Niezły tekst. Warto jeszcze dodać, że brak bliskości z innymi niestety musi być jakoś zrekompensowany w naszej psychice (zagłuszony). Bliskość mamy zakodowaną tak, jak to, że, mamy jeść, pić i oddychać. Po co nam bliskość -z prozaicznej przyczyny. Jest ona podstawowym gwarantem naszej normalności. To stan naszej śwadomości akceptowany przez naturę i gwarant przetrwania naszych genów co jest jednym celem naszej egzystencji według praw natury oczywiście. Kiedy bliskości nie ma imitujemy ją poprzez pornografię, seksoholizm, sadyzm, masochizm, alkoholizm, który rozluźnia nasze skrępowanie i wyzwala zachowania, na które na trzeźwo sobie nie pozwalamy, ale i uśmierza ból z powodu pustki. Objawy schizoidaności to jednobiegunowość życia polegająca na pracoholiźmie, nadmiernym zajmowaniu się sportem, hobby czy perfekcjonizm. Wszystko, cokolwiek zapełni pustkę, jaką sprawia brak przeżywania relacji międzyludzkich na odpowiednim poziomie. Oczywiście przyczyna leży w nie prawidłowych relacjach z dzieciństwa z jednym z rodziców. Typowym objawem postawy schizoidalnej jest homoseksualizm będący wierzchołkiem góry lodowej problemów człowieka wynikłych z próby emocjonalnego zbliżenia się do mężczyzny i zaspokojenia potrzeb emocjonalnych niezaspokojonych w dzieciństwie, a rany, jakie dzieciak otrzymał przy próbach ich zaspokajania sprawiły, że się opanczeżył. W dorosłości manifestuje to postawa schizoidalna.Próbą zagłuszenia emocjonalnego osamotenia jest zbliżenie poprzez seks.