Redukcje paragwajskie

(fot. Travel Aficionado / flickr.com)
Wojciech Ostrowski

Na gruzach Azteków

Dokonane przez Krzysztofa Kolumba odkrycie Ameryki zapoczątkowało wielką i drapieżną ekspansję kolonialną Europejczyków. Opano­wanie nowych ziem było możliwe dopiero po pokonaniu ich mieszkańców. Zamiary Euro­pejczyków najdobitniej określił król Hiszpanii Ferdynand Aragoński, zwany Katolickim, który w 1509 r. stwierdził, że jeśli Indianie nie pod­dadzą się dobrowolnie, to czeka ich ekstermi­nacja.

Słowa te szybko zaczęły stawać się rzeczy­wistością. Na gruzach państw Azteków i Inków wyrosło kolonialne imperium hiszpańskie, a do końca XVI w. pod panowaniem konkwista­dorów znalazła się cała Ameryka Łacińska. Indianie mieli odtąd być niewolnikami zmusza­nymi do morderczej pracy na plantacjach i w kopalniach. Według zasad obowiązującego w koloniach hiszpańskich systemu władania zie­mią encomienda, właściciel majątku ziemskie­go był również panem i władcą mieszkających tam Indian, zobowiązanych do pracy dla niego w zamian za opiekę i szerzenie wśród nich chrześcijaństwa. W praktyce ten nowy po­rządek okazał się dla Indian prawdziwym pie­kłem. W ich obronie wystąpili niektórzy z przy­bywających do Nowego Świata misjonarzy. Byli wśród nich dwaj hiszpańscy dominikanie: Antonio de Montesinos, zamordowany za swą działalność przez kolonizatorów, i Bartolomeo de Las Casas, autor słynnej "Krótkiej relacji o wyniszczeniu Indian". Ich działania doprowadziły w 1537 r. do papieskiego potępienia niewolnictwa Indian, a pięć lat później do za­kazania go przez króla Hiszpanii. W praktyce jednak wyzysk i prześladowania Indian nie zniknęły całkowicie. Skuteczne przeciwdzia­łanie im wymagało zastosowania nowych roz­wiązań.

Reductio, czyli przyprowadzenie

DEON.PL POLECA

Najbardziej udanym i zarazem najoryginal­niejszym z nich okazały się utworzone przez jezuitów redukcje paragwajskie. Nazwa tych wiosek misyjnych pochodzi od łacińskiego słowa reductio - przyprowadzenie. Ich głów­nym celem miało być przyprowadzanie Indian do Kościoła. Rozproszone plemiona posta­nowiono gromadzić w wioskach zakładanych w starannie wybranych miejscach, gdzie, z dala od złego wpływu białych kolonizatorów, zapoznawano Indian z dorobkiem cywilizacji europejskiej i otaczając opieką religijną, włą­czano w długi proces chrystianizacji. Jeden z twórców redukcji, o. Antonio Ruiz de Montoya, w książce "Podbój duchowy" pisał: "Indianie mają być ludźmi wolnymi. Wartościowymi obywatelami, poddanymi króla, z tego tytułu cieszącymi się wszelkimi należnymi im prawami, dopiero w ten sposób i na takiej podstawie będzie można zaprowadzić pokój między tu­bylcami a ludnością napływową z Europy i bu­dować na fundamencie porozumienia zgodne społeczeństwo. W żadnym razie natomiast nie należy przystępować do próby uczynienia z In­dian Europejczyków. Owszem, trzeba im udo­stępnić europejskie zdobycze cywilizacyjne. Należy uszanować ich odrębność, tradycję, mentalność, usposobienie i języki". Tak nakre­ślony program był wytrwale i konsekwentnie realizowany.

Projekt ten, podejmowany wcześniej w wie­lu miejscach w Ameryce Łacińskiej, prawdziwy sukces odniósł w wiekach XVII i XVIII na tere­nach znajdujących się na styku obecnych gra­nic Paragwaju, Argentyny (prowincje Misiones i Corrientes) oraz Brazylii (prowincja Rio Grande do Sul), gdzie z licznych redukcji utworzo­no autonomiczne państwo - Chrześcijańską Republikę Indian Guarani. Było to możliwe dzięki bezpośredniemu jego podporządko­waniu królowi Hiszpanii, a nie gubernatorowi Paragwaju. Duże znaczenie miało usposobie­nie zamieszkujących te tereny Indian Guarani. Okazali się oni ludźmi łagodnymi i przyjazny­mi. Łatwo przyjmowali zdobycze cywilizacji i zasady wiary chrześcijańskiej.

Pierwsza osada misyjna powstała tam na przełomie 1609 i 1610 r. pod nazwą San Ignacio Guazú w malowniczych okolicach prze­pięknego wodospadu Iguan, gdzie misjonarze zostali życzliwie przyjęci przez Indian, którzy sami zaczęli licznie napływać do powiększa­jącej się wioski. W niedługim czasie także w innych miejscach powstały kolejne redukcje. Ich tworzenie było możliwie dzięki ogromne­mu wysiłkowi jezuitów. Niekiedy, zwłaszcza w przypadku szczególnie wrogo nastawionych plemion, działania te kończyły się niepowo­dzeniem. Zdarzały się wypadki mordowania misjonarzy, czasem nawet w bardzo okrutny sposób. Mimo tych przeciwności liczba re­dukcji oraz mieszkających w nich Indian stale wzrastała. W sumie do 1750 r. powstało ich 50, z czego w pełni rozwinęło się 30. Mieszka­ło tam wtedy około 100 tysięcy Indian.

Czas wojen, misji i pracy

W początkowym okresie istnienia redukcji po­jawiło się poważne zagrożenie ze strony ko­lonistów portugalskich. Dokonywali oni zbroj­nych napadów na misje, które niszczyli, a In­dian uprowadzali jako niewolników. Aby temu przeciwdziałać, jezuici najpierw przenosili całe wioski w bezpieczniejsze, bardziej oddalone miejsca, a gdy to rozwiązanie okazało się nie­wystarczające, wystarali się u króla o zgodę na uzbrojenie Indian w broń palną. Umożliwiło to stworzenie regularnej armii, która w niedługim czasie, po odpowiednim wyposaże­niu i przeszkoleniu, była w stanie skutecznie odpierać wrogie ataki. Do walnej rozprawy z najeźdźcami doszło w 1641 r. w pobliżu góry Mbororé. Dowodzeni przez trzech posiadają­cych wcześniejsze doświadczenie wojskowe jezuitów Indianie Guarani pokonali duży odział kolonistów wspierany przez wrogich wobec Guarani Indian Tupis. Bitwa ta okazała się punktem zwrotnym. Kolejne, za każdym ra­zem odpierane, ataki na redukcje były coraz rzadsze, a po pewnym czasie zupełnie ustały. Indiańska armia osiągnęła dużą sprawność bojową i wielokrotnie z powodzeniem stawała w obronie kolonii hiszpańskich.

Jezuici mogli teraz skupić się na pracy mi­syjnej. Wszystkie redukcje budowano według takiego samego, przypominającego hiszpań­skie pueblos, modelu. W środku znajdował się plac, na którym koncentrowało się życie wioski. Obok niego wznoszono kościół, a w jego pobliżu dom dla misjonarzy, szkołę i inne budynki użyteczności publicznej. Przy rozcho­dzących się od placu szerokich ulicach znajdowały się jednakowe domy Indian. Każda wioska miała własne warsztaty rzemieślnicze, młyn, cegielnię i inne zakłady. W niektórych były nawet stocznie lub drukarnie. Wytwa­rzane tam produkty, m.in. meble, instrumenty muzyczne, broń palna, zegary i statki, budziły powszechny podziw. Guarani okazali się nie tylko świetnymi rzemieślnikami, odznaczali się również wielkimi zdolnościami w zakresie rzeźby, malarstwa i muzyki.

Podstawą gospodarki redukcji było rolnic­two. Uprawiano zboże, kukurydzę, tytoń, indygo, bawełnę oraz yerba mate. Tę ostatnią ro­ślinę jezuici nauczyli się uprawiać jako pierwsi. Na polach należących do każdej wioski praco­wali wspólnie wszyscy jej mieszkańcy. Ponad­to każde młode małżeństwo otrzymywało wraz z domem mały kawałek ziemi. Uzyskane plo­ny stanowiły własność całej wspólnoty. Każda rodzina otrzymywała przysługującą jej ilość żywności, zaspokajającą jej potrzeby. Wspól­ną własnością były również budynki użytku publicznego, zakłady i środki transportu. Wła­sność prywatna jako taka nie istniała, podobnie jak we wspólnotach zakonnych. Nie używano też pieniądza, którego rolę w handlu spełniały yerba mate, miód i kukurydza. Dlatego redukcje paragwajskie bywały nazywane pań­stwem komunistycznym. Nie należy ich oczywiście łączyć z komunizmem w wydaniu marksistowskim. W reduk­cjach nie było ani walki klas, ani walki z religią.

Każda z redukcji posiadała autono­mię. Władzę sprawowała wybierana przez Indian rada oraz urzędnicy. Od­bywało się to pod kurateląjezuitów, do których należała władza nadrzędna, ale życzliwie odnosili się do aktywno­ści i zaangażowania Guaranów. Istniał bardzo łagodny system penitencjar­ny. Najsurowszą karą było wygnanie. Wszystkie redukcje tworzyły autono­miczne państwo wchodzące w skład imperium hiszpańskiego. O lojalności Republiki Guaranów wobec Madrytu świadczy wypowiedź króla Filipa V (1683-1746), który stwierdził, że nie ma w Ameryce wierniejszych podda­nych niż Indianie z redukcji.

Zabić raj

Niestety, korona hiszpańska nie oka­zała się równie wiernym suwerenem. Na mocy zawartego w 1750 r. traktatu między Hiszpanią a Portugalią zdecydowano o wy­mianie przygranicznych terenów w koloniach. Siedem redukcji przechodziło pod panowanie portugalskie, co było równoznaczne z ich li­kwidacją. Jezuici wahali się między wiernością Indianom i misjom a lojalnością wobec swego zakonu, którego istnienie było coraz bardziej zagrożone. Ostatecznie ustąpili. Guarani zde­cydowali się bronić. Walka zakończyła się ich klęską i masakrą. Los pozostałych redukcji został przesądzony po wygnaniu członków Towarzystwa Jezusowego z terytoriów koro­ny hiszpańskiej w 1767 r. Jezuitów próbowali zastąpić inni zakonnicy i księża, ale nie potra­fili oni skutecznie kontynuować dzieła swych poprzedników. Redukcje zaczęły stopniowo i nieodwracalnie popadać w ruinę.

Romantyczna baśń o szczęśliwym chrze­ścijańskim społeczeństwie dobiegła końca.

Wojciech Ostrowski, absolwent historii na Kato­lickim Uniwersytecie Lubelskim

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Redukcje paragwajskie
Komentarze (6)
L
leszek
2 maja 2012, 17:46
Na temat misji jest ciekawy artykuł : http://www.newadvent.org/cathen/12688b.htm. Tam jest sporo napisane jak te misje były zorganizowanie, zarządzane i przez kogo, jak wyglądał ekonomia, produkcja, własność. Jest też sporo na temat upadku misji i przeczyn tego stanu rzeczy. Zdecydowanie zalecam najpierw przeczytać i zapoznać się z faktami, a nie zajmować się snuciem jakichś fantastycznych i wyssanych z palca teorii ni przypiął ni przyłatał.
jazmig jazmig
2 maja 2012, 16:16
Leszek:Sugeruję zamiast bajdurzenia dokładnie przeczytać co napisał autor artykułu. Zastosuj się do swojej rady Leszku. Fakty są takie: powstały komuny o nazwie radukcja, które funkcjonowały pod kierownictwem zakonników jezuickich. Gdy pozbawiono je tego kierownictwa, komuny te upadły. Od tego momentu różnię się z autorem oceną sytuacji. Ja uważam, że te komuny miogły fukncjonować, ponieważ kierował nimi ktoś z zewnątrz o dużym autorytecie. Pozbawione tego kierownictwa upadły i jest to zjawisko naturalne, bo podobne im komuny izraelskie, czyli kibuce, rónież upadły wbrew intencjom izraelskich władz. W Piśmie Świętym są opisane podobne społeczności funkcjonuące pod kierownictwem apostołów i one również się rozpadły. Dopóki robią to ideowcy, tak długo one funkcjonują, przy ich braku systemy te rozpadają się. Im bardziej jest to masowe, tym więcej jest ludzi zwyczajnych, czyli raczej leniwych niż pracowitych. Wtedy brak motywacji do uczciwej i porządnej pracy skutkuje tym, że wielu ludzi się obija, zamiast pracować dla wspólnego dobra. Dlatego te systemy nigdzie się nie utrzymały.
2 maja 2012, 15:13
W Piśmie Świętym jest opisane, jak pierwsi chrześcijanie dobrowolnie żyli we wspólnocie dóbr :) Tak więc jest to możliwe, ale nie znaczy jednocześnie, że obowiązkowe czy optymalne dla całego świata. Ot :)
L
leszek
1 maja 2012, 22:08
Autorowi artykułu mozna tylko zarzucić, że niepotrzebnie powtórzył tę bajkę o słowach Ferdynanda Aragońskiego o Indianach, bo Ferdynand Aragoński nic takiego o Indianach nie powiedział. Co najwyżej mógł cos takiego powiedzieć odnośnie Maurów z Granady, ale to też wątpliwe. Istnieje coś, co się nazywa "Czarna Legenda Hiszpanów" i w ramach tej legendy się wymyśla i powtarza rózne takie historie przedstawiające katolickich Hiszpanów w negatywnym świetle. Najsłynniejsze produktem tej legendy są opowieści i mity o Inkwizycji Hiszpańskiej wytwarzanie już od XVI wieku.
L
leszek
1 maja 2012, 22:04
Sugeruję zamiast bajdurzenia dokładnie przeczytać co napisał autor artykułu. Dobrym źródłem wiedzy są także hasła w Wikipedii, chociaż radzę czytać po angielsku, bo po polsku są bardzo ubogie. W redukcjach ogromną wagę przykładano do edukacji, zostały po nich wspaniałe pozostałości kultury materialnej. Fenomenem była muzyka - mogła być nawet komponowana przez tubylców, chociaz dzisiaj trudno to ustalić. Od pewnego czasu w Boliwii się powraca do tej tradycji, organizowany jest corocznie festiwal "Festivales de Misiones de Chiquitos". To zadziwiające, że muzyka barokowa kojarząca się z wytwornymi salonami w Europie, była wykonywana z wielkim znawstwem przez tubylców z dżungli. Po upadku misji rękopisy były z wielkim pietyzmem przechowywane przez tubylców i cześć się udało współcześnie odzyskać i tę muzykę się na tych festiwalach odtwarza. W ogóle zalecam zamiast bajdurzenie i zmyślania lektury czy nawet porządne poklikanie po Wujku Googlu.  Nawiązaniem do tych tradycji jest słynna "El Sistema" w Wenezueli (przed wyprodukowaniem kolejnego bajdurzenia zalecam sprawdzić w Googlu co to jest). Wychowankiem "El Sistiemy" jest współczesna super-gwiazda muzyczna, czyli Gustavo Dudamel. Bodaj rok temu nawet koncertował w Warszawie.
jazmig jazmig
1 maja 2012, 16:54
Bardzo to romantyczne, ale nieprawdziwe. Te redukcje przypominają izraelskie kibuce, które rozpadły się same, bez niczyjej ingerencji z zewnątrz oraz wbrew chęciom rządu, aby one przetrwały. Brak własności prywatnej prędzej lub później powoduje brak motywacji do uczciwej pracy. Ludzie pracuję tyle, ile muszą i wolą zwalić swoje obowiązki na innych. Tak upadły kibuce, podobnie jezuickie redukcje i inne formy komun.  Gdyby redukcje były naprawdę dobrym rozwiązaniem, to do ich przetrwania niepotrzebni byliby misjonarze, a różne formy takiej organizacji społeczności funckjonowałyby na wszystkich kontynentach do dzisiaj.