Czeka nas rewolucja "młodych gniewnych"?

Młodzi będą buntować się od czasu do czasu. Można to nazwać pełzającym buntem (fot. MarcX Photography / flickr.com)
Szymon Łucyk / slo

Czy młodzieżowe subkultury potrafią twórczo działać, czy tylko negować obecny porządek? A może czeka nas rewolucja "młodych gniewnych", na miarę buntu hipisów z lat 60.? Antropolog kultury, prof. Barbara Fatyga z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że nieodległa przyszłość przyniesie nie tyle wielką rewoltę, co raczej coś w rodzaju "pełzającego buntu młodych".

Subkultury wciąż żywe

Prof. Fatyga od lat specjalizuje się w badaniu kultury młodzieżowej, a zwłaszcza tworzących ją tzw. grup subkulturowych, czyli grup młodzieży kontestujących przyjęty system wartości, wyróżniających się własnymi normami, ubiorem i stylem życia.

DEON.PL POLECA

Zdaniem badaczki, stawiana przez niektórych teza o rychłym końcu subkultur jest nieprawdziwa. - Oprócz znanych nam wcześniej i wciąż aktywnych grup młodzieżowych - punków, skinów, metalowców - pojawiają się wciąż nowe grupy, jak na przykład alterglobaliści - zauważa prof. Fatyga.

W jej opinii, współczesne subkultury cechuje zmienność i niestabilność. Badaczka nie wróży zatem Polsce wielkiej rewolty młodzieżowej na miarę ruchu hipisowskiego z końca lat 60.

- Nie spodziewam się rewolty, ale młodzi będą buntować się od czasu do czasu. Można to nazwać pełzającym buntem - podkreśla prof. Fatyga.

Symbolem nietrwałości współczesnych subkultur są tzw. "flash moby" (z ang. błyskawiczne tłumy). Są to krótkie, trwające czasem kilka sekund happeningi, organizowane w miejscach publicznych przez grupy anonimowych ludzi, którzy skrzykują się np. przez internet. Uczestnicy tego happeningu pojawiają się w jednym miejscu na chwilę, robią coś dziwnego (jak np. jazdy wózkami na zakupy po supemarketach), po czym natychmiast znikają.

(Nie tacy dzicy) z naszej ulicy

W ostatnich latach badaczka przeprowadziła naukowe wywiady z 40 liderami i członkami subkultur, m.in. punkami, skinheadami, metalowcami, a także członkami partii i stowarzyszeń młodzieżowych - anarchistami, socjalistami, nacjonalistami. Wyniki studiów o współczesnych subkulturach podsumowała w książce pod tytułem "Dzicy z naszej ulicy".

- Nie byłam nigdy członkiem grupy subkulturowej. Kiedyś bliskie mi było doświadczenie kontrkultury, ale byłam za młoda, by zostać prawdziwą hipiską - wspomina. Na wybór jej zainteresowań badawczych wpłynął okres studencki spędzony we Wrocławiu. - Dzięki tym doświadczeniom zrozumiałam potem, czym jest subkultura - mówi.

- Otaczała nas wtedy aura surrealistycznej zabawy. Każda chwila przeradzała się w rytuał lub happening. Studiowały ze mną postacie nietuzinkowe, by wspomnieć tylko majora Frydrycha, późniejszego twórcę "Pomarańczowej Alternatywy" - opowiada prof. Fatyga.

Według niej, badanie kultury młodzieżowej uchodzi w Polsce do dziś za zajęcie trochę niepoważne. - Można by rzec, że antropologia młodzieży jest tylko dla dewiantów - żartuje. Nie bez powodu swoją książkę o subkulturach Fatyga zatytułowała przekornie "Dzicy z naszej ulicy".

- Wiele osób często razi zachowanie, ubiór, język młodych ludzi. Boimy się ich agresji. Kojarzą się nam z zalewem barbarzyństwa, chuligaństwem. Nie chcemy ich nawet słuchać - podkreśla prof. Fatyga. Jej zdaniem jednak, wysiłek włożony w nasłuchiwanie głosów "dzikich z naszej ulicy" z pewnością się opłaca.

Szacunek dla rozmówcy

Metodą najbardziej przydatną w badaniach subkultur, jest według prof. Fatygi, tzw. wywiad narracyjno-biograficzny. Polega on na tym, że zespół prowadzący badanie (2-3 osoby) zadaje osobie badanej pytania dotyczące jej życiorysu. W wywiadzie narracyjno-biograficznym nie ma ustalonego kwestionariusza pytań; podstawową zasadą jest to, by badani mogli się swobodnie wypowiedzieć. Wywiady narracyjno-biograficzne zajmują minimum 3 godziny; najdłuższy z prowadzonych przez zespół prof. Fatygi trwał nieprzerwanie 8 godzin.

Do każdej takiej rozmowy trzeba się solidnie przygotować, wiedzieć wszystko o danej subkulturze i jej członkach. - Inaczej nikt nas nie będzie traktował poważnie - wyjaśnia. Ważna jest umiejętność słuchania. - Czasem wystarczyła nasza gotowość do słuchania, żeby badani zgodzili się opowiedzieć nam o swoim życiu - dodała. Nigdy też nie mówiłam do badanej osoby "ty", ani nie udawałam innej niż jestem" - dodaje.

Czasem takie kontakty przeradzają się w trwalszą więź, a nawet zmieniają życie "obiektu" badań. - Zdarzało się, że "badany" członek subkultury decydował się np. iść na studia. Było całkiem naturalne, że ktoś z nas, moi studenci lub ja, pomagaliśmy w przygotowaniu się do egzaminów - mówi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czeka nas rewolucja "młodych gniewnych"?
Komentarze (3)
K
kate
31 marca 2014, 10:32
"Pełzająca rewolucja" jest faktem i tylko tak jak Rzymianie za czasów Atylli nie wiedzieli, co ich czeka, tak i my nie wiemy, jakie skutki przyniesie za 50 lat to "mentalne tąpnięcie". Oczywiście globalna edukacja i marketing są w miarę przygotowane na spotkanie z "nowymi ludźmi", ale tak jak wybudowane tamy dopiero w praktyce powodzi się sprawdzają, tak wszystkie teorie komunikacyjne dopiero w sytuacji "jutra" okaża swoją moc lub niemoc. Badanie subkultur tak jak każdych "peryferii" może pomóc choć trochę zobaczyć tą przyszłość, ale czy napewno w takiej formie jak zaistnieje, to wątpię. Zawsze przecież ludzkość kroczyła w ciemności i nie ma żadnych odznak, żeby to miało się skończyć. Pożyjemy, zobaczymy.
A
Ang
31 marca 2014, 08:11
Jak wiadomo, rewolucje są organizowane przez polityczne podmioty. Rewolucja francuska była organizowana przez wolnomularzy, a miejscem jej organizacji była min. Anglia, zwaśniona zreszta z Francją. Rewolucję rosyjską zorganizował niemiecki sztab generalny w celu wyłączenia Rosji z koalicji państwa zachodnich. Rewolucje na Kubie i Chile organizował były ZSRR. Czy u nas ktoś rewolucję będzie próbował zorganizować, tego nie wiemy. Jednak jeśli miałaby to być rewolucja obyczajowa, jak ta z 68roku, to subkultury "młodzieżowe" najlepiej się do tego nadają.
MR
Maciej Roszkowski
29 września 2013, 15:46
Jeśli będzie to taki bunt jak w końcu klat sześćdziesiątych, to czarno to widzę.