Czeka nas rewolucja "młodych gniewnych"?
Czy młodzieżowe subkultury potrafią twórczo działać, czy tylko negować obecny porządek? A może czeka nas rewolucja "młodych gniewnych", na miarę buntu hipisów z lat 60.? Antropolog kultury, prof. Barbara Fatyga z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że nieodległa przyszłość przyniesie nie tyle wielką rewoltę, co raczej coś w rodzaju "pełzającego buntu młodych".
Subkultury wciąż żywe
Prof. Fatyga od lat specjalizuje się w badaniu kultury młodzieżowej, a zwłaszcza tworzących ją tzw. grup subkulturowych, czyli grup młodzieży kontestujących przyjęty system wartości, wyróżniających się własnymi normami, ubiorem i stylem życia.
Zdaniem badaczki, stawiana przez niektórych teza o rychłym końcu subkultur jest nieprawdziwa. - Oprócz znanych nam wcześniej i wciąż aktywnych grup młodzieżowych - punków, skinów, metalowców - pojawiają się wciąż nowe grupy, jak na przykład alterglobaliści - zauważa prof. Fatyga.
W jej opinii, współczesne subkultury cechuje zmienność i niestabilność. Badaczka nie wróży zatem Polsce wielkiej rewolty młodzieżowej na miarę ruchu hipisowskiego z końca lat 60.
- Nie spodziewam się rewolty, ale młodzi będą buntować się od czasu do czasu. Można to nazwać pełzającym buntem - podkreśla prof. Fatyga.
Symbolem nietrwałości współczesnych subkultur są tzw. "flash moby" (z ang. błyskawiczne tłumy). Są to krótkie, trwające czasem kilka sekund happeningi, organizowane w miejscach publicznych przez grupy anonimowych ludzi, którzy skrzykują się np. przez internet. Uczestnicy tego happeningu pojawiają się w jednym miejscu na chwilę, robią coś dziwnego (jak np. jazdy wózkami na zakupy po supemarketach), po czym natychmiast znikają.
(Nie tacy dzicy) z naszej ulicy
W ostatnich latach badaczka przeprowadziła naukowe wywiady z 40 liderami i członkami subkultur, m.in. punkami, skinheadami, metalowcami, a także członkami partii i stowarzyszeń młodzieżowych - anarchistami, socjalistami, nacjonalistami. Wyniki studiów o współczesnych subkulturach podsumowała w książce pod tytułem "Dzicy z naszej ulicy".
- Nie byłam nigdy członkiem grupy subkulturowej. Kiedyś bliskie mi było doświadczenie kontrkultury, ale byłam za młoda, by zostać prawdziwą hipiską - wspomina. Na wybór jej zainteresowań badawczych wpłynął okres studencki spędzony we Wrocławiu. - Dzięki tym doświadczeniom zrozumiałam potem, czym jest subkultura - mówi.
- Otaczała nas wtedy aura surrealistycznej zabawy. Każda chwila przeradzała się w rytuał lub happening. Studiowały ze mną postacie nietuzinkowe, by wspomnieć tylko majora Frydrycha, późniejszego twórcę "Pomarańczowej Alternatywy" - opowiada prof. Fatyga.
Według niej, badanie kultury młodzieżowej uchodzi w Polsce do dziś za zajęcie trochę niepoważne. - Można by rzec, że antropologia młodzieży jest tylko dla dewiantów - żartuje. Nie bez powodu swoją książkę o subkulturach Fatyga zatytułowała przekornie "Dzicy z naszej ulicy".
- Wiele osób często razi zachowanie, ubiór, język młodych ludzi. Boimy się ich agresji. Kojarzą się nam z zalewem barbarzyństwa, chuligaństwem. Nie chcemy ich nawet słuchać - podkreśla prof. Fatyga. Jej zdaniem jednak, wysiłek włożony w nasłuchiwanie głosów "dzikich z naszej ulicy" z pewnością się opłaca.
Szacunek dla rozmówcy
Metodą najbardziej przydatną w badaniach subkultur, jest według prof. Fatygi, tzw. wywiad narracyjno-biograficzny. Polega on na tym, że zespół prowadzący badanie (2-3 osoby) zadaje osobie badanej pytania dotyczące jej życiorysu. W wywiadzie narracyjno-biograficznym nie ma ustalonego kwestionariusza pytań; podstawową zasadą jest to, by badani mogli się swobodnie wypowiedzieć. Wywiady narracyjno-biograficzne zajmują minimum 3 godziny; najdłuższy z prowadzonych przez zespół prof. Fatygi trwał nieprzerwanie 8 godzin.
Do każdej takiej rozmowy trzeba się solidnie przygotować, wiedzieć wszystko o danej subkulturze i jej członkach. - Inaczej nikt nas nie będzie traktował poważnie - wyjaśnia. Ważna jest umiejętność słuchania. - Czasem wystarczyła nasza gotowość do słuchania, żeby badani zgodzili się opowiedzieć nam o swoim życiu - dodała. Nigdy też nie mówiłam do badanej osoby "ty", ani nie udawałam innej niż jestem" - dodaje.
Czasem takie kontakty przeradzają się w trwalszą więź, a nawet zmieniają życie "obiektu" badań. - Zdarzało się, że "badany" członek subkultury decydował się np. iść na studia. Było całkiem naturalne, że ktoś z nas, moi studenci lub ja, pomagaliśmy w przygotowaniu się do egzaminów - mówi.
Skomentuj artykuł