6 nietypowych powodów, dla których warto być wielodzietnym
W najśmielszych snach nie podejrzewałam, że będę tak zorganizowana, tak szybka, tak cierpliwa, radosna i tak szybko nauczę się odpuszczać, gdy urodzę trzecie dziecko.
Na początku przerażała mnie myśl o tym, jak w mój napięty grafik wpleść troskę o noworodka, jak między pracę zawodową i bliźniaki wcisnąć jeszcze trzecie dziecko?! Okazało się, że miałam rację. Po trzecim dziecku zaczęło się prawdziwe życie. Jeśli chcesz poczuć, że żyjesz zapraszam na ekstremalną przejażdżkę rodzicielskim roller coaster’em.
Oto subiektywna lista sześciu powodów, dla których warto być wielodzietnym rodzicem
Tajemnicze 6xS
Jest sześć rzeczy, których musisz już na porodówce wyrzucić na śmietnik wraz z łożyskiem na jakieś 5 lub 10 lat. To spa, sen, słodycze, strój, samowola i spokój.
Twoim spa od teraz jest namaczanie z nabłyszczaniem w trybie ekspres całego ciała podczas 2-minutowego prysznica, do tego fryzura na "matkę" z wiecznym kokiem na czubku głowy i strąkami z każdej strony, ozdabianie skóry dziecięcymi cherchlami lub resztkami mleka.
Sen jest dawkowany w trybie ekonomicznym, zaczyna się od 4 godzin na dobę i rośnie skąpo przez klika następnych lat, będąc równomiernie szatkowany na kilka części lekkiego kimania, trwających zaledwie godzinę między 23.00 a 5.00 rano.
Słodycze. Te małe bździągwy dopadną cię wszędzie, są jak mała szarańcza, wyczuwają zapach czekolady na 20 km, zawsze wiedzą kiedy ją jesz i wyjmą ci ją dosłownie z ust, robiąc słodką minę kota ze Shreka.
Strój to przede wszystkim uliczna moda wtapiania się w tłum, niczym sprawny żołnierz w moro chcesz tu przemknąć, tam uciec przed kubkiem z zupką i tłustymi rączkami. Ubranie musi być ubraniem, a nie wystrojem, wdziewasz je więc w pięć sekund pomiędzy jednym siusiu na nocnik, a płaczem o chrupka.
Samowola to już rzewne wspomnienie - jeśli myślisz, że cokolwiek ci wolno, poza byciem rodzicem, to sprawdź, jak czuła się twoja mama po twoim porodzie. Randka? Kino? Wypad na dwa dni z kumpelami? Nic z tego, teraz twoim szefem jest dziecko.
Spokój - wartość nieosiągalna przez dłuuugi czas, to jak piękne, błyszczące jabłko, które chcesz zerwać, ale nie potrafisz, bo jesteś za krótki. Wystarczyłby jeden gryz i byłoby lżej, jakoś słodziej, ale takie rarytasy to rzadkość w rodzicielstwie.
Umiesz odpuszczać
Co z tego, że podłoga się klei, wanna niedomyta, okna zamalowane małymi odciskami palców, a w zlewie kupka talerzy. Odpuszczasz wszystko wszystkim - klocek lego, na który nadepnęłaś po wyczołganiu się z łóżka, wieczny zgiełk, milion pytań do, zmywanie śladów czekolady na szafie, wysypane korale na podłodze i sudocrem na ścianie.
Jesteś niczym kwiat lilii na wyciszonej tafli wody w każdej krańcowej sytuacji. Umiesz w domowym rozgardiaszu wypić zimną kawę, by się trochę wyłączyć i nie biczujesz się za otoczenie, za nieogarnianie, za bałagan, za brak perfekcji, której wielkim orędownikiem byłaś przed porodem. Dziś rozumiesz, że sprzątanie, pranie po conajmniej pięciu osobnikach jest jak zamiatanie pustyni.
Samorozwój? I to jaki!
Będąc szczęśliwym posiadaczem minimum trójki dzieci, masz szansę rozwinąć skrzydła jak nikt, poznać siebie jak nigdy przedtem, przekraczać własne ograniczenia jak nigdy dotąd, pokonywać słabości, lęk, zmęczenie jak niewielu.
Do cna poznajesz smak skrajnych emocji - od ekstatycznej radości po głęboki smutek żegnając malucha w przedszkolu, od anielskiego rozmarzenia nad śpiącym dzieckiem, po wybuch niszczycielskiego tornada zmiatającego na swej drodze wszystko. Ale w gruncie rzeczy jesteś podziwiana, bo potrafisz pracować i zrobić więcej niż twoi obserwatorzy, którzy z zadziwieniem pytają: jak ty to robisz?
Level master w organizacji życiowej
Jesteś panią swojego czasu, pracy, pasji i czegoś tam jeszcze. Będąc wielodzietnym rodzicem osiągasz poziom master w wielu dziecinach.
Na przykład w ogarnianiu domu i pracy - z finezją pokonujesz przeszkody, które rzuca ci pod nogi codzienność, żonglujesz zadaniami jako matka i pracownik niczym mistrz od włoskiej pizzy, potrafisz pracować śpiąc, śpisz gdy pracujesz, twoja doba nie ma końca, bo wszystko robisz pięć razy szybciej i do tego dobrze.
Rezygnujesz z głupot, doskonale oddzielasz ważne od nieistotnego, jesteś dla siebie najlepszym szefem i potrafisz ustalać hierarchię zadań, rezygnujesz z wszelkich przyjemności, by skupić się na tym co kluczowe - nie oglądasz tańca na lodzie, nie znasz się na top trendach, nie siedzisz na fejsie, nie chodzisz na hybrydy. Liczy się tu i teraz i potrafisz wycisnąć z życia esencję.
Oszczędność i bycie fit za free
Nie kupujesz w emocjach nowych sukienek, torebek i butów, każdy zakup ma sens i wypływa z długich przemyśleń.
Oszczędność na niepotrzebnych rzeczach jest twoim rosnącym atutem, nagle potrafisz wyczarować z pustej lodówki królewskie śniadanie, być fit wcinając w pośpiechu sałatę i nosisz wciąż te same jeansy, które wytarły się nie dlatego, że takie były już przed zakupem. Nie przechodzisz na dietę, bo sama ilość prania zmusza cię do setek skłonów dziennie.
Nieogarnione szczęście w oczach
Poza tym widać je w twoich ruchach, słowach, tonie i sposobie bycia. Jesteś mimo - niebywałego zmęczenia i wiecznej gonitwy - szczęśliwa jak dzieciak z watą cukrową w ręce.
To co daje szczęście, jest dużo głębiej ukryte niż możesz przypuszczać. To bezwarunkowa i nieograniczona miłość, radość wspólnych szalonych poranków, miliony całusów, tulenia się i słów "kocham mamusiu". To setki śmiesznych chwil i wspólnej zabawy.
To wszystko składa się na poczucie sensu. Dopiero po trójce dzieci uświadamiasz sobie jedną prawdę - życie nie jest pustawe i nabiera kolorytu tylko wtedy, gdy rezygnujesz z siebie i poświęcasz je dla drugiego człowieka.
Skomentuj artykuł