"Nie bij mnie" – skutki bicia dzieci przez rodziców są nieodwracalne

"Nie bij mnie" – skutki bicia dzieci przez rodziców są nieodwracalne
foto. unsplash.com
Mateusz Pawłowski SJ

Prawie 80% Polaków doświadczyło w dzieciństwie przemocy. Co gorsze, aż jedna trzecia dorosłych uważa, że bicie "jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło"

Większość dorosłych Polaków wciąż uważa, że „mały klaps jeszcze nikomu w niczym nie zaszkodził, a nawet przeciwnie”. Współczesna psychologia, poparta badaniami i eksperymentami naukowymi, dostarcza nam niepodważalnej wiedzy, jak destrukcyjne i odczuwalne przez całe życie skutki powoduje bicie dzieci.

Wszystkie dostępne statystyki porażają. Prawie 80% z nas, dorosłych Polaków, doświadczyło w dzieciństwie różnych form przemocy od najbliższych. Ponad 60% badanych uważa, że „czasami trzeba i należy dać dziecku klapsa”. Co jeszcze gorsze, aż jedna trzecia dorosłych Polaków uważa, że bicie „jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło”.

Takim twierdzeniom, od lat, przeciwstawiają się fundacje i stowarzyszenia działające na rzecz dzieci. Kampanię, nawołującą do zaprzestania przemocy, zorganizował swego czasu Rzecznik Praw Dziecka. Głośno o konsekwencjach dla zdrowia psychicznego i fizycznego mówią także naukowcy i lekarze. Bo skutki bicia najmłodszych są nieodwracalne. Warto też wiedzieć, że bicie dzieci jest w naszym kraju, po prostu, przestępstwem ściganym z urzędu.

DEON.PL POLECA

Co na to wszystko nauka? Niech przemówią fakty

Według badań angielskich psychologów z King’s College, „przemoc fizyczna zostawia trwałe ślady w strukturze samego mózgu oraz w komórkach nerwowych”. Co więcej, u dzieci bitych i poniżanych mniej jest istoty szarej w mózgu. Obszar ten odpowiada, jak dobrze wiemy, za przetwarzanie informacji, co jest kluczowe dla procesu myślenia. Dodatkowo, bicie dziecka, poprzez silną traumę, wyzwala w  przysadce mózgowej malucha dodatkowe porcje hormonu stresu, czyli kortyzolu, który niszczy komórki nerwowe.

Z kolei, jeżeli chodzi o konkretne zachowania, to dziecko, które doświadcza przemocy domowej, ma inklinację do wyboru dwóch, różnych, ale w konsekwencji tak samo negatywnych scenariuszy postępowania.

W ramach pierwszego z nich samo może zachowywać się bardzo agresywnie wobec  rówieśników i w ten sposób niejako powielać schemat zaczerpnięty z własnego domu. Przy okazji odreagowując własne traumy. Realizując drugi z negatywnych scenariuszy, może zostać klasowym „kozłem ofiarnym”, czyli ofiarą.

W jednym i drugim przypadku są to zachowania destrukcyjne dla psychiki, ponieważ zarówno dziecko-ofiara, jak i dziecko-napastnik (agresor), obciążone jest bagażem bolesnych doświadczeń, czuje się niezrozumiane, skrzywdzone i, na koniec dnia, samotne.

Kolejną, niemniej groźną, konsekwencją bicia dzieci, jest obniżenie u nich (a w niektórych przypadkach totalne zrujnowanie) poczucia własnej wartości.

 W procesie rozwoju każdego dziecka wyróżniamy tzw. „ja cielesne”, które odpowiada za kształtowanie obrazu siebie. Jeśli dziecko będzie doświadczało zaburzeń tego pojęcia, a rodzic będzie regularnie naruszał granice cielesne, na przykład poprzez stosowanie przemocy, na pewno dojdzie do zaburzeń w tym obszarze. Dzieci z nieprawidłowo rozwiniętym „ja cielesnym” często są sfrustrowane, zalęknione, uważają, że nie są godne miłości, żyją też w poczuciu winy.

Od dzieci, w stosunku do których stosuje się przemoc, rodzice, jednocześnie, zbyt dużo wymagają i oczekują. Dziecko, które ma negatywny obraz siebie, nigdy nie będzie się tak dobrze rozwijało, jak to, które nie zaznało przemocy. Takie dzieci często są mniej chętne do nauki, mniej kreatywne, nie podejmują nowych wyzwań. W wieku szkolnym przekłada się to na gorsze wyniki w nauce. Co w tym kontekście dodatkowo interesujące, to, że osoby dorosłe, bite w dzieciństwie, rzadziej odnoszą sukcesy zawodowe, mniej chętnie wykonują trudne zadania i zdecydowanie wolniej pną się po szczeblach zawodowej kariery.

Wreszcie warto wiedzieć, że każda forma przemocy, zawsze, powoduje poważne zaburzenia emocjonalne, szczególnie w okresie dzieciństwa.

Jeśli ciało nie wierzy w siebie, nie wierzy w bezwarunkową miłość, cierpi też na tym psychika dziecka. Bardzo często w praktyce terapeutycznej miałem do czynienia z osobami dorosłymi, które były w dzieciństwie bite i traumatyzowane na wiele sposobów przez rodziców. Efektem było to, że przez całe swoje życie nie umiały wyrażać miłości i nie potrafiły odnaleźć szczęścia w związkach z innymi ludźmi.

Przemoc wobec najmłodszych rodzi tak długotrwałe konsekwencje, że gdy dziecko osiągnie już dorosłość  i zdecyduje się z kimś związać, to często na towarzysza życia wybiera partnera, o podobnym do niego bagażu doświadczeń, który również stosuje przemoc w codziennym życiu.

A zatem, podsumowując powyższe badania, widzimy, że bicie dzieci przez rodziców:

- Negatywnie wpływa na mózg i układ nerwowy dziecka

- Powoduje, że dziecko staje się, albo agresorem wobec swoich rówieśników (staje się katem dla innych), albo wchodzi w rolę ofiary

- Rujnuje poczucie własnej wartości

- Powoduje trwałe i ogromne spustoszenia w emocjonalnym życiu dziecka

- Wreszcie negatywnie wpływa na osobisty (relacyjny) oraz zawodowy sukces (poczucie szczęścia i dobrostanu)

Dzięki współczesnej nauce naprawdę sporo wiemy o wpływie kar cielesnych na rozwój dziecka. Skąd zatem, aż tylu naszych rodaków, ma zupełnie inne zdanie w tej kwestii? Dlaczego powielają stare schematy i biją własne dzieci?

Wydaje mi się, że możemy wskazać kilka podstawowych powodów:

- Przede wszystkim, warto zauważyć, że bicie dzieci jest, na ogół, zewnętrznym wyrazem bezradności sfrustrowanego dorosłego. Taki rodzic intensywnie pragnie zmodyfikować konkretne (jego zdaniem niepożądane) zachowanie dziecka, na przykład nagły wybuch histerii, ale nie zna „modus operandi”, czyli po prostu nie wie, jak to zrobić skutecznie

- Wszelkiej maści metody przemocowo – opresyjne, faktycznie, wygaszają niechciane zachowanie dziecka „tu i teraz”. Milusiński na chwilę odpuszcza, co daje rodzicowi ułudę, że klaps faktycznie zadziałał i rzeczywiście jest skuteczny. Zupełnie innym zagadnieniem jest to, czy w ogóle i na ile ukarane w ten sposób dziecko przyjęło, jako swoją, normę, którą rodzic chce mu wpoić (czy ją zwyczajnie zinternalizowało)? Niektóre dzieci, po takim traumatycznym doświadczeniu, jak dostanie przysłowiowego „lania”, będą, co prawda, bardziej się pilnowały, ale zdecydowana większość pomyśli raczej o tym, jak w przyszłości uniknąć kary, niż skorygować własne zachowanie

- Kolejny powód ma, w gruncie rzeczy, charakter historyczny i kulturowy zarazem. Chodzi o to, że przez wieki nie uznawano w naszej (i nie tylko naszej) kulturze podmiotowości dziecka. Uważano, przykładowo, (a niektórzy, konserwatywnie wychowani i nastawieni rodzice, wciąż tak rozumują), że dziecko jest taką samą własnością swoich rodziców, jak ziemia, dom, meble itp. Przy takim podejściu przemocowe i agresywne inklinacje przestają dziwić

- Wstyd to napisać, szczególnie jezuicie, ale, niestety, niektórzy katoliccy rodzice uzasadniają stosowanie przemocy wobec własnych dzieci Pismem św. Po prostu, traktują wybrane jego fragmenty, szczególnie te ze Starego Testamentu, jak gotowe, operacyjne wskazówki i drogowskazy samego Boga Jahwe. Taka fundamentalistyczna i czysto literacyjna interpretacja Biblii, w ogóle nie bierze pod uwagę kontekstu historycznego i heurystycznego, ani tym bardziej rodzajów literackich, stosowanych przez autorów biblijnych. Co najwyżej, tylko upewnia agresywnego i brutalnego rodzica, że bijąc własne dziecko, realizuje tym samym Bożą wolę…

Czy można nie bić własnych dzieci i osiągać zamierzone cele wychowawcze?

Krótka odpowiedź brzmi – oczywiście, że można, a nawet należy tak postępować. Sęk w tym, żeby to robić mądrze i roztropnie…

Upraszczając, w sytuacjach konfliktowych, rodzice stosują wobec dzieci jedną z trzech, wyuczonych strategii postępowania (często odruchowo i bezrefleksyjnie):

Po pierwsze, umoralniają. Innymi słowy, organizują dla nich coś, w rodzaju „pogadanki na ważny temat” , na przykład: „dlaczego nie należy używać wulgaryzmów?” (inny przykład z własnego podwórka: w niektórych seminariach duchownych i zakonach, gdzie przełożeni, odpowiedzialni za formację kleryków, nieświadomie, postrzegają siebie, jak umoralniających rodziców, organizują tzw. „konferencje ascetyczne” lud „dni skupienia”).

Jak łatwo się domyślić, to strategia nudna, nisko (jeżeli w ogóle) efektywna, raczej skazana na porażkę. Zresztą, przypomnijcie sobie, ile razy, faktycznie, zmieniliście swoje zachowanie po „umoralniającej pogadance” z mamą, czy tatą?

Po drugie, stosują różnoraki, chwilami nawet bogaty, repertuar kar (na ogół taki, jaki był stosowany wobec nich, gdy sami byli dziećmi).

To fatalna strategia.  Bez szans na jakikolwiek trwały sukces. To prawda, kary wygaszają, na moment, niepożądane zachowanie, ale w żaden sposób nie wpływają na identyfikację z normami i wartościami przez rodzica pożądanymi i promowanymi. Taka strategia, de facto, nie uczy rozsądnych, trafnych zachowań i odpowiedzialności za swoje czyny, lecz sposobów, by w przyszłości uniknąć przykrego doświadczenia związanego z karą wymierzoną przez rodzica

Wreszcie, strategia trzecia, którą określiłabym słowem „Sokratejska” (od imienia wybitnego, ateńskiego filozofa). Jej wartość polega na tym, że jest praktyczna, skuteczna i długofalowa, czyli efektywna.  

Polega na szczerej, sine ira et studio, rozmowie rodzica z własnym dzieckiem, gdzie fundamentem jest wspólne zaangażowanie w rozwiązanie konfliktu. Pytamy dziecko, dlaczego tak się zachowało (co nim kierowało) i co mogłoby zrobić, by następnym razem postąpić inaczej (i opisać własnymi słowami ten „inny” sposób postępowania).  Dzięki takiemu zabiegowi edukacyjnemu oddajemy dziecku faktyczne sprawstwo i poczucie odpowiedzialności za swoje zachowanie.

„Metoda Sokratejska”, co piszę wprost, nie jest łatwa w aplikacji – wymaga od rodziców dużego zaangażowania, ciągłego rozeznawania, mądrości oraz roztropności  – ale działa, jak żadna inna i działa naprawdę. Dzięki niej dziecko prawdziwie uwewnętrznia (internalizuje) normy i zasady przekazywane przez rodziców, co jest przecież głównym celem wychowania.

Na koniec, warto napisać jeszcze o jednej rzeczy….

No w porządku, a co wtedy, kiedy naprawdę nic a nic nie zadziałało i w emocjonalnym uniesieniu (pod wpływem afektu)…..rodzic wymierzył przysłowiowego „klapsa” swojemu dziecku? Mam jedną radę. Odczekać….nawet jeden lub dwa dni….a następnie porozmawiać o tym z dzieckiem…i….przeprosić za swoje zachowanie. Tak postępując, mamy szansę na zbudowanie z dzieckiem realnej płaszczyzny prawdziwych, silnych i pozytywnych relacji….czego wszystkim rodzicom z serca życzę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Andrzej Zwoliński
  • Co 7 sekund jedno dziecko umiera z głodu
  • Codziennie 550 dzieci ginie na wojnie
  • 100 milionów dzieci żyje na ulicy
  • 100 milionów dzieci prostytuuje się
  • 25% dzieci korzystających z internetu otrzymuje propozycje o charakterze seksualnym
  • ...

Skomentuj artykuł

"Nie bij mnie" – skutki bicia dzieci przez rodziców są nieodwracalne
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.