Hipsterzy i hipseterzy - wyłącznie moda?

(fot. shutterstock.com)
Przemek Gulda / slo

To co w Stanach jest jedną z najbardziej twórczych współczesnych subkultur, do Polski trafiło w wykoślawionej postaci i jest tylko pustą i głupią modą. Hipsterstwo to dziś jeden z najbardziej nieprzychylnie i niesprawiedliwie traktowanych przez media i wielu komentatorów nurtów popularnych wśród dzisiejszej młodzieży.

Coś, co z powodzeniem można postrzegać jako bardzo twórcze, oryginalne i pełne energii zjawisko, być może także za sprawą jednostronnych, krytycznych komentarzy, do Polski trafiło w skrzywionej i uproszczonej postaci, stając się wyłącznie głupią modą.

Nie sięgając za daleko w głąb historii, choć jest ona dość długa - początków ruchu hipsterskiego akademiccy badacze doszukują się bowiem już mniej więcej sześć dekad temu - warto przyjrzeć się temu fenomenowi w latach ostatnich. W dużym uproszczeniu chodzi o dość sporą - w kontekście nowojorskim - grupę młodzieży, która decyduje się na alternatywny styl życia. Jego głównym wyznacznikiem jest świadome odtrącenie modelu, który proponuje, czy wręcz narzuca społeczeństwo. Modelu polegającego na budowaniu swej przyszłości na dobrej pracy - najlepiej w jednej z wielkich korporacji, wygodnym mieszkaniu - najlepiej na kredyt i szybko założonej rodzinie. Takie rozwiązanie zmusza ludzi do życia w ściśle wyznaczonym rytmie: praca od rana do wieczora, a potem trochę czasu dla rodziny. Odbiera jednocześnie możliwość robienia czegokolwiek innego.

DEON.PL POLECA

Hipsterzy wychodzą z założenia, że interesuje ich coś więcej niż tylko sprzedawanie swojego czasu komuś innemu, nawet za bardzo duże pieniądze i wolą spędzać go zgodnie z własnymi upodobaniami. Z reguły oznacza to różne formy działalności twórczej: artystycznej czy okołoartystycznej. Hipsterzy z upodobaniem malują i rysują, kręcą filmy, piszą wiersze i książki, tworzą komiksy, a najchętniej - grają w zespołach. Niektórzy z nich robią to na tyle dobrze, że udaje im się zrobić, czasem nawet międzynarodową, karierę - przykładów można by podać wiele. W dziedzinie literatury to choćby Tao Lin, coraz popularniejszy pisarz posługujący się bardzo charakterystycznym stylem, w dziedzinie komiksu - Craig Thomas, uznawany za jednego z najlepszych portrecistów świata współczesnych młodych Amerykanów, a lista zespołów alternatywnorockowych, które wywodzą się ze środowiska hipsterskiego, a dziś robią wielką karierę na całym świecie jest tak długa, że zajęłaby kilka stron gazety.

Oczywiście, nie wszystkim udaje się zarabiać pieniądze na tym, co kochają robić. Niektórym nie starcza talentu, innym - szczęścia. Muszą więc zarabiać na inne sposoby. Wybierają jednak taką pracę, która nie kolidowałaby z ich zainteresowaniami. Najpopularniejsza jest oczywiście praca w barze bądź restauracji - zarabia się na tyle dużo, żeby się utrzymać, a jednocześnie wciąż ma się sporo czasu dla siebie.

Oczywiście hipsterzy bardzo szybko wypracowali sobie, obok swoistego stylu życia, także inne, odróżniające ich od reszty społeczeństwa, drobiazgi, jak styl ubierania się czy ulubione gatunki słuchanej muzyki. I na tym głównie skupiają się ci, którzy traktują hipsterów bardzo powierzchownie. Na tym skupiają się ci, którzy tą subkulturę postanowili przenieść do Polski. Trafiła tu ona, w całkowitym oderwaniu od swojej istoty, czyli twórczego podejścia do rzeczywistości i odrzucenia modelu życia swoich rodziców. Polscy hipsterzy, czy raczej "hipsterzy", za nic mają własną twórczość i rozwijanie swoich talentów, a styl życia rodziców wcale nie jest dla nich odpychający, skoro chętnie żyją na ich garnuszku.

Czym więc jest dziś hipsterstwo w Polsce? Niczym więcej niż tylko pustą modą: zakładaniem koszulek z dekoltem w serek, okularów w dużych, plastykowych oprawkach, kolorowych koszul. Niczym więcej niż bywaniem na odpowiednich imprezach i w odpowiednich lokalach - wcale nie po to, żeby tam np. czytać, tym mniej - pisać książki, ale tylko w celu wymiany najnowszych plotek z przyjaciółmi, innymi "hipsterami". Taką pustą modę bez trudu można wyśmiać. Nic więc dziwnego, że tak się właśnie dziś dzieje w polskich mediach, które bezlitośnie dworują sobie z polskich "hipsterów". I w sumie nie ma im się co dziwić - z subkultury tak bardzo pozbawionej prawdziwej tożsamości, rzeczywiście można się tylko śmiać.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Hipsterzy i hipseterzy - wyłącznie moda?
Komentarze (4)
M
Mmm
15 lipca 2012, 21:23
 Jednakże ten hipster musi mieć jakąś publikę. Co bowiem za frajda ze zrobienia czegoś "do szuflady". Kiedyś zamieściłem parę swoich prac na digarcie. Fakt nie były najlepszych lotów (z dziejszego punktu widzenia), ale cieszyłem się że moje rysunki trafią do szerszego grona odbiorców. Niestety admini miejsca zablokowali ich dostępność gdyż wedle nich były przeciętne : Owszem moge je zamieszczać na fejsbuku ku uciesze moich znajomych, ale kurczę, chciałbym wymienić opinie z innymi, podobnymi sobie ludźmi. A tu bach, blokada :(
RJ
Robert Jęczeń
15 lipca 2012, 15:24
Autor wypisałby choćby ze 2-3 nazwiska hipsterów, którym się "udało" i "zdobyli międzynarodową sławę". Coś mnie się wydaje, że to inna odmiana japiszonów czyli "młodych, wykształconych z dużych ośrodków miejskich" (na nasze realia przekładając sprawy), ludzi którzy albo mają bogatych rodziców lub po prostu wstrzelili się w lukę na rynku. Osobiście nie znam nikogo kto by się utrzymywał z pisania książek, robienia filmów czy bycia w zespole alternatywnorockowym. Nie wykluczam, że są co bardziej obrotne jednostki i im rzeczywiście się udało. Niestety dla nas "szaraczków" to poziom zupełnie niedostępny. Z tego, jak zrozumiałem artykuł wynika, iż ideą autentycznego hipstera nie jest utrzymywanie się z kręcenia filmów, pisania książek czy nagrywania muzyki, ale po prostu wykonywanie tych czynności dla twórczej frajdy. Tak zarysowane hipsterstwo jest bardzo pociągające, bo zakłada twórcze życie, oparte na hobby i rozwijaniu pozytywnych zainteresowań.
M
Mmm
15 lipca 2012, 13:50
 Autor wypisałby choćby ze 2-3 nazwiska hipsterów, którym się "udało" i "zdobyli międzynarodową sławę". Coś mnie się wydaje, że to inna odmiana japiszonów czyli "młodych, wykształconych z dużych ośrodków miejskich" (na nasze realia przekładając sprawy), ludzi którzy albo mają bogatych rodziców lub po prostu wstrzelili się w lukę na rynku. Osobiście nie znam nikogo kto by się utrzymywał z pisania książek, robienia filmów czy bycia w zespole alternatywnorockowym. Nie wykluczam, że są co bardziej obrotne jednostki i im rzeczywiście się udało. Niestety dla nas "szaraczków" to poziom zupełnie niedostępny.
H
Hipsta
15 lipca 2012, 00:12
Bardzo mądry artykół, nadzwyczaj dobrze napisany. Bo czy należy tępić hipstersto? I tak, i nie.