Jak Kubuś przeżył Święta

Dobrze, że pod choinką pozostała masa zabawek, a tato zapewne odda te nowe klocki lego, gdy już je „złoży porządnie tak jak trzeba”. (fot. Stéfan/flickr.com)
Zbigniew Kruszewski / „Być dla innych”

Kubuś po świętach ma odczucia ambiwalentne, choć oczywiście nie potrafi ich tak nazwać w swoim umyśle przedszkolaka z młodszej grupy. Po prostu nie wie, czy jest z nich bardziej zadowolony, czy rozczarowany.

Przygotowywał się do świąt wytrwale, wraz z mamą, która była to zniecierpliwiona, to uroczyście rozradowana (ze wskazaniem na pierwszy stan), przebijając się przez tłumy w wielkim sklepie (plus: Kubuś mógł jeździć w wielkim wózku sklepowym!), przeganiając synka z wyszorowanego „na mokro” dywanu, gotując ilości jedzenia, mogące wyżywić całą armię Kubusiowych transformerów, gdyby te ożyły. Zresztą to jedzenie najmniej Kubusia obeszło i nie mógł pojąć, czemu dorośli wciąż o tym mówią.

Przygotowania przeplatane były zapowiedziami świątecznej tajemnicy i niespodzianki: „A co byś chciał dostać od Mikołaja?” (dostał, co chciał - od kogoś dziwnie chrypiącego, przebranego za krasnala, z takim samym zegarkiem, jaki ma dziadek), „Cieszysz się, że będą święta? Będzie tak magicznie…”. Kubusiowi podobała się choinka, migające na parę sposobów kolorowe żaróweczki, śmieszne mikołaje niby wspinające się po ścianie domu.

Rozczarował się co do zapowiadanej przez wielu dorosłych magii: Pani w przedszkolu z ładnym uśmiechem życzyła „pięknych, magicznych świąt” (skojarzenia: postaci z kreskówek, sypiące gwiazdkami latające ni to ptaszki, ni małe dziewczynki, wymarzona różdżka, taka jaką ma Harry). Pani w telewizji mówiąca o „zaczarowanym czasie”. Babcia nazwała też „magicznymi” choinkę (przesada, w końcu podobna stoi w każdym sklepie, choć domowa ładniej pachnie), i bliżej nieokreśloną atmosferę.

DEON.PL POLECA

Po kolacji z pewnym niepokojem Kubuś spoglądał na wagę w łazience, ale i ta nie wykazała żadnej niecodziennej aktywności - mimo życzeń, jakie tato złożył mamie, wywołując wybuchy śmiechu pozostałych: „Oby waga łazienkowa była dla ciebie łaskawa!”.

Rozczarowaniem roku okazał się jednak Bobik. Kubusiowi udało się dotrwać do pasterki, którą dorośli oglądali w telewizji. Wymknął się do przedpokoju, gdzie zamierzał porozmawiać ze swoim szalonym terierem, Bobikiem. Ten jednak na każdą próbę rozpoczęcia konwersacji odpowiadał swoim nieświątecznym jazgotem, co z kolei wywoływało pełne irytacji okrzyki dorosłych sprzed telewizora, też raczej nieludzko brzmiące. Babcia następnego ranka tłumaczyła, że teriera nie było przy żłobku i to pewnie dlatego. Kubuś pożałował, że Bobik nie jest osłem.

Rzucane gdzieś mimochodem informacje, że w święta narodzi się Boża Dziecina także wydały się Kubusiowi mocno przesadzone: w kościołku, dokąd poszedł z babcią, obejrzał sobie dokładnie plastikową figurkę w żłóbku i mimo gorących zapewnień, że to „Jezusek, który się dzisiaj narodził”, mocno podejrzewał podstęp.

Dobrze, że pod choinką pozostała masa zabawek, a tato zapewne odda te nowe klocki lego, gdy już je „złoży porządnie tak jak trzeba”.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak Kubuś przeżył Święta
Komentarze (7)
K
Kajak
2 stycznia 2011, 22:46
Super tekst. Nareszcie się ktoś odważył nazwać rzecz po imieniu.
M
Mami
30 grudnia 2010, 11:21
nie złosliwe, ale prawdziwe!!! :D
29 grudnia 2010, 19:58
Złośliwe, ale doskonałe, bo prawdziwe
A
Aneta
29 grudnia 2010, 13:20
:)
K
Karlola
28 grudnia 2010, 22:42
Skutki mówienia do dziecka "po dorosłemu" i bez wyjaśnień :D
M
maja
28 grudnia 2010, 19:34
super!!!
P
pol
28 grudnia 2010, 18:03
Bardzo ciekawa refleksja. Dzięki