"Postdojrzałość" - o niedojrzałości i ryzyku

No ale z drugiej strony dokonywanie ostatecznych wyborów przed trzydziestką oznacza zamknięcie się na nowe wyzwania (fot. by Dustin Diaz / flickr.com)
Alfa Omega / slo

Pomieszanie pojęć. Oto, co wyszło ze związku "ryzyka" z "niedojrzałością". Czym bowiem charakteryzuje się młodość, powszechnie wiązana ze skłonnością do brawury? Z niedojrzałością społeczną i biologiczną, co potwierdza nie tylko prawo i system edukacji (matura), ale od niedawna także neurologia.

To okazuje się nie przypadek, że większość wypadków komunikacyjnych powodują osoby, które nie ukończyły jeszcze 25. roku życia. Także i w ponurych statystykach urazów w miejscu pracy młodzi mają zdecydowane pierwszeństwo przed starszymi rocznikami.

Ryzykanctwo, owszem, wynika z modnego w najmłodszych generacjach stylu życia. Ale jak dowodzi nauka, ów "styl" determinuje niepełna dojrzałość mózgu, dotycząca zwłaszcza ośrodków odpowiedzialnych za poskramianie działań instynktownych i zachowań spontanicznych. Innymi słowy - za szaleństwa młodości odpowiadają nie do końca sprawne biologiczne "hamulce".

Obserwacje neurologów uzbrojonych w nowe narzędzia do weryfikacji starych społecznych mitów - rezonans magnetyczny i tomografię pozytronową - potwierdza socjologia. Niedawno (badanie z 2010 na zlecenie PZU) przepytano rodaków znad Wisły, co dla nich znaczy "życie na sto procent", zakładając wstępnie, że ankietowani będą opisywać w ten sposób model egzystencji lansowany w mediach jako charakterystyczny dla ludzi sławnych i bogatych.

Tymczasem okazało się, że, owszem, klasa celebrytów kształtuje wyobrażenia o luksusowej egzystencji, ale wcale nie wyczerpuje ona definicji "życia na full". A przynajmniej nie dla wszystkich.

Najgłębsze podziały w rozumieniu "pełni życia" ujawniły się w poszczególnych kategoriach wiekowych.

Egzystencja "na maksa" pojmowana jako wielka balanga to - jak się okazało - przywilej wczesnej młodości. Skłonność do życia chwilą, wpadania w sytuacje ekstremalne, próbowania wszystkiego i podejmowania skrajnego ryzyka bez oglądania się na konsekwencje okazała się charakterystyczna niemal wyłącznie dla pokolenia 19-25-latków, i to głównie studentów z wielkich miast.

Po trzydziestce tak definiowana "pełnia życia" przemawia już tylko do wielkomiejskich "samotnych z wyboru". Ludzie w podobnym wieku, którzy już założyli rodziny, na tym etapie egzystencji mają zdecydowanie inne priorytety. Teraz "życie na full" oznacza dla nich spełnienie zawodowe i udane relacje rodzinne. I tak już zostaje. Podobnie definiują swoje "sto procent" starsze roczniki Polaków.

Jest tylko jeden wyjątek: single płci męskiej. Panowie (i nieliczne panie) żyjący w pojedynkę ze względu na preferowany sposób bycia. Dla tej kategorii mężczyzn niezależnie od wieku "życie na full" oznacza mniej więcej to samo, co znaczyło w latach studenckich - dobrą zabawę urozmaiconą przez liczne, tyleż intensywne co ryzykowne doświadczenia osobiste: podróże z dala od utartych szlaków, sporty ekstremalne, egzotyczne relacje interpersonalne czy eksperymenty z substancjami psychoaktywnymi (sex, drugs and rock&roll, w sumie - klasyka).

Rzecz charakterystyczna, damskie single po trzydziestce generalnie definiują "pełnię życia" w sposób zbliżony do ustabilizowanych rodzinnie równolatków, a postawę wolnych mężczyzn w swoim wieku oceniają zwykle jako wyraz "niedojrzałości" czy po prostu "szczeniactwa".

Jak z tego wynika, dojrzałość to stabilizacja i asekuracja oraz rosnąca z wiekiem zdolność jednostek (i zapewne także społeczeństw) do zarządzania ryzykiem.

No ale z drugiej strony dokonywanie ostatecznych wyborów przed trzydziestką oznacza zamknięcie się na nowe wyzwania, dobrowolną rezygnację z alternatywnych życiowych scenariuszy i zaprzepaszczenie wszystkich innych potencjalnych możliwości, jakie może przynieść życie. Toteż odkładanie w nieskończoność wiążących decyzji także wynika ze swoistego "szacowania ryzyka".

Złe rozstrzygnięcia w ważnych kwestiach oznaczają zmarnowanie sobie biografii. Z tej perspektywy bezpieczniej jest po prostu niczego definitywnie nie wybierać.

I w ten oto sposób otrzymujemy "postdojrzałość", czyli kompletne pojęć pomieszanie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Postdojrzałość" - o niedojrzałości i ryzyku
Komentarze (7)
MR
Maciej Roszkowski
3 września 2013, 16:30
No to myślę, że nie jest błędem, że kierowcy wiekszego ryzyka będą płacili wyższe składki, bo jeśli nie oni, to kto- kierowcy mniejszego ryzyka?  Taka jest istota ubezpieczeń. A obniżoną składkę za "bezszkodowość" może mieć każdy.
K
komentarz
18 marca 2012, 00:23
To okazuje się nie przypadek, że większość wypadków komunikacyjnych powodują osoby, które nie ukończyły jeszcze 25. roku życia osoby płci męskiej, uściślijmy.
K
ktośtam
17 marca 2012, 18:47
 Czy dojrzałość ma więc polegać na prowadzeniu nudnego życia? Wycieczki z biurem podróży, zamiast sportu spacery z jamnikiem po parku i obiadki u teściowej jako najbardziej egzotyczna relacja interpersonalna? No cóż ja poradzę, że słowo "stateczność" kojarzy mi się zdecydowanie źle?  Ktoś pytał po co badania - zleciło je PZU, na tej podstawie wyceni ryzyko każdej z grup wiekowych oraz określi cenę polisy - im ktoś młodszy tym więcej zapłaci za ubezpieczenie, ot cała tajemnica. 
P
polonopitek
8 listopada 2010, 17:15
"Jest tylko jeden wyjątek: single płci męskiej. Panowie (i nieliczne panie) żyjący w pojedynkę ze względu na preferowany sposób bycia. Dla tej kategorii mężczyzn niezależnie od wieku "życie na full" oznacza mniej więcej to samo, co znaczyło w latach studenckich – dobrą zabawę urozmaiconą przez liczne, tyleż intensywne co ryzykowne doświadczenia osobiste: podróże z dala od utartych szlaków, sporty ekstremalne, egzotyczne relacje interpersonalne czy eksperymenty z substancjami psychoaktywnymi (sex, drugs and rock&roll, w sumie – klasyka" O to ciekawe. Jako 35letni singiel wogóle nie mam ochoty na wymienione tu sprawy". Chętnie bym się - jak się to tu określa- ustabilizował, ale nie mam szczęścia w miłości. A jak się nie me co się lubi, to się nie ma. No i co?
P
polonopitek
8 listopada 2010, 17:07
przyjrzec <a href="mailto:k#@w">k#@w</a>^
P
polonopitek
8 listopada 2010, 16:52
Radziłbym się przyjżec czy przypadkiem niska pozycja społeczna młodych ludzi nie jest tu głównym powodem problemów.
M
marzycielka
8 listopada 2010, 14:49
Napisano min.: "Ryzykanctwo, owszem, wynika z modnego w najmłodszych generacjach stylu życia. Ale jak dowodzi nauka, ów "styl" determinuje niepełna dojrzałość mózgu, dotycząca zwłaszcza ośrodków odpowiedzialnych za poskramianie działań instynktownych i zachowań spontanicznych. Innymi słowy – za szaleństwa młodości odpowiadają nie do końca sprawne biologiczne "hamulce"." Tak się zastanawiam czy te sondaże robi się tylko dla sondaży. Kto się tym przejmuje, myślę tu o tym, że nauka sobie a praktyka sobie. Bo jeśli dojrzałość mózgu jest niepełna, to np. picie alkoholu (które jak wiadomo powoduje nieodwracalne zmiany w mózgu niezależnie od wieku) co powoduje? Chyba to, że mózg nigdy nie będzie dojrzały. Czyli alkochol powinien być zakazany do sprzedaży nie tylko dla dzieci ale wogóle. Ale oczywiście tym się nikt nie przejmuje bo nieźle można na tym zarobić i jednocześnie powodować nieodwracalne zmiany w mózgach - głupim społeczeństwem lepiej się rządzi ... Ta więc nie tylko pomieszanie pojęć ale pomiesanie z poplątaniem nauki i praktyki.