Salon nobliwych podróżników

Salon nobliwych podróżników
Nikogo nie trzeba do przyjścia namawiać, choć to dla starszych osób bywa wyprawa (fot. alex_lee2001)
Logo źródła: Dziennik Polski Majka Lisińska-Kozioł / slo

Poza towarzyskim, spotkania seniorów mają też charakter terapeutyczny.

Instytucja salonów pojawiła się w Krakowie jeszcze w XIX wieku. Były to cykliczne spotkania osób z pewnych sfer, ludzi o podobnych zainteresowaniach, którzy chcieli rozmawiać o swoich pasjach, wyrażać swoje poglądy, uzasadniać wybory, ale także słuchać, co o muzyce, sztuce literaturze i o świecie mają do powiedzenia inni.

DEON.PL POLECA

 

 

O miłą atmosferę spotkań dbała zwykle pani domu, w którym się spotykano. Najczęściej to ona, osobiście, podawała herbatę i ciasteczka; starała się też, by poruszane tematy zbytnio nie rozbudzały emocji.

- Nasze popielgrzymkowe spotkania, choć tradycję mają ledwie kilkuletnią, zasłużyły sobie przez ten czas na miano krakowskiego salonu. Nazwałabym go salonem seniorów podróżników - mówi pani Janina z Krakowa, osiemdziesięciolatka.

Uczestnicy pielgrzymek - wielu z nich jeździ na wyprawy organizowane przez dr Alicję Klich-Rączkę, geriatrę z Collegium Medicum UJ, co roku od kilku lat, polubiło się, niektórzy nawet zaprzyjaźnili. Mają różne wykształcenie, różne rzeczy w życiu robili i w różnej są kondycji zdrowotnej, ale łączy ich ciekawość świata oraz ludzi.

- Te spotkania pozwalają nam wszystkim wrócić do przeszłości, a więc powspominać wspólnie spędzony czas, ale też są pretekstem do dyskusji, gdzie można by pojechać następnym razem - mówi pani doktor.

DEON.PL POLECA


Nikogo nie trzeba do przyjścia namawiać, choć to dla starszych osób bywa wyprawa, a nawet przedsięwzięcie logistyczne, w które muszą zaangażować wnuki lub dzieci. Trzeba przecież dojechać na czas, czasami z odległego osiedla, a nawet spoza Krakowa, no i przygotować się. Uczestnicy salonu seniorów podróżników przynoszą ze sobą płytki CD ze zdjęciami i filmami z pielgrzymki. Przegrywają je dla siebie nawzajem, wymieniają się nimi tak, aby każdy miał jak najwięcej utrwalonych wspomnień.

- Wcześniej, gdy mniej popularne były aparaty cyfrowe, każdy z nas robił odbitki dla wszystkich, którzy byli na jego zdjęciach - opowiada pani doktor.
Ale jest też inny zwyczaj charakteryzujący te popielgrzymkowe spotkania. Uczestnicy przynoszą ze sobą potrawy, które były tradycyjnymi daniami w kraju lub krajach odwiedzonych podczas wyjazdu, albo własne, popisowe kulinaria.

- Pamiętam, że po wizycie we Włoszech na stole królowało spaghetti, ktoś przyniósł nawet włoskie wino - wspomina doktor Klich-Rączka.
Ostatnie popielgrzymkowe spotkanie odbyło się w listopadzie ubiegłego roku. Tak się złożyło, że wypadło 11.

- Zupełnie spontanicznie przerodziło się ono w spotkanie patriotyczne - opowiada pani Janina. - Śpiewaliśmy pieśni, które każdy z nas pamiętał z młodości. Podobno słychać nas było nawet na ulicy. Dla mnie był to powód do wzruszenia. Myślę, że dla wielu z nas.

Poza towarzyskim - salony - spotkania seniorów - mają też charakter terapeutyczny. Podczas wspominania wspólnie przeżytych przygód oraz doznanych wrażeń doskonale ćwiczy się pamięć. Starsi ludzie, którzy często nie bardzo mają z kim dłużej porozmawiać, tu muszą znajdować słowa, które najlepiej oddadzą ich emocje, starać się dobierać właściwe argumenty i artykułować je w obecności wielu osób.

- Przed spotkaniem - opowiada pani Janina - jeszcze raz prześledziłam na mapie drogę, jaką pokonaliśmy, przejrzałam album ze zdjęciami - mam taki, bo wolę papierowe odbitki. Zaraz przypomniały mi się zdarzenia związane z miejscami, które odwiedziłam i ludzie, którzy mi tam towarzyszyli i pomagali. A przy okazji listopadowego spotkania rozmawialiśmy też o sprawach dziejących się obecnie w Polsce, wymienialiśmy opinie na temat zawartości gazet, przeczytanych książek, a nawet chwaliliśmy się ilością rozwiązanych krzyżówek. I snuliśmy plany. O kolejnym spotkaniu i o kolejnej pielgrzymce. A snucie planów w moim wieku to bardzo przyjemne zajęcie - dodaje.

Ludwik Dębicki, ongiś wpływowy publicysta "Czasu", bywalec najlepszych salonów poświęcał im wiele uwagi. Na początku XX wieku pisał: "Życie towarzyskie bywa środkiem politycznym dla łagodzenia sprzeczności, uśmierzania antagonizmów — salon jest wykwitem i potrzebą wyższej kultury. Złym dzisiejszych czasów znakiem jest upadek salonu i zanik towarzyskości".

Dziś, na początku XXI wieku, możemy powiedzieć, że są tacy krakowianie i takie krakowianki, które salonowe, domowe spotkania kultywują. Choć ich formy spełniają wymagania naszych czasów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Salon nobliwych podróżników
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.