Spotkali się Polak, Rusek i Niemiec...

W historyjkach tych, skon­frontowani z różnymi wyzwaniami Polak, Rusek i Niemiec radzą sobie z sytuacją zgodnie ze wzorcem zaczerpniętym ze ste­reotypu (fot. arty_smokes_deaf_mute / flickr.com)
Dorota Szelewa, Michał Polakowski / slo

W popularnych dowcipach posługujących się stereotypami na temat poszczególnych narodowości dostrzec można bezpośrednio to, co Polacy sądzą na temat innych narodowości. Czy nadal mamy do czynienia w Polsce z takim właśnie stereo typowym podejściem do obcokrajowców?

Dowcipy te często odwołują się do historii – dotyczy to np. II wojny światowej (zwłaszcza w odniesieniu do Niemców). W historyjkach tych, skon­frontowani z różnymi wyzwaniami Polak, Rusek i Niemiec (również występuje wersja z Czechem, a ostatnio Arabem czy Chińczykiem), radzą sobie z sytuacją zgodnie ze wzorcem zaczerpniętym ze ste­reotypu. A więc Niemiec jeździ czołgiem i strzela z karabinu, ale też wykazuje się racjonalnym postępowaniem (które nie przyno­si oczekiwanych rezultatów), Rusek, choć ubiera się w futra, ra­dzi sobie z problemami za pomocą alkoholu, a Polak, kombinując, wykazuje się niezwykłym sprytem i dowcipem, i zawsze wychodzi cało z opresji.

Czy nadal mamy do czynienia w Polsce z takim właśnie stereo­typowym podejściem do obcokrajowców? Samo słowo „obcokrajo­wiec” czy „cudzoziemiec” stawia grupę imigrantów w opozycji do rdzennej ludności. Nie jest to typowo polski fenomen – stosunki między obywatelami kraju przyjmującego a imigrantami bardzo często ujmowane są przez analizę dychotomii „my” kontra „oni”. Opozycję taką tworzy się na bazie odmienności kulturowej, językowej, ale też ze względu na cechy fizyczne (tło rasowe).

Migracja do Polski to zjawisko niezwykle marginalne, cudzo­ziemcy stanowią obecnie mniej niż 3% ogółu ludności kraju, sza­cunki te są jednak utrudnione z uwagi na rozmiar nielegalnej imi­gracji. Znaczną część imigracji (tej nielegalnej) stanowią przyby­sze ze Wschodu: Ukrainy, Białorusi i innych krajów byłego ZSRR (tzw. Ruscy).

DEON.PL POLECA

Opinie Polaków w świetle sondaży

Zacznijmy od stosunku Polaków do innych narodowości (mniejszości etnicznych) w ogóle. Według danych ze stycznia 2010 r. ze­branych przez CBOS, spośród 38 nacji Polacy największą sympatią darzyli Czechów (53% badanych). Na dalszych miejscach uplaso­wali się Włosi (52%), Hiszpanie, Francuzi i Słowacy (51% respon­dentów). Mniej więcej w połowie stawki znaleźli się Niemcy (39%), podczas gdy 34% respondentów wykazało sympatię do Ukraińców, Białorusinów i Rosjan. 29% Polaków ujawnia swoją sympatię do Chińczyków i Wietnamczyków. Jeśli chodzi o niechęć do innych grup etnicznych na czele lokują się Romowie (aż 47% responden­tów) i Arabowie (43%). W kontekście sympatii/niechęci do innych narodów warto podkreślić, że około jedna trzecia respondentów ma obojętny stosunek w tej kwestii. Najbardziej obojętni są Polacy w stosunku do Łotyszy (39%) i Austriaków (38%). Jeśli chodzi o narodowości, których przedstawiciele mieszkają w Polsce, obojętność do Wietnamczyków deklaruje 34% respondentów, do Białorusinów 35%, do Ukraińców 31%, a do Rosjan 30%.

W ciągu ostatnich kilkunastu lat opinie Polaków na temat in­nych narodowości ulegały przemianom, które zbiorczo określić można jako stopniowe otwieranie się na innych. Jednak, mimo iż poziom sympatii do najmniej lubianych nacji (Romowie, Rumuni, Rosjanie, Białorusini czy Ukraińcy) w niektórych przypadkach niemal podwoił się między 1993 a 2010 r., był on znacznie niższy niż w przypadku narodów zamieszkujących kraje zachodnie. Co ciekawe, w przypadku części tych krajów (np. Stanów Zjedno­czonych czy Francji), mamy do czynienia ze spadkiem poziomu sympatii.

Jak Polacy odnoszą się do cudzoziemców, którzy przebywają w Polsce? W tym przypadku mamy do czynienia z dwoma równo­czesnymi procesami. Z jednej strony sondaże ujawniają preferen­cje będące pochodną stereotypów na temat danej narodowości, z drugiej strony zaś odzwierciedlają konkretne doświadczenia z obcowania z imigrantami. Badania sondażowe z kwietnia 2008 r. odnoszą się do powyższych kwestii w kontekście opinii Polaków na temat obecności cudzoziemców na polskim rynku pracy. 26% respondentów wskazało, iż zna cudzoziemca mieszkającego w Pol­sce. Znajomość cudzoziemców rosła wraz z wykształceniem i była pozytywnie powiązana z wielkością miejsca zamieszkania. Nacją najczęściej wskazywaną byli Ukraińcy – wskazało ich 6% respon­dentów; 5% badanych znało Niemca, również 5% znało obywatela innego kraju europejskiego mieszkającego w Polsce. 3% respon­dentów znało mieszkańca kraju arabskiego, również 3% afrykańskiego, po 2% Rosjanina lub innego obywatela byłego ZSRR, Angli­ka, Włocha, Azjatę czy Amerykanina.

Bardziej skonkretyzowane relacje z cudzoziemcami, wynikające z ich zatrudnienia, miało 4% badanych, natomiast 14% znało osoby, które zatrudniały cudzoziemców. Warto podkreślić, że w po­równaniu z 2000 r. odsetek ten wzrósł o 5 punktów procentowych. Polacy są również otwarci, jeśli chodzi o zatrudnianie cudzoziem­ców na polskim rynku pracy: 86% respondentów uznało, że cudzo­ziemcy mogą pracować w Polsce, przy czym połowa z nich jest za tym, by nie istniały ograniczenia co do rodzaju pracy. Pozostałe 36% skłania się ku ograniczeniom.

Jak Polacy odnoszą się do kwestii konkurencji na rynku pracy? Odpowiedzi osób aktywnych na rynku pracy są jeszcze bardziej li­beralne niż ogółu: 58% pracowników twierdzi, że imigranci powinni mieć prawo podjęcia jakiejkolwiek pracy, 35% twierdzi, że powinny istnieć pewne ograniczenia, a 5% jest przeciwko zatrudnianiu cu­dzoziemców w ogóle. Co ciekawe, tylko 5% pracowników twierdzi, że powinien istnieć całkowity zakaz pracy cudzoziemców w Pol­sce. Akceptacja dla zatrudniania cudzoziemców rośnie w sytuacji, kiedy respondenci znają cudzoziemca mieszkającego w naszym kraju. 70% Polaków znających cudzoziemca uważa, że powinni oni pracować bez ograniczeń, podczas gdy tylko 44% respondentów, którzy nie znają cudzoziemców, zgadza się z tym twierdzeniem.

Szczególną uwagę w badaniach postaw Polaków w stosunku do cudzoziemców poświęcono kwestii zatrudniania tych, którzy podlegają uproszczonej procedurze zezwolenia na pracę (w sondażu pytano o Białorusinów, Rosjan i Ukraińców). Pytania o te narodowości są istotne, ponieważ z nich pochodzi większość wszystkich imigrantów przebywających w Polsce. Respondentów zapytano o wpływ imigracji tych cudzoziemców na cztery obszary: osobi­sty, polskiej gospodarki, rynku pracy oraz na osoby i firmy, które zatrudniają cudzoziemców. Odpowiedzi na te pytania nie były już tak pozytywne. Tylko 17% ankietowanych uważało, że praca cu­dzoziemców z byłego ZSRR jest dla nich korzystna (przeciwnego zdania było 32% , a ponad 50% nie miało zdania na ten temat). 55% Polaków uważało, że imigracja ze Wschodu jest korzystna dla go­spodarki (25% było przeciw), natomiast tylko jedna czwarta wskazała na zysk dla ogółu pracujących (podczas gdy 56% respondentów uważało, że imigracja szkodzi polskim pracownikom). Wreszcie, ponad trzy czwarte badanych uważało, że imigracja z byłego ZSRR jest korzystna dla polskich firm i osób zatrudniających cudzoziem­ców. Warto podkreślić, że osoby znające imigrantów mieszkających w Polsce wskazywały na znacznie większe korzyści niż osoby, któ­re nie znały żadnego obcokrajowca.

Społeczne oceny dotyczące zysków płynących z imigracji nie są zatem jednoznaczne i mogą mieć wpływ na postawy dotyczące celowości imigracji zarobkowej. Jednak na pytanie, czy Białorusini, Ukraińcy i Rosjanie powinni pracować w Polsce, jeśli nie ma chętnych na stanowiska pracy, tylko 18% respondentów odpowiedziało negatywnie, a pozytywnie niemal trzy czwarte badanych.

Wreszcie ciekawe rezultaty dają porównania międzynarodowe. Według danych Europejskiego Sondażu Społecznego, Polacy są stosunkowo liberalni, jeśli chodzi o akceptacje przyjazdu imi­grantów do Polski, jednak obwarowują to dość wyśrubowanymi wymaganiami. Polacy znajdują się na drugim miejscu wśród ba­danych krajów (pierwsze miejsce zajmuje Grecja), jeśli chodzi o wymóg wychowania w tradycji chrześcijańskiej, a na czwartym, jeśli chodzi o biały kolor skóry imigranta. W przypadku czynni­ków ekonomicznych Polacy stawiają wysokie wymagania co do majątku imigrantów, z drugiej strony nie oczekują od nich wyso­kich kwalifikacji. Analizując powyższe kryteria, opinie Polaków stawiają ich na czwartym miejscu w rankingu krajów europej­skich pod względem restrykcyjności oczekiwań regulujących imigrację.

Jednym z ciekawszych aspektów relacji imigranci-Polska jest stosunek INSTYTUCJI PUBLICZNYCH do cudzoziemców. Według badań przeprowadzonych przez organizacje pozarządowe o charakterze strażniczym, np. Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, relacje te, zwłaszcza z organizacjami administracji publicznej są złożone. Ich ocena jest w dużym stopniu uwarunkowana pozycją zajmowaną w relacji, jak również statusem pobytu, który determinuje częstotliwość kontaktów z administracją (np. w przypadku osób poszukujących ochrony, którzy mają najczęstsze kontakty z urzędnikami).

Z perspektywy polskich urzędników głównymi przeszkodami w skutecznym rozwiązywaniu problemów cudzoziemców jest nieznajomość specyfiki kulturowej (łagodzona coraz częstszymi szko­leniami) czy też nieznajomość języka. Sporadycznie występuje niechęć urzędników do rozmowy w języku zrozumiałym dla cudzo­ziemca: Oficjalnie musi być wszystko w języku polskim, bo jest to urząd polski, więc w zasadzie my informacji w języku obcym nie powinniśmy udzielać. Nawet ustawa nakłada obowiązek, że wszystkie dokumenty muszą być przetłumaczone na język pol­ski, który jest językiem urzędowym.

Urzędnicy wspominają również o wygórowanych oczekiwa­niach imigrantów, zwłaszcza przymusowych, jak również niechęci do współpracy, która często wynika z faktu, że imigranci, zwłaszcza przymusowi, traktują Polskę jako kraj tranzytowy: To jest bar­dzo trudne tak naprawdę, bo głównym problemem jest to, że nie da się tak do końca współpracować z rodziną. Ponieważ ona jest trzy miesiące i jej nie ma. I jak wraca, to trzeba wszystko od początku. I to jest strasznie trudne. A oni niestety nie mają w głowach, że chcą tu zostać na zawsze.

Z drugiej strony sami urzędnicy mają świadomość, że pomoc skierowana do cudzoziemców bywa niewystarczająca (np. baza mieszkaniowa) i niedostosowana do ich specyficznej sytuacji, a ba­riery kulturowe nie są zawinione. Mimo to, chcąc bronić się przed wypaleniem zawodowym powodowanym ciągłymi porażkami, urzędnicy budują mur między sobą a klientami.

Zarobkowy motyw migracji i obecność imigrantów na krajowym rynku pracy są sprawami, które wywołują wiele emocji, zwłaszcza w takim kraju, jak Polska, w którym problemy z bezrobociem były odczuwane szczególnie dotkliwie od początku okresu transforma­cji. Badania przeprowadzone wśród PRACODAWCÓW zatrudniających imigrantów pokazały zróżnicowanie postaw w zależności od sek­tora zatrudnienia. Jeśli chodzi np. o osoby pracujące w polskich szkołach języków obcych, to pracujących tam cudzoziemców często uznaje się za towar potrzebny. W swoim środowisku pracy na­tive speakers traktowani są jednak z dystansem, z zachowaniem podziału na kategorie „swojskość” i obcość”, a przez polskich na­uczycieli często także postrzegani jako konkurencja.

Najważniejszą przyczyną zatrudniania obcokrajowców są względy ekonomiczne – Polacy są albo niedostępni, albo zbyt dro­dzy. Dzieje się tak m.in. dlatego, że spora część Polaków pracujących w sektorach obecnie oferujących miejsca pracy imigrantom (budowlany, sadowniczy, pomoc domowa) pracuje poza granicami kraju. I to cena a nie jakość jest podstawowym motywem zatrud­nienia imigrantów. Jak przekonuje pracodawca oferujący miejsce pracy dla osoby zajmującej się sprzątaniem domu: Te tutaj Ukra­inki to cena przede wszystkim (...) jakby była jakaś rekomenda­cja, że jakaś Polka sprząta (...) to ja mógłbym nawet i Chińczyka zatrudnić.

W sektorze gastronomicznym z kolei o zatrudnieniu decydu­je kraj pochodzenia, w zależności od rodzaju kuchni oferowanej przez punkty gastronomiczne. Przeważa tutaj kuchnia szeroko rozumiana jako orientalna czy azjatycka, a zatrudniani w tych lokalach imigranci pochodzą najczęściej z Wietnamu lub krajów arabskich. Często też pracodawcy kierują się swego rodzaju mar­ketingiem. Jak ujawnił jeden z pracowników baru tureckiego, oni wolą czarną karnację – właściciele. Zachować tradycję, jak jest napisany „turecki” bar, to czarną musi.

Wreszcie pracodawcy zauważają paralelę między przyjeżdżającymi do Polski imigrantami chcącymi podjąć pracę, choćby niele­galnie, a sytuacją Polaków emigrujących na Zachód. Osoba, z którą przeprowadzono na ten temat wywiad stwierdza, że to tak samo jest, jak Polacy pojadą do Niemiec. Niemcom się nie opłaca, nie chcą pracować, a Polacy pracują.

Na postrzeganie Polaków przez imigrantów wpływają czynni­ki kulturowe i cechy społecznoekonomiczne danej społeczności. Bardziej krytyczną postawę wobec Polaków przejawiają Ukraińcy, a generalnie – osoby dłużej zamieszkujące w Polsce i mające lep­szy status materialny. Ukraińcy podkreślają nieco protekcjonalny stosunek Polaków do ich wschodnich sąsiadów, charakteryzując go krótko, jako trochę przyjaźń, trochę politowanie, trochę pogarda . Postrzegane jest to częściowo jako konsekwencja charakterysty­ki pracy Ukrainek wykonujących często prace domowe w polskich domach, częściowo jako efekt zaliczania Ukraińców do zbiorczego określenia tzw. Ruskich, mającego niekoniecznie pozytywne kono­tacje. To samo badanie ujawniło również, że o wiele pozytywniej postrzegają nas Wietnamczycy, natomiast w raporcie z badań zauważono, że na odpowiedzi badanych Wietnamczyków wpłynąć mogła pewnego rodzaju „wrodzona grzeczność” i zachowawczość tej grupy, zwłaszcza w kontaktach ze społecznością kraju przyjmującego.

Imigranci również mają swoją opinię ukształtowaną na pod­stawie kontaktów z polskimi instytucjami. Często uskarżają się na brak wrażliwości na ich specyficzną sytuację, czy wręcz dyskryminację w relacjach z organami administracji publicznej. Innymi przejawami takiej sytuacji jest np. opieszałość urzędnika, która czasami sprawia, że pobyt cudzoziemca staje się nielegalny lub że musi on rozpoczynać procedury administracyjne ponow­nie. Inną postawą (choć, jak przyznają cudzoziemcy, rzadką) jest ich lekceważenie czy nieuprzejme traktowanie przez urzędników. Czasami zdarzają się przypadki braku odpowiednich kompeten­cji do rozwiązywania problemów, takie jak brak znajomości odpo­wiedniego prawodawstwa, co zmusza cudzoziemców do własnej inicjatywy. Warto podkreślić, że obcokrajowcy mają świadomość problemów, z jakimi borykają się urzędy, czyli niewystarczającą liczebność personelu czy też złą organizacją pracy, które prowadzą do kolejek.

Nieco inaczej wyglądają relacje cudzoziemców z przedstawicie­lami agend rządowych takich jak policja czy inspekcja sanitarna. Tutaj spotykali się często z dyskryminacyjnym czy rasistowskim traktowaniem, takim jak komentarze dotyczące odmiennego wyglądu czy niepodejmowanie odpowiednich działań.

Uciążliwość procedur administracyjnych odczuwana jest przez imigrantów często ze względu na „czynnik ludzki”. Pytani o sto­sunki z urzędnikami imigranci z Ukrainy wyczuwają często zmianę nastawienia urzędnika w momencie, w którym orientuje się on, że ma do czynienia z osobą obcego pochodzenia. Jak wyznaje ba­dany imigrant: Czasami było tak, że jak ktoś się dowiadywał, że jestem nie z Polski, a z Ukrainy, to od razu krzywa twarz

Ukraińcy uważają jednak, że Polacy lepiej traktują przybyszów zza zachodniej granicy. Niektórzy skarżą się też na korzystanie polskich pracodawców z uprzywilejowanej pozycji i używanie przez nich argumentów „historycznych” typu: To wy zabraliście Lwów.

Grupą cudzoziemców przebywających w Polsce, którzy sto­sunkowo często mają do czynienia z polskimi urzędnikami, są też studenci. Często oceniają oni kontakt z instytucjami uczelnianymi negatywnie ze względu na brak znajomości języka obcego przez pracowników biur uczelni17. Co ciekawe, niektórzy przybywający do Polski z Zachodu, oprócz wskazywania na uciążliwości admini­stracyjne, odczuwają poszerzone pole „wolności” wypowiadania się w Polsce na tematy nieobjęte kulturą poprawności politycznej.

Wiedzeni złym doświadczeniem, imigranci często nie darzą zaufaniem polskich pracodawców zatrudniających ich nielegalnie. Wynika to po części z konstrukcji takiego stosunku pracy, który nie jest chroniony, a świadczenie pracy przez imigranta gwarantuje otrzymanie przez niego zapłaty jedynie na podstawie umowy nie­formalnej lub zaufania.

Zupełnie inną grupą pracodawców są Polacy zatrudniający po­moc domową – najczęściej nielegalnie. Często między domowni­kami a osobą pomagającą w prowadzeniu gospodarstwa domowe­go panują przyjazne stosunki. Ale często można mówić o pewnego rodzaju asymetrii w ich relacjach, wynikających z braku ochrony prawnej najczęściej nieformalnego stosunku pracy: nie bez przy­czyny jedna z przyjeżdżających do Polski w celu podjęcia tego typu zatrudnienia Ukrainka usłyszała od koleżanki: Przygotuj się na piekło.

Ciekawym zjawiskiem jest zwracanie się do pracodawcy przez zatrudnione (najczęściej) Ukrainki per „moja pani” czy „mój pan”, stawiające wykonujące prace domowe kobiety w specyficznej re­lacji służącej. Inne badania przeprowadzone wśród środowiska imigrantek pomagających w polskich domach wskazują na eskalację oczekiwań pracodawcy, jeśli chodzi o czas pracy czy intensywność poświęcenia się, łącznie z oczekiwaniem zaangażowania emocjonalnego w stosunku do dziecka czy osoby starszej, nad którą sprawowana jest opieka20. Jednocześnie jest to stwo­rzenie pewnej iluzji, skoro jedna z pracujących w ten sposób pań z Ukrainy stwierdza wręcz, że żadna z nas nie lubi sprzątać. Prawie wszyscy autorzy zajmujący się tą grupą imigrantek podkreślają też ekonomiczny motyw podjęcia przez nie tego rodzaju pracy w Polsce: większość z tych kobiet ma rodziny na Ukrainie, a pracę w Polsce traktuje jako poświęcenie się na rzecz zapew­nienia odpowiednich warunków materialnych własnym dzieciom. Bo mąż pijak. I musiałam zarobić, dzieci zabezpieczyć – odpo­wiada jedna z nich.

Ale chyba najbardziej „od podszewki” poznali polskie społeczeństwo ci imigranci, którzy weszli w związki małżeńskie z Pola­kami. Przykładowo, małżeństwa mieszane Wietnamczyków przyczyniają się do wzajemnego poznania i likwidacji krzywdzących stereotypów. Rodziny Polaków decydujących się na małżeństwo z Wietnamczykiem bądź Wietnamką są początkowo przeciwne tym związkom. Z czasem nabywają sympatii i zrozumienia dla odmienności kulturowych wietnamskich współmałżonków ich bliskich. Większość z migrujących do Polski narodowości pochodzi również z krajów o bardziej (niż polska) patriarchalnej kulturze. Cieka­wym przykładem jest postrzeganie przez Ormian mieszkających w Polsce polskiej kultury jako „ukrytego matriarchatu”. Bardziej patriarchalna kultura, a zarazem struktura rynku pracy preferująca zatrudnianie mężczyzn na Ukrainie, jest również czynnikiem emigracji Ukrainek, w tym do Polski.

Zaprezentowane dane dotyczące opinii na temat innych narodowości i mniejszości etnicznych skłaniają do dwóch wniosków. Generalnie, akceptacja innych narodowości wśród Polaków znacz­nie wzrosła od lat dziewięćdziesiątych. Po drugie, sympatia jest uzależniona od podziału Wschód/Zachód. Narodowości z Zacho­du i nasi najbliżsi sąsiedzi, którzy należą do Unii Europejskiej, są znacznie bardziej poważani niż obywatele krajów leżących na wschód od Polski.

Badania ujawniają pozytywny stosunek Polaków do imigrantów pracujących w Polsce. Coraz więcej Polaków uważa, że są oni przy­datni dla gospodarki. Znacząca większość Polaków podchodzi libe­ralnie do kwestii uzupełniania niedoborów rynku pracy imigranta­mi. Z drugiej strony zaś, część Polaków obawia się konkurencji ze strony imigrantów pochodzących z krajów dawnego ZSRR, nawet jeśli chodzi o prace, których sami nie chcą podejmować. Obawa ta wydaje się w dużej mierze podyktowana wspomnianą wyżej niechęcią do osób z tego regionu. Należy podkreślić, że akceptacja dla imigrantów jest największa wśród mieszkańców dużych miast i osób dobrze wykształconych.

Jeśli chodzi o pracodawców, ich postawy są w dużej mierze zdeterminowane specyficzną sytuacją polskiej gospodarki. Prefe­rencje dla zatrudniania cudzoziemców wynikają albo z faktu, że nie ma na rynku odpowiednich polskich pracowników, którzy sami wyemigrowali, albo z zapotrzebowania na specyficzne cechy, takie jak umiejętności, ale też pochodzenie rasowe.

Sami imigranci oceniają stosunek Polaków do nich dość niejed­noznacznie. Z jednej strony cieszą się, że mogą tu pracować, z dru­giej zaś strony podkreślają, że przyjechali do Polski z konieczności. Imigranci, zwłaszcza z byłego ZSRR, mają wrażenie, że Polacy traktują ich protekcjonalnie. Wynika to z faktu, że cudzoziemcy pracują nielegalnie, pełnią funkcje usługowe czy wykonują nie­skomplikowane prace, i ze wspomnianej mniejszej akceptacji dla tych nacji. Z drugiej strony, między Polakami a imigrantami wytwa­rza się specyficzna więź oparta na zaufaniu, zwłaszcza gdy chodzi o opiekę nad dziećmi czy osobami starszymi.

Jeśli chodzi o relacje z funkcjonariuszami publicznymi, to istniejące tutaj problemy wynikają z niewielkiego zakresu pomocy, jakiej urzędnicy mogą udzielić swoim klientom (cudzoziemcom). Rozczarowanie cudzoziemców z niewielkiego wsparcia, jakie otrzymują, jest w dużym stopniu uwarunkowane generalną kondycją (ograniczonej) polityki społecznej i jej infrastruktury, a nie spe­cyficznym traktowaniem. Podobnie można ocenić stosunek innych służb do cudzoziemców – ich przedstawiciele nie mają wiedzy na temat odmienności kulturowej i, kierując się protekcjonalnym podejściem, ocierają się o dyskryminację.

Podsumowując, stosunek Polaków do cudzoziemców pozosta­wia wiele do życzenie, chociaż należy podkreślić, że na przestrze­ni ostatnich kilkunastu lat stali się oni znacznie bardziej otwar­ci i w coraz większym stopniu akceptują odmienność kulturową i etniczną. Postęp ten wydaje się efektem dwóch jednoczesnych procesów: migracji Polaków, którzy zdobywają doświadczenia życia w wieloetnicznym otoczeniu, i wzrostu imigracji do Polski wywołanej popytem na prace cudzoziemców. Otwarcie się Polaków, jak i polskich instytucji, na cudzoziemców prowadzi do wzrostu obopólnego zaufania i akceptacji. Należy jednak być ostrożnym w ferowaniu sądów, że Polska jest krajem w pełni otwartym i tole­rancyjnym – odsetek cudzoziemców mieszkających i pracujących pozostaje jednym z najniższych w Unii Europejskiej. Oznacza to, że dopiero gdy skala imigracji zwiększy się, Polska przejdzie praw­dziwy test tolerancji. Jedno jest pewne, dowcipy o Polaku, Rusku i Niemcu przetrwają i takie zmiany.

Dorota Szelawa, dr nauk politycznych Europejskiego Instytutu Uniwersy­teckiego we Florencji, pracownik Bremen International School of Social Sciences, autorka wielu artykułów naukowych, m.in. dla „Social Politics“, „Cahiers du Genre“, „Journal of European Social Policy“, „Problemów Poli­tyki Społecznej“ i „Krytyki Politycznej“. Współzałożycielka Fundacji ICRA, zajmującej się analizami polityki publicznej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Spotkali się Polak, Rusek i Niemiec...
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.