Elektrowstrząsy w leczeniu depresji?

Leczenie elektrowstrząsami do dziś jest najbardziej skuteczną metodą leczenia w przypadku ciężkich depresji (fot. sxc.hu)
B. Neumann , D. Dietrich

Większości z nas przychodzą na myśl sceny z amerykańskiego filmu Lot nad kukułczym gniazdem z Jackiem Nicholsonem w roli głównej, a więc obrazy pełne nieludzkich tortur, niemające nic wspólnego z zabiegami przynoszącymi ulgę i pomoc. Podobne reakcje budziły zdjęcia robione niegdyś w klinikach, ukazujące przywiązanych do łóżek pacjentów, którzy wygięci byli w łuk z bólu i męczarni. Katastrofalne - według naszych dzisiejszych kryteriów - warunki panujące w ówczesnych klinikach zdecydowały o utrwaleniu się na stałe w ludzkiej wyobraźni straszliwego obrazu elektrowstrząsów. Zupełnie niesłusznie, jak się za chwilę okaże.

Leczenie elektrowstrząsami do dziś jest najbardziej skuteczną metodą leczenia w przypadku ciężkich depresji, kiedy inne metody zawodzą albo gdy zachodzi konieczność szybkiej pomocy. Badania wykazały, że 80-90% pacjentów z ciężką depresją pozytywnie zareagowało na tę terapię, że jest ona skuteczniejsza niż leki antydepresyjne i że zadziałała pozytywnie u ponad 50% pacjentów, u których leczenie farmakologiczne nie przyniosło rezultatu. Istnieją więc uzasadnione powody, żeby stosować elektrowstrząsy. Metodę tę stosuje się w praktyce dopiero wtedy, kiedy spełnione są odpowiednie kryteria. Metodę elektrowstrząsów można stosować, jeśli:

W jaki sposób elektrowstrząsy leczą depresję - często też kończą one fazę maniakalną - w pełni jeszcze nie poznaliśmy. Pewne jest jednak, że w ich efekcie następuje lepsze ukrwienie i intensywniejsza przemiana materii w mózgu oraz wzrost poziomu rozmaitych hormonów (na przykład hormonu stresu, kortyzolu). Przez to także elektrowstrząsy działają na różne elementy neuroprzekaźników, to znaczy na serotoninę, dopaminę i noradrenalinę. Jest to również prawdopodobnie przyczyna, dla której elektrowstrząsy mają wyższość nad terapią lekami antydepresyjnymi: oddziałują bowiem nie na jeden czy dwa neuroprzekaźniki, lecz więcej. Mimo to nie możemy powiedzieć z całą pewnością, jakie dokładnie procesy zachodzą wtedy w mózgu pacjenta.

DEON.PL POLECA

Najczęstsze i najbardziej narzucające się pytanie związane z tą formą terapii brzmi: czy prąd przepływający przez mózg nie wyrządza w nim szkód? Możemy zapewnić, że przy fachowo przeprowadzonych elektrowstrząsach niebezpieczeństwo to nie grozi. Można to udowodnić poprzez wykonanie zdjęć mózgu za pomocą tomografii komputerowej oraz rezonansu magnetycznego.

Stosunkowo często występują po zabiegu elektrowstrząsami przejściowe zaburzenia pamięci krótkotrwałej, dotyczące czasu bezpośrednio przed i bezpośrednio po zabiegu. Najczęściej mijają one w trakcie kilku godzin albo dni. Znane są jednak przypadki, kiedy pacjent nie potrafił przywołać na pamięć wydarzeń bardziej oddalonych w czasie. Zdarza się to jednak rzadko i chociaż jest odczuwane jako coś, co przeszkadza, w ocenie danej osoby nie jest dramatyczne. Około 1/3 pacjentów skarży się po zabiegu na bóle głowy wywołane napięciem, które łatwo jednak zlikwidować prostymi środkami przeciwbólowymi. Rzadko występują mdłości i wymioty, które to symptomy też łatwo da się leczyć. Co uniemożliwia zastosowanie elektrowstrząsów:

W pewnych okolicznościach elektrowstrząsów nie przeprowadza się też w przypadku tętniaka aorty mózgowej (aneurysma) oraz nowotworowych zmian naczyniowych w mózgu (angiomen). Zaawansowany wiek nie jest przeciwwskazaniem do przeprowadzenia zabiegu; przeciwnie - zaobserwowano, że elektrowstrząsy dają nawet lepsze skutki u osób starszych. Nawet u kobiet w ciąży, a także u osób, które mają wszczepiony rozrusznik serca, możliwe jest leczenie elektrowstrząsami. Wynika z tego, że zabiegi te nie są nazbyt obciążające, skoro nawet kobiety ciężarne nie zostały wykreślone z listy potencjalnych pacjentów.

Ryzyko zejścia śmiertelnego podczas elektrowstrząsu wynosi 1:50 000 i odpowiada ryzyku podania narkozy; istnieje ono przy każdym zabiegu operacyjnym przeprowadzanym pod narkozą. Statystycznie biorąc, jeśli codziennie troje pacjentów miałoby przeprowadzany zabieg elektrowstrząsów, to z dramatyczną komplikacją trzeba by się liczyć raz na sto lat.

Pacjentowi wstrzykuje się najpierw środek działający na zwiotczenie mięśni, a następnie podaje się infuzyjnie krótkotrwałą narkozę. Aby zapewnić stały dopływ tlenu, zakłada mu się maskę tlenową, a dodatkowo - by zapobiec uszkodzeniom w obrębie ust - ochraniacz na zęby. Anestezjolog jest stale obecny podczas zabiegu, by w razie potrzeby ewentualnie regulować dawkę narkozy i odpowiednio interweniować w rzadkim przypadku komplikacji. W trakcie zabiegu kontroluje się też pracę serca (EKG) i mierzy stopień nasycenia krwi tlenem. Robi się to, nie pobierając krwi, za pomocą tak zwanej pulsoksymetrii, przez przyłożenie sensora do skóry palców rąk, palców nóg i ucha - to wszystko. Do tego momentu przebieg wygląda tak samo, jak w każdym innym zabiegu pod narkozą.

By mieć kontrolę nad czasem trwania wstrząsu, przeprowadza się przy tym zapis fal mózgowych (EEG). Jest to ważne, bo wstrząs nie powinien trwać krócej niż 25-30 sekund. Elektrody dotykające skóry, przez które przepływa prąd, z zasady umieszcza się po jednej stronie głowy. Tylko wtedy, gdy jednostronne ich umiejscowienie nie przynosi oczekiwanego efektu, zakłada się je po obu stronach; w tym wypadku nieco częstsze są jednak niepożądane skutki uboczne.

Leczenie elektrowstrząsami przeprowadza się serią zabiegów (od 8 do 12), odbywających się 2-3 razy w tygodniu. Ponieważ ryzyko nawrotu depresji jest po zakończeniu elektrowstrząsami takie, jak po farmakologicznym leczeniu ostrego stanu depresji, pacjent musi koniecznie zażywać potem leki antydepresyjne i/albo stabilizator nastroju, lit. Rzadziej wybiera się leczenie podtrzymujące, które polega na jednym zabiegu elektrowstrząsami raz na cztery tygodnie.

Więcej: Depresja nie jest przeznaczeniem - Bernd Neumann, Detlef Dietrich

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Elektrowstrząsy w leczeniu depresji?
Komentarze (4)
WK
~Wuj Klaps
20 listopada 2021, 14:49
Głupoty piszecie nie majac pojecia jak to leczy. Ludzie niemal umierajacy wstaja i usmiechaja się. Rzeczywiscie leki nie leczą zwłaszcza nowe leki są ograniczone do skutecznosci w lekkich stanach. Ssri to chemiczna kastracja bez wplywu na nastroj a nawet powodujaca niepokoj. Jako tako dzialaja stare leki.
MS
Michał Sosnowski
20 lutego 2016, 15:18
Widzę mądrzejsze komentarze tutaj, niż na innych portalach, gdzie bezkrytycznie się wychwala tą metodę.  Leki antydepresyjne nie leczą depresji, bo jak już wiadomo od lat 90tych, nie ma żadnej stwierdzonej niestabilności chemicznej w mózgu, a jedyna niestabilność zostaje wywołana właśnie przez leki, do których mózg się adaptuje i ta adaptacja wywołuje chwilowe uczucie euforii. Jednak mechanizm kontrolny zostaje uszkodzony, i dochodzi do manii(antydepresanty), lub parkinsona(neuroleptyki). Później się wmawia ludziom, że skutki uboczne "terapii" to kolejne schorzenie, i leczy się później na dwubiegunową lub manię stabilizatorami, czyli przykrywa się lekami uspokajającymi, które w testach sprawiały, że małpy stawały się spokojniejsze. Psychiatrzy to szarlatani 20 i 21 wieku, i terapia elektrowstrząsowa to kolejna ich magiczna metoda kontrolowania ludzi i ich emocjonalnych stanów.  Fakty na temat elektrowstrząsów są takie, że powodują one uszkodzenie części komórek mózgowych, powodując chwilową euforię, zanik pamięci, co może skutkować poczuciem ulgi. Przecież po napiciu się też się człowiek czuję lepiej, ból znika, nie pamieta się o życiu i trudnościach! Psychiatria żeruje na ludzkiej desperacji, i chęci ulgi, ale nie przedstawiając prawdziwych faktów oszukuje ludzi.  Elektrowstrząsy mogą spowodować trwałe uszkodzenie mózgu, trwałą utratę pamięci, nawet demencję. Jest to niehumanitarne podejście do cierpienia ludzkiego, traktującego człowieka jak maszynę do naprawienia, zamiast osobę z problemami życiowymi.  Są alternatywne metody. Terapia słowna, grupy wsparcia, dieta, ćwiczenia, praca nad traumą. To są metody bez skutków ubocznych w postaci uszkodzenia mózgu. No ale łatwiej jest wierzyć w magię tabletki, albo elektrowstrząsów. 
NN
Nikomu nikogo
27 sierpnia 2012, 18:39
Tak się zastanawiam kto uprawia tu większe szaleństwo czy chory czy terapeuta, który nie zna ani mechanizmów ani ostatecznych skutków metody terapeutycznej...
J
Jollande
27 sierpnia 2012, 14:05
Religijność oparta na kulcie cierpienia (doloryzm), zawsze poprze bardziej drastyczne metody traktowania ludzi i tak już cierpiących. Stworzyć pole do popisu dla sadystycznych konowałów, przy poklasku duchownych dla których cierpienie jest wyznacznikiem wierności Bogu czy też katolickości. Właśnie jest mi bardzo ciężko i jeśli ktoś mnie skaże na elektrowtrząsy, to natychmiast popełnię samobójstwo, aby nikt nie miał okazji szukać przyjemności w zadawaniu mi bólu.