Sven Hannawald: gdybym nie trafił do kliniki, pewnie zacząłbym myśleć o samobójstwie

(fot. Marcin Kadziolka / Shutterstock.com)
Onet Sport: Dariusz Faron / sz

"Nawet najgorsza diagnoza byłaby lepsza od niepewności" - mówi były skoczek narciarski. W wywiadzie dla Onet Sport opowiada o tym, jak przez depresję załamała się jego kariera. Czy wciąż czuje żal do polskich kibiców za wrogość jaką mu okazywali?

Sven Hannawald to jeden z najbardziej utytułowanych niemieckich skoczków narciarskich. W latach 1997-2003 miał najlepszy czas w swojej karierze. Był wtedy jednym z głównych rywali Adama Małysza. Rok później po serii słabych wyników zakończył karierę, co było jednak dla wielu szokiem. W szczerym wywiadzie udzielonym Dariuszowi Faronowi z Onet Sport, opowiedział o tym, jak wygląda świat bez skoków i co przechodził, gdy całkowicie wycofał się z życia publicznego.

"Kiedy patrzy pan na skocznię, nie tęskni pan za skakaniem?" - pyta Dariusz Faron. "Już nie. Po zakończeniu kariery jest trudno, trzeba odnaleźć się w zupełnie innym świecie, nabrać dystansu. Ożywają wspomnienia, ale nie wyobrażam sobie, bym mógł wrócić" - mówi Sven Hannawald. Niemiecki sportowiec już od dziecka marzył o skakaniu. Całą młodość podporządkował osiąganiu kolejnych sukcesów. To doprowadziło go na pełnowymiarowe skocznie, do konkurowania z najlepszymi. W pewnym momencie przyszła jednak frustracja, a nawet załamanie emocjonalne.

Moja depresja nie była dziełem szatana<<

DEON.PL POLECA

"Żyłem w swoim świecie. Myślałem, że wszystko będzie usłane różami, że zawsze będzie świeciło słońce. Tymczasem zawodowy sport to ciężki kawałek chleba. Poszedłem drogą, która nie była dobra dla mojego ciała. Praktycznie nie odpoczywałem, mimo że to przecież konieczne po wysiłku. Przerwy w skakaniu były dla mnie okazją do tego, by wypracować przewagę nad innymi. Myślałem: skoro inni odpoczywają, wyprzedzę ich, jeśli będę wykonywał dodatkową pracę. Na początku plan działał. Szybko przyszły sukcesy, ale byłem w ciągłym stresie i w pewnym momencie ciało się zbuntowało. Gdybym wtedy miał taką świadomość jak dzisiaj, na pewno bym przystopował. (…) W konsekwencji depresja doprowadziła do przedwczesnego zakończenia kariery" - przyznaje Sven.

Przez długi czas skoczek nie był świadomy, co się z nim dzieje. Do obciążenia psychicznego dołączyły również dolegliwości fizyczne. Wyobrażał sobie najgorsze scenariusze, a lekarze nie potrafili początkowo go zdiagnozować. Od kolejnych lekarzy słyszał, że wszystko jest w porządku, ale w środku czuł, że jest inaczej. Wolał nawet usłyszeć wyrok, że ma nowotwór, niż żyć w takiej niepewności. To pogłębiało jeszcze bardziej jego dolegliwości. "Trafiłem do specjalistycznej kliniki, gdzie na szczęście otrzymałem pomoc. (…) Ciało cały czas wysyłało niepokojące sygnały. Wypadały mi włosy, nie mogłem spać. Nie widziałem rozwiązania moich problemów" - opowiada.

Na pytanie czy miał myśli samobójcze Hannawald odpowiedział: "Nie, ale myślę, że gdybym niczego nie zmienił, w końcu zacząłbym myśleć o samobójstwie. Przy takim obciążeniu głowy w któryś momencie słyszysz głos mówiący: rzuć to wszystko!. Po tej myśli pojawia się przyjemne uczucie i nadzieja, że wreszcie uda się uwolnić od problemów".

Bliscy zaczęli zauważać, że ze Svenem dzieje się co niedobrego. Zaczęło się od unikania wspólnych imprez, towarzystwa, od melancholii, która nie była do niego podobna. Nikomu jednak nie przyszło do głowy, że sportowiec u szczytu własnej kariery może cierpieć na depresję. Kiedy jednak sprawa wyszła na jaw, Swen przekonał się w jakim stopniu zależy ludziom na nim. Wiele osób odradzało mu bowiem leczenie w klinice. "Mówili mi, żebym nie marnował swojej kariery. Dzięki Bogu uznałem, że pobyt pod opieką specjalistów jest mi potrzebny i że jeśli myślę o powrocie do skakania, muszę się wyleczyć".

"Leczenie jest dłuższym, przewlekłym procesem. Gdy zachorujesz na grypę, kładziesz się do łóżka, bierzesz leki, a później wstajesz i jesteś zdrowy. W przypadku chorób psychicznych problem przez dłuższy czas narasta, a leczenie trwa latami. Zmęczenie powoduje, że przestajesz odróżniać dni, wszystkie są do siebie podobne (…) Obciążenia ciągnęły mnie w dół, aż w końcu znalazłem się na dnie i nie byłem w stanie nic zrobić" - opisuje Hannawald. Jego zdaniem sportowcy są szczególnie narażeni na choroby psychiczne, bo sport jest przeskakiwaniem siebie, pewnym rodzajem "mentalnego terroru", który przeholowany prowadzi do nikąd. Tak z perspektywy czasu ocenia swoją depresję, ale też np. Justyny Kowalczyk. Choroba nie zmieniła go jednak jako człowieka, ale pokazała kilka rzeczy, o których wcześniej nie wiedział. "Wiem już, że jest pewna granica, której nie można przekroczyć".

Dariusz Faron pyta niemieckiego skoczka również o rywalizację z Adamem Małyszem, a zwłaszcza o stosunek polskich kibiców, którzy wielokrotnie okazywali mu niechęć w sposób otwarty: został przez nich wygwizdany, a nawet obrzucony śnieżkami. Czy takie napięcia były również powodem jego wypalenia? "Było mi bardzo przykro. Gdy dochodziło do wspomnianych sytuacji, nie rozumiałem, dlaczego tak się dzieje. Z Adamem nigdy nie miałem żadnego konfliktu, wręcz przeciwnie, zawsze mieliśmy dobre relacje (…) Pytałem Adama, o co może chodzić, ale odpowiedział, że też nie wie, dlaczego tak na mnie reagują. Przytłaczało mnie to, czułem rozczarowanie. Zrozumienie przyczyn niechęci polskich kibiców zajęło mi trochę czasu. Ja sam nie czułem wobec nich złości" - komentuje Sven Hannawald. Przyznaje też, że dziś stosunek polskich kibiców do niego bardzo się zmienił i jest ciepło przyjmowany.

To wspólne zdjęcie Adama Małysza i Kamila Stocha robi furorę w sieci<<

Cieszą go również sukcesy Kamila Stocha, który jako jedyny skoczek dzieli z nim wyjątkowe podium w konkursie Czterech Skoczni. "Darzę go ogromnym szacunkiem za to, że był w stanie powtórzyć mój wyczyn i wygrać wszystkie cztery konkursy. Wiem, jakie to obciążenie i jak wielką presję trzeba unieść na swoich barkach. Dawniej myślałem, że kiedy ktoś znów tego dokona, moje osiągnięcie przestanie się liczyć, ale bardzo cieszyłem się szczęściem Kamila. Należymy do najbardziej ekskluzywnego klubu na świecie, do którego wstępu nie może wykupić sobie żaden miliarder. Jesteśmy w nim we dwójkę" - kończy swoją wypowiedź.

Swen Hannawald wciąż związany jest ze skokami narciarskimi. Dziś głównie jako komentator i doradca szkoleniowców. Wraz z żoną Melissą, byłą piłkarką VfL Wolfsburg, wychowują syna Glena.

Cały wywiad z niemieckim skoczkiem możecie przeczytać tutaj<<

***

Samobójstwo nigdy nie jest wyjściem z żadnej sytuacji. Jeśli masz takie myśli lub nie możesz sobie poradzić z życiowymi trudnościami, a może jest w twoim otoczeniu osoba, której chcesz pomóc - skorzystaj z tych źródeł, szukając pomocy:

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sven Hannawald: gdybym nie trafił do kliniki, pewnie zacząłbym myśleć o samobójstwie
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.