Terapia światłem w leczeniu depresji
Idea leczenia depresji światłem nie jest nowa: już lekarze greccy ze szkoły Hipokratesa (od IV wieku p.n.e.) a potem lekarze starożytnego Rzymu zalecali pacjentom przebywanie na słońcu. Dziś nadal korzystamy ze zbawiennego wpływu słońca i światła na nasze samopoczucie.
Terapia światłem
Jak przeprowadza się terapię światłem?
Terapia światłem jest bardzo prosta: wszystko, czego do niej jest potrzeba, to lampa, dająca efekt światła dziennego i natężenie świetlne 10 000 luksów. Siada się w odległości około 90 cm od lampy i w jej świetle spędza dziennie od 30 minut do 3 godzin, w wyznaczonej przez lekarza porze; można przy tym czytać książkę albo słuchać radia. Mniej więcej raz na minutę powinno się popatrzeć przez kilka sekund wprost w światło lampy. To wszystko.
Zazwyczaj kuracja zaczyna dawać efekty po 3-7 dniach. Jeśli tak się nie dzieje, lekarz powinien zapisać lek antydepresyjny; lek taki powinno się przyjmować również wtedy, gdy terapia świetlna przynosi wprawdzie pewną poprawę, lecz nie jest ona wystarczająca. Jeśli natomiast w trakcie terapii wystąpią jakieś objawy uboczne - lekki ból głowy, pieczenie oczu, nerwowość, a niekiedy zwiększona pobudliwość (hipomania), niepożądane objawy można zredukować, skracając czas naświetlania. Chorzy na depresję, u których występują dodatkowo problemy związane z siatkówką oka czy nadwrażliwością na światło, nie muszą rezygnować z dobroczynnych skutków terapii świetlnej. Powinni jednak przeprowadzić ją w porozumieniu z leczącym te schorzenia lekarzem.
Nie możemy nie wspomnieć, że codzienne spacery w porze okołopołudniowej i regularne patrzenie w niebo, nawet przy zachmurzeniu, mają przypuszczalnie takie samo działanie, a przy tym są znacznie tańsze i do tego wspierają aktywność ruchową. Kto jednak, niezależnie od światła dziennego, chciałby sobie zafundować kurację świetlną lampą, powinien nabyć odpowiednie urządzenie w sklepie specjalistycznym - koszt około 300 euro.
Więcej w książce: Depresja nie jest przeznaczeniem - Bernd Neumann, Detlef Dietrich
Skomentuj artykuł