Wstydzisz się, że ktoś z rodziny ma depresję?

(fot. Txanoduna / flickr.com)
Huub Buijssen

Wstyd także jest uczuciem, które prawdopodobnie nie jest Ci obce, gdy masz depresyjnego bliskiego. Aby wyjaśnić, skąd się on bierze, pozwolę sobie najpierw na małą dygresję osobistą.

Pięćdziesiąt lat temu chodziłem wraz z 48 chłopcami i dziewczynkami do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Miesiąc temu mieliśmy spotkanie klasowe. W ramach przygotowania do tego spotkania organizatorzy poprosili nas, żeby każdy opisał siebie na jednej stronie A4. "Podczas spotkania nie da się porozmawiać z każdym z osobna, a dzięki temu można się czegoś o sobie dowiedzieć". Na prośbę wielu osób te krótkie autoprezentacje zostały zebrane razem w jedną książeczkę. Wczoraj dostałem tę książeczkę i przejrzałem ją. Uderzające jest to, że wszyscy przedstawiają się w ten sam sposób - nietrudno odgadnąć jak. Co robi ktoś, kto ma się krótko przedstawić w nieznanym towarzystwie? Prawdopodobnie opowie o swojej pracy zawodowej, o swojej sytuacji rodzinnej, o tym, czy ma dzieci. Być może opowie o rodzinie, z której pochodzi, i wspomni, ile ma rodzeństwa. Jeśli sam ma już dorosłe dzieci, napisze o ich wykształceniu, zawodzie i o tym, czy one mają już swoje dzieci.

Tak też uczynili moi dawni koledzy z klasy. Ale dlaczego właściwie nie ograniczyli się np. do własnego wykształcenia i kariery zawodowej? Rzecz w tym, że naszą tożsamość i poczucie własnej wartości budujemy nie tylko na podstawie własnej pracy, ale także środowiska rodzinnego. Kiedy więc przyjdzie na nas kolej, żeby się przedstawić, opowiadamy o swoim małżonku, dzieciach i wnukach.

DEON.PL POLECA

I teraz przejdę do głównej myśli tego podrozdziału: jeśli Twój ojciec, Twoja matka, Twój partner, dziecko, brat lub siostra zachoruje na depresję, dotyka to nie tylko ich tożsamości, ale także Twojej własnej. Masz poczucie, że nie możesz być już tak dumny z bliskiego. Jeśli Twój partner ma depresję, wstydzisz się pewno również wtedy, kiedy ktoś mówi coś na jego temat - albo przeciwnie, gdy nic o nim nie mówi. Może zastanawiasz się, czy inni nie obwiniają Cię po trosze za jego chorobę. Dzieje się tak tym bardziej wtedy, kiedy depresja dotknęła Twoje dziecko. Większość rodziców zadaje sobie pytanie, czy nie popełnili jakichś błędów wychowawczych. Być może należysz do nich i łamiesz sobie głowę nad tym, czy nie powinieneś być bardziej rygorystyczny, okazywać więcej miłości czy też nieco poluzować cugle.

Najbardziej możesz się wstydzić za swego bliskiego, dlatego że jest tak słaby i bezradny albo że czasami zachowuje się nieodpowiednio, np. odwołuje spotkania, które kiedyś były dla niego święte, przestaje wypełniać swoje obowiązki. Poczucie wstydu może być tak wielkie, bo depresję ukrywa się przed światem zewnętrznym.

Żydowski pisarz Amos Oz w swojej autobiograficznej książce Opowieść o miłości i mroku wyznaje, że w młodości wraz z ojcem trzymali w tajemnicy depresję jego matki:
Ojciec i ja nie mówiliśmy całej prawdy nawet wujkom i ciociom, nawet dziadkowi i babci. Przekazywaliśmy im złagodzoną wersję. Mówiliśmy o ciężkiej grypie, chociaż od dawna nie miała grypy. Mówiliśmy, że to migrena i dodawaliśmy, że nasila się przy dziennym świetle. Czasami mówiliśmy, że mama jest też bardzo zmęczona. Ojciec i ja staraliśmy się mówić prawdę, ale nie całą prawdę. Całej prawdy nie znaliśmy. Ale wiedzieliśmy, nie umawiając się i nie porównując swoich wersji, że obaj nie mówiliśmy nikomu wszystkiego, co wiemy, lecz ujawnialiśmy przed światem zewnętrznym tylko pojedyncze fakty. Nigdy nie rozmawiałem z ojcem o stanie zdrowia matki. Rozmawialiśmy tylko o tym, co jest do zrobienia następnego dnia, o podziale pracy w życiu codziennym i w domu. Ani razu nie rozmawialiśmy o tym, czego jej brakuje, nie licząc częstych westchnień ojca: "Ci lekarze, nic nie umieją. Całkiem nic" (Oz 2004).

Być może wstydzisz się także swoich własnych myśli i uczuć, np. tego, że zazdrościsz ludziom, którym wiedzie się lepiej niż Tobie. Pewnie czujesz też wstyd w momentach rozgoryczenia, kiedy najchętniej posłałbyś wszystkich do diabła: "Skoro ja jestem nieszczęśliwy, to niech inni też będą". W końcu może Ci być bardzo wstyd, gdy sam łapiesz się na tym, że chciałbyś uciec od tego wszystkiego, zostawić bliskiego albo zerwać z nim kontakt.

Więcej w książce: Depresja - Huub Buijssen

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wstydzisz się, że ktoś z rodziny ma depresję?
Komentarze (11)
P
pele
13 stycznia 2014, 03:05
W temacie polecam "Pamiętnik samobójczyni" autorstwa Magdaleny Grochowalskiej. Zob. http://www.maternus.pl/index.php?p=ksiazki&k=124. Bardzo pouczająca pozycja. Autobiografia.
Miłosz Skrodzki
5 listopada 2013, 20:18
Nie chodzi o to, żeby "robić zwariowane rzeczy". To poprawia nastrój tylko na chwilę, a nie wyleczy z depresji. Żeby pomóc mamie trzeba pokazać jej, że zawsze ma oparcie w Bogu i cierpienia są dawane przez Niego dla większego dobra w wieczności. Nie można opierać się na tym, że wszystko będzie super kolorowo. Trzeba ufać Bogu, ufać w sens choroby czy innych nieszczęść. To wszystko daje miłująca ojcowska ręka.
M
mama
23 października 2013, 21:14
Sama dowiedziałam się jako nastolatka, że mama choruje na depresję od kilkunastu lat. Zaczęło się od bojaźni o niepełnosprawnego syna, czyli mojego brata. Dziś ma 36 lat i świetnie sobie radzi. Niepełnosprawności nie widać. Intelektualnie jest też w porządku. Jednak depresja została. Gdy brat miał także trudne przejścia depresja wróciła ze zdwojoną siłą. Szpitale, leki, pogotowie, branie dwóch dawek na raz bo jedna nie pomaga, potem trzech (bez wiedzy lekarza) i znów pogotowie, szpital itp. Brat wyszedł z dołka, mama również. Urodził mi się syn, okazało się po roku - rzadka choroba neurologiczna. Mama znów podupadła psychicznie, jednak widząc moje zdeterminowanie, nie obyło się z nawrotami ciężkich stanów. Pół roku temu okazało się, że mój syn ma inną chorobę - ultrarzadką chorobę metaboliczną, genetyczną, przenoszącą tylko przez kobiety. Podłamała się znów. Nie mówiłam jej o tym, że moje dziecko a jej wnuczek umrze szybciej niż my. Nie stać mnie na to jeszcze. Boję się, że to będzie najgorszy cios jaki usłyszy. Jednocześnie widzi, że rok temu skakał a dziś boi się zejść ze schodów, że rok temu zjeżdżał ze zjeżdżalni a dziś chodzi prowadzony za rączkę. Sama nie wiem czy powinnam uświadomić ją na co konkretnie choruje mój syn i jakie są prognozy na życie jej wnusia. Ukochanego zresztą i jedynego. Wnuczki ma zdrowe. Wie, że ja póki co jestem silna, nie płaczę przy niej, pokazuję, że potrafię być też wesoła, uśmiechnięta oraz, że nadal potrafimy z synkiem robić zwariowane rzeczy. Jednak wracając do głównego tematu nigdy nie chwaliłam się dlaczego biorę L4 "na mamę", lecz też nie ukrywałam tego przed dyrektorem. Nie ukrywałam odpowiedzi na pytania, dlaczego biorę urlop w zimie (gdzie wszyscy wiedzą, że to nie jest pora roku, która darzę sympatią ze względu na pogodę) i mówiłam wprost, że mama choruje na depresję i potrzebuję ten urlop. Kiedyś koleżanka z pracy powiedziała mi, że ona dopiero jak usłyszała o mojej mamie, przyznała się dyrektorowi (który jest świetnym człowiekiem), że ona także "czuwa" nad ojcem, który jest schizofrenikiem.
A
art7
11 października 2013, 14:29
dokladnie,nie można zroumieć czegoś co trudno sobie wyobrazić bo chodzi o niemoc organu sterującego wszyatkimi innymi i nie można tu dac plastra czy znieczulić i będzie dobrze. zreszta jak ktoś nie chorowal na raka,i inne ciezkie choroby to też sobie ich nie wyobrazi,co najwyzej moze się obawiać czy wspólczuc.
F
feniks
11 października 2013, 11:52
Tylko ktoś , kto nie doświadczył depresji nie wie co to jest i jak to boli... Kiedy wysiłkiem jest codzienna toaleta, ubranie sięi ten koszmarny lęk przed wszystkim i wszystkimi i ten rozdzierający wewnetrzny ból i ..pustka w głowie. kiedy nie możesz nic powiedziec swojemu panu oprócz Panie ratuj bo ginę....
A
art7
11 października 2013, 08:52
nawet w Boblii jest napisane że sią 2 rodzaje wstydu-dobry i zły. ten opisany tutaj jest złym
A
art7
10 października 2013, 20:28
podczas czy po depresji często potrzebna jest psychoterapia. jednymi chyba z nielicznych jak nie jedynymi łączącymi psychoterapię z wiedzą religinna i wartrościami katolickimi są http://www.gajdy.pl/
Arkadiusz Żyła
10 października 2013, 18:41
Ja myślę ze zcasy już się zmieniły.Nikt o zdrowych zmyslach i jakiejś wiedzy na temat powszechności nerwic i depresji obecnie nie oceni źle osoby na nia chorującej.Przeciez to dodatkowe dla niej obciążenie a już ma ich dosyć.Mi pomogły leki i nawrocenie później.I dobrze pisze joanneH o przejsciu z trybu roszczeniowego na taki aby przymowac to co Bog stawia na naszej drodze. To samo dotyczy rodziny,wstyd za cos co jest po coś na naszej drodze jest niekatolickim podejsciem. Potrzebna jest informacj adla calej rodziny jak z tą choroba obcowac,bo najblizszych też ona dotyczy. A wielu znanych choruje u nas czy na świecie na tą chorobę i wiele gorszych też.
J
joanneH
20 lutego 2013, 21:48
Mojej depresji niestety nie dało się ukryć, zaliczyłam szpital, później roczne leczenie farmakologiczne oraz przemianę duchową. Od roku nie biorę leków psychotropowych. Chociaż epizod ten będzie ciążył na mnie i mojej rodzinie do końca życia, to staramy się żyć normalnie i nie wracać do tego. Najlepszym wyjściem jest po prostu nie przejmować się, dużo pracować, znajdować sobie nowe zainteresowania, fajnie się ubierać, zachwycać się pięknem wszystkiego co nas otacza  a  przede wszystkim dziękować Bogu za każdy przeżyty dzień i trwać przy Nim jak dziecko. Ta choroba nauczyła mnie pokory, przez nią przeszłam z trybu "roszczeniowego" na "wdzięcznościowy". Otwarła mi oczy na nową jakość życia, coś we mnie umarło ale też narodziło się coś zupełnie innego, nowego i lepszego. Pozdrawiam.
lucy
1 lutego 2013, 14:30
No cóz, sama zmagam sie z depresją od lat, wie o niej tylko najbliższa rodzina: mąż i dzieci, lekarz i terapeuta. Czemu ukrywam ten fakt: bo wiem, że moja choroba mogłaby być wykorzystana przeciwko mnie. Albo zostałabym okrzyknięta hipochondrycznką albo uznana za niezrównoważoną psychicznie.Tego się obawiam.
S
silberrrling555
1 lutego 2013, 14:14
Czasem depresja i choroby w ogóle mogą być wstydliwe, jeśli dotyczą kogoś z rodziny. Często ludzie myślą stereotypowo (skoro w jego rodzinie jest "dziwak", to on pewnie też jest "dziwakiem"), więc nic dziwnego, że może się pojawić lęk przed oceną. Choroby psychiczne moim zdaniem mają źródło w sferze duchowej, dlatego farmakologicznie nie można im czasem w ogóle sprostać. Polecam "Opętani przez duchy. Egzorcyzmy w 21 stuleciu" dobra książka o tym, jak sfera duchowa wpływa na nas, również wywołując choroby.