Wyślij maila w zaświaty

Portal o śmierci raczej nie zainteresuje przeciętnego człowieka w pełni sił. Inaczej jest z ludźmi, którzy usłyszeli nieodwracalną diagnozę. (fot. Kaitlin M / flickr.com)
Majka Lisińska-Kozioł / slo

Znajoma lekarka onkolog opowiedziała mu, czym bywa umieranie dla chorego i jego bliskich. Chciała coś zrobić dla tych ludzi. Coś co podniosłoby ich na duchu. Ale na hasło "śmierć" wszyscy, do których się zwracała po pomoc szybko się wycofywali.

Tymczasem Macieja temat śmierci zafascynował. Czytał książki, szperał w sieci, ale przede wszystkim rozmawiał. Z pracownikami hospicjów, szpitalnych oddziałów opieki paliatywnej, z psychologami, z duchownymi. Spotkał przy tej okazji wiele osób, które pozwoliły mu zrozumieć, jakie jest rzeczywiste przesłanie hasła "hospicjum to też życie". A ono znaczy ni mniej, ni więcej tylko tyle, że człowiek żyje tak długo, aż umrze. I, że czeka to każdego z nas.

Jednak mało kto chce sobie zaprzątać głowę przemijaniem. Tym, że życie ma swój kres. Portal o śmierci raczej nie zainteresuje przeciętnego człowieka w pełni sił. Inaczej jest z ludźmi, którzy usłyszeli nieodwracalną diagnozę. Wtedy sprawy związane ze śmiercią stają się dla nich sprawami pierwszorzędnymi. Każdy z nas zna przecież osoby, które medycyna, a za nią znajomi, sąsiedzi, koledzy uznali za kogoś, kto jest naznaczony wyrokiem śmierci. A od ludzi naznaczonych wolimy trzymać się z daleka.

DEON.PL POLECA

Tylko, że przecież mimo "wyroku", człowiek wcale nie przestaje być. Często dopiero, gdy poważnie zachoruje zaczyna cenić życie. Chce się nim cieszyć i z niego korzystać. Przejmująco opowiada o tym amerykański film z 2007 roku pt. "Choć goni nas czas". Wyreżyserował go Rob Reiner. Główne role w zagrali Jack Nicholson i Morgan Freeman, w filmie dwaj nieuleczalnie chorzy mężczyźni, którzy podróżują z listą rzeczy do zrobienia i załatwienia przed śmiercią. Spieszą się, bo czasu zostało im niezbyt wiele.

***

Maciej Szymański obejrzał film, podsumował swoje życiowe doświadczenia i założył portal pod nazwą: www.kazdyznas.pl. Im bliżej przyjrzeć się temu przedsięwzięciu, tym bardziej ono intryguje. Jest tam o odchodzeniu, ale też o życiu i nadziei.

Sprawy związane ze śmiercią są podzielone w portalu

na dwa obszary. Pierwszy dotyczy wszystkich ludzi, a drugi osób w żałobie. Ten ostatni został nazwany "dla osieroconych".

Podział na "wszystkich" i "osieroconych" jest jednak umowny, bo ci "wszyscy" to ludzie w pełni sił, którzy po prostu znajdują czas i ochotę na refleksję o przemijaniu. To im Maciej zwraca uwagę, żeby nie odkładali marzeń na później.

Z kolei ci "osieroceni" niekoniecznie muszą być w żałobie z powodu śmierci kogoś bliskiego. Bo żałoba nie zawsze jest związana z pożegnaniem osoby. Ten stan może nas ogarnąć także po innej, również bardzo ważnej stracie. W części "dla osieroconych" są podpowiedzi, jak pomagać ludziom cierpiącym.

- Nie jestem pewien, czy jako pierwszy na świecie, ale niewątpliwie jako pierwszy w Polsce wymyśliłem "mail w zaświaty". Zainspirowała mnie opowieść jednej z "wdów smoleńskich" (Ewa Komorowska - przyp. aut.), która w wywiadzie telewizyjnym mówiła o tym, że codziennie pisze list do nieżyjącego męża. Pomyślałem sobie wtedy, że dziś raczej rzadko pisuje się normalne listy. Częściej maile. Dlatego każdy, kto uzna, że w zaświatach można odbierać maile, ma szansę utworzyć na portalu konto pocztowe osoby zmarłej i wysyłać do niej wiadomości, zdjęcia, linki. Cokolwiek zechce - mówi Maciej.

Maile można wysyłać do tego kogoś z każdego komputera na świecie, jeśli tylko jest podłączony do sieci. Nawet z telefonu komórkowego.

Prawdą jest, że jeśli ktoś ma za sobą traumatyczne przeżycie, z którym nie umie sobie poradzić, chodzi do psychoterapeuty, psychologa. A jeśli umie się modlić - bo doświadczył łaski wiary - modli się. Ale ci, którzy nie wierzą, a chcą wyrzucić z siebie emocje i żal po stracie a także anonimowo podzielić się tym, co czują, mogą wejść na stronę portalu i wyrzucić tam z siebie, co leży im na sercu. To jest terapia, którą ludzie po przejściach mogą sobie zaaplikować żeby znów odzyskać spokój i energię do życia.

Maciej jakiś czas temu też był na zakręcie. Legło w gruzach wszystko, co budował przez całe swoje życie. Znalazł się w finansowej pułapce. Musiał się jakoś w tym wszystkim odnaleźć. Portal www.kazdyznas.pl. to miała być terapia również dla niego. I właściwe nadal jest, bo prowadząc go realizuje się zawodowo.

***

Trochę jednak trwało, zanim ów portal powstał. Ma w tym dziele swój udział ksiądz dr hab. Lucjan Szczepaniak SCJ, który towarzyszy dzieciom Uniwersyteckiego Szpitala w Prokocimiu i o żałobie wie więcej niż ktokolwiek inny. To on uświadomił Maciejowi, że żałoba to jest stan ducha związany nie tylko ze śmiercią, ale też utratą ważnych dla danej osoby wartości duchowych jak: praca, zdrowie, miłość. Żałoba to cierpienie, samotność, lęk.

Trzeba czasu, by się na nowo pozbierać. I trzeba pomocy drugiego człowieka. Jednym z narzędzi, które się tam oferuje osieroconym jest właśnie tzw. mail w zaświaty.

Ktoś zauważył, że te maile są lub mogą być, czymś w rodzaju wizyt na cmentarzu. Ludzie wszak, odwiedzając groby rodziców, dzieci, przyjaciół, rozmawiają z nimi, szukają u nich rady, opowiadają o tym, co się zdarzyło w ich życiu.

Na portalu można zrobić to samo nie wychodząc z domu. Internet bardzo się przydaje. Pozwala na przykład wysłać maila do mamy, która odeszła, a której grób jest w innym mieście lub kraju.

"Mail w zaświaty" - jest to formuła, dzięki której można założyć konto pocztowe osoby zmarłej, a następnie albo z portalu, albo z każdego komputera podłączonego do sieci, wysyłać serdeczne maile. To nic innego, jak przeniesienie na grunt Internetu, starego jak ludzkość zjawiska kierowania do zmarłych słów ujętych w różne formy przekazu.

Z punktu widzenia technicznego ten mail nie dociera nigdzie, do żadnego adresata. Ale w świadomości osoby, która go wysłała pozostaje kliknięcie w przycisk - wyślij. Mail jest zarejestrowany w elementach wysłanych. Można go sobie ponownie otworzyć. Można mu dodać adres do "wiadomości" i wtedy dotrze do realnego adresata - na przykład do siostry, brata, przyjaciela.
Kliknięcie: wyślij - ma znaczenie. Mail gdzieś idzie.

Jeśli zakładamy, że istnieje życie pozagrobowe, wierzymy w nie - to do przyjęcia jest komunikacja z ludźmi, którzy odeszli. Rozmowa z osobą zmarłą podczas wizyty na cmentarzu też przecież wydaje się irracjonalna, ale działa. Mail w zaświaty jest irracjonalny i też może pomóc.

***

Państwo pomaga zazwyczaj wtedy, gdy żałoba jest zbiorowa, po spektakularnych tragediach. Gdy ginie dziesięciu górników - rodziny dostają psychologa. Ale i to czasami nie wystarcza.

Pojedynczymi osobami, które są w żałobie mało kto się interesuje. Tak bywa, gdy odchodzą ludzie przewlekle, nieuleczalnie chorzy. Życie ich bliskich przez miesiące, a czasami lata, kręciło się wokół zapewnienia im opieki. Gdy jest już źle, następuje okres tzw. żałoby antycypowanej, czyli trwanie w przekonaniu, że śmierć jest nieunikniona. Żałobę przeżywa się wtedy zanim śmierć rzeczywiście nastąpi.

Owszem, hospicja zapewniają rodzinom opiekę po stracie. Ale nie każdy może z takiej pomocy skorzystać, bo jest oferowana daleko, bo trzeba do terapeuty dotrzeć. Internet jest o wyciągnięcie ręki. Także w nocy, kiedy to w zaciszu sypialni, albo przy kuchennym stole różne myśli kłębią się w naszych głowach.

I pewnie właśnie w nocy Maciej wpadł na pomysł, aby "mail w zaświaty" udostępnić także jako narzędzie pomocne w wyrażaniu swoich myśli i uczuć wobec nieobecnych, którzy funkcjonują w szerokiej świadomości społecznej. W tym przypadku wysłanie maila nie wymaga logowania się na portalu, a jego treść może być widoczna dla innych użytkowników. Pierwsze miejsce na tej liście zajął bł. Jan Paweł II.

- To jest jeszcze jedna możliwość wyrażania przez Polaków uczuć wobec Ojca Świętego, zwracania się do Niego ze swoimi przemyśleniami, podziękowaniami, prośbami - mówi Maciej Szymański, twórca portalu.

- Moim zdaniem w ten sposób utrwala się pamięć o naszym papieżu i służy pogłębianiu Jego kultu. Dotyczy to szczególnie ludzi młodych, dla których Internet staje się środowiskiem życia. Z czasem zbiór maili do bł. Jana Pawła II będzie ważnym źródłem wiedzy o przemianach w pojmowaniu Jego obecności w umysłach Polaków.

***

Pewnie też dzięki Janowi Pawłowi II przybywa ludzi, którzy chcą pomagać innym. O tym, że nie brakuje osób potrzebujących pomocy, nikogo nie trzeba przekonywać. Chodzi jednak o to, żeby jedni i drudzy mogli się odnaleźć. Umożliwia to portal "Każdy z nas". Przy tworzeniu swojej portalowej wizytówki można zaznaczyć opcje: "oczekuję pomocy" i "chcę pomagać". W ten sposób przy użyciu wyszukiwarki, która uwzględnia jeszcze takie kryteria jak: wiek, płeć, miejsce zamieszkania mają szansę odnaleźć się ludzie mogące nieść sobie pomoc. Bardzo ważne jest jednak to, że obie opcje o pomaganiu można zaznaczyć jednocześnie, to znaczy zasygnalizować, że zarówno liczy się na czyjąś pomoc, jak samemu jest się chętnym by pomagać. Bo to nie prawda, że ludzie zwykle dzielą się na tych, którzy potrzebują pomocy oraz tych, którzy mogą pomagać. Każdy gest ma charakter dwustronny, a często radość z dawania jest większa niż z otrzymywania.

Okazuje się, że pomagającym może być każdy z nas. Także ten, kto teoretycznie jest zaszeregowany do biorców pomocy, na przykład osoba terminalnie chora. Taki ktoś, dzięki swoim doświadczeniom umie dostrzec takie aspekty życia, których dotąd nie zauważył nikt inny i właśnie pomóc.

A skoro tak wiele spraw dzieje się w świecie wirtualnym, to można też wirtualnie potrzymać za rękę. I chociaż zabraknie fizycznego ciepła i spojrzenia w oczy, to świadomość bycia razem, choćby w odległych miejscach, można sobie nawzajem dać. Można do siebie wysyłać maile, rozmawiać przez skypa, można po prostu się komunikować. - Te kontakty nazwałem "wymianą dobra on-line" i jestem przekonany, że jest to nowa wartość w Internecie, która z czasem stanie się bardzo ważnym jego elementem - mówi Maciej.

Uważa, że inicjatywa utworzenia portalu jest zgodna z otwartym podejściem Jana Pawła II do internetu, czemu dał on wyraz w ogłoszonym w 2002 roku orędziu "Internet: nowe forum głoszenia Ewangelii", gdzie zapisane są takie słowa: "Internet sprawia, że miliardy obrazów pojawiają się na milionach monitorów komputerowych na całej planecie. Czy z tej galaktyki obrazu i dźwięku wyłoni się twarz Chrystusa i zabrzmi głos Chrystusa? Tylko bowiem, gdy widać tę twarz i słychać ten głos, świat może poznać radosną nowinę o naszym zbawieniu. To jest cel ewangelizacji. To właśnie uczyni Internet prawdziwie ludzką przestrzenią, gdzie bowiem nie ma miejsca dla Chrystusa, nie ma też miejsca dla człowieka. Dlatego też chcę wezwać cały Kościół, by odważnie przekraczał ten nowy próg, by wyruszał na głębię sieci, tak by obecnie - podobnie jak w przeszłości - wspaniały związek Ewangelii i kultury mógł ukazać światu "chwałę Bożą na obliczu Chrystusa" (2Kor 4,6). Niech Bóg błogosławi wszystkim, którzy trudzą się w tym celu."

***

W cyberprzestrzeni, w każdej sekundzie wędrują łączami kablowymi i radiowymi niewyobrażalne ilości informacji zamienionych w impulsy elektryczne. Są one elementami wszechświata, o którym nasza wiedza jest mizerna. Nie wiemy również, czy te uporządkowane impulsy zachowują się wyłącznie tak, jak myślą ludzie, którzy znaleźli sposób na to, żeby słowa, obrazy, dźwięki zamienić na bity. Czy aby na pewno nie mogą one podlegać naszej woli i wierze? Kto wie, może mogą być widoczne z zaświatów?

Źródło: Wyślij maila w zaświaty

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wyślij maila w zaświaty
Komentarze (1)
E
Ewelina
7 marca 2012, 15:37
Niestety , życie mnie nauczyło, że poświęcanie dużej ilości czasu na myślenie o śmierci , na  interesowaniu się (zbytnim) śmiertelnie chorymi, a może z tym wiązać się też odwiedzanie zmarłych na cmentarzu (nawet bliskich sercu), powoduje to wszystko przybliżanie się śmierci do nas,niejako zapraszanie jej.Po prostu "to wciąga " i "zaciąga".Może i nie na wszystkich.... Nie dziwmy się więc że ludzie "wypierają" śmierć ze swojego życia.