Lek na endometriozę i mniej operacji u kobiet
Stosując nowy lek na endometriozę, bolesne schorzenie kobiece, będące częstą przyczyną niepłodności, można nieraz uniknąć operacyjnego usuwania torbieli jajnika spowodowanych przez ogniska choroby - oceniają ginekolodzy, z którymi rozmawiała PAP.
Ich zdaniem, jest to o tyle istotne, że nawet mniej inwazyjne operacje ginekologiczne wykonywane laparoskopowo są czynnikiem mogącym dodatkowo - obok endometriozy - zmniejszać szansę pacjentki na zajście w ciążę. Poza tym, dzięki redukcji liczby inwazyjnych zabiegów, można obniżyć koszty leczenia choroby.
Pierwszy od ok. 20 lat nowy lek na endometriozę zawiera dienogest - syntetyczny odpowiednik żeńskiego hormonu płciowego, progesteronu. Obniża on produkcję estradiolu, tj. naturalnego estrogenu, w organizmie kobiety i w ten sposób zmniejsza jego wpływ na rozrost błony śluzowej macicy (z łac. endometrium).
Jest to ważne, bo w endometriozie błona śluzowa macicy lokalizuje się w nietypowych miejscach. Te tzw. wszczepy są obecne najczęściej w obrębie narządów jamy brzusznej - jajników, jajowodów, jelit, pęcherza moczowego, zewnętrznej ściany macicy. Znacznie rzadziej znajduje się je poza jamą brzuszną - w szyjce macicy, sklepieniu pochwy, a nawet w płucach, jamie nosowo-gardłowej czy w oku. "Niektórzy mówią, że ogniska endometriozy mogą być zlokalizowane wszędzie, poza włosami i paznokciami" - powiedział Tulimowski.
Największy problem stanowi to, że reagują one na cykliczne zmiany hormonalne w organizmie kobiety tak, jak endometrium - okresowym przyrastaniem i złuszczaniem się, czemu towarzyszą krwawienia. U 50-80 proc. pacjentek z endometriozą powoduje to silne dolegliwości bólowe w obrębie miednicy i to nie tylko podczas miesiączki, ale też w czasie współżycia, oddawania moczu, wypróżniania się, a nawet badania ginekologicznego. Choroba może się też objawiać wzdęciami, zaparciami, biegunkami, zaburzeniami miesiączki i zmęczeniem.
Stany zapalne rozwijające się we wszczepach endometriozy są przyczyną włóknienia tkanek i powstawania zrostów, co jeszcze nasila bóle i utrudnia zajście w ciążę. - U 50 proc. niepłodnych kobiet w trakcie poszukiwania przyczyn stwierdza się aktywną - obecnie lub w przeszłości - endometriozę - powiedział Tulimowski.
Na postawie statystyk, eksperci szacują, że na endometriozę cierpi na świecie ponad 200 mln kobiet w wieku rozrodczym (od nastolatek, które zaczęły miesiączkować, po panie w wieku przed menopauzą), a w Polsce ich liczbę ocenia się na ok. 1 mln.
- Niestety, jest to ciągle choroba mało znana i często, zanim pacjentka usłyszy prawidłową diagnozę, przez wiele lat tuła się między lekarzami różnych specjalności - powiedziała ginekolog Beata Sterlińska. Zaznaczyła, że charakterystyczna dla pacjentek z endometriozą jest gruba teczka z historią choroby, bo ustalenie rozpoznania trwa średnio 8-10 lat.
Zdaniem ginekolog, podstawę do diagnozowania tego schorzenia stanowi dokładny wywiad lekarski. Należy wypytać również o występowanie podobnych dolegliwości u kobiet w rodzinie, bo predyspozycje do endometriozy są uwarunkowane genetycznie. Dokładne przyczyny choroby na razie nie zostały określone.
- Diagnozę endometriozy można potwierdzić ostatecznie tylko po obejrzeniu narządów miednicy podczas laparoskopii, ale nie powinien być to warunek rozpoczęcia terapii farmakologicznej, np. dienogestem - zaznaczył Tulimowski.
Przypomniał, że zgodnie z najnowszymi rekomendacjami na temat diagnozowania i leczenia endometriozy, jakimi są rekomendacje kanadyjskie z 2010 r., terapię farmakologiczną powinno się rozpoczynać u pacjentek, u których podejrzewa się tę chorobę na podstawie objawów. Mogą to być chociażby przewlekłe, silne bóle w dole miednicy, które nie ustępują pod wpływem niesteroidowych leków przeciwzapalnych i znacznie obniżają jakość życia kobiety. Dopiero po rozpoczęciu terapii lekarz powinien dążyć do potwierdzenia lub wykluczenia wstępnego rozpoznania.
- Dzięki stosowaniu dienogestu można zredukować liczbę operacji ginekologicznych. Lek pozwala zmniejszyć rozmiary endometrialnych torbieli jajnika i kontrolować ich wzrost, dlatego nie zawsze trzeba je usuwać operacyjnie, albo można to znacznie opóźnić - powiedział Tulimowski.
Jest to o tyle istotne, że nawet laparoskopia obniża szanse pacjentki na zajście w ciążę - podkreślił ginekolog. Dlatego decyzja o sposobie leczenia kobiety cierpiącej na endometriozę powinna zależeć od jej planów prokreacyjnych.
- Dienogest można też stosować uzupełniająco po operacjach usunięcia torbieli endometrialnej oraz w ramach przygotowywania pacjentki do takiego zabiegu, ponieważ lek zmniejsza rozmiary torbieli - dodała Sterlińska.
Przypomniała, że nowy lek stosowany doustnie w dawce 2 mg dziennie łagodzi bóle i inne objawy endometriozy równie dobrze, jak - uważane dotychczas za najskuteczniejsze - analogi gonadoliberyn, podawane w postaci zastrzyków lub implantów. Ma jednak mniej działań niepożądanych.
- Analogi gonadoliberyn hamują wydzielanie gonadoliberyn przez przysadkę mózgową i w ten sposób powodują sztuczną menopauzę, która - choć jest odwracalna - po pół roku leczenia powoduje wszystkie konsekwencje naturalnej menopauzy, jak np. początki rozwoju osteoporozy, czy atrofię narządów moczowo-płciowych - wyjaśnił Tulimowski. Poza tym, analogi gonadoliberyn nie są w Polsce refundowane w leczeniu endometriozy, ich koszt dla pacjentek jest więc znacznie wyższy (5-6 tys. przez pół roku).
Na postawie wskazania rejestracyjnego, można go stosować przez kolejne 15 miesięcy, ale efekty jego działania utrzymują się jeszcze przez pół roku po zakończeniu leczenia.
- Do niedawna barierą w stosowaniu tego leku była jego cena, obecnie konieczne jest zwiększenie świadomości lekarzy, by właściwie wykorzystać ten lek w terapii endometriozy - powiedział Tulimowski. Jak ocenił, bardzo pomocna byłaby tu nowelizacja europejskich rekomendacji na temat diagnostyki i leczenia endometriozy, jak również stworzenie ich polskiego odpowiednika.
Skomentuj artykuł