Gdy zły wilk rośnie, nie można milczeć

Fot. Jurien Haggins / Unsplash

Granica między złem i dobrem przebiega przez środek serca. Tego nie zrobi za nikogo żaden rząd, kościół, szkoła ani przepis prawa. Albo znasz granicę i jej pilnujesz, albo przesuwasz ją o milimetr dziennie przymykaniem oka na drobną słabość i mówieniem sobie: są gorsi - i nagle odkrywasz, jak bardzo się przesunęła. A niewiele osób umie stamtąd wrócić.

Dwa wilki (wygrywa ten, którego karmisz) to niedoskonała metafora. Ale trudno o niej nie myśleć zwłaszcza w ostatnim tygodniu.

Pacjent mordujący lekarza.
Lekarz mordujący dziecko pacjentki.
Ojciec katujący swoje i przybrane, małe dzieci.
Grupa nastolatków, która biciem i kopaniem w siedem sekund doprowadziła dwudziestolatka do stanu krytycznego.
Człowiek, który zadał ciosy nożem drugiemu człowiekowi przejeżdżającemu tylko na hulajnodze.
Ksiądz który złamał przysięgę i krzywdził swoją wspólnotę. I drugi. I trzeci.
A to tylko wydarzenia z ostatnich dni.

Można powiedzieć, że naturalny odruch to się oburzać na zło.
Jak można tak bardzo karmić w sobie złego wilka?
Jak można tak bardzo przesunąć sobie granicę wewnątrz serca?

Stąd już tylko mały kawałeczek dzieli nas od miejsca, o którym mądry człowiek pisze: komu się wydaje, że stoi, niech pilnuje, by nie upadł. Tego nie zrobi za ciebie ani za mnie żaden rząd, kościół, szkoła ani przepis prawa. Albo znasz granicę i jej pilnujesz, albo przesuwasz ją o milimetr dziennie przymykaniem oka na drobną słabość i kończysz w ciemnym lesie ze złym wilkiem. Uciekając we wszystkie wymówki, jakie dla siebie znajdziesz, by ochronić się przed uznaniem swojego zła i uporządkowaniem go.

Żeby w to miejsce nie dojść, trzeba dwóch rzeczy.

Po pierwsze milczeć, kiedy trzeba.
A trzeba milczeć, gdy widząc cudzego wilka nagle wyłażącego na środek rynku bardzo chcielibyśmy sobie w sercu powiedzieć: co za człowiek, taki i owaki, ciężko złamany, ja w życiu bym czegoś takiego nie zrobił. Dlaczego milczeć? Bo każdy człowiek jest zdolny do wielkiego zła. I nie ma w tym stwierdzeniu nic z usprawiedliwiania czyichś ciężkich grzechów i strasznych czynów. Jest tylko pokora. Uznanie, że wilki w środku są dwa nie tylko w nich, ale we mnie też.

Dopóki zamiast milczeć mówimy sobie: dzięki ci, Panie, że nie jestem jak ten celnik. Że nie jestem jak ten nożownik, jak ten przemocowy ojciec, jak ta kobieta bez sumienia, jak ten ksiądz skompromitowany - upewniamy się w przekonaniu, że droga do wyrządzenia zła jest daleka, a próg wejścia w zło bardzo wysoki. Że gdy zły wilk rośnie, to zaraz byśmy to u siebie zauważyli i przestali karmić w jednej sekundzie.

DEON.PL POLECA

 

 

Tak nie jest i gdy nam się ciśnie na koniec myśli "ja bym nigdy" - trzeba milczeć. Bo choć można tak mówić z bardzo różnych powodów, na przykład dlatego, że próbujemy zachować jaką taką psychiczną równowagę i nie dać się zdołować przez przytłaczające zło, to po dłuższym czasie łatwo uznać, że jestem taki trochę porządniejszy i lepszy. A stąd już niedaleko do usprawiedliwienia tego małego wilczka, takiego szczeniaczka w porównaniu do tego drugiego, mocnego i dobrego. I gdy nagle odkrywam, że szczeniak zamienił się w bestię - jestem przerażony i bezradny, i chcę tylko, by nikt tego nie odkrył, nie zobaczył, nie pokazał światu.

Po to druga rzecz. Nie milczeć, kiedy trzeba.
Żeby cudze złe wilki ujrzały światło dzienne. Żeby można je było odstrzelić na czas.
Bo jeśli nie - nadejdzie ten moment, w którym będzie za późno, bo milczeliśmy, gdy było wcześnie. Nikt z ludzi opisanych przez media w ostatnich dniach nie urodził się zły. Nikt z nich nie żyje w próżni. Nikt nie stał się w ciągu godziny przestępcą, mordercą, krzywdzicielem: to był proces. To zawsze jest proces. Powolne przesuwanie granicy, milimetr po milimetrze, aż ktoś stracił poczucie, że to jest coś złego, choć jeszcze rok dwa temu wiedział, że jest złe. Teraz jest normalne. Zły wilk oblizuje się i rośnie.
Jeśli to widzimy, nie możemy milczeć.
Nie możemy unikać mówienia drugiemu człowiekowi wprost o tym, że jego granica się przesuwa, że zaczyna rosnąć bestia, choćby na razie była uroczym szczeniaczkiem. Większość tragedii można streścić jednym zdaniem: nikt nie reagował, zanim nie było za późno.

I trzecia rzecz. Dobrze jest co jakiś czas poczytać sobie prawdziwe historie przestępców, którzy wrócili na dobrą stronę. Którzy uznali swoją winę, odstrzelili właściwego wilka i tak, jak mogli, przeprosili i wyrównali stratę. Włożyli wysiłek w gojenie ran, które zadali konkretnym ludziom i ich społeczności. O starej dobrej pokucie i zadośćuczenieniu się niemal nie mówi. A gdy ktoś wraca do dobra, rzadko o tym czytamy wśród newsów dnia. Łatwo to przeoczyć: że takie historie naprawdę się wydarzają. I że naprawdę rzadko zdarza się, żeby ktoś tak zaplątał się i zabetonował w złym, żeby nie mógł wrócić. Ta granica przez środek serca może przesunąć się w złą stronę, ale może też wrócić w swoje właściwe miejsce. To bardzo pocieszająca perspektywa: że nawet tam, gdzie się wydarza wielkie i niezrozumiałe zło, wciąż może wlać się światło, łaska, zmiana. Może wrócić dobro. Nie musi: ale ta opcja nigdy nie jest zamknięta. Ani dla tych z wrednymi szczeniaczkami, ani dla tych z bardzo złymi bestiami. I dla tych, którzy mają w sercu pięknego dobrego wilka i małego robaczka nienawiści, też nie.

DEON.PL POLECA


Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem, współautorka "Notesów duchowych", pomagających wejść w żywą relację z Ewangelią. Sporadycznie wykłada dziennikarstwo. Debiutowała w 2014 roku powieścią sensacyjną "Na uwięzi", a wśród jej książek jest też wydany w 2022 roku podlaski kryminał  "Ciało i krew". Na swoim Instagramie pomaga piszącym rozwijać warsztat. Tworzy autorski newsletter na kryzys - "Plasterki". Prywatnie żona i matka. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając ciszy.  

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Gdy zły wilk rośnie, nie można milczeć
Komentarze (8)
NK
~Nie Katolik
5 maja 2025, 07:10
Chyba raczej osła karmimy. W kogo jesteśmy zapatrzeni? Czy jesteśmy zapatrzeni w siebie, czy w Jezusa? Jeśli w siebie, to zawsze znajdziemy gorszych od siebie. Wtedy wpadamy w pychę, chodzimy w ciemności, nie widzimy zła, jakie robimy, nie widzimy belki we własnym oku. Jezus jest światłem świata. Gdy jesteśmy zapatrzeni w Jezusa, wszystko się zmienia. Widzimy własny brud, grzech, i też jesteśmy w stanie patrzeć na innych tak, jak Jezus - z miłością, a nie z odrazą. Ale racja, wszystko zaczyna się w sercu.
JP
~Joanna Piotrowska
4 maja 2025, 06:23
Marto . Dziękuję. Amen. Wracam z rekolekcji Modlitwą Jezusową . Jest droga powrotu. Ty to wiesz.
Marta Łysek
5 maja 2025, 14:54
Dziękuję!
JP
~Jacek P
3 maja 2025, 21:36
Autorka pisze o złu medialnym. A ile zła ma miejsce w ciszy, ile osób krzywdzi innych swoimi decyzjami, zaniedbaniem i podstępem. Więc potrzeba jasnego głoszenia prawdy o grzechach jakie są pokusą, co czyni Kościół.
AS
~A Szczawiński
5 maja 2025, 14:34
Niefajnie, gdy ktoś oisze o innych "osobach", "ludziach". Rozważajmy jak i kiedy my/ja skrzywdziliśmy.
WG
~Witold Gedymin
3 maja 2025, 10:11
"Po pierwsze milczeć, kiedy trzeba.", "Po to druga rzecz. Nie milczeć, kiedy trzeba." - czy Autorkę stać na refleksję jak to jest realizowane w polskim Kościele, w polskim episkopacie, w polskim klerze, w katolickich mediach? Prawdziwą, szczerą refleksję? Refleksję nad funkcjonującą w Kościele w STOSUNKU do Kościoła zasadę "De mortuis aut bene aut nihil"?
Marta Łysek
5 maja 2025, 14:54
Autorkę stać. Ale tym razem autorka świadomie wybrała refleksję nad Kościołem jako wspólnotą, nie nad Kościołem instytucjonalnym. Gdyż autorka zastanawia się szczerze oraz prawdziwie, jak też ona sama oraz ludzie jej podobni - czyli żyjący zwykłym kościelnym życiem i martwiący się o swoje rodzeństwo w Chrystusie, powinna reagować w okolicznościach, gdy jedna osoba krzywdzi drugą, a na obu osobach autorce zależy, wzorem Miłosiernego. Powód jest prosty: o wiele bardziej niż pomstować na to, jacy to biskupi źle, system betonowy, księża rozpustni, a ludzie skrzywdzeni, autorka woli szukać rozwiązania na poziomie pojedynczego ochrzczonego, które nie wpędzi zwykłych katolików w pychę połączoną z rozpaczą i nienawiścią do jednego konkretnego grzesznika w szczególe i wszystkich hierarchów ogólnie. A taka prognoza wydarzeń coraz bardziej rysuje się na horyzoncie.
WG
~Witold Gedymin
8 maja 2025, 21:04
Po pierwsze, wyraz uznania i podziękowania za odpowiedź na komentarz. Jak to jest niezmiernie rzadkie wśród autorów i redaktorów tego portalu. Dzięki. A po drugie. Ten portal ma swoją linię, bezpieczną, ale odległą od prawdy. W rachunku sumienia ważniejsze jest to co jest złe, co trzeba zmienić, co trzeba naprawić, niż to co jest dobre, święte. Rachunek sumienia nie jest sposobem budowania dobrego mniemania o sobie, samozadowolenia. Większa będzie radość z jednego nawracającego się grzesznika niż ... - ja wierzę, że ta radość nie może zostać tylko w Niebie, że zaowocuje na Ziemi stokroć większą łaską niż wstyd przyznania się do bolesnej prawdy. Niestety większość biskupów tego nie widzi. Czy jeszcze wierzą w Pana Boga, czy jeszcze wierzą Bogu??