Narzucona prawda nie jest Prawdą, a Kościół nie jest twierdzą

Fot. depositphotos.com

Miejsce warowne. Takie ma znaczenie łacińskie słowo „castellum”, od którego pochodzi słowo „kościół”. Greckie „ecclesia”, występujące w Nowym Testamencie na określenie zgromadzenia wiernych, nie przebiło się. I tak „ecclesia” została „kościołem” – czyli zamkniętym, otoczonym murem, niedostępnym zamkiem obronnym. A że powtarzane słowa kształtują świadomość, przyzwyczailiśmy się traktować „kościół” jako miejsce schronienia przed wrogami, a nie jako Lud Boży podejmujący ryzyko wyjścia ze strefy komfortu, misyjny i otwarty na każdego.

Maciej Biskup OP w swojej najnowszej książce „Chrześcijaństwo spotkania” tłumaczy, że „ecclesia” to prowizoryczny namiot spotkania, rozbity na wietrze pośród pustyni, to nic innego jak ubogi lud niemający stałego miejsca, będący ciągle w drodze. Otoczenie murami tak mizernej egzystencji mogłoby tylko śmieszyć. Ani powłóczyste szaty, ani uroczyste gesty, nie skryją prowizorki i niepewności. „Kropimy, poświęcamy, mamroczemy” – pisze Czesław Miłosz w wierszu zatytułowanym „Sens”. Przemawiamy i napominamy, zamiast więcej słuchać i rozmawiać. I trzymać się po prostu razem wspierając w tej wędrówce najsłabszych.

DEON.PL POLECA

 

 

Prawda objawia się tylko w spotkaniu

Uważamy, że jesteśmy właścicielami prawdy, którą przez wieki narzucaliśmy innym i której broniliśmy ogniem i mieczem. Niewielu rozumiało tajemnicę cichej betlejemskiej groty i z trudnością przyjmowało prawdę o słabości Boga. Oczekiwaliśmy od Boga działania, albo przynajmniej jasnych deklaracji. Nie chcieliśmy przyjąć do wiadomości, że gdy bezbronny Bóg milczy – słucha z uwagą, z przejęciem wsłuchuje się w nasze historie, często nieprzewidziane, i płacze razem z nami, również z powodu własnego milczenia.

Benedykt XVI w swojej adhortacji Ecclesia in Medio Oriente pisał, że: “niewłaściwe jest twierdzenie w sposób wykluczający: «posiadam prawdę». Prawda nie jest czyjąś własnością, lecz zawsze jest darem, który wymaga wysiłku do coraz głębszego przyswajania prawdy. Prawdę można poznawać i żyć nią tylko w wolności, dlatego nie możemy narzucać prawdy drugiej osobie; objawia się ona tylko w spotkaniu, które przenika miłość” (nr 27).

„Chrześcijaństwo spotkania” o. Macieja Biskupa OP to książka o otwartości i hojności, o tajemnicy oczekiwania na kogoś, kto jest zupełnie inny. Zdaniem autora nie ma innego chrześcijaństwa jak to, które realizuje się w spotkaniu, które wyzwala człowieka z monologu i samowystarczalności, wydobywa go z otchłani najróżniejszych rodzajów wyobcowania. Dojrzały chrześcijanin widzi Chrystusa we wszystkim i w każdym, bo „sakrament ołtarza” traci sens bez „sakramentu brata” [i siostry].

Relacje podniesione do rangi Najświętszego Sakramentu

Poza zgromadzeniem wiernych nie ma „sakramentu ołtarza”, nie ma Eucharystii, bo Komunia i Lud Boży stanowią dwa niezbędne aspekty tej samej tajemnicy. Troska o osobę potrzebującą nie jest więc kwestią społecznej moralności, lecz – jak nauczał Św. Jan Chryzostom – wyrazem sakramentalnego pojmowania moralności. Relacja człowieka do człowieka jest ściśle związana z karmieniem się Ciałem i Krwią Jezusa Chrystusa i ma rangę Najświętszego Sakramentu. Dlatego „pogardliwy język używany wobec uchodźców”, brak szacunku wobec osób mających inną historię życia, inne preferencje polityczne czy wiodących inny styl życia, są znieważeniem Eucharystii.

DEON.PL POLECA


Maciej Biskup zachęca w swojej książce, by wsłuchać się w innego człowieka, spojrzeć potrzebującym w oczy i nawiązać z nimi osobistą relację, bo inaczej – nasza Komunia będzie niepełna.

Irlandzka piosenkarka, Sinéad O’Connor, która poprzez swoje utwory była zawsze obecna w życiu ojca Macieja, przytacza w swoich wspomnieniach wydarzenie, które miało miejsce w Wielki Piątek „w nowojorskiej knajpce pełnej białych ludzi. W drzwiach pojawił się Afroamerykanin […] Ten mężczyzna nie pasował do takiego towarzystwa, więc kierownik knajpy zawrócił go i wyprowadził. Byłam dość zszokowana, bo takie rzeczy nie wydarzają się w moim kraju. Minutę później, a raczej pięć, facet powrócił. I zrobił coś, co wydawało się mi najbardziej niezwykłą rzeczą, jaką może zrobić człowiek. Wszedł do restauracji na głębokość może pięciu metrów, rozłożył ramiona i powiedział: Czy może mnie ktoś przytulić? Czy może mnie ktoś po prostu przytulić? Geniusz, pomyślałam. Ruszyłam ku niemu i wskoczyłam na niego jak małpka. Byłam jedyną osobą, która to zrobiła. Rzuciłam mu się w ramiona jak dziecko, oplatając go nogami w talii. Długo tak na nim wisiałam”.

Czytając to, wyobraziłem sobie uroczystą mszę w warszawskiej katedrze i wchodzącego do niej ciemnoskórego uchodźcę. Zobaczyłem oczyma wyobraźni, jak staje przed siedzącymi w ławkach ludźmi i pyta łamaną polszczyzną: Czy może mnie ktoś przytulić?

Czy rzeczywiście jesteśmy miłosiernym Ludem Bożym, który stawia w centrum swojej troski najsłabszych, najbardziej kruchych i poranionych, czy raczej jesteśmy ludźmi, dla których sztywne rytuały stały się usprawiedliwieniem braku czułości? Z łatwością przychodzi nam widzieć zagrożenia, problemy, dane statystyczne, ale z trudem dostrzegamy człowieka.

Uważna lektura książki dominikanina umocniła moją wiarę w piękno chrześcijaństwa, bo o jego żywotności nie świadczą posiadane wpływy i podboje, lecz życzliwość i gościnność.

Gość w dom, Bóg w dom

Gość-inność zakłada inność – pisze autor i przytacza wypowiedź Anny, która na swoim blogu komentuje brak życzliwości wobec uchodźców: „Nie boję się inności. […] Boję się nienawiści. […] Bo jeśli ktoś stracił ojczyznę, dach nad głową, siostrę czy matkę – to według mojej moralności należy mu się moje łóżko. Bo nie potrafię myśleć inaczej”.

Staropolskie powiedzenie „Gość w dom, Bóg w dom” jest uszanowaniem boskości w nędzarzu i tułaczu. „Inny jest Bogiem” – pisze Maciej Biskup. Co nie zmienia faktu, że bywa kłopotliwy i nie zawsze cierpi materialną nędzę. Nieraz i w dostatku jest tak pogubiony, że tylko heroiczna miłość innej osoby może mu pomóc. „Najważniejszym punktem odniesienia nie może być interes państwa czy bezpieczeństwo narodowe, lecz jedynie człowiek” – napisał kiedyś Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny „Więzi” komentując dokument KEP o solidarności z uchodźcami.

„Nie można było ugościć nikogo, zapytując naprzód, kto jest przychodzień, ale dopiero, skoro się w nim uszanowało boskość, zestępowało się do ludzkich pytań. I to się nazywało gościnnością – pisał Cyprian Kamil Norwid.

Śnię o Kościele otwartych serc, który walczy nie z człowiekiem, lecz o człowieka, bez narzucania mu prawdy, bo jakże może mu ją narzucać, skoro jej nie posiada. „Objawia się ona tylko w spotkaniu, które przenika miłość”. Tylko w spotkaniu.

Dyrektor Europejskiego Centrum Komunikacji i Kultury w Warszawie Falenicy. Redaktor portalu jezuici.pl Studia teologiczne i biblijne odbył na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, a studia z zarządzania oświatą na Uniwersytecie Fordham w Nowym Jorku. Pracował we Włoszech jako wychowawca w ośrodku dla narkomanów oraz prowadził w Gdyni Poradnię Profilaktyki Uzależnień. Przez 21 lat kierował placówką doskonalenia nauczycieli Centrum Arrupe, w latach 2002-2007 był dyrektorem Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni, a w latach 2019-2024 socjuszem Prowincjała. Autor książek z dziedziny edukacji i duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Narzucona prawda nie jest Prawdą, a Kościół nie jest twierdzą
Komentarze (17)
DF
Dawid fordoński
13 lipca 2025, 14:01
Dziękuję za ten artykuł, miód na serce
HZ
~Hanys z Namysłowa
13 lipca 2025, 03:15
Kiedyś mnie uczono: Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem,ile z tego zostało? Prawda zmieniona w zwykłe, fałsz i zakłamanie,Droga stała się coraz bardziej kręta,w zależności od korzyści materialnych, Życie stało się sprawą dyskusyjna,od kiedy się zaczyna i jak się kończy,mamy więc i aborcję,mamy i eutanazję,mamy również brak kary śmierci dla zabójców,zbrodniarzy,ale szczodrze stosujemy ją wobec bezbronnych nienarodzonych dzieci,no i eutanazję dla chorych i cierpiących, nadejdzie dzień że zlikwiduje się emerytury, człowiek będzie decydował,kiedy musi odejść, wyznacznikiem będzie brak sił do pracy.Wracamy do niemieckiego nazizmu,nazizm był też socjalistyczny i socjalny.Cieszy mnie jedno że już tego nie dożyje, chociaż kto wie ile lat mi zostało, wierzę że wie to tylko mój Bóg i Stwórca.
AB
~Artur B.
12 lipca 2025, 11:42
Przecież nikt nie zabrania poszczególnym wiernym przyjmowania w swoich domach migrantów. Rozumiem, że Ojciec już ma u siebie w zakonie takich gości. Kiedyś Kościół prowadził i prawdopodobnie prowadzi akcję adopcji dzieci z Afryki, gdzie Katolicy zobowiązywali się co miesiąc przekazywać pewną kwotę na utrzymanie dziecka w placówce w Afryce i mogli zaprosić je do siebie. I to było jak najbardziej humanitarne i gościnne. Ale przejawem miłości jest też miłość do siebie i swoich bliskich. Miłuj bliźniego jak siebie samego. Bóg nie nakazuje nam obcych miłować bardziej. Instynkt samozachowawczy i troska o rodzinę jest przejawem miłości własnej. Mamy prawo do obawy o nasze rodziny. Otwieranie drzwi domu na oścież to przejaw lekkomyślności, braku mądrości a nie miłość. Pisanie o dialogu jest piękne. Tylko do dialogu trzeba dwóch stron o zbliżonych intencjach.
WT
~Wojtek T.
12 lipca 2025, 18:09
dodam tylko, że jest to tzw. porządek miłości - Ordo amoris - wprowadzony przez św. Augustyna, i ostatecznie sformalizowany przez św. Tomasza z Akwinu.
RH
~Rafał H.
13 lipca 2025, 11:59
A Ty, Artur, tego dialogu już szukałeś? Znasz w ogóle jakiegoś migranta z Afryki? Znasz jego historię? Czy tylko znasz go z telewizji, widziałeś jak rzucał kamieniami w straż graniczną, i już wiesz wszystko?
JG
~Jefte Gileadczyk
13 lipca 2025, 12:31
Niestety często zamiast proklamacji Zmartwychwstania w Chrystusie do nowego życia mamy dzisiaj politykowanie i moralizowanie "ciemnego ludu", że źle postępuje mając obiekcje co do ślepego otwierania granic, gdy tymczasem kapłani, zakonnicy, hierarchia mieszka w pilnie strzeżonych pałacach pod opieką gwardii szwajcarskiej, wśród swoich strzegąc własnego bezpieczeństwa i miru domowego. Mieszkańcy osiedli mierzący się na co dzień z dobrodziejstwami multikulti mają trochę inne doświadczenia przypominając ubogich uciemiężonych przez bogatych i owce pozbawione pasterskiej opieki przed wilkami. Cóż, alegoria o nakładaniu na prostaczków zobowiązań, których sami dźwigać nie chcą, przybrała w erze postprawdy interesujący wymiar :)
DF
Dawid fordoński
13 lipca 2025, 14:50
ale gdzie tu mowa o przyjmowaniu bezpośrednio do domu? bardziej chodzi o ukształtowanie "mindsetu" żeby stworzyć miejsca i włączyć tych ludzi w funkcjonowanie w społeczeństwie - zaznacze "zasadniczo zgodne z polskim prawem". Mówiła o tym Janina Ochojska w książce-wywiadzie. Są na zachodzie miejsca gdzie spaprano proces przyjęcia uchodźców i dochodziło do patologii ponad miarę i są miejsca gdzie dobre rozwiązania opracowano i zaaplikowano. Ale zgodze się, że może jeszcze ogół polaków nie mieć odpowiedniej mentalności po krzywdach i niewoli doświadczonych w ostatnich kilkuset latach do kształtowania rzeczywistości na najwyższym poziomie. Myślę tu też naturalnie o sobie.
RH
~Rafał H.
14 lipca 2025, 17:50
Ordo amoris w interpretacji Papieża Franciszka czy J.D. Vance'a?
WT
~Wojtek T.
16 lipca 2025, 01:28
@RH: na dzieciach Ameryki Południowej duże piętno odcisnęła teologia wyzwolenia, stąd sympatie do Rosji i niechęć do rzekomo szczekającego NATO oraz USA i świata zachodniego. Jeden kraj nawet poszedł tam drogą rewolucji - to Kuba. Czy było warto?
IW
~Irving Washington
11 lipca 2025, 23:57
Tak czy inaczej, złe czasy nadchodzą...
KJ
~Kamil Jakimś
11 lipca 2025, 23:14
No szczególnie widać zamknięcie na ofiary pedofilii w kościele a otwarcie na księży pedofilii i chronienie ich za wszelką cenę. Kościół już dawno nie szuka prawdy a pieniędzy . Dziś to hipokryzja i bezduszność wobec ofiar wygrywa.
IK
~Iwona K
11 lipca 2025, 15:38
A może przeanalizujmy scenariusz mniej science- fiction? Zamiast analizowania hipotetycznej sytuacji odwiedzenia kościoła przez migrantów, po prostu oddajmy ileś kościołów do dyspozycji tymże muzułmańskim migrantom (bo w większości są muzułmanami)? Np. w mojej okolicy w Warszawie migranci muzułmańscy muszą się modlić na swoje święta w hali sportowej. I są to tłumy ludzi. Proponuję, że każdy dekanat warszawski oddaje jeden kościół muzułmanom w ramach prawdziwego braterstwa. Podobnie w każdym innym dużym mieście z istotną liczbą muzułmanów. Który pierwszy?
KP
~katolik pomniejszego płazu
12 lipca 2025, 08:58
A nie lepiej na granicy dawać im namiar na celę ojca Biskupa jako adres zakwaterowania?
NK
~Nie Katolik
11 lipca 2025, 14:35
Prawdę się poznaje. Miliony ludzi w krajach muzułmańskich nawracają się dzisiaj do Jezusa. I nie jest to nawrócenie od jednej tradycji (muzułmańskiej) do innej. Ci ludzie spotykają żywego Boga. To jest spotkanie które wywraca ich myślenie do góry nogami. Coś, czego doświadczył Paweł pod Damaszkiem. Ten, który myślał że prześladując chrześcijan służy Bogu. Historie tych byłych muzułmanów są niezwykle poruszające. Nawracają się, bo doświadczają niezwykłej miłości. Bóg działa cuda, i kocha ich tak samo jak chrześcijan. To jest bolesne, że wielu spośród tych, co nazywają siebie chrześcijanami, tego nie rozumie. I tak w ogóle, ludzie zamknęli Boga w swoich pudełkach, w swoich schematach myślenia. Nie wiedzą, jak bardzo mylą się w tym, jaki jest Bóg. I nie chcą tego wiedzieć.
JG
~Jefte Gileadczyk
11 lipca 2025, 17:04
Napisałbym najważniejsze że w przeciwieństwie do innych to chociaż ty rozumiesz Boga, więc nie jest tak źle, ale chciałbym zaznaczyć, że Piotr nie doświadczył takiego nawrócenia jak Paweł - czy w takim razie nie doświadczał miłości Boga? Albo apostołowie, którzy kłócąc się o pierwszeństwo i zamilkli upokorzeni w obliczu pytania "o czym to rozprawialiście" nie doświadczali miłości Boga? Wybacz, ale to ty zamykasz Boga w jedynym prawdziwym kanonie kreując nową tradycję: musi cię tak uderzyć światło, że spadniesz z konia, bo inaczej to nie znasz miłości Boga. Może nie jesteś katolikiem, ale tworzysz kanon nowej religii z jej nowym wymiarem sakramentalnym. Bóg zresztą skierował Pawła do chrześcijan - oni mieli go wprowadzić w to, co nazywasz pejoratywnie schematem, pudełkiem, szufladką, tradycją, dzięki czemu odzyskał wzrok :)
TB
~Tafdeusz Borkowski
11 lipca 2025, 11:54
Jak już z udowodniono prawda nie istnieje w skrajnościach lecz w między nimi. Proszę nie wmawiać, że jedynym celem imigrantów jest bieda. Tak nie jest bo by nie mordowali , napadali. Proszę nie czynić z wszystkich emigrantów osoby swięte, opuszczone to nie jest prawdą. Co ksiądz sam zrobił aby pomóc imigrantom? Nie chodzi mi o słowne interwencje ale o własne ryzyko i poświęcenie, bo łatwo jest innych pouczać samemu nie robiąc.
JG
~Jefte Gileadczyk
11 lipca 2025, 11:15
Efekt Łukaszenki osiągnięty. Dyktator posłużył się biedą ludzką, by ksiądz, polityk, opiniotwórca w Polsce wymyślali swoich rodaków od ludzi bez serca zachęcając do otwierania granic, tak jak Judasz posłużył się ideą pomocy ubogim, by zrobić przykrość kobiecie "marnotrawiącej" bogactwa domu na Jezusa "nie myśląc o ubogich" (skądinąd postępującej słusznie). Manewry Zapad 2001 i "broń D" przyniosły oczekiwany skutek: chaos, destabilizacja granicy i rozpoznanie mobilności państwa polskiego :) Mało kto pamięta o słowach Łukaszenki przyznającym że transgraniczny przerzut imigrantów, przepust handlarzy ludźmi i narkotyków oraz uzbrojonych imigrantów (info z wyborczej) jest odpowiedzią Białorusi na sankcje UE by osiągnąć ustępstwa. Trudno wobec takiej gry Łukaszenki "otwierać granice" nie biorąc pod uwagę tła geopolitycznego. To tak jakby czytać Biblię bez kontekstu. To tak, jakby ktoś wybierał biednych, przywoził ich pod mój dom i kazał im pomagać, ale to jest narzucanie "prawdy" i tyrania:)