Po co robić szum o kawałek opłatka?

fot. depositphotos.com

Katolickie portale od kilku dni donoszą o bardzo smutnym wydarzeniu zza oceanu. Podczas "czarnej mszy", bluźnierczego wydarzenia zorganizowanego przez satanistów przed Kapitolem w Kansas City, ich lider zrzucił na ziemię konsekrowaną hostię, z zamiarem dalszej profanacji. Jeden z obecnych tam mężczyzn podbiegł i spożył Najświętszy Sakrament, za co został pobity. O wydarzeniu informował również portal deon.pl (tutaj).

Czytam komentarze odnoszące się do tego wydarzenia, które pojawiają się m.in. na Facebooku i czuję ogromny smutek. Widzę jak niektórzy polscy katolicy reagują i w jaki sposób komentują tę sytuację. Czytając te komentarze, odnosiłam często wrażenie, że sataniści bardziej wierzą w realną obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie niż niektórzy katolicy. Jasne, nie każdy komentujący jest katolikiem. Jeśli komentarz zostawia osoba spoza Kościoła Katolickiego – jestem w stanie zrozumieć, że nie rozumie ona czym (Kim!) jest konsekrowana hostia. Taka osoba ma prawo żyć w swoim błędzie. Jednak te komentarze zostawiały również osoby, które pojawiają się na niedzielnej mszy świętej, albo zostały wychowane w katolickiej rodzinie… Głosy, że przecież nic takiego się nie stało. Opinia, że co to za bohater ratujący Najświętszy Sakrament, niech ratuje ofiary pożaru, a nie „opłatek” itd. Siedzę, czytam, niedowierzam.

DEON.PL POLECA



Porządkując fakty. Sataniści byli w posiadaniu konsekrowanej hostii. Mają na to swoje sposoby, np. podczas mszy przyjmują komunię na dłoń i nie spożywają jej przy szafarzu/księdzu (co jest niedozwolone!), albo wypluwają ją z ust i w obu przypadkach wynoszą Najświętszy Sakrament z kościoła z zamiarem profanacji. Używają tych hostii m.in. podczas „czarnych mszy”. Dlaczego? Bo są świadomi, że to nie jest zwykły opłatek, ale żywe, prawdziwe Ciało Jezusa Chrystusa.

Wiara satanisty, który nieźle się musi „natrudzić” by zdobyć konsekrowaną hostię. I nasza wiara. Tych, którzy mówią, że nic się nie stało, a człowieka, który podniósł ją z ziemi, by jak najszybciej ją spożyć i uniemożliwić dalszą profanację, nazywają „śmiesznym bohaterem”. Jest też wiara tych, na których taka profanacja nie robi wrażenia. Tak jakby ktoś opisywał co jadł dziś na śniadanie. Patrzę na to z dużym smutkiem, myśląc o tym co i gdzie zaniedbaliśmy w naszej wierze, że to co najświętsze staje się takie małe, śmieszne, nieważne?

Wróćmy zza oceanu na nasze polskie podwórko. Niebawem rusza „sezon komunijny”. Ile jest takich rodzin, w których dziecko przyjmie komunię tylko raz? Jeśli jest uparte, to jeszcze kilka kolejnych razy, w białym tygodniu. A później? Po co się męczyć, chodzić do kościoła, odhaczone. Czym więc jest dla nich (szczególnie dla rodziców) przyjęty sakrament? Spowiedź „na karteczkę”, bo mam być chrzestnym i komunia przyjęta na uroczystości, bo tak wypada. Pogrzeb kogoś bliskiego i przyjęta komunia, bo nie można przecież inaczej.

Myślę w takich sytuacjach o tych wszystkich ludziach, którzy tęsknią za przyjęciem Najświętszego Sakramentu, a z jakiś powodów nie mogą – np. z powodu choroby, która przykuła ich do łóżka i ksiądz z Najświętszym Sakramentem pojawia się tylko raz w miesiącu, albo o tych, którzy np. nawrócili się będąc w związku niesakramentalnym i mają dziś zamkniętą drogę do sakramentów. Oni często realnie, do bólu tęsknią za przyjęciem Jezusa w Eucharystii. Czy ja tęsknię? Czy mi już tak spowszechniało, że nawet profanacja nie robi na mnie większego wrażenia?

DEON.PL POLECA


Gdy piszę ten tekst, wraca mi do głowy pewne wspomnienie. Starszy i schorowany kapłan potknął się na stopniach ołtarza i wysypał z kielicha na podłogę Najświętszy Sakrament. Jego młodszy kolega-ksiądz zaczął rozsypane hostie zbierać z podłogi. Na kolanach, bardzo starannie, przy wsparciu kościelnego, który bardzo uważnie przyglądał się czy kapłan nie pominął choćby okruszka. I na koniec gest młodego księdza, który całuje podłogę, z której pozbierał rozrzucone Ciało Chrystusa. Jak to się ma do tych komentarzy, które sugerują, że tak naprawdę o co bić pianę, nic się nie stało, to tylko kawałek chleba? Ma się tak, że jedni wiedzą w co, albo raczej w Kogo wierzą, a inni nie. Jednym jest do śmiechu, inni płaczą, bo depta się świętość.

Gdzie ja w tym jestem? Mam za sobą doświadczenie ogromnej tęsknoty za Eucharystią, sprzed kilku lat, z czasu pandemii. Pamiętam mój ból, tęsknotę i brak. Gdy zaczynam zaniedbywać regularną spowiedź, gdy nie skupiam się na Mszy – wracam myślami do tej tęsknoty, która bardzo stawia mnie do pionu. Dziś jestem za nią wdzięczna… To, co jeszcze mogę i chcę dziś realnie zrobić, to tak wychować moje dzieci, by reagowały na wyśmiewanie naszych wartości, by były „śmiesznym bohaterem” ratującym Najświętszy Sakrament, jeśli zajdzie taka potrzeba. By uwrażliwiać zarówno siebie, jak i ludzi wokół mnie, że nasze gesty mają znaczenie i że np. należy uklęknąć przed Najświętszym Sakramentem, który niesie kapłan idący ulicą do chorych. By samej zawsze przyjmować komunię godnie, by klękać przed tabernakulum, wchodząc do kościoła etc. Można wyliczać, prawda? To są z pozoru tylko drobiazgi, ale one często pokazują stan naszej wiary. Oby ten stan nie był tak beznadziejny, jak komentarz, że po co robić szum o „kawałek opłatka”. Oby…

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Po co robić szum o kawałek opłatka?
Komentarze (15)
SZ
~Szymon Zet
4 kwietnia 2025, 12:29
Właśnie w tym sęk, że u nas "te drobiazgi" urastają do rangi najważniejszych rzeczy, a nie są nimi, bo najważniejsze jest to czy żyjesz Jezusem, a nie czy ładnie obchodzisz się z drobiazgami. Ciągle skupienie na formie, a nie na uczynkach, dziełach, których uczył Pan Jezus.
JW
~Jonasz Warszawski
6 kwietnia 2025, 00:39
Proszę Pana, to nie są drobiazgi! Proszę przeczytać KK.
RS
Robert Szczuraszek
7 kwietnia 2025, 15:36
Co Pan nazywa "drobiazgami"?
RK
~R K
3 kwietnia 2025, 12:47
W Piśmie jest napisane, że Szatan jest ojcem kłamstwa. Wszyscy uwierzyli, że to jest konsekrowana hostia, a nikt nie zna prawdy. Cokolwiek by nie powiedzieć o tej sytuacji, pokazuje ona, że w USA jest pełna wolność słowa. I nikt nikogo nie faworyzuje, jak w Polsce, gdzie jest ochrona"uczuć religijnych".
L.
~Lutek ...
3 kwietnia 2025, 16:30
Nic nie rozumiesz, a się wypowiadasz. Zastanawiasz się jaki jest cel twojej wypowiedzi, jaka intencja? Pełna wolność słowa nie polega na mówieniu czy robieniu czegokolwiek się chce a co może ranić inne osoby. Prawo człowieka i jego wolność ma swoje granice i kończy się na wolnościni dobru drugiego człowieka.
PR
~Ppp Rrr
3 kwietnia 2025, 12:46
Niezależnie od kwestii rozumienia istoty Przeistoczenia - czy nie należało po prostu zadzwonić na policję? Człowiek został pobity, mógłby zostać zabity. Warto? Reakcja na przestępstwo nie zawsze musi polegać na osobistej interwencji. Pozdrawiam.
NW
~Nikt Ważny
3 kwietnia 2025, 17:19
To jest właśnie heroizm wiary. Czy warto? Pewnie tak!
WG
~Witold Gedymin
3 kwietnia 2025, 10:56
Kolejny materiał o profanacji, obrażania uczuć religijnych, naigrawania się z religii i Pana Boga bluźnierstw w Kansas City. Ale przez lata ani jednego na temat "mszy smoleńskich". Bo tam niegodziwości dopuszczają się sataniści, ateiści ... , a w Polsce profanacji Eucharystii dopuszczają i dopuszczali się "głęboko wierzący" katolicy, przy milczeniu i aprobacie biskupów, z wielkim zaangażowaniem setek księży. Bo rzetelny rachunek sumienia, szczera prawda byłaby w polskim Kościele jak wybuch bomby atomowej.
KB
~Krytyk Boży
3 kwietnia 2025, 16:32
Jakiej to profanacji dopuszczają się uczestnicy Mszy smoleńskich? Co rozumiesz przez profanację?
WG
~Witold Gedymin
6 kwietnia 2025, 21:37
do ~Krytyk Boży. Powtórzyłem co napisałem na tym portalu parę dni temu. Niestety tym razem "moderator" wyjaśnienie wykasował, zapewne je zrozumiał.
NK
~Nie Katolik
3 kwietnia 2025, 08:23
A z perspektywy Boga? Dla Boga jest tragedią, że ten człowiek stał się satanistą. Bóg chciałby by ten człowiek wrócił do Niego, bo pomimo tego, co ten satanista wyprawia, nie przestał być dzieckiem Boga, Bożym stworzeniem. Bóg dał się sprofanować dając się przybić do Krzyża, też ze względu na tego człowieka. Gdyby było trzeba, to myślę że Bóg dałby się sprofanować jeszcze raz, żeby ten satanista wrócił do Niego. Bóg nie walczy z człowiekiem. Bóg walczy o ludzi. Zwłaszcza o tych, którzy są najdalej od Niego. Nie umniejszam winy tego człowieka. Chciałbym jednak, że skoro Bóg jest w waszych sercach, to żeby ten satanista też był, tak, jak jest w sercu Boga.
JP
~Jacek P
3 kwietnia 2025, 15:27
Bóg czeka na grzesznika, a grzesznik się od Niego oddala, więc powyższa opinia oparta jest na pomyłce
L.
~Lutek ...
3 kwietnia 2025, 16:24
Dzieckiem Boga jest ten, kto się narodził z Boga (początek Ewangelii św Jana). Ów satanista może być co najwyżej stworzeniem bożym, być może ex chrześcijaninem, ochrzczonym, ale dzieckiem Boga w definicji Słowa Bożego to raczej nie jest. Bóg go bardzo kocha, to prawda. Ale to co zrobił było złem. Jeśli kochamy Boga będziemy boleć nad tym, że został tak znieważony przez biednego pogubionego satanistę. On sam sobie tego nie wybaczy gdy spotyka Boga ekstremalną miłość. Bóg będzie o niego walczył. Ty też walcz, o siebie..
NK
~Nie Katolik
5 kwietnia 2025, 09:59
Tak, czeka. I potem zdarza się, że właśnie tacy ludzie dają się zabić za Jezusa. W Jezusie odnajdują życie.
NK
~Nie Katolik
5 kwietnia 2025, 21:38
@Lutek - masz rację, tak jest napisane. Ale co to właściwie znaczy? Wszyscy tak naprawdę jesteśmy tylko stworzeniami. Ja się wcale nie użalam nad tym satanistą. W tym wszystkim chodzi mi o Boga. Bóg jest codziennie znieważany. Ten akt satanisty rozpływa się w oceanie zniewag. Miłość Boga musi być ogromna.