Zwycięstwo nad Moskalami i śmierć w sowieckim więzieniu

Więzienne druty kolczaste; fot. depositphotos.com

Wzruszyły mnie wczoraj do łez krótkie filmiki, na których dowódca przekazuje żonie poległego żołnierza, że mąż nie wróci do domu. Z myślą o ich rodzinach kładłem się spać w przeddzień Święta Wojska Polskiego, w kolejną rocznicę „cudu nad Wisłą”.

Wielokrotnie wypowiadałem się na temat powszechnego przekonania, że jakoby Matce Jezusa z Nazaretu zawdzięczamy zwycięstwo Polaków nad Moskalami w 1920 roku. Nie wierzę, że cicha i pokorna Maryja przyczyniła się do śmierci wielu sowieckich żołnierzy, którzy byli kochającymi mężami płaczących po nich kobiet i ojcami dzieci, które nie doczekały się powrotu taty do domu. Nie taka jest logika Ewangelii.

DEON.PL POLECA

 

 

To normalne, że płaczemy po polskich żołnierzach, a nie po rosyjskich, że ich podziwiamy. Byli odważni i zdeterminowani w walce przeciwko wrogom ojczyzny, a naród zjednoczył się w obliczu zagrożenia, jak nigdy wcześniej. Nie mieszajmy jednak do tego świętej Rodziny. To nasi przodkowie wywalczyli nam trwałą niepodległość. To ich zasługa, a nie Niepokalanej. Nie było cudu nad Wisłą. Było cierpienie, gniew i wiara w zwycięstwo.

Kościół nikogo nie beatyfikuje za waleczność w boju. Najodważniejsi dostają medal od świeckich władz, a polegli mogą liczyć na kilka salw armatnich i szczerą pamięć w modlitwie. Kościół beatyfikuje i kanonizuje innych bohaterów. Cichych i łagodnych, gotowych oddać życie bez jednego wystrzału, jak Maksymilian Kolbe czy Benedykta od Krzyża. Dla Kościoła pozostaną na zawsze świadkami miłości silniejszej od lęku. Takim osobom oddaję dziś cześć, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Jest ich więcej niż mówią nam świadectwa.

We wrześniu tego roku odbędzie się uroczysta beatyfikacja jezuity, który stał na czele Kościoła w Estonii, gdy ta była jedną z republik radzieckich. Ojciec Eduard Profittlich SJ, arcybiskup Tallina, zmarł z wycieńczenia w sowieckim więzieniu w Kirowie tuż przed egzekucją dnia 22 lutego 1942 roku. Nie oddał ani jednego strzału. Nie wypowiedział słowa pogardy wobec skazujących go na śmierć, natomiast słowa skierowane do wiernych – „słuszne jest, aby pasterz pozostał ze swoimi owcami i dzielił z nimi radości i troski” – wszyscy w Estonii pamiętają do dzisiaj. Mógł opuścić kraj, gdy w 1940 roku Estonia została jedną z republik radzieckich. Podjął decyzję, że pozostanie z wiernymi, bezbronny i wierny Chrystusowi. „I to było niewątpliwie piękne” – skwitował krótko przed śmiercią. Choć mało jest znany w Polsce, warto go zapamiętać i dziękować Bogu za jego bohaterstwo. Tym bardziej, że uczył się i pracował również na terenie naszego kraju.

Na antenie Radia Doxa o. Andrzej Duran SJ z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Opolu wspominał w tych dniach ojca Profittlicha, młodego niemieckiego jezuitę, który posługiwał jako sanitariusz na froncie I wojny światowej, a potem w Krakowie studiował teologię i przygotowywał się do pracy misyjnej. W latach 1925-1928 pracował w jezuickiej parafii w Opolu. W 1930 roku pojechał na misje do Estonii, gdzie szybko został administratorem apostolskim, a po sześciu latach arcybiskupem.

DEON.PL POLECA


Na porannej modlitwie zrobiłem sobie listę kilkunastu świętych i błogosławionych, wyniesionych na ołtarze za to, że w czasie wojen i różnego rodzaju konfliktów zbrojnych, oddali życie, naśladując Chrystusa i przebaczając jak On przebaczył swoim oprawcom. Nigdy nie powinno nam takich świadectw zabraknąć. Modliłem się także za poległych żołnierzy, bez względu na to, po której stronie stali. Wyobraziłem sobie, jak trudne decyzje musieli podejmować. Nie da się ich ocenić przy biurku. Chylę głowę przed każdym, który nie myślał wówczas o sobie.

Wspominając heroiczne czyny świętych i mniej świętych, nie powinniśmy roztrząsać krzywd i karmić nienawiści do wrogów, lecz podziwiać odwagę i poświęcenie tych, którzy wywalczyli nam wolność. I kto wie, co bardziej przyczyniło się do zwycięstwa: waleczność żołnierzy na polu walki, czy heroizm cichych naśladowców Chrystusa, gotowych oddać życie bez walki, by ocalić także przeciwnika.

Nie obchodzę dziś Święta Wojska Polskiego, nie idę oglądać defilady zbrojeń, nie chodzę dumny, że pobiliśmy kiedyś Moskala, lecz proszę Boga, by nigdy nie zabrakło Kościołowi bohaterów, którzy swoją postawą dają świadectwo o Bogu kochającym człowieka bez względu na to, po której stronie barykady stoi. Wspominam dziś Maryję, matkę Jezusa, cichą i pokorną służebnicę. Nie wyobrażam sobie tej bohaterskiej palestyńskiej dziewczyny z karabinem na ramieniu.

Dyrektor Europejskiego Centrum Komunikacji i Kultury w Warszawie Falenicy. Redaktor portalu jezuici.pl Studia teologiczne i biblijne odbył na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, a studia z zarządzania oświatą na Uniwersytecie Fordham w Nowym Jorku. Pracował we Włoszech jako wychowawca w ośrodku dla narkomanów oraz prowadził w Gdyni Poradnię Profilaktyki Uzależnień. Przez 21 lat kierował placówką doskonalenia nauczycieli Centrum Arrupe, w latach 2002-2007 był dyrektorem Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni, a w latach 2019-2024 socjuszem Prowincjała. Autor książek z dziedziny edukacji i duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zwycięstwo nad Moskalami i śmierć w sowieckim więzieniu
Komentarze (38)
WG
~Witold Gedymin
19 sierpnia 2025, 10:20
"Polskim pielgrzymom św. Jan Paweł II pokazywał w kaplicy papieskiej rezydencji fresk przedstawiający symboliczne wydarzenie „Cud nad Wisłą” ­- bitwę pod Ossowem z centralną postacią księdza Ignacego Skorupki z krzyżem w ręce. Malowidło to wykonał w 1933 roku Jan Henryk Rosen (1891-1982) na prośbę papieża Piusa XI, który jako nuncjusz apostolski pozostał w Warszawie latem 1920 r. i wpierał Polaków w ich walce."
WG
~Witold Gedymin
19 sierpnia 2025, 10:18
"Było to wielkie zwycięstwo wojsk polskich, tak wielkie, że nie dało się go wytłumaczyć w sposób czysto naturalny, i dlatego zostało nazwane „Cudem nad Wisłą" i przypisano je opiece Królowej Polski" – tłumaczył 14 sierpnia 1996 r. spotykając się z polskimi pielgrzymami w Castel Gandolfo.
AE
Anna Elżbieta
17 sierpnia 2025, 14:44
Księże Wojciechu, to, że Ksiądz nie wierzy, że Maryja przyczyniła się do zwycięstwa Polaków, nie oznacza, że tak nie było. Są przecież spisane świadectwa rosyjskich żołnierzy, którzy widzieli Maryję na niebie, która rozpostarła swój płaszcz nad Polską. Co ciekawe polscy żołnierze nie widzieli Maryi na niebie, tylko ze zdumieniem obserwowali ucieczkę przerażonych sowieckich żołnierzy. Nasi żołnierze dowiedzieli sie o tym dopiero po walce. Przesłuchiwani jeńcy sowieccy mówili: „Was się nie boimy, ale z Nią walczyć nie będziemy!”. To są spisane świadectwa! Może warto, żeby Ksiądz przeczytał książkę, którą opracował razem z Ewą Storożyńską Księdza współbrat, ks. Józef Bartnik. Polecam! https://sanktuarium.boleslawiec.pl/cud-nad-wisla-a-udzial-maryi/
E3
edoro 333
16 sierpnia 2025, 22:53
Święta prawda
JK
~Jan Kolski
16 sierpnia 2025, 19:14
"Nie wierzę, że cicha i pokorna Maryja przyczyniła się do śmierci wielu sowieckich żołnierzy..." Ta niwiara pochodzi z kompletnej niewiedzy o tym co się tam działo. Znane są relacje bolszewików na temt widzeń, które tam mieli. Jezuita nie mający dzieci i rodziny, za które boerze odpowiedzilność może może sobie pozwolić na duchowe ćwiczenia i praktyktykę w zakresie pacyfizmu.
SX
Stanisław X
16 sierpnia 2025, 16:04
Odnoszę wrażenie, że wielu komentujących kompletnie nie rozumie, o czym pisze o. Żmudzinski i biją chochoły. Argumentują, że Jezus ani Jan Chrzciciel nie potępiali żołnierzy - ale przecież autor też tego nie robi. Mówią, że przecież Moskale byli agresorami, a Polacy się sprawiedliwie bronili - ale przecież tego też nikt nie podważa. Trzeba rozróżnić między (oczywistym) spostrzeżeniem, że jedna strona wojny może mieć słuszność, a druga nie, a stwierdzeniem, że nawet ludzie walczący po tej złej stronie są często ofiarami: indoktrynacji, kłamstw, gróźb, siania nienawiści. To, że Moskale, jako strona walcząca, byli "tymi złymi" i trzeba było się przed nimi bronić, jest oczywiste, ale zupełnie nie jest tym, o czym pisze autor. Autor pisze o tym, że ci indywidualni wrodzy żołnierze wcale niekoniecznie byli złem wcielonym, znaleźli się na tej wojnie z różnych przyczyn i również zasługują na współczucie, modlitwę i miłość.
E3
edoro 333
16 sierpnia 2025, 22:54
Otóż to!
JG
~Jefte Gileadczyk
17 sierpnia 2025, 12:59
Jest trochę inaczej. To pan nie rozumie że my rozumiemy że bolszewik było dzieckiem swojej epoki poddanym indoktrynacji, albo siłą wcielony do wojska pod groźbą skazania ich rodzin. To jest jedna strona medalu. A druga jest taka: reakcja sił polskich na agresję bolszewicką nie była powodowana nienawiścią, ale potrzebą odparcia sił zagrażających bezpieczeństwu i wolności cywilów II RP. Bitwa nie polegała na zabijaniu ludzi za to że byli bolszewikami, ale na obronie Polski przed najeźdźcą przekraczającym coś więc niż granice państwa. Mamy na polu bitwy obecność kapłanów by nawet nasi nieprzyjaciele mieli szanse na pojednanie się z Bogiem. Podjęcie koniecznych działań obronnych nie wyklucza obecności kapłanów, ale dopełnia się, by tam gdzie jest zło mogło być miejsce na dobro. To my, a nie Maryja pociągaliśmy za spust. Jej interwencja w cudowny sposób przyczyniła się do przywrócenia pokoju, a nasza wygrana to taki prezencik za miłość wielu synów i córek Polski do Niej :)
BZ
~Bruno z Arymatei
17 sierpnia 2025, 13:26
Widocznie to ty nie rozumiesz co miał na myśli autor. Pisał o tym, że Maryja wcale nie pomagała Polakom w walce z najazdem bolszewików, że nie była winna śmierci żołnierzy rosyjskich, którzy także mieli dzieci i rodziny. Jest to zwyczajnie mieszanie pewnych porządków logicznych. Świętujemy zwycięstwo Polaków nad bolszewikami. Polacy bardzo się modlili do Boga i za wstawiennictwem Maryi o ratunek, bo po ludzku nie było żadnych szans na zwycięstwo. Są świadectwa ludzi którzy widzieli interwencje Maryi i Boga podczas wojny. I to też świętujemy. Zgoda, ruscy to też ludzie, wielu z nich było przymuszonych do wojny, wielu zmanipulowanych, ich śmierć dla rodzin ruskich była bólem. Ale nie zmienia to faktu, że cudem uniknęliśmy zalewu bolszewików, cieszymy się z tego i dziękujemy Bogu za pomoc. Innego dnia możemy snuć inne intelektualne refleksje. 15 sierpnia dla Polaka to szczególne święto i nie ma co silić się na przeintelektualizowane fanaberie...
AS
~Antoni Szwed
15 sierpnia 2025, 23:27
Robić z Matki Bożej jakąś pacyfistkę, to cokolwiek nieuczciwe wobec Niej. Ona jest KRÓLOWĄ POLSKI. Ona ten naród POKOCHAŁA i WYBRAŁA!! W 1608 r. jezuicie Mancinellemu powiedziała: nazywaj Mnie Królową Polski! Polska mogła zejść ze sceny politycznej już w XVII w. Tym bardziej w XX w. To Ona na usilne prośby niektórych wierzących katolików ratowała nasz Kraj przed różnymi agresorami. Tak było w 1920 r. To Ona uratowała Warszawę przed czerwonoarmistami, a nie grupki gimnazjalistów czy niewielki oddział porucznika Pogonowskiego. Bez Maryi nie byłoby Polski.
SX
Stanisław X
16 sierpnia 2025, 11:52
Tradycjonaliści mają ciekawe tendencje do bezkrytycznego przyjmowania na wiarę objawień prywatnych (których katolik przyjmować nie musi) przy jednoczesnym odrzucaniu nie podobających im się dokumentów magisterialnych (które katolik przyjmować musi). Co to znaczy, że Maryja pokochała nasz naród i go wybrała? Że jesteśmy dla niej ważniejsi niż nie-Polacy? Miłosierdzie chrześcijańskie wykracza daleko poza granice narodowości i etniczności, o czym mówił zarówno Jezus w przypowieści o Samarytaninie, jak i Paweł w słynnych słowach o tym, że nie ma Żyda ani Greka w Chrystusie.
AS
~Antoni Szwed
16 sierpnia 2025, 22:28
"Co to znaczy, że Maryja pokochała nasz naród i go wybrała? Że jesteśmy dla niej ważniejsi niż nie-Polacy?" Znowu kompletna bzdura!! A kto powiedział, że Polacy są ważniejsi od innych? Czy naprawdę o to chodzi? Matkę Bożą może kochać i do Niej się modlić KAŻDY naród, ale NIE każdy naród ją kocha i chce się do niej modlić!!! Taka jest RZECZYWISTOŚĆ!!! Polacy przez wieki dawali dowody miłości do Niej - są na to dowody historyczne (książki, które pan POWINIEN przeczytać!!). Matka Boża odwzajemniła tę miłość i pragnęła, by Ją Polacy nazywali Królową Polski. Król Kazimierz Waza dokonał Jej intronizacji we Lwowie w 1756 r. Czy król nie wiedział co robi? Czy król to zrobił, bo taki miał kaprys? Proszę się zastanowić.
AS
~Antoni Szwed
17 sierpnia 2025, 21:39
Oczywiście król Kazimierz dokonał tego Aktu w 1656 r. Za ten błąd przepraszam.
KJ
~Konrad Januszewski
15 sierpnia 2025, 23:26
(cd) A wyglądałby niesamowicie "ewangelicznie". Żydzi i chrześcijanie mieli w nim aż nadto zagwarantowany przywilej męczeństwa. Wspomnianej postawie p. Day w praktyce wierni byli zresztą żołnierze holenderscy w Srebrenicy w latach 90. Przyszli Serbowie i powiedzieli, że będą strzelać, jeśli Holendrzy nie wydadzą muzułmanów, których chronili. No to wydali, no bo przecież strzelanie jest złe. Później muzułmanie zostali znalezieni już zakopani.
KJ
~Konrad Januszewski
15 sierpnia 2025, 23:20
Przypomina mi się casus Dorothy Day, która w imię prawdziwej ewangeliczności, w czasie II wojny światowej gorąco protestowała przeciwko wysyłaniu amerykańskich chłopców na wojnę. W jej mniemaniu nigdy nikogo nie wolno zabijać, a co za tym idzie zbrojne przeciwstawienie się hitleryzmowi jest niedopuszczalne z chrześcijańskiego punktu widzenia. Żadnego niuansowania i teorii o "wojnach sprawiedliwych" (których zresztą była gorącym przeciwnikiem). Idee mają swoje konsekwencje. Są nawet takie wytwory kultury popularnej jak film "Vaterland. Tajemnica Trzeciej Rzeszy" i książka Phillipa Dicka "Człowiek z Wysokiego Zamku" opowiadające z grubsza o tym, jak wyglądałby świat, gdyby politycy zachodu wzięli sobie do serca nauki pani Day.
AS
~Antoni Szwed
15 sierpnia 2025, 23:15
"Nie wierzę, że cicha i pokorna Maryja przyczyniła się do śmierci wielu sowieckich żołnierzy, którzy byli kochającymi mężami płaczących po nich kobiet i ojcami dzieci, które nie doczekały się powrotu taty do domu." Kompletne odklejenie od rzeczywistości u Żmudzińskiego. Od kiedy to w myśli chrześcijańskiej obrońcy i agresorzy są stawiani na tym samym poziomie? Polak-obrońca bronił nie tylko siebie, ale także swoją rodzinę, inne rodziny, wreszcie naród. Agresor (czerwonoarmista) nikogo NIE BRONIŁ. Był zbrodniarzem, grabieżcą. Jeśli stał za kimś, to za swoją sowiecką, bandycką władzą (Lenin, Trocki i towarzysze). Mówić, że oni też mieli żony i dzieci, i w związku z tym, oni też byli poszkodowani, to tyle, co kpić z napadniętych czyli z Polaków. To cynizm, nie chrześcijaństwo.
SX
Stanisław X
16 sierpnia 2025, 11:59
Nie chodzi o stawianie obrońców i agresorów na tym samym poziomie jako strony konfliktu. Chodzi o spostrzeżenie, że wielu ludzi z walczących po stronie wroga było również ofiarami - ofiarami propagandy, terroru, gróźb. W (bardzo katolickim) Władcy Pierścieni jest fragment, w którym Sam Gamgee patrzy na twarz zabitego młodego mężczyzny z Haradu, wroga "tych dobrych", jednego z tych, którzy walczyli dla Saurona. Patrzy i zastanawia się, czy ten człowiek faktycznie był zły w duszy, czy może kłamstwami i groźbami nie został zmuszony do opuszczenia swojego domu i walki. O to chodzi o. Żmudzińskiemu, o to podstawowe współczucie dla tragedii ludzkich po obu stronach konfliktu, nie o próbę moralnego zrównania stron walczących. Dziwi mnie, że nie umie Pan tego dostrzec.
SX
Stanisław X
16 sierpnia 2025, 12:06
Chyba rozumie Pan, że ważniejszym czynnikiem w tym, czy ktoś walczył po stronie Polaków czy Moskali, było to, w którym miejscu się urodził, a nie to, czy jako człowiek obdarzony wolną wolą wybrał dobro czy zło? Ma Pan odwagę powiedzieć, że gdyby urodził się Pan Moskalem, to odrzuciłby Pan wtłaczaną Panu ideologię i nie uległ również choćby z czystego strachu? Nie dostrzega Pan, ze chociaż w wojnie często jedna strona jest niesprawiedliwie atakowana, to jednak jej ofiarami, na poziomie indywidualnym, są kombatanci po obu stronach?
AS
~Antoni Szwed
16 sierpnia 2025, 22:15
Wyobrazić to sobie można wszystko. Gdybanie nie jest żadnym argumentem, jest pustą gadaniną. Należy mówić o ludziach RZECZYWISTYCH a nie wymyślonych. W Rosji też bywali ludzie sumienia, ale takich bolszewicy albo od razu rozstrzeliwali albo pozwalali im umierać w straszliwych męczarniach w łagrach. Proszę sobie coś doczytać w tej materii, choćby Sołżenicyna, a nie uprawiać tandetnej, pseudochrześcijańskiej sofistyki. W każdym ustroju są ludzie sumienia i ludzie bez sumienia, który najbardziej zbrodniczy rozkaz wykonają bez zmrużenia oka. Trzeba trochę lepiej poznać historię różnych narodów i wtedy wiele rzeczy się rozjaśni.
E3
edoro 333
16 sierpnia 2025, 22:57
No ale trafnie powiedziane!
JG
~Jefte Gileadczyk
17 sierpnia 2025, 13:22
Stanisław, a czy pan ma odwagę powiedzieć, że gdyby urodził się Antonim Szwedem, to nie myślałby tak jak on? Ot, taki dziwny sposób rozumowania z pańskiej strony :) Interwencja Maryi przyczyniła się do zażegnania przemocy i nastania pokoju - gdyby wygrana przypadła bolszewikom mielibyśmy do czynienia z rozprzestrzenieniem się czerwonego terroru. Ustrzeżonych zostało więc wiele istnień, które bez własnej woli urodziło się po tej stronie granicy, a którym zagrażał swoją ideową wolą ZSRR. Fala mordowania ludzkiej woli została więc powtrzymana. To dobro, czy zło? Autor tekstu konkluduje, że cudu nie było, bo doszło do śmierci bolszewickich żołnierzy, a Maryja nie zabija. My widzimy, że zainterweniowała w ten cudowny sposób że nie strzelała z okopów, ale że po 1920 roku Lenin nie wcielał na siłę Polaków do swojej armii i nie prał nam mózgów jak tym ludziom co karabinami nieśli "ludową wolność" nie tyle w głąb Europy co w głąb ludzkich serc :)
JG
~Jefte Gileadczyk
17 sierpnia 2025, 13:32
(cd) Śmierć, cierpienie to inna sprawa i bardzo przykra, ale nie może przysłaniać nam tej rzeczywistości, w której Polska - a być może nawet reszta Europy - została w tamtym momencie ocalona przed tym losem, jaki spotkał ludzi zniewolonych indoktrynacją, pozbawieniem własności prywatnej, ubezwłasnowolnieniem w gospodarowaniu dobrami, wyznawaniem religii etc w ZSRR, co powinno nas cieszyć. Niestety jako Polacy wykształciliśmy w sobie tą tendencję, w której na siłę nie chcemy widzieć dobra i perspektyw, a jedynie zło, niepowodzenie, klęski, niedostatek, fiasko. Zwycięstwo było dla nas szansą na lepsze jutro, której nie wykorzystaliśmy. Ale nie możemy zamykać się w poczuciu winy, że konkretni żołnierze wroga ponieśli śmierć czy doznali uszczerbku na zdrowiu. Gdyby konflikt nie został zażegnany - a został zażegany przez nasze zwycięstwo - to straty były by dużo, dużo większe.
RC
~Relatywizm Czy Milosierdzie
17 sierpnia 2025, 22:54
Moj pradziad, Niemiec, uciekl przed poborem i nie wstapil do Wehrmachtu. Nie chcial zabijac Polakow - jego zona byla Polka. Za to, w odwecie, to ona zostala zamordowana przez Niemcow, osierociwszy moja kilkuletnia babcie. O podobnych historiach i konsekwencjach, jakie realnie poniosly (i nieraz wciaz ponosza) rodziny tych, ktorzy wybrali sprzeciw wobec zla, nie mowi sie wiele...
SX
Stanisław X
18 sierpnia 2025, 00:05
"Należy mówić o ludziach rzeczywistych, a nie wymyślonych" - Myślę, że nie spodobałoby się Panu w takim razie to, co robił Jezus. Nie wiem, czy Pan zdaje sobie sprawę, ale bardzo często używał przypowieści - a więc ludzi wymyślonych - żeby przedstawić swoje racje. Ciekawe, czy był wtedy wśród słuchaczy ktoś, kto narzekał, że gdybanie to nie argumenty i on by wolał słuchać o jakichś rzeczywistych ludziach, a nie jakimś tam fikcyjnym Samarytaninie. Iście tandetna pseudochrześcijańska sofistyka przez tego całego Jezusa była uprawiana.
WT
~Wojtek T.
15 sierpnia 2025, 22:39
«Kimże jest ta, która świeci z wysoka jak zorza, piękna jak księżyc, jaśniejąca jak słońce, groźna jak zbrojne zastępy?» (Pnp 6:10)
SX
Stanisław X
16 sierpnia 2025, 15:48
Pieśń Nad Pieśniami nie jest o Maryji.
WT
~Wojtek T.
16 sierpnia 2025, 21:57
toś mnie zagiął w tym momencie. ;) O ile nie jesteś protestantem, to: Tradycja (ta pochodząca od ojców Kościoła i Świętych, a nie od abp Lefebvre) przypisuje ten werset Maryi - por. np. orędzie radiowe Piusa XII z 8 grudnia 1953 roku, łatwe do znalezienia w necie. Inne fragmenty Pieśni nad Pieśniami też mają swoją ponaddosłowną interpretację - np. 'małe lisy, co pustoszą winnicę' (Pnp 2:15) mogą być odczytane jako symbol grzechów powszednich, które osłabiają życie duchowe i pomniejszają jego owoce. W ogóle, dużo fragmentów Starego Testamentu ma swoje odniesienia i wytłumaczenie w Nowym Testamencie.
E3
edoro 333
16 sierpnia 2025, 22:59
Groźna - to metafora. Nie znaczy, że strzela
SX
Stanisław X
17 sierpnia 2025, 23:57
Może rozwinę myśl, to ułatwi sprawę. :) Oczywiście wers ten bywał interpretowany w duchu pobożności maryjnej, natomiast taka jego interpretacja nigdy nie była częścią oficjalnego nauczania Kościoła (w odróżnieniu np. od fragmentów Apokalipsy). Co więcej, Pieśń nad Pieśniami już posiada swoją ponaddosłowną interpretację o Kościele jako oblubienicy - Maryja była jedynie oblubienicą Józefa, w związku z czym poemat jako ogół nie może odnosić się do niej. Czy słowa "Mój miły jest mi woreczkiem mirry wśród piersi mych położony" również są o Maryi? A może "Piersi twe jak dwoje koźląt" powinniśmy odnosić do Maryi? Nie? W takim razie raczej mało przekonującym argumentem jest to, że jeden z wersów Pieśni mówi, że oblubienica jest groźna.
WT
~Wojtek T.
19 sierpnia 2025, 16:04
@Stanisław: św. Jan Paweł II napisał kiedyś o Starym Testamencie określając go jako mozaikę. To, że określone fragmenty są tłumaczone przez pryzmat Nowego Testamentu, nie oznacza że należy tak traktować całość tekstu z którego te fragmenty pochodzą. Na przykład to, że cztery pieśni sługi Jahwe odnoszą się do Chrystusa, nie oznacza że cała księga Izajasza miałaby traktować wyłącznie o Nim, bo przecież na przykład powołanie z Iz 6 nosi ewidentne cechy autobiografii Proroka. To, że Ez 47 jest powszechnie odnoszony do działania Ducha Świętego, nie znaczy że cała Księga traktuje o Nim (np. Ez 1 i 10 to odrębne historie, skądinąd fascynujące). Pieśń nad Pieśniami ma szereg interpretacji, w tym dosłowną, a np. fragment o lisach, który przytoczyłem powyżej może odnosić się do pogańskich ludów (migrantów), które w swoim czasie pustoszyły Izrael, itd.
SX
Stanisław X
20 sierpnia 2025, 23:49
Tak, ale chociaż cała księga Izajasza nie traktuje o Chrystusie, to jednak pieśni sługi Jahwe łatwo do Chrystusa odnieść, bo pasują do Niego całościowo. Gdyby tylko jedno zdanie pasowało, to o wiele bardziej prawdopodobne byłoby, że próba przypisywania go Chrystusowi byłaby wyrywaniem go z kontekstu. Rozumiem, że fragmenty z Pieśni nad Pieśniami mogą się niektórym kojarzyć z Maryją i nie widzę przeszkód, żeby je "pożyczać", aby w piękny sposób o niej mówić, natomiast nie uważam, by powoływanie się na nie jako dowód tego, że Maryja jest groźna jak zbrojne zastępy, miało szansę kogokolwiek przekonać.
JP
~Jacek P
15 sierpnia 2025, 21:23
A może odwołamy się do Ewangelii - pytanie żołnierza i odpowiedź, aby pozostawał przy swym żołdzie. Nie ma potępienia ani zachęty, żeby zająć się czymś innym. I porównując obie strony z 1920, a także z innych znanych konfliktów, nie można stawiać równości moralnych.
E3
edoro 333
16 sierpnia 2025, 23:00
A kto stawia moralny znak równości?
JG
~Jefte Gileadczyk
15 sierpnia 2025, 21:01
Oczywiście postawa kapłanów posługujących na polu bitwy żołnierzom obu stron to podziwu godny heroizm wiary. Nie zmienia to faktu, że bronienie własnych granic i swoich rodaków - w tym kobiet przed gwałtem - nie jest czynem nienawistnym. Może istnieją żołnierze którzy do wroga żywią nienawiść, ale co powiedzieliby zgwałconym kobietom i głodującym rodakom mężczyźni w wieku poborowym odmawiając obrony? Że nie stawiali czoła najeźdźcy, bo strzelanie do wroga to "nienawiść"? :) W wielu przypadkach obrona granic to nie nienawiść, ale miłość, która pozwala strzec swoich przed napaścią agresorów :)
JG
~Jefte Gileadczyk
15 sierpnia 2025, 20:52
Bolszewicy nieśli gwałt i niewolę. Zwycięstwo oręża polskiego zatrzymało ten pochód chroniąc kobiety przed gwałtem, a pola, domostwa i spichlerze przed zniszczeniem. Niepokalana interwencją przyczyniła się do zakończenia tego konfliktu, a co za tym idzie dalszego rozlewu krwi, a nie do "zbrodni" na bolszewikach, jak sugeruje szanowny ojciec. Zatrzymała też ateizację społeczeństwa polskiego marksistowskimi ideami dając nam szanse wyboru: dzięki temu część naszego społeczeństwa w wolności wybrała marksizm, ale nie był on narzucony przez siły okupacyjne (tak, u nas w Polsce też byli ideowi komuniści, jak nierządnicy i rozpustnicy). Nawet jeśli to nie był cud nieba, to cud militarny, gdyż bolszewicy przeważali liczebnie i zbrojeniowo polskie siły. Zresztą jeźdźcy faraona zostali zatopieni i zatopiona też została fala bolszewizmu która zwycięstwem uderzyłaby w wolność wyznawania Boga w II RP. Bóg ujął się za swoimi, czyli tymi co Go kochali a pysznych strącił z tronu i z niczym odprawił :)
BZ
~Bruno z Żoliborza
15 sierpnia 2025, 18:11
Intelektualne bzdury i odwracanie kota ogonem. Polacy modlili się o ocalenie od inwazji bolszewików. I Maryja pomogła, bo Bóg czasem chroni od wroga nieuczciwie napadającego na innych. Maryja nie przyczyniła się do śmierci rosyjskich żołnierzy, Polacy się bronili i chronili swoje rodziny, dzieci, żony i tyłki całej Europy, w tym także dziadków o. Wojciecha.
WG
~Witold Gedymin
15 sierpnia 2025, 11:34
„Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna” - nie ksiądz na pogrzebie, nie beatyfikacja ani kanonizacja. I niejeden obrońca ojczyzny może być bardziej święty niż niejeden jezuita, a nawet papież od "śmierdzącej polityki".
JM
~Justyna Mic
15 sierpnia 2025, 10:28
Jan Chrzciciel, ani Pan Jezus, ani Kościół, ani św. Ignacy Loyola były żołnierz, ani Św. brat Albert były żołnierz, ani Św. Marcin były żołnierz, ani Św. Sebastian czynny żołnierzy rzymski w chwili śmierci nie potępił żołnierzy, nie kazali zostawić tego zajęcia. Oni walczyli w obronie innych i uchronili ich przed nieszczęściem takim jak np. niewola tatarska, turecka, okupacja sowiecka czy niemiecka w czasie Drugiej Wojny Światowej. Społeczeństwo ich docenia za poświęcenie życia dla innych. Podobnie jak Jezus zginęli dla innych.