10 lat temu zmarł o. Joachim Badeni. "Od lat doświadczam jego cichego wstawiennictwa"

(fot. facebook.com/joachim.badeni/święty grzesznik)
facebook.com / jb

"Codziennie spogląda na mnie ze zdjęcia wiszącego nad biurkiem w klasztornej celi, a wycięty nożyczkami fragment jego habitu noszę zawsze ze sobą" - wspomina Krzysztof Pałys OP.

11 marca 2010 roku zmarł w Krakowie ojciec Joachim Badeni. Kilka lat mieszkałem z nim w jednym klasztorze, a przez rok miałem łaskę się nim opiekować.

Pamiętam, gdy po święceniach i przeprowadzce do Szczecina zadzwoniłem do niego z imieninowymi życzeniami: „I jak się bratu żyje w tym Szczecinie?” – zapytał wówczas, a kiedy opowiedziałem, że wszystko dobrze odparł swoich charakterystycznym tonem głosu: „To świetne, cieszę się! Sprawił mi brat wielką radość tym telefonem, to dla mnie najlepszy prezent. Już nic dzisiaj dostać nie muszę”.

Taki właśnie był. Często o innych, rzadko o sobie.

Kiedy myślę o tym, w jaki sposób można pogodzić w katolicyzmie trzeźwość umysłu, gorące serce, znakomity humor, głęboką wiarę oraz radość życia – przypomina mi się ojciec Joachim. W przeżywaniu wiary nie cierpiał egzaltacji, a kiedy ktoś opowiadał mu o swoich duchowych wizjach czy proroctwach, które niekiedy stawały się nawet ważniejsze niż nauczanie Kościoła lub miłość do Boga czy człowieka, ojciec Joachim, niczym starzec pustyni egipskiej, twierdził pragmatycznie: „Takie rzeczy najlepiej spalić. Większą łaską jest widzenie własnych grzechów, niż aniołów”.

Dla wielu uważany był za mistyka i duchowego ojca. Kogoś, kto rodzi ludzi dla Boga. Dla mnie również.

Po jego śmierci, pierwszy i jak dotąd jedyny raz w życiu, widziałem klepsydrę z napisem: „Zmarł w opinii świętości”. Jego pogrzeb w Krakowie był jednym wielkim dziękczynieniem Bogu za jego życie oraz niezliczone dobro, które po sobie zostawił.

Codziennie spogląda na mnie ze zdjęcia wiszącego nad biurkiem w klasztornej celi, a wycięty nożyczkami fragment jego habitu noszę zawsze ze sobą. Od lat doświadczam jego cichego wstawiennictwa.

Posłuchajcie naszego Świętego Starca w 11-rocznicę jego narodzin dla nieba.

„Bóg działa urokiem, dziwne to jest, ale tak mówi summa teologiczna, w którą my dominikanie bardzo głęboko wierzymy.

Śp. ojciec Kostecki udowodnił mi kiedyś niespodziewanie na swoich bardzo nudnych wykładach, że Bóg działa urokiem. Na pierwszym roku studiów teologicznych po raz pierwszy dowiedziałem się od ojca Romualda Kosteckiego, że Bóg działa urokiem.

Doskonale to pamiętam. Był 1948 rok, słuchałem wykładu w Warszawie na Służewie i odkryłem co mnie ciągnie o Pana Boga - nie nakaz, nie dominikanie - choć ten zakon jest bardzo uroczy - pociąga mnie urok Boga samego, który nie przymusza, jeśli chcesz możesz wybrać inną drogę, ale jest bardzo silny. Jeśli ten urok raz został przyjęty, to Pan Bóg go nigdy nie zniszczy, wtedy już zawsze wolna wola jest zanurzona w uroku Bożym.

Bardzo mi się wtedy to spodobało, zrozumiałem swój przypadek”.

DEON.PL POLECA

 

 

Wpis ukazał się pierwotnie na Facebooku:

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

10 lat temu zmarł o. Joachim Badeni. "Od lat doświadczam jego cichego wstawiennictwa"
Komentarze (2)
LZ
~Lajkonik Zwierzyniecki
13 marca 2021, 15:32
Tytuł błędny, nie 10 a 11 lat temu. Ps. Bardzo ciekawa postać, wnuk "polskiego premiera" Kazimierza Badeniego w czasach austro-węgierskich.
RK
Rafał Kozubski
14 marca 2021, 15:36
O. Badeni byl przede wszystkim wspanialym kaznodzieja. Po przyjezdzie do Krakowa na studia przeszlo 40 lat temu trafilem na pierwsze rekolekcje akademickie do Dominikanow, ktore glosil wlasnie On. Od tego czasu nie odstapilem juz oo. Dominikanow. Nb. O. Badeni nie za bardzo lubil rozmawiac o swoim arystokratycznym pochodzeniu. Przy roznych okazjach mawial, ze po utracie majatku (raczej dosc duzego) poczul sie wolny. Polecam bogata juz dzis literature na jego temat.