"7 Marzeń na dni trudne i beznadziejne". Nowy projekt Modlitwy w drodze
Jako polska redakcja "Modlitwy w drodze" i ukraińska "iMolytva" wierzymy, że współczesny człowiek potrzebuje marzeń. Takich, które są w stanie pomóc nam przetrwać każdy dzień, szczególnie ten trudny i beznadziejny. Dlatego razem z Jezuicką Służbą Uchodźcom (JRS) przygotowaliśmy pionierski projekt modlitewny, zarówno po polsku, jak i po ukraińsku, o nazwie "7 Marzeń na dni trudne i beznadziejne" ("Сім днів мрій для важких та тривожних днів").
Czy potrzebujemy marzeń? Poznajcie Martę z Lwowa, która odpowiedziała na kilka naszych pytań:
JRS: Kim jesteś?
- Mam na imię Marta. Mieszkałam we Lwowie. Mam mieszkanie w centrum miasta, w takiej starej polskiej kamienicy.
Jak wspominasz tamten czas?
- Najgorsze były ciągłe, codzienne alarmy. Myśmy nie mieli jeszcze tak wiele stresu, ale najbardziej dotykał on tych, którzy mieszkali blisko lotniska, dworca czy obiektów wojskowych. To było bardzo męczące doświadczenie, które oddziałuje mocno na psychikę. Gdy przyjechałam do Polski, ciągle nosiłam w sobie ten strach. To wciąż do mnie wraca, gdy słyszę tramwaje lub gdy samochody jadą na sygnale. Bardzo to na mnie oddziałuje. A co dopiero mogą czuć ludzie o słabszych nerwach, dzieci czy starsi.
Wspominałaś o strachu, który cię dopada. Co pomaga wyjść z tego strachu?
- Mogę mówić o sobie. Dla mnie ważne są dwa aspekty. Po pierwsze, ten namacalny. To fajnie, gdy jest ktoś blisko. Żeby był ktoś, kto albo potrząśnie, albo przytuli i uspokoi. Ale jest też ten aspekt nienamacalny. W moim przypadku to zawsze było zwrócenie się do góry. Czy to w kościele, czy w Cerkwii, czy na ulicy. I czasem zadaję pytanie: "co to takiego", "za co?", "po co?". Różne pytania człowiek zadaje Bogu. A odpowiedzi przychodzą.
Jakie masz marzenia?
- Myślę, że… chyba tak jak wszyscy Ukraińcy. Wszyscy chcemy pokoju. Jesteśmy stoickim narodem. Ta wojna pokazała bohaterstwo. Ale potrzebujemy sprawiedliwego pokoju. To jest pierwsze i najważniejsze. Ludzie pytają mnie, jakie mam plany na przyszłość… no cóż, nie mam planów. I tak mówią wszyscy. Nikt nic nie planuje. Chwilę temu składaliśmy sobie życzenia na święta. To powtarzało się jak refren, Wszyscy mówią, że życzymy sobie pokoju.
Skomentuj artykuł