Abp Depo: Polska nie zginęła, dopóki kochamy

KAI / slo

Jeszcze Polska nie zginęła, dopóki kochamy - mówił abp Wacław Depo, który przewodniczył Mszy świętej w kościele św. Urszuli Ledóchowskiej z okazji 10. rocznicy jej kanonizacji i 30. rocznicy powstania parafii na radomskim Dzierżkowie.

Metropolita częstochowski mówił, że powyższe słowa świętej powinny być traktowane przez polityków, pasterzy Kościoła oraz całe społeczeństwo jako rachunek sumienia.

- Poprzez świadectwo życia św. Urszuli możemy się zawstydzać, że po raz kolejny zapominamy, że ilekroć odchodzimy od Boga, tym bardziej obniżamy swoją godność i wartość wobec innych narodów. Polskość się nam obniżyła, albo według niektórych oznacza nienormalność. Dlaczego? Bo odchodzimy od Boga, zdajemy się być samowystarczalni w tym dobrobycie, który już osiągnęliśmy - mówił abp Depo.

W dalszej części homilii mówił, że świętość jest darem od Boga, ale też wielkim wysiłkiem współpracy. Mówił, że Bóg udziela się człowiekowi, że "nie chce nikogo z nas skopiować i każdy wobec Niego jest inny i oryginalny".

DEON.PL POLECA

Metropolita częstochowski apelował, abyśmy za przykładem św. Urszuli Ledóchowskiej otwierali się na mądrość objawioną przez Boga i łaskę, którą przyniósł Chrystus, a wówczas całe życie stanie się niespokojną tęsknotą za Bogiem. - Polska jeszcze nie zginęła, dopóki kochamy. Jakże potrzebne są nam te słowa św. Urszuli, jako rachunek sumienia dla polityków, pasterzy Kościoła, szkół, wspólnot, całego społeczeństwa. Polska jeszcze nie zginęła, póki my kochamy. Dlatego Jan Paweł II mówił o niej, że jest apostołką nowej ewangelizacji - mówił hierarcha.

Nawiązał do słów świętej, która mówiła, że "kiedy świat coraz bardziej poganieje, kiedy materializm odciąga dusze od Boga, fałszywe filozofie starają się prawdę Bożą przed nami zasłonić, ośmieszając wiarę naszą, trzeba wpatrywać się w życie świętych. Zachęcał, aby każdy z nas odnalazł się w tych słowach. Na zakończenie przypomniał, że "Eucharystia jest mocą, że rodzi ludzi świętych, zwyczajnych związanych z Bogiem i buduje Kościół".

Początki parafii sięgają 15 sierpnia 1983 roku, kiedy to bp Edward Materski odprawił Mszę św. na placu przy ul. Szczecińskiej ogłaszając powstanie nowej placówki duszpasterskiej pod wezwaniem bł. Urszuli Ledóchowskiej.

Troskę o tworzenie parafii powierzył ks. Wiesławowi Ozdobie. Tego samego roku powstała tymczasowa kaplica. W 1989 roku rozpoczęto prace przy budowie kościoła, zaś dwa lata później bp Marian Zimałek wmurował kamień węgielny, poświęcił fundamenty pod boczne nawy kościoła i plac procesyjny z krzyżem. W 1992 roku do parafii przybyły siostry urszulanki SJK. W 2000 roku dokonano konsekracji świątyni.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Abp Depo: Polska nie zginęła, dopóki kochamy
Komentarze (5)
D
dok
30 maja 2013, 16:21
losy Polski są z perspektywy zbawienia indyferentne. patriotyzm nie jest środkiem prowadzącym do zbawienia. stosunek do ojczyzny i polityki państwa nie są wartością ewangeliczną.  ...Katechizm Kościoła Katolickiego naucza, że "czwarte przykazanie (czcij ojca swego i matkę swoją) domaga się ukazywania czci, miłości i wdzięczności obywateli względem ojczyzny oraz tych, którzy nią rządzą lub kierują" (KKK nr 2199; por. Konstytucja dogmatyczna o Kościele, nr 75). Trzeba przełamać postawę masońską, według której należy kochać ludzkość, a nie ojczyznę. Przecież nie można miłować ludzkości, jeśli nie miłuje się swoich najbliższych, miłość ma swój porządek i hierarchię. Nie można miłować wszystkich matek, oprócz swojej lub swoją dopiero na końcu. Nie można miłować wszystkich ojczyzn i narodów oprócz swoich, jak też nie można miłować tylko swojej ojczyzny, nienawidząc innych. Miłość patriotyczna bierze swój początek od miłości swoich, jak i miłość swoich rodziców oraz swojej ojczyzny ma być silniejsza niż owych innych. Podobnie nie da się naprawdę miłować ludzi innych religii i Kościołów, nie miłując swoich. Nie można - jak chce niedojrzały liberalizm - negować swoich rodziców, swojej rodziny, swojej ojczyzny, swojego narodu, swojej cywilizacji, swojego wyznania na rzecz innych. Byłaby to głęboka patologia psychologiczna i osobowościowa. Pismo Święte naucza: "A jeśli kto nie dba o swoich, a zwłaszcza o domowników, wyparł się wiary i gorszy jest od niewierzącego" (1 Tm 5, 8). Jeśli jakiś chrześcijanin nie dba o swoją rodzinę, o swoją ojczyznę, o swój naród, o swój Kościół lokalny, to wypiera się wiary i gorszy jest od ateisty. Toteż błędna lub/i przewrotna jest postawa tych niektórych katolików polskich, którzy rzekomo bardzo miłują Kościół uniwersalny, a bardzo nie lubią Kościoła nad Wisłą. http://civitasbielsko.bloog.pl/kat,89377,index.html
M
myślący
30 maja 2013, 13:35
do @M W pełni się z Tobą zgadzam. Wreszcie ktoś kto myśli podobnie. Mnie osobiście razi odwoływanie się do wartości patriotycznych itd w homiliach. Przecież Kościół jest powszechny... Św. Paweł pisał, że nie ma już Żyda, ani Greka... Pasterze Kościoła powinni mówić wprost, że wszyscy ludzie są braćmi, że wszyscy są takimi samymi ludźmi, a nie wzmagać w nich poczucie przynależności narodowej, które moim zdaniem jest naleciałością czysto ludzką i niewiele różni się od plemiennych więzów krwi. Potem dzięki temu mamy takie kwiatki jak Gott mit uns na pasach żołnierzy Wehrmachtu. Gdzie byłaby ta powszechność Kościoła jeśliby biskupi w różnych krajach wzmacniali w ludziach nacjonalistyczne myślenie? Te podziały są sztuczne. Można mówić o jakiejś przynależności kulturowej, języku, tradycjach - ale to wszystko to tylko kwestia wychowania. Małe dziecko będzie mówić takim językiem jakiego go nauczymy. Bardziej czuje się związany z wierzącym i moralnie postępującym Niemcem niż jakimś Polakiem od Palikota... Cóż mam z nim wspólnego? Nic. 
M
M
30 maja 2013, 12:58
~anna oczywiście, że nie wszystko jest ważne. ale to, że coś uznajemy za ważne, nie oznacza, że ma być przedmiotem nauki Kościoła. nie po to Chrystus pozostawił swój Kościół na świecie, by budować w ludziach poczucie przynależności państwowej. ważne jest także przyjmowanie odpowiedniej ilości magnezu, picie 1,5 l wody dziennie czy nietłumienie w sobie emocji - ale nie jest rzeczą Kościoła ani kaznodziei na homilii, zajmowanie się tymi tematami.
A
anna
30 maja 2013, 07:04
do M Wszystko jest ważne, każdy aspekt życia - tylko musimy sie strzec fundamentalizmów; zaznajomienie się z sylwetką św. Urszuli Ledóchowskiej może być niezłą inspiracją do przemyślenia takiej dobrze pojetej integralności życia... Pozdrawiam
M
M
29 maja 2013, 23:20
losy Polski są z perspektywy zbawienia indyferentne. patriotyzm nie jest środkiem prowadzącym do zbawienia. stosunek do ojczyzny i polityki państwa nie są wartością ewangeliczną. proponuję księdzu arcybiskupowi aby stał się specjalistą od spraw relacji człowieka z Bogiem (por. BXVI, Warszawa 2006), a nie od innych aspektów życia społecznego.