Abp Kupny: Pozytywny obraz polskiej religijności odchodzi do historii. Jest tylko jedna droga dla Kościoła

Fot. EWTN Polska / YouTube
KAI / pk

Wiceprzewodniczący Komisji Episkopatu Polski podejmuje temat laicyzacji, która drąży polskie społeczeństwo i apeluje o postawę miłosiernego ojca z przypowieści o Synu Marnotrawnym. - To jedyna drogą dla Kościoła. Oczywiście boli nas i zawsze będzie bolał obraz odchodzących od wspólnoty wiernych. Ale czy mamy prawo ich zatrzymywać na siłę? Nie. Zostawmy jednak uchylone drzwi - mówi abp Józef Kupny.

Metropolita wrocławski odnosi się do ostatnich statystyk o spadającej frekwencji na Mszach w kościołach, coraz częstszych aktów apostazji, czy wypisywaniu dzieci i młodzieży z lekcji religii w szkole.

Pozytywny obraz polskiej religijności przechodzi do historii

Stwierdza bez ogródek, że pozytywny niegdyś obraz polskiej religijności - czy tego chcemy, czy nie - przechodzi do historii. Obserwuje to jednak z niepokojem.

- Jedni z nieskrywaną radością piszą, że to koniec Kościoła. Że przeżywa kryzys, z którego się już nie podniesie. A inni, najczęściej z naszego grona, zastanawiają się nad tym, jak zatrzymać odchodzących. Myślimy nad różnymi programami, czasem w panice liczymy na to, że politycy i ustanowione prawo pomogą nam w ochronie wartości, jakie niesie Ewangelia. Chcielibyśmy, by ludzie mediów czy kultury ewangelizowali poprzez tworzone przekazy. Takimi nadziejami żyjemy. Tego byśmy sobie życzyli. Ale tak nie jest - oświadcza hierarcha.

DEON.PL POLECA

Nasze nadzieje i życzenia związane są z tym, że pragniemy oczywiście dobra dla naszych dzieci, dobra dla innych wiernych. Mamy zamiar zatrzymać ich przy Jezusie, żeby ułatwić im życie słowem Bożym i tworzyć klimat sprzyjający rozwijaniu wiary i chrześcijaństwa.

Ludzie wątpią i stawiają pytania. Trzeba mieć dużo wiary, by powstrzymać się od ich oceniania i potępiania

- Nie chcemy dopuścić do siebie myśli, że są wśród naszych wiernych osoby, które z różnych powodów mają wątpliwości. Być może wynikają one ze zgorszenia lub złego potraktowania przez ludzi Kościoła. Wątpią i stawiają pytania. Trzeba mieć dużo wiary, by powstrzymać się od ich oceniania, tym bardziej potępiania. By jak Pan Jezus pozwolić im samym odkryć piękno chrześcijaństwa, delikatnie je przed nimi odsłaniając. Pozostawmy ich wolnymi w wyborze, także wtedy, gdy nie będzie on całkowicie zgodny z naszymi oczekiwaniami - oświadcza wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.

Zaznaczył, że dziś z różnych powodów (zranienia, zgorszenia, krzywdy, cierpienia, niesprawiedliwe oskarżenia, niezrealizowane plany) wielu zamykają się w sobie, zamyka się na drugiego człowieka i ostatecznie na Pana Boga. Zamyka drzwi swojego serca przed Kościołem, przed Chrystusem.

- Nie nam ich oceniać. My możemy patrzeć na nich z miłością i nadzieją, że Pan Bóg, miłosierny i Maryja pomogą im się odnaleźć. To jest prawda o Panu Bogu, którą musimy odkryć na nowo - apelował abp Kupny.

Odkrycie Boga miłosiernego jest jedyną drogą dla Kościoła

Bóg zawsze przychodzi do człowieka jako pierwszy. Tak dzieje się od samego początku stworzenia. Hierarcha przywołał scenę grzechu pierwszych rodziców. "Adamie, gdzie jesteś?" - kto tak powiedział? Pan Bóg. Przypomniał także kolejną biblijną scenę, gdy Abel został zabity przez brata. Znowu pada pytanie od Boga: "Kainie, gdzie jesteś?".

- Odkrycie Boga miłosiernego jest jedyną drogą dla Kościoła, która broni nas przed zadręczaniem się różnymi katastroficznymi przewidywaniami. Często mówi się o tym, że Kościół powinien mieć twarz miłosiernego ojca. Kiedy mówimy o Bogu miłosiernym, często zwracamy uwagę na Jego gotowość przebaczania i przyjęcia każdego człowieka. Ale jak spojrzymy na Pismo Święte, chociażby w tej przypowieści o Synu Marnotrawnym, to zobaczymy, że ten aspekt jest ostatnią sceną w całym opisanym przez świętego Łukasza dramacie - zwrócił uwagę metropolita wrocławski.

Pierwszy akt natomiast to moment decyzji młodszego z braci, by opuścić rodzinny dom, zabrać ze sobą swój majątek. Następuje potem ta niezwykle bolesna scena zgody ojca na taką decyzję.

- To może wydawać się trudne, ale jeśli chcemy mieć twarz miłosiernego Ojca, to musimy pogodzić się z tym, że niektóre z dzieci powiedzą nam, że chcą od Kościoła odejść. Oczywiście rodzica w takim momencie boli serce i nie jest to łatwe. Chciałoby się na siłę zatrzymać dziecko, by uchronić je przed grożącymi niebezpieczeństwami. Dla jego dobra wydaje się lepiej użyć wszelkich środków, by jednak nie odeszło. I jako Kościół bardzo często stosowaliśmy tę strategię. Boli nas i zawsze będzie bolał obraz odchodzących dzieci - mówił wiceprzewodniczący KEP.

I zadawał pytanie: czy mamy prawo ich zatrzymywać na siłę? Czy mamy prawo oczekiwać od rządzących, że nas wyręczą w tych zadaniach? Może musimy dojrzeć do tego, by postąpić tak, jak postąpił miłosierny ojciec? On nie zatrzymywał zbuntowanego syna przy sobie.

- Bolało go zapewne serce, kiedy ten syn mówił, że zabiera majątek i że dla niego ojciec już może umierać. Może nawet wbrew sobie ojciec pozwolił mu odejść. Ale co zrobił? Jednocześnie pozostawił otwarte drzwi, by go w przyszłości przyjąć - oznajmił abp Kupny.

Być może miłosierny ojciec wiedział, że wcześniej czy później to wszystko, co synowi oferuje świat, co go tak pociąga, sprawi, że będzie nieszczęśliwy, poraniony. Ale też miał świadomość, że kiedy zatrzyma syna siłą, będzie miał przy sobie człowieka zbuntowanego i coraz mniej kochającego.

- To nie jest wyjście: na siłę zatrzymać kogoś, kto się będzie buntował, kto coraz mniej będzie kochał. Pozwólmy mu odejść, ale zostawmy otwarte drzwi - apelował kaznodzieja.

Jak zaznaczył, ta historia z przypowieści ciągle powtarza się na nowo. I dzieje się dziś na naszych oczach.

- Ludzie, którzy byli wychowani w Kościele, zabierają część z tego, co otrzymali. Święcą pokarmy na stół wielkanocny, zachowują jakieś tradycje bożonarodzeniowe, może nawet w Środę Popielcową przyjmą popiół na głowę. Ale tak naprawdę mówią, że nie chcą mieć z nami nic wspólnego, że nic ich z nami nie łączy - opisywał metropolita wrocławski.

Zaznaczył, że kiedy różnymi środkami staramy się ich zatrzymać, są na nas jeszcze bardziej źli. Wydaje im się, że będą szczęśliwsi poza wspólnotą wiary, poza Kościołem. Dlatego może trzeba pogodzić się z tym, że niektórzy odchodzą?

- Wiemy jednak, że to wszystko, co im oferuje świat i różnego rodzaju ideologie, wcześniej czy później doprowadzą ich do poczucia pustki, braku sensu życia. Bo nie dadzą im pełnego szczęścia. Chrystus oczekuje cierpliwie na każdego. I przyjmuje także spóźnialskich. Tych, którzy idą z trudem wśród ciemności, a czasem idą po omacku, ale idą. Chrystus nie ocenia, nie potępia, pozostawia wolność wyboru, wspiera, leczy i stara się dotrzeć do każdego, także przez nas - podsumował wiceprzewodniczący KEP.

Źródło: KAI / pk

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Abp Kupny: Pozytywny obraz polskiej religijności odchodzi do historii. Jest tylko jedna droga dla Kościoła
Komentarze (26)
MN
Mariusz Nowak
20 listopada 2024, 21:25
Kosciół był uśpiony i obrastał tłuszczem... Biskupi jeszcze mieszkają w pałacach ale księża zaczną marznąć. Może to będzie wreszcie dobry wzorzec prostoty i ubóstwa?
AS
~Antoni Szwed
21 listopada 2024, 20:29
A ty chciałbyś marznąć w imię prostoty i ubóstwa? Jeśli tak, to zacznij od siebie. Da wzniosły przykład.
AS
~Antoni Szwed
20 listopada 2024, 15:32
Przesłanie Boga (i chrześcijaństwa) jest arcypoważne!! Człowieku! Chodzi o twoje zbawienie, i uniknięcie potępienia. Biskupi i księża powinni stale o tym mówić w kościołach. A nie mówią. Dziś nie jest czas na powszechne i z góry przyjęte rozgrzeszenie wszystkich, jak leci, bez zobowiązań wobec Boga (NAPIERW!). Nie jest czas na miłosierdzie, które niczego nie wymaga. Zresztą, prawdziwie miłosierny jest tylko Bóg, który jest miłością i sprawiedliwością (miłosierdzie czysto ludzkie jest bladym cieniem Boskiego miłosierdzia). Dziś jest czas POKUTY i żałowania za grzechy swoje i grzechy świata. Świat żyje tak, jakby Boga nie było i przez to gotuje swoją klęskę. Nie chce przyjąć Boga, to ma wojny, ludobójstwo, cierpienia dzieci, złamane życia milionów ludzi, przemysł aborcyjny, ucisk i wyzysk biednych przez bezwzględnych możnych.
JS
~Jakub Szymczyk
20 listopada 2024, 17:44
Zgadzam się. Kościół przesadza z tym miłosierdziem. Niebo jest trudne do wyobrażenia, a więc mało atrakcyjne dla przeciętnego człowieka, przykazania są trudne. Czemu więc ludzie mają się męczyć skoro nic im nie grozi (w ich mniemaniu)? Jeśli nie będą się bali, piekła, czyśćca, kar doczesnych i mocy piekielnych, to po co mają wracać. Teologowie ostatnio uwielbiają cytować te fragmenty ewangelii mówiące o miłosierdziu, przy jednoczesnym ignorowaniu tych mówiących o sprawiedliwości.
AS
~Antoni Szwed
20 listopada 2024, 15:30
Wy biskupi (łącznie zresztą z biskupem Rzymu) obraliście zły kierunek, czysto ziemski. To przede wszystkim wy potrzebujecie nawrócenia osobistego i kościelnego (zejścia z błędnej drogi). Głosząc jedynie niczym nie uwarunkowane miłosierdzie, przypominacie niedołężnego starca, który mówi swoim wnuczętom: cokolwiek zrobicie, dobrze będzie. Otóż, nie będzie dobrze. Ograniczanie się tylko do sfery doczesnej z jedynie nie zobowiązującym nikogo wymienianiem (od czasu do czasu) imienia Bożego jest przepisem na klęskę. Najpierw konieczna jest właściwa relacja z Bogiem a dopiero potem z ludźmi. Nie odwrotnie.
TT
~Teribelka Teribelka
20 listopada 2024, 11:28
cz 6 Swoją drogą ciekawe, że Pan Jezus nie opisał przypadku, w którym odchodzi się biernie, a aktywnie wraca? Jeżeli niektórym ludziom Kościół kojarzy się mocno ze zgorszeniami pedofilskimi, bo niestety, są one głośne, zwłaszcza dla takich "wystudzonych", to zniechęca, czyli gubi (oddala) biernie. A Kościół czeka, aż sami przyjdą ??? Może mniej dystansu urzędowego, są tacy księża, niestety, ziejący chłodem - jak taki egzemplarz w ogóle mógł zostać księdzem? - może powinien zostać urzędnikiem... W archidiecezji wrocławskiej trwa synod. Audiatur et altera pars. Pozdrawiam serdecznie. Z modlitwą.
TT
~Teribelka Teribelka
20 listopada 2024, 11:26
cz 5 Ktoś kiedyś mówił, że w tym 15 rozdziale św Łukasza obok przypowieści o synu marnotrawnym jest jeszcze przypowieść o zgubionej owcy i o zgubionej drachmie - to są różne rodzaje odejść i powrotów - syn odszedł sam i wrócił sam (przypadek aktywno - aktywny) , owca odeszła sama, ale trzeba było po nią pójść (przypadek aktywno - bierny), a drachma - została zgubiona i odnaleziona bez własnego udziału (przypadek bierno - bierny). Powoływanie się tylko na przypowieść o synu marnotrawnym może jest zbyt jednostronne?
TT
~Teribelka Teribelka
20 listopada 2024, 11:25
cz 4. Może i fakt, że "do tanga trzeba dwojga", a są i tacy wierni, którzy tylko chcą "usługi" i "do widzenia" i są zamknięci na dialog. A może i księża też sobie czasem odpuszczają, a może mają za dużo obowiązków, bo trzeba kościół wyremontować, dogrzać, a nie ma za co - drodzy księża, skupcie się na ludziach, a pieniądze, rzecz wtórna, przyjdą "za ludźmi" ...z pustego i Salomon nie naleje...
TT
~Teribelka Teribelka
20 listopada 2024, 11:22
cz 3 Śmiem twierdzić, że wizyta kolędowa, a także kancelaria parafialna, to takie miejsca, gdzie można spotkać tych "wystudzonych" i ich próbować ewangelizować, bo jeszcze przychodzą załatwić ślub, bo jeszcze chcą ochrzcić dzieci, nawet przy załatwianiu pogrzebu może być dobra, tylko potrzeba empatii. Podobnie i ta osławiona pierwsza komunia, która jest tradycyjnie hucznie obchodzona, powinna być przez Kościół w Polsce potraktowana jako okazja do ewangelizowania "wystudzonych". I to priorytetowo. Potraktujcie ewangelizację "wystudzonych" jako priorytet !!! Takich jest, myślę, najwięcej w Polsce - tych, co przychodzą tylko "od wielkiego dzwonu" - w popielec, ze święconką, może jeszcze na pasterkę, pogrzeb, ślub, chrzest i pierwszą komunię.
TT
~Teribelka Teribelka
20 listopada 2024, 11:08
cz 2 Kolęda "na zaproszenie" jest sprzeczna z ewangelią - Jezus kazał apostołom IDĄC nauczać, a nie siedzieć i czekać, aż ludzie sami przyjdą. To jest takie okopanie się na swojej pozycji. To właśnie zamykanie drzwi, o którym Ksiądz Arcybiskup mówi. Może też dlatego ludzie odchodzą od Kościoła. A ci odchodzący, gdzie mają spotkać tego księdza? Mówi się, że są sytuacje, gdzie ksiądz nie dotrze, i to jest miejsce dla świeckich - no ale np. praca nie jest miejscem do dyskusji, tylko właśnie do pracy. A nie wszyscy świeccy mają wiedzę o niektórych niuansach doktryny, które mogą wiele zmienić, a to ksiądz właśnie po to studiował przez 6 lat teologię, żeby takie różne rzeczy wyjaśniać. Nie każdy jest jak Ulf Ekman, protestancki teolog, który przez osobiste studium doszedł, że prawda jest w Kościele Katolickim.
TT
~Teribelka Teribelka
20 listopada 2024, 11:07
cz 1 Księże Arcybiskupie, w archidiecezji wrocławskiej, którą Ksiądz Arcybiskup zawiaduje, kolęda jest "na zaproszenie" - gdy księża chodzili do wszystkich, to nieraz porozmawiali i z tym, co ma wątpliwości, i z tym zbuntowanym, i z tym zranionym, i z tym "wystudzonym"; zdarzało się, że takie spotkania przełamywały lody, kruszyły mury. Może i nie zawsze, ale jakaś szansa była. A jak jest "na zaproszenie", i to na specjalnych druczkach, to jest to skierowane praktycznie wyłącznie dla stałych bywalców parafii. Samych swoich, którzy i tak zaliczają wszystkie parafialne odpusty. A są też tacy, co chodzą do kościoła, ale do innej parafii, czy do kościoła rektoralnego, bo to ich bardziej karmi duchowo, czy ze względu na specyficzną duchowość, czy specjalistyczne duszpasterstwo, albo dlatego, że nie są w stanie z różnych powodów wytrzymać w parafii.
TK
~Tomasz Kot
20 listopada 2024, 09:36
Katolicy polscy, trzesacy portkami ze koscioly polskie beda puste, wzywaja duchownych, aby cos wymyslili, aby zatrzymali odchodzacych. Ale Biskup ma racje - gdy czlowiek odchodzi, to jest jego decyzja i jego odpowiedzialnosc. Niech odejdzie i posmakuje zycia poza Kosciolem, poza sakramentami, poza wspolnota, poza ortodoksja nauki. Moze wroci, a moze nigdy nie wroci. Ale Jezus ani nie biegal za odchodzacymi od niego, ani ich nie przekupywal, ani ich nie prosil. Pozwolil im zadecydowac, choc ich decyzja nie byla dla Niego przyjemna.
JS
~Jakub Szymczyk
20 listopada 2024, 17:49
Ale odchodzący powinni chociaż wiedzieć co im grozi. Bez nauki o sprawiedliwości, będą mieć Milosiernego Ojca za frajera.
SM
Sylwester Mrozik
19 listopada 2024, 21:52
,,Ludzie wątpią i stawiają pytania. Trzeba mieć dużo wiary, by powstrzymać się od ich oceniania i potępiania". Serio ? Robią to ? A czego by biskup chciał ? Ślepej wiary bez zadawania pytań ? ,,Czy mamy prawo oczekiwać od rządzących, że nas wyręczą w tych zadaniach?". No, udawało się przez 8 lat, ale dobre czasy się skończyły. Teraz trzeba samemu zakasać rękawy, zdiagnozować rzeczywistość wokół i podjąć odpowiednie działania (choć może być z tym problem, pamiętacie tego biskupa który po księżowskiej orgii w Dąbrowie prosił o modlitwę za ,,obolałych księży" ? tak jakby nie zdawał sobie sprawy jak szyderczo to zostanie odebrane).
KP
~katolik pomniejszego płazu
19 listopada 2024, 00:25
A polscy biskupi jakby byli widzami w tym przykrym spektaklu
AW
~Antek Wyrwirzepa
18 listopada 2024, 23:16
Polska idzie drogą zachodu , społeczeństwo się laicyzuje i przestaje " bawić się " w kościół, za kilkanaście lat w kościele zostanie może 25 - 30 % tzw. wiernych , może mniej , bo stare dziadki wymieraja A młodych coraz mniej. Tu można zadać pytanie - czy wiara , a przede wszystkim kościół , są ludziom do czegokolwiek potrzebne ? Czy kościół odejdzie w zapomnienie tak jak np. panszczyzna czy transport konny ...
RK
~R K
19 listopada 2024, 19:09
Te 25-30% to jest dzisiaj....
AS
~Antoni Szwed
20 listopada 2024, 15:40
Życie ludzkie nie kończy się na ziemi wraz z biologiczną śmiercią. Dusza człowieka jest nieśmiertelna czy ktoś tego chce czy nie chce. Kościół musi stale o tym ludziom przypominać (także niewierzącym), by potem na sądzie szczegółowym po śmierci nie byli bardzo zaskoczeni. Jeśli ludzie całkowicie odejdą od Kościoła i od Boga (Jego słów i łaski) czeka ich potępienie, od którego nie będzie odwrotu.
WG
~Witold Gedymin
18 listopada 2024, 22:46
Wywiad z abp Kupnym pokazuje, że w polskim Kościele nic się nie zmieni, pokazuje upadek polskiego episkopatu. "... To jedyna drogą dla Kościoła. " - NIE, pierwszą drogą polskiego Kościoła jest szczery do bólu rachunek sumienia i nawrócenia. Niestety w wypowiedzi wiceprzewodniczącego nie ma nawet cienia śladu tego, aby to dostrzegał.
MN
Mariusz Nowak
18 listopada 2024, 21:37
A gdyby ktoś chciał wierzyć "bez pieniędzy"?! Tak po prostu - wierzę w Boga ale bez tych wszystkich ceremoniałów za pieniądze w Kościele?!
LM
~Leszek Mały
18 listopada 2024, 16:54
Może zakazać produkcji spadochronów, chyba wiadomo o co chodzi, nigdy nie wiadomo nad którą diecezją się otworzy i wróci poraz kolejny marnotrawny syn.
KN
Krzysiek Niepiekło
18 listopada 2024, 15:49
To tylko takie samo usprawiedliwianie się Kościoła. Dlaczego odchodzą? Dlatego, że w Kościele nie znajdują Jezusa. Znajdują tylko setki faryzejskich nauk nie przystających do tego, czego uczył Jezus.
RK
~Rob K
18 listopada 2024, 17:18
Bo polski katolicyzm to pusty rytuał i zwyczaj wynoszony z domu....
LH
~Leon Hedwig
18 listopada 2024, 17:58
Czlowiek, ktory odchodzi od Boga, Jezusa i wiary zawsze bedzie o to oskarzal Kosciol. Nikt przeciez nie powie, ze to jego wlasna wina, ze to jego wlasna decyzja.
KJ
~Kamil Jakimś
19 listopada 2024, 00:28
Dziś w kościele co usłyszysz w ogłoszeniach duszpasterskich??? Dajcie kasę i nic więcej. Pasterze pasą siebie przy okazji żyjąc z krzywdy ludzkiej, kupcząc sakramentami, pomoc biednym to jakiś skandal że kurie się bogacą a biednych przybywa. Naprawdę tak nauczał Jezus??? Dziwi się przebieraniec w sutannie że ludzie odchodzą??? Ludzie mają dość finansowania między innymi luksusowego życia abp.Kupnego. Nie odchodzą od Boga a od instytucji która zachowuje się jak bank wobec nieterminowego dłużnika. Wrocławianie wiedzą i widzą rozpustę Kurii wrocławskiej, chwała Panu że ludzie otwierają oczy na przepych i chciwość kościoła. Deon oczywiście próbuje ludziom oczy mydlić i odwracać kota ogonem, bo cóż trudno pogodzić się że coraz mniejsza taca. Wiele apostazji jest z powodu braku świadectwa wiary w kościele i oczywiście kościółek święty i niewinny w tej sytuacji.
HZ
~Hanys z Namysłowa
18 listopada 2024, 12:46
Pozytyw y obraz odszedł do przeszłości wraz z wyborem Polaka papieża,polskie duchowieństwo poczuło się bezkarne mając szefa Polaka w Watykanie,pycha, zarozumiałość,chciwość,całe siedem grzechów głównych Polacy wykorzystali aby w drodze do piekła było i wygodnie,szatan znikł,nawet JPII nie użył tego słowa w żadnej encyklice czy adhortacji, hulaj duszo ,piekła nie ma,albo ,używajmy póki czas,bo za sto lat nie będzie nas,polski katolicyzm zawsze okazywał mi się tylko fasadą,a za nie bagno.Polskie bagno próbowało zalać cały świat,całe szczęście że się nie udało,nie będę przywoływał przykładów tego bagna,patrząc czasem oczom nie wierzę,a Polacy tego nie widzą i wierzą, słynne 8 gwiazdek,to szczyt polskiej wiary.