Abp Michalik: "Być kapłanem to znać Jezusa"

(Fot. jmichalik.episkopat.pl)
KAI / mm

- Być kapłanem to znać Jezusa z pierwszej ręki - mówił abp Józef Michalik podczas inauguracji nowego roku akademickiego w Wyższym Seminarium Duchownym w Przemyślu.

25 września formację rozpoczęło prawie 100 kleryków, w tym 8 na pierwszym roku. Mówiąc o istocie modlitwy w powołaniu kapłańskim, abp Michalik zaznaczył, że trzeba się jej uczyć przez całe życie. Podkreślił, że intelektualne poznanie Boga jest bardzo ważne, ale pełne poznanie następuje przez dopiero miłość.

- Być kapłanem to wejść w znajomość z Jezusem Chrystusem i znać Go nie tylko niejako "z drugiej ręki", z przeżyć innych ludzi i z wiedzy, ale poznać Go z "pierwszej ręki", czyli z własnej relacji. To jest bardzo ważne w naszej wierze. Być chrześcijaninem to nie tylko słyszeć i wiedzieć o Jezusie, ale poznawać Go- mówił przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.

Metropolita przemyski przekonywał, że droga przez seminarium powinna prowadzić do stwierdzenia: "już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" - wtedy powołanie kapłańskie i chrześcijańskie będzie się realizowało w pełni, radośnie i twórczo.

DEON.PL POLECA

W tym roku, w archidiecezji przemyskiej do seminarium zgłosiło się wyjątkowo mało kandydatów. Pierwszy rok formacji rozpoczyna zaledwie 8 kleryków. Rok wcześniej było ich 21. Ks. dr hab. Dariusz Dziadosz nie upatruje w tej sytuacji kryzysu powołań. Podkreśla, że czynników jest wiele. - Ogromne znaczenie ma to jak kapłaństwo jest ukazywane w mediach. Poza tym nasza diecezja wyludnia się. Na pewno potrzeba dużo modlitwy, bo powołania zawsze rodzą się z modlitwy. Pan Jezus zawsze powołuje, ale człowiek nie zawsze chce na ten głos odpowiedzieć - mówi ks. Dziadosz. Ogółem nowy rok akademicki w przemyskim seminarium rozpoczyna niespełna 100 kleryków.

Wyższe Seminarium Duchowne w Przemyślu zostało erygowane 6 lutego 1687 r. przez biskupa Jana Stanisława Zbąskiego. Dwie wojny światowe spowodowały poważne zniszczenia zarówno budynku, jak i jego wyposażenia, w tym księgozbiorów. Znajdowały się tu m.in. szpital wojskowy oraz magazyny. Lata powojenne charakteryzowały się m. in. wzrostem powołań kapłańskich w diecezji przemyskiej. Z uwagi na to podjęto pod koniec lat siedemdziesiątych prace adaptacyjne budynku seminaryjnego, a w roku 1984 przystąpiono do budowy nowego gmachu dydaktycznego. Został on poświęcony w 1988 r. przez biskupa Ignacego Tokarczuka w 300. rocznicę erygowania przemyskiego seminarium.

Formacja w seminarium duchownym przebiega na czterech płaszczyznach: osobowościowej, duchowej, intelektualnej i pastoralnej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Abp Michalik: "Być kapłanem to znać Jezusa"
Komentarze (5)
S
sacdjo
27 września 2013, 13:16
ad "p" Oczywiście jest sporo czynników, ale sprawa jest właściwie dość prosta. Młodzi ludzie chcą mieć jasną linię, jednoznaczne przywództwo, nawet jeśli nie we wszystkim się z nim zgadzają. Przy całym szacunku dla osoby x. abpa J.M. trzeba niestety stwierdzić, że reprezentuje on zasadę "ni rak ni ryba". Niby taki konserwatywny (co oczywiście b. dobrze), a równocześnie niesamowicie ekumeniczny i gorliwy w sprowadzaniu różnej maści zarazy (ruchów i ruchawek) do Polski. W swojej książce-wywiadzie ogłasza "świętym" kogoś takiego jak założyciel sekty neońskiej Kiko. Ten człowiek albo sam jest sprzeczny w sobie, albo kogoś oszukuje (albo katolików, albo modernistów). Zaś w stylu jest owszem dość podobny do Bergoglio, jako że chyba od początku używa np. "ubogiego" drewnianego pastorału, czyli pokazowa prostota. A równocześnie wydał miliony na "przebudowę" czyli właściwie zniszczenie prezbiterium w katedrze przemyskiej, umieszczając swój tron w miejscu ołtarza głównego. Zaś zupełną katastrofą jest chociażby oświadczenie "KEP" w obronie barbarzyńskiego żydo-muzułmańskiego uboju "rytualnego". Kimże jest ten człowiek i co reprezentuje? Schizofrenia duchowa?
P
p
27 września 2013, 12:32
Cytat z artykułu: "Pierwszy rok formacji rozpoczyna zaledwie 8 kleryków. Rok wcześniej było ich 21. Ks. dr hab. Dariusz Dziadosz nie upatruje w tej sytuacji kryzysu powołań. Podkreśla, że czynników jest wiele. - Ogromne znaczenie ma to jak kapłaństwo jest ukazywane w mediach." Cytat z innego artykułu na Deonie: "Tegoroczne wyniki rekrutacji do seminariów duchownych zaskakują. Mimo niżu demograficznego chętnych jest więcej niż w ubiegłych latach - pisze Gazeta Wyborcza. I choć nie ma jeszcze kompletnych danych, bo rekrutacja potrwa do końca września, to już wiadomo, że liczba powołań wzrosła. Będzie 800 nowych alumnów, czyli ponad 100 więcej niż rok i dwa lata temu." http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,15813,pelno-chetnych-na-ksiezy.html To jak w końcu jest? W Przemyslu jakieś inne, złe media są czy co?
S
sacdjo
27 września 2013, 12:18
Odnośnie liczby powołań: Mogę porównać okresy duszpasterzowania trzech proboszczów mojej rodzinnej parafii. 1. Pierwszy był jeszcze z prawdziwej szkoły "przedsoborowej", uważany za strasznego konserwatystę, celebrował regularnie na ołtarzach bocznych, czyli versus orientem, czyli nie adorował ludzi. Kazania miał wyjątkowo nudne, ale pilnował konfesjonału, ciszy w zakrystii, porządku w szatach liturgicznych (stosował także te "przedsoborowe"), a dbał także o to, żeby wikarzy wieczorem siedzili na plebani, a nie włóczyli się niewiadomo gdzie. Przez ponad 30 lat jego proboszczowania stale były powołania, tzn. nie było okresu, żeby ktoś z parafii nie był w seminarium, a często było kilku kleryków równocześnie. Było w sumie kilkanaście prymicyj. 2. Po nim przyszedł świety kaznodzieja, którego kazaniami zachwycała się cała okolica. Zaczął się luz w zakrystii, żarty, pogaduszki, zupełny bałagan z szatami liturgicznymi (stare wyłądowały w magazynie jako śmieci przeznaczone właściwie na zakurzenie, zniszczenie i w końcu spalenie), zaprzestano zupełnie celebracji na bocznych ołtarzach, a za to poluzował zupełnie wikarym. Zresztą sam także palił papierosy, nie stronił od towarzystwa, a więcej dbał o swoje łowienie ryb niż np. o porządek w zakrystii. I był oczywiście wielkim szerzycielem "pobożności" łagiewnickiej,  której kiczowaty obraz wlepił w prezbiterium. Przez ponad 20 lat jego proboszczowania wyszedł z parafii tylko jeden kleryk. 3. Kilka lat temu przyszedł jego następca. Znów dość kiepski kaznodzieja, nie potrafi śpiewać, a nawet jest to szorstki wobec ludzi, raczej mało lubiany. Ale o dziwo znów posypały się powołania, tzn. niemal co rok ktoś idzie do seminarium, raz nawet poszło dwóch w jednym roku. Jest prosta reguła oparta na wielowiekowym doświadczeniu: o prawdziej jakości duszpasterza najlepiej świadczą powołania spod jego opieki.
S
sacdjo
27 września 2013, 11:50
Wizja ta trąci trochę klerykalizmem. Nie ograniczałbym się tu tylko do grupy kapłanów, gdyż bycie chrześcijaninem to znać Chrystusa. Tak więc dotyczy to nas wszystkich. ... Owszem, każdy chrześcijanin powienien znać Jezusa Chrystusa. Jednak kapłan - ma znać Go wyjątkowo, jako że jest powołany do szczególnego naśladowania go w stylu życia, - przez święcenia jest sakramentalnie upodobniony do Zbawiciela. To nie jest klerykalizm, lecz elementarz wiary katolickiej.
L
Leszek
27 września 2013, 11:33
Wizja ta trąci trochę klerykalizmem. Nie ograniczałbym się tu tylko do grupy kapłanów, gdyż bycie chrześcijaninem to znać Chrystusa. Tak więc dotyczy to nas wszystkich.