Abp Michalik wygrywa w sądzie z feministką
Sąd Okręgowy w Przemyślu oddalił pozew przeciwko abp. Józefowi Michalikowi z powództwa Małgorzaty Marenin. Zdaniem sędziego, feministka nie udowodniła, że jej dobro osobiste zostało naruszone. Powódka ma również zapłacić arcybiskupowi 540 zł tytułem zwrotu kosztów postępowania.
Małgorzata Marenin oczekiwała przeprosin w ogólnopolskiej gazecie oraz podczas kazania w niedzielę lub święto oraz wpłaty tysiąca złotych na Centrum Praw Kobiet. Twierdziła, że homilia abp. Józefa Michalika, wygłoszona w październiku 2013 r. we Wrocławiu poniża w oczach opinii publicznej rodziców samotnie wychowujących swoje dzieci. Metropolita przemyski nie był obecny na rozprawie ze względu na zaplanowane wcześniej obowiązki związane z posługą biskupią w diecezji. Reprezentowali go dwaj pełnomocnicy: Ludwik Skurzak i Andrzej Lis. Wskazywali oni, ze w sprawie "brak jest materii pozwu". - Dowody, które zostały do pozwu załączone, w żaden sposób nie korespondują z jej żądaniami i późniejsze postępowanie, w naszej ocenie tego dowiodło - mówił Skurzak.
Prowadzący sprawę sędzia Jacek Saramaga wyjaśniał, że jego zadaniem było ustalić czy zaistniały łącznie trzy przesłanki: czy istniało dobro osobiste, czy zostało ono naruszone lub zagrożone i czy naruszenie było bezprawne.
Sąd, przytaczając artykuł 54 Konstytucji RP, wskazał, że każdy ma zapewnioną wolność wyrażania poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Powoływał się również na art. 10 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wartości, według którego każdy ma prawo do wolności wypowiedzi oraz na art. 23 i 24 Kodeksu Cywilnego o ochronie dóbr osobistych. Zacytował również Konkordat, czyli umowę pomiędzy Stolicą Apostolską, a Rzeczpospolitą Polską: "Przestrzegając prawa do wolności religijnej, państwo zapewnia Kościołowi Katolickiemu, bez względu na obrządek, swobodne i publiczne pełnienie jego misji".
- Nie jest to sprawa o skalę zjawiska pedofilii w Polsce w Kościele, czy w jakimkolwiek innym związku wyznaniowym. To jest sprawa o ochronę dóbr osobistych - zaznaczył sędzia Jacek Saramaga. Dodał, że proces nie może być też polem do manifestacji, czy też innych zachowań, które nie mają nic wspólnego z żądaniami zawartymi w pozwie. Sędzia zwrócił również uwagę, że już sąd we Wrocławiu podkreślił, że określenie "agresywne feministki", którego użył w homilii abp Michalik, nie wskazują, że chodziłoby o Małgorzatę Marenin.
- Nie może być dla oceny tejże wypowiedzi miarodajne jedynie odczucie indywidualne pani powódki, jej wrażliwość. Liczy się szerszy kontekst, jaki ona wywarła, a także to, czego dotyczyła - uznał sąd.
Wyrok nie jest prawomocny. Marenin zapowiedziała po rozprawie, że "będzie walczyć do skutku". - Nie ma żadnych powodów żeby twierdzić, ze ksiądz arcybiskup nie miał prawa mówić tego, co powiedział - skomentował po rozprawie mec. Ludwik Skurzak.
Małgorzata Marenin poczuła się urażona słowami na temat feministek i pedofilii, wypowiedzianymi podczas kazania abp. Józefa Michalika we Wrocławiu w 2013 roku podczas jubileuszu 90. urodzin kard. Henryka Gulbinowicza. Zwrócił on wówczas uwagę na zagrożenia, jakie niosą częste rozwody, w wyniku czego dzieci pozostają bez pełnej rodziny. Mówił wtedy: "Wiele dziś się mówi i słusznie o karygodnych nadużyciach dorosłych wobec dzieci. Tego rodzaju zła nie wolno tolerować, ale nikt nie odważy się pytać o przyczyny, żadna stacja telewizyjna nie walczy z pornografią, z promocją fałszywej, egoistycznej miłości między ludźmi. Nikt nie upomina się za dziećmi cierpiącymi przez brak miłości rozwodzących się rodziców, a to są rany bolesne i długotrwałe".
Hierarcha zaznaczył również, że "na naszych oczach następuje promocja nowej ideologii gender. Już kilkanaście najważniejszych uniwersytetów w Polsce wprowadziło wykłady z tej nowej i niezbyt jasnej ideologii, której programową radę stanowią najbardziej agresywne polskie feministki, które od lat szydzą z Kościoła i etyki tradycyjnej, promują aborcję i walczą z tradycyjnym modelem rodziny i wierności małżeńskiej".
Sprawa była już rozpatrywana przez Sąd Rejonowy we Wrocławiu, który postanowił ją umorzyć, uzasadniając, że wypowiedź "nie wyczerpuje znamion przestępstwa, co jest konieczne do wdrożenia postępowania karnego".
Skomentuj artykuł