Abp Paglia: Nie jesteśmy przygotowani na śmierć, ale też nie umiemy żyć

Abp Vincenzo Paglia - Fotos Presidencia El Salvador, CC0, via Wikimedia Commons / depositphotos.com (217711552)
Abp Vincenzo Paglia / vaticannews.va / pzk

W ramach Międzynarodowego Festiwalu Dziennikarstwa we włoskiej Perugii abp Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia, wziął udział w debacie zatytułowanej: „Ostatnia podróż (ku końcowi życia)”. Mówił o wolności, która nie może być indywidualistyczna, oderwana od relacji z innymi oraz o deficycie bliskości i towarzyszenia, jakiego w dramatyczny sposób doświadczamy współcześnie.

Uczymy się i szukamy tego, co jest lepsze i bardziej sprawiedliwe

Przede wszystkim – mówił abp Vincenzo Paglia – chciałbym wyjaśnić, że Kościół katolicki nie posiada gotowego, zapakowanego prêt-à-porter pakietu prawd, jak gdyby był dystrybutorem ‘pigułek prawdy’. Myśl teologiczna rozwija się w historii, w dialogu z Magisterium wraz z doświadczeniem ludu Bożego (sensus fidei fidelium), w dynamice wzajemnego wzbogacania się. Interwencja i świadectwo Kościoła, o ile uczestniczy on także w debacie publicznej, intelektualnej, politycznej i prawnej, sytuuje się na płaszczyźnie kultury i dialogu między sumieniami. Wkład chrześcijan dokonuje się w obrębie różnych kultur. Nie od góry – jak gdyby posiadali apriorycznie daną prawdę – ani od dołu – jak gdyby wierzący byli nosicielami szacownej opinii, ale oderwanej od historii, w istocie ‘dogmatycznej’, a więc nie do przyjęcia. Między wierzącymi i niewierzącymi istnieje relacja wzajemnego uczenia się.

DEON.PL POLECA

Pomyślmy na przykład o tym, co stało się w kwestii kary śmierci: ze względu na zmianę warunków kulturowych i społecznych, ze względu na dojrzewanie refleksji nad prawem, papież zmienił katechizm. O ile wcześniej nie wykluczano, że istnieją okoliczności, w których może być ona uprawniona, o tyle dziś nie uważamy jej już za dopuszczalną, w żadnych okolicznościach. Jako ludzie wierzący zadajemy sobie zatem te same pytania, które dotyczą wszystkich, ze świadomością, że znajdujemy się w pluralistycznym społeczeństwie demokratycznym. W tym przypadku, w odniesieniu do końca życia (ziemskiego), znajdujemy się, jak wszyscy inni, w obliczu wspólnego pytania: jak możemy (razem) osiągnąć najlepszy sposób wyrażenia dobra (poziom etyczny) i sprawiedliwości (poziom prawny), dla każdej osoby i dla społeczeństwa?

Wolność ludzka nie jest indywidualistyczna, rozwija się w relacji

Aby odpowiedzieć na powyższe pytanie, pierwszą podstawową kwestią jest to, jak rozumiemy wolność. Refleksja teologiczna rozwinęła koncepcję osoby, która wychodzi od rozpoznawalnego dla wszystkich punktu odniesienia, a mianowicie, że jesteśmy od samego początku osadzeni w kontekście relacji, które czynią nas solidarnymi między sobą. Nasza osobista tożsamość jest strukturalnie relacyjna. Uświadomiliśmy to sobie bardzo brutalnie podczas pandemii: zachowanie każdego ma (miało) reperkusje dla innych. Wszyscy jesteśmy współzależni, powiązani ze sobą.

Nawet życie ludzkie, które każdy z nas (jako byt stworzony) otrzymuje od innych, nie daje się sprowadzić jedynie do przedmiotu decyzji ograniczonej do sfery prywatnej i indywidualnej: jesteśmy odpowiedzialni wobec innych, na których nasze wybory mają wpływ (i odwrotnie). Wolność ludzka, aby prawidłowo się realizować, musi uwzględniać warunki, które pozwoliły jej powstać, i zakładać je w swoim działaniu: o ile jest poprzedzana przez innych, jest przed nimi odpowiedzialna. Dlatego samostanowienie jest fundamentalne, ale jednocześnie nie jest absolutne, lecz zawsze względne (wobec innych). W odniesieniu do decyzji o umieraniu nie oznacza to powrotu do dawnego paternalizmu medycznego, ale raczej podkreślenie interpretacji autonomii relacyjnej i odpowiedzialnej.

Abstrakcyjne podkreślanie samostanowienia prowadzi do niedoceniania wzajemnego wpływu, który ma miejsce poprzez wspólną nam wszystkim kulturę i konkretne okoliczności: pozornie wolne prośby są w rzeczywistości wynikiem społecznego nacisku [często kierowanego wygodą ekonomiczną]. Jak wynika z doświadczeń krajów, w których dopuszcza się ‘śmierć wspomaganą (medycznie)’, liczba przyjmowanych osób ma tendencję do rozszerzania się: do kompetentnych dorosłych pacjentów dołączają pacjenci, których zdolność do podejmowania decyzji jest upośledzona, czasem poważnie [pacjenci psychiatryczni, dzieci, osoby starsze z zaburzeniami poznawczymi]. Wzrosły więc przypadki niedobrowolnej eutanazji i głębokiej sedacji paliatywnej bez uprzedniej zgody zainteresowanych. W sumie jesteśmy świadkami sprzecznego rezultatu: w imię samostanowienia ogranicza się faktyczne korzystanie z wolności, zwłaszcza w przypadku osób najbardziej bezbronnych; przestrzeń autonomii ulega stopniowej erozji.

Odpowiedzią na eutanazję jest przede wszystkim bliskość i towarzyszenie

Wierzę, że w czasie, gdy zbliża się śmierć, główną odpowiedzią jest towarzyszenie. A pierwszym krokiem w towarzyszeniu jest wysłuchanie pytań, często bardzo niewygodnych, które pojawiają się w tej bardzo delikatnej fazie. Trzeba przyznać, że nie jesteśmy przygotowani na śmierć, a można nawet powiedzieć, że pewna powierzchowność w sposobie, w jaki stawiamy podstawowe pytania o sens istnienia, obnaża nasze nieprzygotowanie do życia. Jednak bliskość (bycie bliźnim) prowadzi do pytania o samego siebie. Ci, którzy towarzyszą, zadają sobie te same pytania, których doświadczają ci, którym towarzyszą: o sens życia i cierpienia, o godność, o samotność i o lęk przed poczuciem bycia opuszczonym.

Z pewnością chodzi o łagodzenie bólu i promowanie kultury medycyny paliatywnej, która rezygnuje z leczenia i kontynuuje opiekę nad chorym, ze wszystkimi jego potrzebami, i nad jego rodziną. Wiemy, że w ten sposób w wielu przypadkach znika zapotrzebowanie na eutanazję; ale nie zawsze. A jest to kwestia o wielu implikacjach, w której grają rolę różne czynniki dotyczące winy, wstydu, bólu, kontroli czy bezsilności. Gra projekcji między chorym a opiekunem jest bardzo zawiła: rozróżnienie między ‘on za bardzo cierpi’ a ‘ja za bardzo cierpię, żeby go widzieć w takim stanie’ nie jest wcale łatwe. Tak samo bardzo wymagające jest poważne potraktowanie prośby o relację, która pomaga przeżyć radykalną samotność umierania. Towarzyszenie w tym kontekście wymaga zatem ogromnej pracy nad sobą, nie tylko na poziomie osobistym, ale także na poziomie społecznym i kulturowym, nad własną solidarnością w ograniczeniu, w oddzieleniu i w przejściu śmierci.

Modlitwa pięciu palców, którą ułożył papież Franciszek

W tym kontekście nie można wykluczyć, że w naszym [włoskim] społeczeństwie możliwe jest takie uregulowanie prawne, które pozwoliłoby na pomoc w eutanazji – ‘samobójstwie wspomaganym’, przy spełnieniu warunków określonych w Orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego nr 242/2019, a mianowicie, że osoba musi być ‘utrzymywana przy życiu przez leczenie wspomagane urządzeniami podtrzymującymi funkcje życiowe i dotknięta nieodwracalną patologią, będącą źródłem cierpień fizycznych lub psychicznych, które uważa za niemożliwe do zniesienia, ale w pełni zdolna do podejmowania wolnych i świadomych decyzji’. Projekt ustawy uchwalony przez Izbę Deputowanych (ale nie przez Senat) był w zasadzie zgodny z tymi założeniami. Osobiście nie popieram samobójstwa wspomaganego, ale rozumiem, że jakieś uregulowanie prawne tej kwestii może być większym dobrem wspólnym konkretnie możliwym w warunkach, w których się teraz znajdujemy.

Mówiąc zatem w skrócie, jeśli chodzi o nauczanie Kościoła, opowiadamy się nie za eutanazją ani nie za tzw. ‘zawziętością terapeutyczną’, nie za pozostawieniem kogokolwiek samemu sobie, ale za bliskością, zrozumieniem, szacunkiem dla decyzji, które człowiek może i powinien podjąć w takiej sytuacji.

'Nie' dla eutanazji i wspomaganego samobójstwa - dodatkowe wyjaśnienia

W związku z powyższym przemówieniem abp. Vincenzo Paglii, przewodniczącego Papieskiej Akademii Życia, wygłoszonym w środę 19 kwietnia na Międzynarodowym Festiwalu Dziennikarstwa w Perugii, biuro prasowe Papieskiej Akademii Życia opublikowało 24 kwietnia oświadczenie abp. Paglii, w którym on powtarza swoje 'nie' dla eutanazji i wspomaganego samobójstwa, w pełnej zgodności z Magisterium.

W swoim przemówieniu abp Paglia wspomniał na końcu, nie rozwijając tematu, o Orzeczeniu włoskiego Trybunału Konstytucyjnego nr 242/2019 i specyficznej sytuacji we Włoszech. Trybunał Konstytucyjny określa samobójstwo wspomagane jako przestępstwo. Następnie wymienia cztery konkretne i szczególne warunki, w których w tym przestępstwie odstępuje się od wymierzenia kary. W tym tylko kontekście abp Paglia wyjaśnił, że jego zdaniem możliwe jest 'uregulowanie prawne' (z pewnością nie moralne) w kierunku wskazanym przez Orzeczenie, utrzymujące kategorię przestępstwa i określające warunki, w których odstępuje się od nałożenia kary. Dla abp. Paglii ważne jest, że Orzeczenie stwierdza, iż samobójstwo wspomagane pozostaje 'przestępstwem'.

Na płaszczyźnie naukowej i kulturowej abp Paglia zawsze podkreślał potrzebę towarzyszenia chorym w terminalnej fazie życia, w oparciu o opiekę paliatywną i bliskość, tak aby nikt nie był pozostawiony samemu sobie w obliczu choroby i cierpienia, w obliczu trudnych decyzji, które się z tym wiążą.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Abp Paglia: Nie jesteśmy przygotowani na śmierć, ale też nie umiemy żyć
Komentarze (3)
PP
Prawda Prawdziwa
31 maja 2023, 14:14
Skoro tylko rodziny są dobrem, to resztę trzeba wystrzelać! Trzeba zalegalizować eutanazję na żądanie (taką przez zastrzelenie)! Bez świadczeń pieniężnych dla wszystkich ten naród istnieć nie może! Filozofia „ani żyć, ani umrzeć” to nie jest filozofia przyszłości! Z taką filozofią trzeba skończyć!
AS
~Antoni Szwed
27 kwietnia 2023, 22:08
"Wierzę, że w czasie, gdy zbliża się śmierć, główną odpowiedzią jest towarzyszenie. A pierwszym krokiem w towarzyszeniu jest wysłuchanie pytań, często bardzo niewygodnych, które pojawiają się w tej bardzo delikatnej fazie." Podczas niedawnej covidowej pandemii ludzie umierali w szpitalach bez spowiedzi i bez komunii św. Franciszek, Paglia i inni ani razu nie upomnieli się u władz świeckich, aby księża mogli w szpitalach "towarzyszyć" umierającym, którzy wtedy naprawdę czuli się samotni, nieszczęśliwi, wręcz zrozpaczeni, że nawet sakramentów przyjąć nie mogą. A to wielu z nich by uspokoiło i dało nadzieję na dobre przejście do innego świata. Gdzie był wtedy Paglia? Czemu nie towarzyszył chorym? Nosa nie wystawiał na widok publiczny, a teraz po pandemii wypowiada gładkie słówka o potrzebie "towarzyszenia". Wtedy należało być bohaterem i samemu pójść do jednego ze szpitali. Teraz mówi, bo go to nic nie kosztuje.
AS
~Antoni Szwed
27 kwietnia 2023, 21:55
"Projekt ustawy uchwalony przez Izbę Deputowanych [...] był w zasadzie zgodny z tymi założeniami. Osobiście nie popieram samobójstwa wspomaganego, ale rozumiem, że jakieś uregulowanie prawne tej kwestii może być większym dobrem wspólnym konkretnie możliwym w warunkach, w których się teraz znajdujemy." Pytanie: abp Paglia jest wysokim przedstawicielem Kościoła katolickiego czy członkiem włoskiego Parlamentu? Jeśli "samobójstwo wspomagane" w świetle włoskiego ustawodawstwa jest większym dobrem niż zakaz eutanazji podtrzymywany dotąd przez Kościół, to Paglia powinien zrzucić szaty biskupie i kandydować do Parlamentu włoskiego. To byłoby przynajmniej zgodne z jego sumieniem, a nie czarować słuchaczy, że jest "za" a nawet "przeciw". Z jego pokrętnej wypowiedzi wynika, że przynajmniej w niektórych przypadkach ustawodawcy włoscy znaleźli lepsze rozwiązanie niż miał je dotąd Kościół. Wniosek: Kościół musi się dostosować do świata, przynajmniej ten kościół "pagliowy" tworzony w Watykanie.