Abp Paglia: Nie jesteśmy przygotowani na śmierć, ale też nie umiemy żyć
W ramach Międzynarodowego Festiwalu Dziennikarstwa we włoskiej Perugii abp Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia, wziął udział w debacie zatytułowanej: „Ostatnia podróż (ku końcowi życia)”. Mówił o wolności, która nie może być indywidualistyczna, oderwana od relacji z innymi oraz o deficycie bliskości i towarzyszenia, jakiego w dramatyczny sposób doświadczamy współcześnie.
Uczymy się i szukamy tego, co jest lepsze i bardziej sprawiedliwe
Przede wszystkim – mówił abp Vincenzo Paglia – chciałbym wyjaśnić, że Kościół katolicki nie posiada gotowego, zapakowanego prêt-à-porter pakietu prawd, jak gdyby był dystrybutorem ‘pigułek prawdy’. Myśl teologiczna rozwija się w historii, w dialogu z Magisterium wraz z doświadczeniem ludu Bożego (sensus fidei fidelium), w dynamice wzajemnego wzbogacania się. Interwencja i świadectwo Kościoła, o ile uczestniczy on także w debacie publicznej, intelektualnej, politycznej i prawnej, sytuuje się na płaszczyźnie kultury i dialogu między sumieniami. Wkład chrześcijan dokonuje się w obrębie różnych kultur. Nie od góry – jak gdyby posiadali apriorycznie daną prawdę – ani od dołu – jak gdyby wierzący byli nosicielami szacownej opinii, ale oderwanej od historii, w istocie ‘dogmatycznej’, a więc nie do przyjęcia. Między wierzącymi i niewierzącymi istnieje relacja wzajemnego uczenia się.
Pomyślmy na przykład o tym, co stało się w kwestii kary śmierci: ze względu na zmianę warunków kulturowych i społecznych, ze względu na dojrzewanie refleksji nad prawem, papież zmienił katechizm. O ile wcześniej nie wykluczano, że istnieją okoliczności, w których może być ona uprawniona, o tyle dziś nie uważamy jej już za dopuszczalną, w żadnych okolicznościach. Jako ludzie wierzący zadajemy sobie zatem te same pytania, które dotyczą wszystkich, ze świadomością, że znajdujemy się w pluralistycznym społeczeństwie demokratycznym. W tym przypadku, w odniesieniu do końca życia (ziemskiego), znajdujemy się, jak wszyscy inni, w obliczu wspólnego pytania: jak możemy (razem) osiągnąć najlepszy sposób wyrażenia dobra (poziom etyczny) i sprawiedliwości (poziom prawny), dla każdej osoby i dla społeczeństwa?
Wolność ludzka nie jest indywidualistyczna, rozwija się w relacji
Aby odpowiedzieć na powyższe pytanie, pierwszą podstawową kwestią jest to, jak rozumiemy wolność. Refleksja teologiczna rozwinęła koncepcję osoby, która wychodzi od rozpoznawalnego dla wszystkich punktu odniesienia, a mianowicie, że jesteśmy od samego początku osadzeni w kontekście relacji, które czynią nas solidarnymi między sobą. Nasza osobista tożsamość jest strukturalnie relacyjna. Uświadomiliśmy to sobie bardzo brutalnie podczas pandemii: zachowanie każdego ma (miało) reperkusje dla innych. Wszyscy jesteśmy współzależni, powiązani ze sobą.
Nawet życie ludzkie, które każdy z nas (jako byt stworzony) otrzymuje od innych, nie daje się sprowadzić jedynie do przedmiotu decyzji ograniczonej do sfery prywatnej i indywidualnej: jesteśmy odpowiedzialni wobec innych, na których nasze wybory mają wpływ (i odwrotnie). Wolność ludzka, aby prawidłowo się realizować, musi uwzględniać warunki, które pozwoliły jej powstać, i zakładać je w swoim działaniu: o ile jest poprzedzana przez innych, jest przed nimi odpowiedzialna. Dlatego samostanowienie jest fundamentalne, ale jednocześnie nie jest absolutne, lecz zawsze względne (wobec innych). W odniesieniu do decyzji o umieraniu nie oznacza to powrotu do dawnego paternalizmu medycznego, ale raczej podkreślenie interpretacji autonomii relacyjnej i odpowiedzialnej.
Abstrakcyjne podkreślanie samostanowienia prowadzi do niedoceniania wzajemnego wpływu, który ma miejsce poprzez wspólną nam wszystkim kulturę i konkretne okoliczności: pozornie wolne prośby są w rzeczywistości wynikiem społecznego nacisku [często kierowanego wygodą ekonomiczną]. Jak wynika z doświadczeń krajów, w których dopuszcza się ‘śmierć wspomaganą (medycznie)’, liczba przyjmowanych osób ma tendencję do rozszerzania się: do kompetentnych dorosłych pacjentów dołączają pacjenci, których zdolność do podejmowania decyzji jest upośledzona, czasem poważnie [pacjenci psychiatryczni, dzieci, osoby starsze z zaburzeniami poznawczymi]. Wzrosły więc przypadki niedobrowolnej eutanazji i głębokiej sedacji paliatywnej bez uprzedniej zgody zainteresowanych. W sumie jesteśmy świadkami sprzecznego rezultatu: w imię samostanowienia ogranicza się faktyczne korzystanie z wolności, zwłaszcza w przypadku osób najbardziej bezbronnych; przestrzeń autonomii ulega stopniowej erozji.
Odpowiedzią na eutanazję jest przede wszystkim bliskość i towarzyszenie
Wierzę, że w czasie, gdy zbliża się śmierć, główną odpowiedzią jest towarzyszenie. A pierwszym krokiem w towarzyszeniu jest wysłuchanie pytań, często bardzo niewygodnych, które pojawiają się w tej bardzo delikatnej fazie. Trzeba przyznać, że nie jesteśmy przygotowani na śmierć, a można nawet powiedzieć, że pewna powierzchowność w sposobie, w jaki stawiamy podstawowe pytania o sens istnienia, obnaża nasze nieprzygotowanie do życia. Jednak bliskość (bycie bliźnim) prowadzi do pytania o samego siebie. Ci, którzy towarzyszą, zadają sobie te same pytania, których doświadczają ci, którym towarzyszą: o sens życia i cierpienia, o godność, o samotność i o lęk przed poczuciem bycia opuszczonym.
Z pewnością chodzi o łagodzenie bólu i promowanie kultury medycyny paliatywnej, która rezygnuje z leczenia i kontynuuje opiekę nad chorym, ze wszystkimi jego potrzebami, i nad jego rodziną. Wiemy, że w ten sposób w wielu przypadkach znika zapotrzebowanie na eutanazję; ale nie zawsze. A jest to kwestia o wielu implikacjach, w której grają rolę różne czynniki dotyczące winy, wstydu, bólu, kontroli czy bezsilności. Gra projekcji między chorym a opiekunem jest bardzo zawiła: rozróżnienie między ‘on za bardzo cierpi’ a ‘ja za bardzo cierpię, żeby go widzieć w takim stanie’ nie jest wcale łatwe. Tak samo bardzo wymagające jest poważne potraktowanie prośby o relację, która pomaga przeżyć radykalną samotność umierania. Towarzyszenie w tym kontekście wymaga zatem ogromnej pracy nad sobą, nie tylko na poziomie osobistym, ale także na poziomie społecznym i kulturowym, nad własną solidarnością w ograniczeniu, w oddzieleniu i w przejściu śmierci.
Modlitwa pięciu palców, którą ułożył papież Franciszek
W tym kontekście nie można wykluczyć, że w naszym [włoskim] społeczeństwie możliwe jest takie uregulowanie prawne, które pozwoliłoby na pomoc w eutanazji – ‘samobójstwie wspomaganym’, przy spełnieniu warunków określonych w Orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego nr 242/2019, a mianowicie, że osoba musi być ‘utrzymywana przy życiu przez leczenie wspomagane urządzeniami podtrzymującymi funkcje życiowe i dotknięta nieodwracalną patologią, będącą źródłem cierpień fizycznych lub psychicznych, które uważa za niemożliwe do zniesienia, ale w pełni zdolna do podejmowania wolnych i świadomych decyzji’. Projekt ustawy uchwalony przez Izbę Deputowanych (ale nie przez Senat) był w zasadzie zgodny z tymi założeniami. Osobiście nie popieram samobójstwa wspomaganego, ale rozumiem, że jakieś uregulowanie prawne tej kwestii może być większym dobrem wspólnym konkretnie możliwym w warunkach, w których się teraz znajdujemy.
Mówiąc zatem w skrócie, jeśli chodzi o nauczanie Kościoła, opowiadamy się nie za eutanazją ani nie za tzw. ‘zawziętością terapeutyczną’, nie za pozostawieniem kogokolwiek samemu sobie, ale za bliskością, zrozumieniem, szacunkiem dla decyzji, które człowiek może i powinien podjąć w takiej sytuacji.
'Nie' dla eutanazji i wspomaganego samobójstwa - dodatkowe wyjaśnienia
W związku z powyższym przemówieniem abp. Vincenzo Paglii, przewodniczącego Papieskiej Akademii Życia, wygłoszonym w środę 19 kwietnia na Międzynarodowym Festiwalu Dziennikarstwa w Perugii, biuro prasowe Papieskiej Akademii Życia opublikowało 24 kwietnia oświadczenie abp. Paglii, w którym on powtarza swoje 'nie' dla eutanazji i wspomaganego samobójstwa, w pełnej zgodności z Magisterium.
W swoim przemówieniu abp Paglia wspomniał na końcu, nie rozwijając tematu, o Orzeczeniu włoskiego Trybunału Konstytucyjnego nr 242/2019 i specyficznej sytuacji we Włoszech. Trybunał Konstytucyjny określa samobójstwo wspomagane jako przestępstwo. Następnie wymienia cztery konkretne i szczególne warunki, w których w tym przestępstwie odstępuje się od wymierzenia kary. W tym tylko kontekście abp Paglia wyjaśnił, że jego zdaniem możliwe jest 'uregulowanie prawne' (z pewnością nie moralne) w kierunku wskazanym przez Orzeczenie, utrzymujące kategorię przestępstwa i określające warunki, w których odstępuje się od nałożenia kary. Dla abp. Paglii ważne jest, że Orzeczenie stwierdza, iż samobójstwo wspomagane pozostaje 'przestępstwem'.
Na płaszczyźnie naukowej i kulturowej abp Paglia zawsze podkreślał potrzebę towarzyszenia chorym w terminalnej fazie życia, w oparciu o opiekę paliatywną i bliskość, tak aby nikt nie był pozostawiony samemu sobie w obliczu choroby i cierpienia, w obliczu trudnych decyzji, które się z tym wiążą.
Skomentuj artykuł