Beatyfikacja i kanonizacja Jana Pawła II
ks. prałat Sławomir Oder
(fot. vicariatusurbis.org)
PAP / kn
Postulator procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego Jana Pawła II ksiądz Sławomir Oder powiedział PAP, ze bez większych problemów podczas prac udało się pokonać poważne trudności. Jedną z większych był utrudniony dostęp do archiwów watykańskich.
Ksiądz Oder, mianowany w czerwcu przez papieża Franciszka wikariuszem sądowym trybunału zwyczajnego przy wikariacie diecezji rzymskiej, podsumował ponad 8 lat swej pracy, której zwieńczeniem będzie kanonizacja polskiego papieża, zapewne 27 kwietnia przyszłego roku. Jej termin zostanie ogłoszony na konsystorzu w poniedziałek w Watykanie.
PAP: Co było największą trudnością zarówno w trakcie procesu beatyfikacyjnego, jak i kanonizacyjnego Jana Pawła II?
Ksiądz Sławomir Oder: W sensie organizacyjnym na pewno wielką trudnością była nowość tego procesu, który rozpoczął się tak szybko, w czerwcu 2005 roku, niecałe trzy miesiące po śmierci papieża. W związku z tym, że trzeba było przeprowadzić różne kwerendy, realną trudnością był dostęp do archiwów watykańskich. One są dostępne po określonym czasie; w takim przypadku teoretycznie po 70 latach. Ale znaleźliśmy sposób dotarcia do interesujących nas dokumentów. Zgodnie z otrzymanymi wskazówkami kierowaliśmy pytania do osoby zatrudnionej w archiwach, która mogła dokonać ich przeglądu i udzielić nam odpowiedzi. Zatem coś, co na początku wydawało się poważnym problemem, który mógł utrudnić proces, zostało rozwiązane w sposób bardzo pragmatyczny i spokojny.
PAP: Niektóre dokumenty nie mogły być w ogóle ujawnione. Jak z tym sobie poradzono?
Ks.O.r: Nie mogły być ujawnione lub też nie mogły wyjść poza archiwum. Ale my mieliśmy świadków, którzy byli obecni przy ich powstawaniu. Ostatecznie okazało się to felix culpa, błogosławioną winą, bo o wiele bardziej interesujące od przeczytania dokumentu końcowego było spotkanie z ludźmi, którzy mogli opowiedzieć o jego powstawaniu, o wszystkich trudnościach i wątpliwościach, konfrontacji. Można było dzięki temu poznać najgłębszą motywację i okoliczności, w jakich papież podejmował pewne decyzje, których ostatecznym owocem był jakiś dokument.
PAP: Czy można policzyć, ile osób dokładnie było zaangażowanych wraz z Księdzem w oba procesy?
Ks.O.: To zależy od momentu procesowego. Pierwsza faza procesu beatyfikacyjnego, czyli proces diecezjalny, została przeprowadzona przez trybunał diecezji rzymskiej, w którym byli: delegat biskupi, jego zastępca, promotor sprawiedliwości i dwóch notariuszy. Było kilka osób pomagających mi w prowadzeniu sekretariatu, zajmujących się napływającą korespondencją. Mieliśmy też grupę wolontariuszy prowadzących korespondencję w różnych językach. W sumie było to około 20 osób. Na etapie w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, gdy powstawał kluczowy dokument positio, pomagały mi dwie osoby.
PAP: Dlaczego Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych tak zależało na otoczeniu obu procesów tajemnicą?
Ks.O.: To nie wynikało z tego, że należało coś ukryć, ale z całą pewnością proces ten miał jeszcze jedną zasadniczą trudność w swojej fazie początkowej: ogromne zainteresowanie medialne. Przy takiej pracy trzeba zaś być zdystansowanym, obiektywnym i wolnym. Przyznam, że dla mnie na początku wielką trudnością było właśnie to, że czułem za plecami obecność świata dziennikarskiego. Kościół nie pracuje pod dyktando medialne. Przypomnijmy sobie, ile osób podawało w mediach terminy zakończenia kolejnych etapów procesowych włącznie z datami beatyfikacji i kanonizacji. Zatem taka dość rygorystyczna postawa ze strony kongregacji wydaje mi się jak najbardziej uzasadniona.
PAP: Czy na jakimkolwiek etapie doszło do interwencji ze strony papieża Benedykta XVI, który wyraźnie dał do zrozumienia, że ten proces jest najważniejszy i należy go przyspieszyć?
Ks.O.: Od samego początku wiadomo było, że Benedykt XVI był osobiście zainteresowany procesem, czego przejawem była jego decyzja o uchyleniu wymogu 5-letniego oczekiwania na jego rozpoczęcie. Wkrótce potem miałem okazję spotkać się z Ojcem Świętym i rzeczywiście wtedy on dał mi bardzo wyraźne wskazówki: róbcie szybko, ale róbcie dobrze. Poza publicznymi deklaracjami, na przykład zapewnieniami o modlitwie za przebieg procesu, nie mieliśmy żadnego innego znaku interwencji papieskiej w prace procesowe.
PAP: Czy biorąc pod uwagę osobiste zainteresowanie Benedykta XVI procesem wyobraża sobie Ksiądz, że emerytowany papież mógłby wziąć udział we mszy kanonizacyjnej pod przewodnictwem Franciszka?
Ks.O.: To moje pragnienie, marzenie i niemal sen. Trudno mi powiedzieć, czy tak będzie. Ale znając sposób postępowania Franciszka i jego zdolność przekraczania barier, które wydawały się nieprzekraczalne, myślę, że taka sytuacja jest do wyobrażenia.
PAP: Ile kilometrów, ile krajów Ksiądz przemierzył podczas tych 8 lat pracy?
Ks.O.: Nie prowadziłem takiej statystyki. Ale trzeba przyznać, że to był proces bardzo dynamiczny, związany ze zbieraniem świadectw wielu osób i z podróżami. Z punktu widzenia przygody życiowej mogę powiedzieć, że również dlatego był to bardzo ciekawy proces. Poznałem wielu świadków świętości i życia Jana Pawła II.
PAP: Co po kanonizacji, a więc wraz z rozpoczęciem powszechnego kultu polskiego papieża, powinno pozostać głównym przesłaniem jego pontyfikatu?
Ks.O.: Wydaje mi się, że zasadniczym przesłaniem pontyfikatu Jana Pawła II pozostanie jego ogromna troska o rodzinę, o godność człowieka - od poczęcia do naturalnej śmierci. Uważam, że święty Jan Paweł II zostanie zapamiętany przede wszystkim jako papież rodziny.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł