Bp Ryś: Kościół nie może być skupiony na sobie
W Opactwie Benedyktynów w Tyńcu zakończył się trzeci rok comiesięcznych spotkań medytacji chrześcijańskich. "Chrystus jest Samarytaninem. Jeśli Kościół nie będzie się zatrzymywał się przy potrzebujących, bez skupiania się na sobie i zabezpieczania siebie, to będzie niepodobny do Jezusa" - mówił do jego uczestników podczas Eucharystii biskup Grzegorz Ryś.
W wygłoszonej homilii bp Ryś odniósł się do przypowieści o miłosiernym Samarytaninie w perspektywie refleksji Marcina Luthera Kinga. "On rozważał ją poprzez dwa pytania w kontekście tego pobitego człowieka. Kapłana i lewity, którzy pytają: ‘Co mi się stanie jak się przy nim zatrzymam?’ oraz Samarytanina, którzy zastanawia się co się stanie z tym człowiekiem, jeśli się przy nim nie zatrzymam" - powiedział.
Wskazał, że wierzący są ciągle stawiani wobec takich wyborów, że takich wyborów musi dokonywać Kościół. "Od 50 lat słyszymy od potrzebie Kościoła samarytańskiego. Z takim myśleniem o Kościele przychodzi do nas także papież Franciszek. Kościół samarytański to jest Kościół, który stawia sobie pytanie co się stanie z tym człowiekiem, jeśli ja się przy nim nie zatrzymam" - wyjaśnił.
Dodał, że jest to wyraźnie widoczne napięcie między Kościołem troszczącym się o swoje bezpieczeństwo, a Kościołem, który "patrzy na drogę, którą idzie i widzi ludzi, przy których musi się zatrzymać niezależnie od tego czy coś mu się stanie czy nie".
Hierarcha wskazał także na istniejące napięcie między Kościołem a światem: "Jest napięcie i ktoś, kto myśli, że go nie ma, nie zna ani jednego ani drugiego. Tak jak w tej przypowieści między Żydem a Samarytaninem. Jezus, który jest przecież tym Samarytaninem, pokazuje tym samym, że wychodzi poza bliski sobie krąg ludzi. I do tego zachęca także Kościół" - mówił.
Podsumowując bp Ryś uwrażliwiał, że najważniejszą kwalifikacją Kościoła jest jego przystawalność do Chrystusa. "Trzeba sobie postawić jeszcze jedno pytanie: ‘Co się stanie ze mną, jeśli ja się nie zatrzymam przy tym potrzebującym z przypowieści?’. Kościół nie jest dla siebie, nie może być kościołem kapłanów i lewitów, bo nie naśladuje wtedy Chrystusa" - nauczał.
Podczas spotkania po Mszy św. biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej odpowiadał na pytanie medytujących chrześcijan. Rozważano między innymi postać br. Alberta jako wyjątkowego patrona miłosierdzia, który uczy, że kluczem do odkrycia miłości miłosiernej jest medytacja nad Chrystusem. Poruszono także zagadnienie problemów przyjęcia ogromu Bożego miłosierdzia oraz rozumienia darów Ducha św. jako doświadczenia tej miłości.
Jak wytłumaczył Stanisław Matusik, koordynator spotkań w Tyńcu, medytacja chrześcijańska to modlitwa w ciszy, polegająca na powtarzaniu pojedynczego słowa np. "Marana tha". "Przyjeżdżają do nas osoby od Sztokholmu po Zakopane. Myślę, że obecnie ludziom bardzo potrzeba ciszy i spotkania z Bogiem właśnie w takiej przestrzeni. Bo to jest bycie przez Bogiem, bez zbędnych słów, z ufnością dziecka" - podkreślił wyjątkowość tynieckich medytacji.
Czwarty rok chrześcijańskich spotkań medytacyjnych w Tyńcu rozpocznie się po wakacjach - składają się na nie Msze św., wspólna medytacja oraz prelekcje głoszone przez zapraszanych gości. W Krakowie medytujący chrześcijanie spotykają się we wtorki w parafii MB Ostrobramskiej oraz w czwartki w bazylice Bożego Ciała.
Skomentuj artykuł