Bukareszt: Cerkiew prawosławna apeluje o dialog i modlitwę
Do modlitwy w intencji ojczyzny, a także podjęcia działań na rzecz pokoju, dialogu i odpowiedzialności społecznej w obliczu demonstracji antyrządowych i represji w Bukareszcie oraz głównych miastach kraju, zaapelowała Rumuńska Cerkiew Prawosławna.
W oświadczeniu wydanym przez Patriarchat Rumuńskiego Kościoła Prawosławnego wyrażono zaniepokojenie niedawnymi wydarzeniami, w których doszło do przemocy, a których ofiarami są zarówno cywile, jak i policjanci. W protesty przeciwko władzy i korupcji zaangażowało się wielu Rumunów mieszkających na stałe poza granicami państwa.
(fot. PAP/EPA/ROBERT GHEMENT)
Demonstrujący domagali się dymisji rządu i zwołania przedterminowych wyborów. Prezydent kraju - Klaus Iohannis - zdecydowanie potępił "brutalną interwencję policyjnych oddziałów prewencyjnych". Rannych zostało 440 osób, wśród nich są także policjanci.
Rumuni mieszkający za granicą w większości zdecydowanie nie popierają rządzącej obecnie Partii Socjaldemokratycznej (PSD). Poza granicami Rumunii mieszka od trzech do pięciu milionów Rumunów, co stanowi ok. 20 proc. zasobów siły roboczej tego kraju.
(fot. PAP/EPA/ROBERT GHEMENT)
Rumuński Kościół Prawosławny podkreśla swoją neutralność w kwestiach politycznych, a jednocześnie prawo do wypowiadania się w kwestiach społecznych, jako "czynnik pokoju społecznego". Jednocześnie zaapelował o modlitwę, pokój, dialog i odpowiedzialność społeczną.
- Nienawiść, przemoc i polaryzacja społeczeństwa nie służą dobru ojczyzny - przekonuje Rumuński Kościół Prawosławny.
85 proc. Rumunów należy do Kościoła prawosławnego.
Według agencji Reutera w piątkowych protestach w stolicy Rumunii wzięło udział 100 tys. osób. Protest, na który do kraju przyjechały tysiące mieszkających na co dzień za granicą Rumunów, przerodził się w zamieszki. Protestujący wzywali do dymisji rządu i zwołania przedterminowych wyborów.
Policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych, by rozproszyć protestujących. Według policji w tłumie byli "prowokatorzy". Niektórzy uczestnicy akcji rzucali w stronę policji kamienie, butelki i bomby dymne. Grupa protestujących próbowała przerwać kordon policyjny, stojący przed rządowym budynkiem. Wielotysięczne demonstracje odbyły się też w innych miastach Rumunii.
(fot. PAP/EPA/ROBERT GHEMENT)
Prezydent Rumunii Klaus Iohannis, krytyk lewicowego rządu, potępił "brutalną interwencję policyjnych oddziałów prewencyjnych".
Uczestnicy demonstracji trzymali w rękach m.in. flagi Rumunii i Unii Europejskiej. Słychać było hasła: "Sprawiedliwość, nie korupcja!", "Partia złodziei". Przed budynkiem rządu tłum skandował: "czerwona plaga".
Jak podaje Politico, powołując się na czerwcowy raport Banku Światowego, za granicą kraju, którego obywatelami jest 19,6 mln osób, mieszka i pracuje od 3 do 5 mln Rumunów. Większość z nich, około 2,6 mln, jest w wieku produkcyjnym, co stanowi ok. 20 proc. zasobów siły roboczej Rumunii. Emigranci zaznaczają, że opuścili kraj ze względu na korupcję, niskie wynagrodzenie i brak perspektyw.
Skomentuj artykuł