Były homoseksualista o swoim uzdrowieniu

(fot. shutterstock.com)
KAI / slo

Program, który proponujemy, jest rodzajem uwiarygodnienia teologii ciała Jana Pawła II, praktyczną duszpasterską propozycją procesu uzdrowienia kobiecości i męskości w prawdzie, uczciwości i szczerości - podkreślił w rozmowie z KAI Andrew Comiskey, twórca programu "Strumienie Życia".

Amerykański terapeuta gościł 18 kwietnia w Krakowie. Nawrócony 4 lata temu na katolicyzm były pastor ewangelikalny uważa, że we wspólnocie Kościoła jest miejsce dla ludzi, którzy chcą leczyć zranienia, zniekształcające w ich sercach prawdziwy obraz mężczyzny i kobiety.

Jak przyznał Comiskey, polskiemu Kościołowi zawdzięcza przede wszystkim wizję odkupionej ludzkiej seksualności przedstawioną przez Jana Pawła II w jego teologii ciała oraz przesłanie o Bożym miłosierdziu przekazane przez siostrę Faustynę. - Siostra Faustyna przypomniała, że nie można uciekać od Boga, lecz należy uciekać się do Jego miłosierdzia, zdolnego otworzyć człowieka na ozdrowieńcze działanie łaski - zauważa, cytując słowa apostołki miłosierdzia o tym, że dzięki poznaniu człowiek może poznać "przepaść miłosierdzia Bożego".

Amerykanin o irlandzkich korzeniach podkreśla z kolei, że teologia ciała Jana Pawła II miała olbrzymi wpływ na jego nawrócenie na katolicyzm. Zapoznał się z nią w latach 90. ubiegłego wieku, dzięki przyjacielowi - amerykańskiemu popularyzatorowi tej koncepcji Christopherowi Westowi.

- Po prostu pochłonąłem ją w oka mgnieniu, byłem pod olbrzymim wrażeniem, ja, student protestanckiego seminarium, będący pod wielkim urokiem teologii Karla Bartha, uznałem, że propozycja papieża Polaka jest piękniejsza - relacjonuje w rozmowie z KAI.

- Wizja Jana Pawła II miała wpływ na moje nawrócenie, ale także zwróciła uwagę na tematy, które były już wcześniej obecne w moim życiu. Teraz, w tym ujęciu, w kontekście duchowości i eklezjologii Kościoła katolickiego, przemówiła wprost do mojego serca, ukazując mi Kościół jako prawdziwy dom, ze swym oblubieńczym wymiarem, jego Maryjnym świadectwem, obecnością Najświętszego Sakramentu w tabernakulum - dodał.

Zdaniem twórcy"Strumieni Życia", teologia ciała Jana Pawła przypomina o przesłaniu pełnym nadziei, że jako ludzie nie jesteśmy skazani na uleganie pożądliwości, że nie musimy żyć w ciemnościach naszych ran z przeszłości. Jednocześnie, jak zaznacza Comiskey, teologia ta uświadamia, że każdy z nas potrzebuje uzdrowienia. "Uznałem, że nasz program powinien zostać wzbogacony o elementy myśli Jana Pawła II. Jestem wdzięczny papieżowi za tę inspirację. Jego koncepcja, włączona w nasz program, sprawdza się. Jest bowiem prawdziwa" - wyjaśnił Comiskey.

- To, co robimy w "Strumieniach" to uwiarygodnienie teologii ciała. Przenosimy ją na grunt praktycznej duszpasterskiej pracy we wspólnocie Kościoła, we wspólnotach parafialnych - dodał, zwracając uwagę, że należy stworzyć "bezpieczne miejsca" dla ludzi borykających się z różnymi problemami swej tożsamości. Zdaniem autora książki "W poszukiwaniu tożsamości płciowej. Historia byłego homoseksualisty" proponowany program może być wydatną pomocą dla Kościoła, gdyż jest on praktycznym narzędziem - swoistym językiem - umożliwiającym rozpoczęcie procesu uzdrowienia i skierowanie się na drogę ku czystości. Zaznacza, że ten długi i ważny proces oczyszczenia powinien odbywać się w ramach wspólnot, gdyż ważne są tu prawdziwe ludzkie relacje oraz wzajemna modlitwa za siebie nawzajem.

Dużą rolę w procesie uzdrowienia odgrywać mają świadkowie, których życie odzwierciedla doświadczenie krzyża, zmartwychwstania i miłosierdzia Boga.

- Jest w tym olbrzymia wartość, gdy ludzie przezwyciężają wstyd i opowiadają o swym upadku i zranieniach. To nie ma nic wspólnego z ekshibicjonizmem. To pomaga i dosłownie przemienia innych, uświadamia im, że w Kościele jest dla nich miejsce. Natomiast wstyd ucisza nas, skazuje na samotność, nie pozwalając dotknąć miłosierdzia Boga - dodał Cominskey, który ponad 30 lat temu zerwał ze swym życiem czynnego homoseksualisty. Teraz wraz z żoną Annette mają czwórkę dorosłych dzieci.

18 kwietnia w sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Krakowie Comiskey przedstawiał historię swojego życia, będącą świadectwem nawrócenia i drogi ku czystości, zgodnej z planem Bożym. Spotkał się także z diakonami z archidiecezji krakowskiej i diecezji bielsko-żywieckiej, którzy niedługo przyjmą święcenia kapłańskie.

O uzdrowieniach zranionej płciowości, emocjach oraz relacji międzyludzkich Comiskey będzie mówił także dziś, 19 kwietnia w dolnym kościele parafii Najświętszej Maryi Panny Matki Miłosierdzia na warszawskich Stegnach.

"Strumienie Życia" to program poświęcony uzdrowieniu zranionej płciowości, emocji oraz relacji międzyludzkich. Jego twórcy przypominają, że tylko intymna relacja oblubieńcza z Jezusem jest w stanie przynieść najgłębsze zaspokojenie, a szukanie ich w drugim człowieku, może prowadzić do rozczarowania.

"Po grzechu pierworodnym - fundamentalna potrzeba intymności i przynależności człowieka nie jest zaspokajana - nawet przez najlepszych z rodziców!" - przeczytać można w programie "Strumieni Życia" kierowanym nie tylko do tych, których przeszłość jest "patologiczna".

Pomoc proponowana jest m.in. w takich trudnościach: fizyczny lub emocjonalny brak ojca, matki, odrzucenie, wszelkiego rodzaju nadużycia w rodzinie lub poza nią, brak poczucia własnej wartości, istnienia oraz wypierania potrzeb, negatywny obraz Boga Ojca, lęk przed zaangażowaniem, bliskością drugiego człowieka, pasywność, bierność, trudności w wyznaczaniu zdrowych granic i mówienia "nie", "uciekanie" w aktywność, perfekcjonizm, "uciekanie" w hobby, pasje (TV, gry itd.); syndrom " Piotrusia-Pana" depresja i życie w duchu fatalizmu, doświadczenie przemocy werbalnej, emocjonalnej, fizycznej, doświadczenie molestowania i innych nadużyć w sferze seksualnej, uzależnienia emocjonalne, uzależnienia seksualne (pornografia, masturbacja, fantazje w wyobraźni etc.), nieuświadomione problemy wyparcia cielesności i seksualności, trudności w akceptacji kobiecości; blokada na płeć przeciwną, problemy tożsamości płciowej, skłonności homoseksualne, skłonność do nadużywania alkoholu lub innych używek.

Aktualnie grupy "Strumieni Życia" istnieją na pięciu kontynentach w ponad 20 krajach. Oferują one tzw. program pełny (25-30 spotkań/sesji) lub krótszy (11 sesji). Opiekę duszpasterską nad programem, który w Polsce został zainicjowany w 2010 roku, sprawuje Centrum Apostolstwa i Duchowości Redemptorystów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Były homoseksualista o swoim uzdrowieniu
Komentarze (89)
L
leszek
20 kwietnia 2015, 21:53
Obawiam się, że homoseksualizm to nie jest jakaś "choroba" wymagająca "leczenia". 
Y
yy
20 kwietnia 2015, 22:00
Oczywiscie, ze nie jest to choroba. Ale dla KK ziemia ciagle jest płaska.
22 kwietnia 2015, 00:44
Nie, dla KK Ziemia nie jest płaska, a proporcje Słońce - Księżyc - Ziemia budzą zdumienie. Co do homoseksualizmu od dawna myślę, że jest to pewne zaburzenie - tak jak zaburzeniem jest niedoczynność tarczycy, ale zawsze spodziewałam się agresywnej walki o twierdzenie wręcz przeciwne, a tu człowiek się wypowiada, który sam tego doświadczył...Więc chylę czoła przed jego odwagą i uczciwością. A przecież traktując homoseksualizm jako chorobę nie myślałam o homoseksualistach jako o ludziach złych.
L
leszek
22 kwietnia 2015, 10:14
A nie prościej zajrzeć do jakiejś literatury zamiast tak paplać i bajdurzyć bez sensu ?
Z
zenon
24 kwietnia 2015, 23:14
Kosciol i fachowa literatura medyczna nigdy sie jeszcze ze sobą nie spotkali i watpię czy to kiedyś nastąpi. W tym względzie Ziemia więcej niż płaska.
19 kwietnia 2015, 23:06
Kiedy ludzie już przypomną sobie mądrość swojej duszy i doświadczą tego, czego jeszcze nie doświadczyli, pozwolą wtedy innym ludziom żyć po swojemu bez oceniania ich, bez osądzania czy nazywania chorymi, bo będą wiedzieli, że każdy jeden osąd nad drugim, byłby osądem nad sobą samym.
M
Magdalena
20 kwietnia 2015, 08:07
No nie zgodzę się z tym … Ocena czyjegoś zachowania nie musi być tożsama z osądem… Ewangelia mówi aby nie sądzić, a nie „nie oceniać”… No bo jak upomnisz swojego brata, że źle czyni, jeśli nie ocenisz wpierw jego zachowania…, albo jak przykładowo ocenisz pracownika, sklep, usługę… czy przyjmiesz pracownika do pracy nie oceniając go … Każdy dzień to są wybory do których mamy pełne prawo, a dokonać ich możemy jedynie poprzez analizę i ocenę sytuacji, czyichś postaw czy decyzji ….
20 kwietnia 2015, 16:45
Zgadzam się z Tobą. Ocenianie użyłam synonimicznie z osądzaniem pisząc "bez oceniania ich" (tj. ludzi, a nie zachowań). Uściślę zatem. Wszelkie podejmowane przez nas działania mają swoje konsekwencje, a każda służy naszemu rozwojowi. Skuteczność (bądź nie) podejmowanych przez człowieka działań można ocenić tylko na podstawie odniesienia do uprzedniego autentycznego doświadczenia drugiego człowieka biorąc pod uwagę stan jego wiedzy w danej materii. Można tutaj zadziałać i wskazać mu konsekwencje jego czynu, lecz nie można go zmusić (zadziałać wbrew woli), by od niego odstąpił, gdyż nie znamy tego, czego pragnie doświadczyć jego dusza. Zgadza się również to, co napisałyśmy a propos osądzania. Nic nie uprawnia nas do osądzania zachowania drugiego, gdyż gdybyśmy się o to pokusili, wykazalibyśmy chęć nakarmienia swojego własnego małego ego. Bóg zsyła nam same anioły, jednak nawet one mogą nam wskazać kierunek, ale nie ochronią nas przed naszymi krokami jeśli ich wola nie byłaby zgodna z naszą. Bóg też nas nie osądza za kroki, które podejmujemy, bo wydałby tym samym osąd nad swoją niemocą  (nieskutecznością) wobec swojego stworzenia. Dlatego wszystko, co się w naszym życiu dzieje, dzieje się dla nas – zgodnie z wolą Bożą.
M
Magdalena
20 kwietnia 2015, 19:48
Bóg jest Miłością, Miłosierdziem i Sprawiedliwością… Dał człowiekowi wolną wolę i dlatego nie zbawi nikogo bez jego udziału.
20 kwietnia 2015, 20:22
Wyjaśnij mi proszę, jak rozumiesz "Bóg jest Sprawiedliwością"?
M
Magdalena
20 kwietnia 2015, 21:00
Wszystko, co dzieje się w naszym życiu jest konsekwencją naszych decyzji i Bożej Sprawiedliwości…
20 kwietnia 2015, 21:43
dlaczego sprawiedliwości? jak ją rozumiesz?
M
Magdalena
20 kwietnia 2015, 22:49
...Pan Bóg dopuszcza działanie zła i wynikające z niego skutki…
M
Milosc
20 kwietnia 2015, 23:52
A jakżeż inaczej mogłabyś wzrastać? Tu potrzebne jest odniesienie. Tylko zauważ to Ty nadajesz czemuś wartość "zła" a czemuś innemu "dobra", podczas gdy to, co dla Ciebie takie jest, wcale nie musi takim być dla kogoś innego. Np. jeżeli dla jednego oczywistym dobrem będzie obiad złożony z mięsa, ktoś inny zobaczy w tym mięsie cierpienie zwierzęcia i zdecydowanie powie takiemu posiłkowi NIE. Dla jednych zatem przykazanie 'nie zabijaj" sprowadzi się jedynie (wygodnie) do nieuśmiercania człowieka, dla innych będzie oczywistością poszanowania życia w każdym jego przejawie. Zło jest krzykiem o potrzebę dobra, Magdaleno. Tak samo jak nienawiść jest krzykiem o potrzebę miłości, a atak wołaniem o pomoc. Naprawdę, gdyby ludzie usłyszeli, że w każdym krzyku, sporach i zamieszaniu jest po prostu wołanie o miłość, pokój, tolerancję, równość, poszanowanie czy wolność, to zrozumieliby, że w każdym z nich mieszka Bóg, który przesłonięty niepokojem serc właśnie w tym  sposób się w nich wyraża. Zadziwiające, jak łatwo jest kochać ludziom Tajemnicę, a jak trudno im uwierzyć, że to my wszyscy Ją stanowimy. Kocham Boga, kocham Chrystusa - jakżeż to łatwo powiedzieć. A być tą Miłością, żyć Nią i dostrzegać w każdej Istocie? Pokoju nie da się zaprowadzić wojną o niego. Pokój niesie się spokojem.
M
Magdalena
21 kwietnia 2015, 08:37
Na tym właśnie polega różnica... w naszym stosunku do Boga…, ja staram się widzieć Słowo Stwórcy Wszelkiego Stworzenia…Ty chcesz sama dochodzić do tego co jest dobre, a co złe.
21 kwietnia 2015, 09:25
Magdaleno, nie ma co porównywać, bo każdy ma właściwy stosunek na dany moment uwzględniając jego model świata. Już tyle razy pisałam, że nic nie jest ani dobre ani złe - one są neutralne. Są jednak rzeczy, które się sprawdzają i które się nie sprawdzają, ale ich rozpoznanie jest naszą sprawą na drodze ewolucji. Dlatego i ja głoszę, że Słowo Stwórcy Wszelkiego Stworzenia służy naszemu wzrastaniu na drodze do świadomości. Zauważaj podobieństwa raczej niż różnice, jeśli mogę coś radzić.
M
Magdalena
21 kwietnia 2015, 11:41
Słowo Boże w moim życiu się sprawdza w stu procentach i jedynie to mogę radzić.
22 kwietnia 2015, 00:47
O, rozmowa z osobą ~Miłość zawsze mnie ciekawi. Czy Twoim zdaniem mówienie o tym, że człowiek jest chory na raka, jest osądzaniem człowieka i niepozwalaniem mu na życie po swojemu?
22 kwietnia 2015, 01:17
Obserwacja tego co jest nie jest tożsama z osądem nad tym co jest. Kiedy zaobserwujesz stan chorobowy u siebie wiesz, że jest on wynikiem czegoś, co zaistniało wcześniej. Po co miałabyś wydawać wówczas osąd nad sobą? To, co możesz zrobić, to podjąć kroki, by przywrócić stan organizmu do tego sprzed zaistnienia czynnika doprowadzającego do choroby. Czy potrafisz podać przykład, w którym osądzenie siebie samej za przyczynienie się do rozwoju choroby doprowadził Cię do punktu, w którym uznałaś, że Ty sama (a nie zewnętrzne okoliczności, inni ludzie, itp.) jesteś za ten stan odpowiedzialna? Nawet jeśli tak, to z pewnością wyciągnęłaś wniosek, że coś sama zaniedbałaś i mając wiedzę co konkretnie i w jaki sposób, zechcesz tę wiedzę zastosować, by ten stan najpierw uleczyć, a potem zmienisz coś, by drugi raz do niego nie dopuścić.
22 kwietnia 2015, 01:25
No właśnie! Ja to może nazywałam inaczej: stwierdzanie choroby nie tylko jest nie tylko stwierdzaniem braku złej intencji, ale jest wręcz powodem do tego, by osoby, którą uznaje się za chorą - nie potępiać. Jeśli coś jest stanem chorobowym, nie należy już do kategorii grzechu w czystej postaci typu: postępuję źle, bo tak sobie chcę.  A co do Twoich słów po słowie "obserwacja" - tak, tak właśnie jest. Ale czy polemizowałyśmy gdzieś naprawdę na TEN temat, w kontekście TEGO stwierdzenia? Albowiem nie sądzę. Piszesz bowiem prawdę. W ostatniej Twojej wypowiedzi. W tej jednej. Tak właśnie z nami ludźmi jest.
22 kwietnia 2015, 01:31
Ale ale!: nie sprawia to, że ktoś za nas uleczy nas...Zwykłe nawet, takie czytelne medycznie choroby, nie są do uleczenia przez lekarza, jeśli pacjent z lekarzem nie współpracuje. To samo jest z duszą - jeśli "pacjent" nie współpracuje z Panem Bogiem wystarczająco, nie uleczy duszy...I to jest twierdzenie wręcz przeciwne do Twojego, że Bogu nie zależy na tym, byśmy w Niego wierzyli. Jeśli nie uwierzymy w istnienie Tego, który i tak jest, tym bardziej nie będzie w stanie być lekarzem, którym jest. Jedynym w dodatku. Tak, tak...
22 kwietnia 2015, 01:35
Zawsze piszę prawdę. Swoją prawdę. Subiektywną.
22 kwietnia 2015, 01:38
Miałam na myśli to, że masz w tym punkcie rację, a to nie to samo. Nie broń się aż tak...Nie chodzi o to, że zarzucam Ci zakłamanie, chodzi o to, że to było trafienie w punkt, w prawdę. Że tu nie mylisz się. Oczywiście, dobrze to rozumiesz. Jeśli będziesz polemizować ze mną czy z kimkolwiek we wszystkim, osiągniesz tylko polemikę we wszystkim ze wszystkimi. 
22 kwietnia 2015, 02:05
Oczywiście, że nikt nas nie uleczy jeśli nasza wola będzie inna. Jeśli jednak będzie nam zależało na tym, żeby się uleczyć, to wyrazimy nasz akt woli - albo zrobimy to swoimi siłami albo zwrócimy się do osoby, która będziemy wiedzlieli jest nam w stanie pomóc. Co do stwierdzenia "Bogu nie zależy na tym, byśmy w niego wierzyli" - podtrzymuję. TheOna, obie rozumiemy tak samo, tylko ubrałam to w słowa, które mogły wzbudzić w Tobie sprzeciw "Bogu nie zależy". Uściślę zatem. My zawsze tak naprawdę w głębi serca wiemy, czego pragniemy, tylko być może czasami nasz umysł nie ubiera tego w żadne słowa, więc też nie do końca jest to uchwytne na tyle, by jasno i precyzyjnie sformułować. Ten co i tak jest to Ten sam, który Cię prowadzi (to jest właśnie ta mądrość duszy). I dlatego możemy sobie mówić wierzę / nie wierzę w Boga - to naprawdę nie ma znaczenia, bo  On działa w nas z głębszego poziomu świadomości niż umysł na co dzień. Inaczej mówiąc ten, kto wypowiada słowa "wierzę w Boga czy wierzę, że Bóg istnieje" nie ma świadomości jedności z Bogiem. Zakłada odseparowanie od Niego. To tak jakby mówił "wierzę, że istnieje życie ale gdzieś indziej". I dlatego założenie, że Bóg nie byłby w stanie być naszym lekarzem bez naszej woli, byłoby równoznaczne założeniu ja nie jestem w stanie być swoim lekarzem bez mojej woli. A przecież mamy dar woli. Rozumiesz?
22 kwietnia 2015, 02:17
Zgadza się. Tak naprawdę obserwujac wszelkie polemiki widzę w nich zawsze obronę pewnych wartości. Im bardziej monstrualne rozmiary owe polemiki przyjmują, tym większa wyrazistość tego, co polemizujący próbują obronić. Paradoks polega na tym, że tak naprawdę broni się wówczas tego, co i tak jest. Nie da się stracić czegoś, co i tak jest w człowieku. Gdyby było to jasne dla wszystkich, wszelkie spory straciłyby rację bytu.
22 kwietnia 2015, 02:44
A chciałabyś, by sporów nigdy już nie było? Wiesz co by to oznaczało? To byłoby godzeniem się na wszystko, co jest. Godzisz się na wszystko co jest wokół Ciebie?
M
Magdalena
22 kwietnia 2015, 10:07
Twoje przekonanie, że Panu Bogu nie zależy na tym, czy w Niego wierzymy, kłóci się z faktem, że Bóg jest Miłością i to Miłością Absolutną … Poza tym zapominasz, że Bóg jest Wszechmogący… jedynie  On ma Wszelką Moc…, żeby człowieka uzdrowić, uwolnić, umocnić, zbawić …,  żeby całkowicie odmienić Twoje życie.…,  a żadnego z tych darów nie otrzymasz dopóki w Niego nie uwierzysz. Dojrzała wiara polega na doświadczeniu Bożej miłości do każdego z nas osobiście, a nie jedynie na przekonaniu, że Bóg istnieje i kocha ludzkość.
M
Milosc
22 kwietnia 2015, 23:10
Magdaleno, kłóci się Twoje postrzeganie Boga. Z jednej strony traktujesz Go osobowo (któremu mając wszelką moc na czymś zależy, tu - by w Niego wierzyć). Z drugiej strony piszesz jest Miłością. Podstaw więc Miłość pod słowo Bóg i przeczytaj jeszcze raz, co napisałaś. Czy miłości zależy na czymś? Nie, ona jest. Człowiek może sobie mówić "wierzę w miłość" (np. że nadejdzie albo , że istnieje taka "od pierwszego wejrzenia"). Może też sobie mówić "nie wierzę w miłość" (gdy się zawiedzie na kimś). Człowiek, który kocha, to po prostu kocha, a nie mówi "wierzę w miłość". Jedynie osobowy Bóg mógłby żyć wiarą typu "wierzę, że uwierzysz we mnie człowieku, a Cię uzdrowię" (to raczej nie jest wszechmocne, przyznasz).  Miłość to energia. Jesteś jej źródłem, jesteś jej świadoma, więc wyzwalasz ją. Energią miłości uzdrawiasz, umacniasz, uwalniasz, zbawiasz. Kto ma to za Ciebie zrobić? Chyba tylko ten, który sam jest źródłem miłości, prawda?
M
Milosc
22 kwietnia 2015, 23:18
To nie jest kwestią godzenia się na coś. To jest kwestią rozumienia z czego wynika to, co jest wokół mnie. I nie oznacza to, że będę prowadziła spór. Wręcz przeciwnie - będę dociekała prawdy i uzdrawiała.
M
Magdalena
23 kwietnia 2015, 22:56
…czyli Ty nie jesteś osobą, tylko energią…
23 kwietnia 2015, 23:19
Jestem wszystkim, Ty też.
M
Magdalena
23 kwietnia 2015, 23:59
Skoro Ty jesteś wszystkim, a Bóg wg Ciebie nie jest osobą, to wg Ciebie Bóg to mniej niż Ty…
24 kwietnia 2015, 22:51
Wszystkim to nie jedynie osobą, o tak.
M
Magdalena
25 kwietnia 2015, 10:43
...ale wcześniej napisałaś, że Bóg nie jest Osobą….
25 kwietnia 2015, 12:35
Co chcesz usłyszeć, Magdaleno?
M
Magdalena
25 kwietnia 2015, 14:57
…że jesteś pierwsza, ale chciałabyś być druga…
25 kwietnia 2015, 17:02
Chybione. Nie ma żadnego rządku ani hierarchii. Wszystko jest jednym.
M
Magdalena
26 kwietnia 2015, 22:53
…No właśnie…, usłyszałam, że nie oddajesz chwały Bogu.
26 kwietnia 2015, 22:57
Słuchaj sercem, kochana.
M
Magdalena
27 kwietnia 2015, 08:25
Serce mi mówi, że Ty drżysz przed Bogiem ...
27 kwietnia 2015, 22:44
Twoje serce mówi Tobie, nie mnie, o Tobie, nie o mnie.
M
Magdalena
28 kwietnia 2015, 09:43
…bo Twoje serce jest nieprzyjacielem Boga…
R
RON
19 kwietnia 2015, 21:25
BZDETY GODNE ISLAMU.
R
rex
19 kwietnia 2015, 21:31
....i 15 wieku.
W
Wer
19 kwietnia 2015, 22:19
Jak ulał dla FRONDY.
T
Tomek
20 kwietnia 2015, 06:28
na tyle cie stac?
R
Ron
20 kwietnia 2015, 19:11
Na tyle stac KK.
T
Tomek
21 kwietnia 2015, 04:38
nie pytalem o wyjasnienie stanowiska KK tylko ciebie, nie odpowiadaj za kogos tylko za siebie ... konkretniej .. o co ci chodzi?
R
Ron
21 kwietnia 2015, 15:46
W KK podobnie jak w Islamie nie ma szacunku dla badań naukowych. Przykład: 7 grzechów głównych nauka juz dawno uznała za przypadki psychiatryczne. Podobnie z homoseksualizmem, który jest genetyczny. Ale jak ktos napisał powyżej, dla KK ziemia ciagle jest płaska.
F(
Filip (20l)
19 kwietnia 2015, 18:35
Jestem gejem i dobrze mnie z tym :-)
T
Tomek
19 kwietnia 2015, 18:44
Co nato Jezus?
F(
Filip (20l)
19 kwietnia 2015, 18:48
Jakiego mnie stworzył takiego mnie ma.
J
Joanna
19 kwietnia 2015, 19:16
I co w związku z tym?
T
Tomek
19 kwietnia 2015, 19:20
Czyli proces tworzenia ciebie sie juz zakonczyl ?  Nie mysle ze tak jest. Bog ciebie tworzy na wspol z toba codziennie ..
A
Adam
19 kwietnia 2015, 22:16
Niezależnie od wszystkiego - pamiętaj, że Jezus Cię kocha niezależnie od wszystkiego (choć oczywiście nie chce byś błądził). 
R
rome
20 kwietnia 2015, 03:43
Jezus tez był gejem wiec bez problemu.
T
Tomek
20 kwietnia 2015, 06:35
przeczytaj Nowy Testament, wroc do swojego wpisu i gwarantuje ci ze uswiadomisz sobie ze sie mylisz 
22 kwietnia 2015, 02:09
Jakiego Cię stworzył, na pewno takiego kocha ;) Ale to nie to samo.
T
Tomek
19 kwietnia 2015, 17:37
Problem sie zaczyna bardzo wczesnie w domu. Rodzice zamiast spedzac czas z dziecmi budujac ich tozsamosc to gonia za kasa, olewaja swoje powolanie w ten sposob produkuja niestabilnych chlopcow i niestabilne dziewczeta. Mowie z wlasnego doswiadczenia. Zajelo mi kilka lat aby wzmocnic moja meskosc. Mysle ze zwrocenie sie do Jezusa o pomoc jest poczatkiem uzdrowienia, tez przebaczenia rodzicom itd. 
D
Dominik
19 kwietnia 2015, 18:01
Zgadzam się z Tobą. Gdyby ktoś 10 lat temu powiedział, że to napiszę zaśmiałbym mu się w twarz. Ale dziś - mogę potwierdzić - najczęściej (nie odważę się napisać zawsze) problem zaczyna się w niewłaściwych wzorcach. W moim przypadku to był brak ojca (rozwód rodziców), nadopiekuńcza matka i babcia, dominacja kobiet (w trakcie terapii uświadomiłem sobie, że stosunek kobiet do mężczyzn w mojej rodzinie wynosił 4:1). Nie miałem od kogo nauczyć się bycia mężczyzną, pragnąłem akceptacji, bałem się wyzwań i odpowiedzialności. Użalałem się nad sobą jednocześnie nic nie robiąc w kierunku pracy nad własną męskością. Dziś mam żonę, dwójkę dzieci (w tym syna), w których oczach widzę jak ważny jest ojciec-mężczyzna w ich życiu. Męskość to odwaga i odpowiedzialność. I trochę mi zajęło, żeby ją w sobie z Bożą pomocą zbudować. Pewnie za chwilę pojawi się mnóstwo hejterskich wpisów, ale ja wiem czego doświadczyłem. Dziś mąż i ojciec, w przeszłości wchodzący czynnie w relacje homoseksualne, pogubiony mały-dorosły chłopiec. Warto było!
T
Tomek
19 kwietnia 2015, 18:24
Gratuluje! Kazdy czlowiek, wedlugo zamyslu Boga, dobrego ojca ( pomimo ze w moim zyciu nazywalem Go tyranem itd ) jest dziennie zapraszany do oddawania mu swoich trudnosci, chorob, mysli samobojczych generalnie wszystkiego a On nas leczy i prowadzi. Zycze  Tobie, Twojej rodzinie i wszystkimtu wpisujacym coraz lepszej relacji z Jezusem.  Pozdrawiam
22 kwietnia 2015, 02:11
Szacun...
M
Mateusz
19 kwietnia 2015, 16:19
Nie rozumiem jak można mówić, że homoseksualizm to chroba, z której można się wyleczyć, to jakaś głupota. Geje to subtelni, kulturalni i uduchowieni ludzie :-))  
T
Tomek
19 kwietnia 2015, 17:21
Badz wiec bardziej cierpliwy i staraj sie zrozumiec. Swiadectwo daje byly homoseksualista. Nie rozumiem czego tu nie rozumiesz. Wiele osob moze miec wieksze lub mniejsze sklonnosci homoseksualne co jest czesto wynikiem ciezkiej relacji z wlasnym ojcem. Jako chrzescijanin nigdy nie chce potepiac calej osoby, ponoewaz kazda osoba jest dobra ale czyny homoseksualne gdzie dochodz doi laczenia genitalow meskich z odbytem sa wynikiem glebokiej choroby z ktorej trzeba sie leczyc. Pozdrawiam
R
Raf
19 kwietnia 2015, 17:38
Czy niedojrzałość emocjonalna jest jednostką chorobową? 
T
Tomek
19 kwietnia 2015, 18:16
Moze tak byc. Z wlasnego doswiadczenia powiem zekilkalat temu rozwinela sie u mniepewna choroba ( hemoroidy ) ... Bylem zly poniewaz musisz sobie odmawiac alkohol i bardzo pilnowac aby dieta byla wlasciwa. Po dluzszym okresie zauwazylem pozytywne skutki zmieninego pod wplywem choroby stylu zycia ( mniej alkoholu, lepsza dieta, lepszy sen ;) choroba nie jest czyms zlym wiec. Hemoroidy zniknely  a dobre nawyki zostaly co tez lepiej wplynelo na moja relacje z zona. Niema rzeczy zlych ktore nam sie w zyciu dzieja sa tylko okazje do stawania sie lepszymi ludzmi. Pozdrawiam
J
Joanna
19 kwietnia 2015, 19:18
Choroba nie wyklucza bycia człowiekiem subtelnym i kulturalnym. Przez pojęcie "uduchowiony" kryć sie może tyle rzeczy, że byłabym ostrożna w nadużywaniu go :)
22 kwietnia 2015, 02:16
Na pewno masz rację, a może mnie to wreszcie przekona, ze nie muszę być ideałem. Kiedy budzę się ostanio rano i mam wory pod oczami, jestem wnerwiona. Na studiach śmiałam się z nich. Dzisiaj - tworzę z nich chyba osobny problem,który nie daje mi spokoju. Kiedyś wychodziłam za założenia, że jeśli coś dzieje się źle, to tylko po to, by to przerobić na dobro. Ostatnio chodzę sfrustrowana i to nie jest żart...Coraz częściej czuję się i jestem chora :( Kiedyś kiedy byłam w górach i wracałam skatowana ze szlaku, myślałam, że ok, zaraz wejdę pod prysznic, zmyję pot i kurz i ból. Teraz ciągle widzę kurz i pot. Rzadziej nawet pozwalam sobie czuć ból. Czuję go, ale wpadam w paranoje jakieś, bo spociłam się, to dzień jakiś gorszy. Nerwica natręctw czy tylko kretyńskie myślenie, że jeśli coś idzie źle, to wszystko idzie źle?
22 kwietnia 2015, 02:26
I jeszcze to przeczucie, że traktuję swoją duszę gorzej niż bezpańskiego psa...A mam psa, który wcześniej miał pana i został porzucony. Ale swojej duszy uszanować nie umiem. A może tylko zrozumieć jej nie umiem? Nie wiem do końca ani nawet na początek, czego Pan od mojej duszy chce. A może kiedy już wiem, czego chce, boję się pójść za nim?...Nie pojmuję mojej własnej duszy. Może więc nie ma nic dziwnego w tym, że nie rozumiem duszy drugiego człowieka...
S
Siostra
19 kwietnia 2015, 16:01
To piękne,że mówi się o pomocy osobom homoseksulanym.Myślę,ze jest grupa ludzi,która oczekuje pomocy w tej dziedzinie, własnie od ludzi Koscioła.Czy ludzie Koścola są gotowi do takiej pomocy? Odważni,gotowi zaryzykować,wolni od lęku przed posądzeniami i oskarżeniami? Czy nie jest to misja dla jezuitów?
DL
Dumna Lesbijka
19 kwietnia 2015, 16:11
Najlepszą pomocą będzie, gdy wreszcie nie będziemy wytykani palcami, negowani, obrażani i przyrównywani z pedofilią. 
DL
Dumna Lesbijka
19 kwietnia 2015, 15:23
Trzeba być umysłowo chorym, żeby myśleć, że z homoseksualizmu można się "wyleczyć". Nie można. A dlaczego? BO TO NIE JEST CHOROBA! A jeśli ktoś myśli inaczej, to gratulują zacofania. tak bardzo Polska i kościół katolicki.
N
Normalna
19 kwietnia 2015, 15:30
Wszystko tak dajesz sobie wmówić? Jak gdzieś przegłosują, że zsłońce krąży wokół ziemi to też w to uwierzysz? Lepiej zacznij się leczyć, bo szkoda marnować życia.
WJ
wszystko jest możliwe
19 kwietnia 2015, 15:47
Czemu kwestionuje Pani prawdziwe doświadczenie i przeżycia innych ludzi? Jest wiele przypadków w których osoby zrezygnowały z orientacji homoseksualnej. Chodzi nie tyle o "wyleczenie", ale o wielki pragnienie przywrócenia w sobie naturalnej tożsamości płciowej i relacji w celu komplementarnego spełnienia się w wielkiej przygodzie Życia. Jeśli to pragnienie jest większe niż zaspokojenie przestrzeni seksualnej - to rozpoczyna się trudna, ale możliwa droga uzdrowienia!
DL
Dumna Lesbijkka
19 kwietnia 2015, 16:02
Jestem szczęśliwa teraz, gdy zaakceptowałam swoją homoseksualność. Jeszcze kilka miesięscy temu chciałam popełnić samobójstwo, BO KOŚCIÓŁ KATOLICKI NEGOWAŁ BYCIE HOMO. Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że JESTEM ZDROWA, a chorzy są ci, którzy nie potrafią mnie zaakceptować. Dziś nie boję się iść z kobietą, którą kocham, za rękę przez miasto. Dziś j działam na rzecz ludzi, którzy zostali skrzywdzeni właśnie przez takich ludzi, jak wy tutaj.
DL
Dymna Lesbijka
19 kwietnia 2015, 16:06
Pisząc takie głupoty, pokazujecie młodym ludziom, że to choroba i trzeba sie leczyć. A potem mamy z tego powodu tragedie, o których nikt nie mówi głośno.W Polsce nikt nie ogłosi, że "Moje dziecko zabiło się, bo było geje/ lesbijką, a świat tego nie zaakceptował". To jest chore, że ludzie takimi głupimi relacjami wzbudzają w innych poczucie niższości, bycia gorszym. Potem w swoim środowisku słyszę, jak płaczą dziewczyny czy chłopcy, bo nie akcepują siebie. A dlaczego? Bo ktoś nagadał im głupot. Zamiast pomóc, zasiał w nich lęk, poczucie winy. 
N
Normalna
19 kwietnia 2015, 16:47
Demonstrowaniem swojej homoseksualności wzbudzacie obrzydzenie w normalnych ludziach, więc nie dziw się że nie ma dla Was akceptacji. Zamiast się leczyć Wy wolicie paradować po mieście.
I
Inaczej
19 kwietnia 2015, 16:58
Witam,  piszesz, że dużo czasu zajęło Ci zrozumienie, że jesteś zdrowa. Uważasz, że to wina Kościoła, że żle postępuje jeśli chodzi o osoby orientacji homoseksualnej. To proszę napisz dlaczego zachowujesz się tak samo jak Ci, co do których masz żal cyt. : "Chorzy są ci, którzy nie potrafią mnie zaakceptować." Kościół wg Ciebie nie może się wyrażać, że homoseksualizm nie jest czymś naturalnym, ale Ty sama możesz pisać o innych, że są chorzy, bo Cię nie akceptują!!! To coś tu się nie zgadza. Dla przypomnienia Tolerancja  (od łac. tolerare = znosić, wytrzymywać) oznacza cierpliwość i wyrozumiałość dla odmienności. Jest poszanowaniem cudzych uczuć, poglądów, upodobań, wierzeń, obyczajów i postępowania choćby były całkowicie odmienne od własnych, albo zupełnie z nimi sprzeczne.  Osobiście szanuję każdego człowieka ale moja droga ja nie muszę zgadzać sie na wszystko, akceptować i popierać zachowań tylko dlatego, że to teraz jest na topie i żebym przypadkiem przez kogoś nie została nazwana homofobem. 
T
Tomek
19 kwietnia 2015, 17:30
Ty jestes jeszczena tym etapie choroby ze nie chcesz byc zdrowa. Jezeli jakis byly homoseksualista uznal ze chce sie wyleczyc z czynow ktore polegaja na laczeniu wlasnego odbytu  z genitaliami drugirj osoby to daj mu spokuj. Ma orawo chciec sie z tego leczyc. Moze doszlo do niego ze bardziej tworcze bedzie laczenie jego genitalow z genitaliami kobiety. Chyba ma wolna wole i ma prawo tak wybrac, tak jak ty masz prawo wybrac inaczej, ... Z waszelkimi konekwencjami w obydwu przypadkach. Pozdrawiam
1
123
19 kwietnia 2015, 17:50
Pięknie napisane. Popieram!
T
Tomek
19 kwietnia 2015, 17:51
W kazdym razie ja ciebie bardzo szanuje taka jaka jestes ... Kazdy z nas cierpi na jakies choroby .. Tak zawasze bylo i bedzie w tym zyciu to nie jest raj ... Tylko ciezko nam sie publicznie przynac bo mamy tendencje do chowania tych rzeczy ... Wydobycie na swiatlo tych ukrywanych rzeczy cz podzielenie sie z druga osoba jest uwalniajace .. Sorry jezeli w jakis sposob cie obrazilem ... Kiedys chcialem aby ktos mnie za cos przeprosil co mi sie wydawalo straszne i bolesne .. Z perspektywy czasu jestem wdzieczny tej osobie za ta trudna i bolesna prawde ktora mi zaserwowala  ;) zycze ci wspanialego dnia
J
Joanna
19 kwietnia 2015, 19:25
Ideologia postępu zawsze na probsie. Jak za Stalina tak i teraz, i na wieki wieków. By żyło się lepiej. Jeśli ktoś Panią upokarza to niech Pani zwróci się z pretensjami do tej osoby. Rzucanie bluzagmi w Internecie jest prostrze, ale nie rozwiąże Pani problemu. Bo ani ja, ani wielu członków Kościoła, a już w ogóle sama doktryna Kościoła nie są winne temu, że ktoś (kto może wcale nie jest katolikiem) Panią upokarza. Proponowałabym przestać kreowac wizerunek wiecznie gnębionej ofiary. Propaganda w stylu Marshalla Kirka jest słaba.
MK
mały Katolik
19 kwietnia 2015, 20:19
Czy ktoś powiedział, że choroba czyni kogoś gorszym? Nie. Ludzie chorzy powinni zostać otoczeni większą opieką i troską. Myśli Pani, że w Kościele nie ma specjalnych grup, które pomagają osobom homoseksualnym walczyć ze swoją chorobą? Otóż są. A to, że Kościół mówi, że czyny homoseksualne to grzech, NIE oznacza, że nie akceptuje osób z takimi skłonnościami, nie akceptuje popełniania takiego grzechu. Czy Pani jest wierząca? Jeśli tak, to niech Pani pamięta, że dla Boga nie ma nic niemożliwego! Będę się za Panią i innych modlić :) Pozdrawiam
Martino
19 kwietnia 2015, 20:38
A gdy spotkasz osobę na wózku inwalidzkim to również odczuwasz obrzydzenie i radzisz jej, by się raczej poszła rehabilitować zamiast "paradować po mieście"? Swoim wpisem obrażasz prawdziwych normalnych ludzi, do grona których aspirujesz. Tacy nie reagują obrzydzeniem na odmienność. 
M
Magda
19 kwietnia 2015, 23:14
Nie mieszaj ludzi na wózkach z dewiacjami seksualnymi! Pokazywanie publiczne dewiacji seksualnych (np. obściskiwanie sie homosekuslaistów) w każdym normalnym człowieku wywołuje obrzydzenie.
19 kwietnia 2015, 23:35
A kto to jest "normalny człowiek"? Tak samo reagujący jak Ty, tak?
Martino
22 kwietnia 2015, 00:05
@Magda popełniasz błąd projekcji. To, że uważasz się za osobę normalną i czujesz obrzydzenie na widok pary homoseksualnej która się "obściskuje" na mieście, nie oznacza, że to samo odczuwają wszyscy normalni. Ja np. też jestem normalny, ale nie znoszę cebuli. Nie wyprowadzam jednak stąd wniosku, że normalni ludzie nie jedzą cebuli. Obściskiwanie się może budzić u normalnych ludzi co najwyżej niesmak, jeżeli przekracza granice tego, co dopuszczalne w przestrzeni publicznej. Dotyczy to jednak zarówno par homo- jak i heteroseksualnych.  
22 kwietnia 2015, 02:33
Choroba nie czyni nikogo gorszym. Ja np. całe lata cierpiałam na niedoczynność tarczycy (wyleczoną), a obecnie od kilku lat usilnie udaję, że nie mam nadciśnienia (...a mam, tak między nami;)). Do tematu podchodzę zbyt nonszalancko, bo skoki ciśnienia miewam ostre, czasem uniemożliwiające przewidzenie, czy kolejnego dnia będę na pewno normalnie funkcjonować, czy też w końcu wyląduję w szpitalu. Ale nic to, ważne, że ja nie potrafię do końca pogodzić się z faktem konkretnego nadciśnienia, z epizodami napadowego migotania przedsionków, które dwukrotnie omal nie doprowadziły mnie do śmierci...A leczę się z doskoku :P Tzn. leki biorę lub nie, stosuję się do wymaganego trybu życia lub nie, w ogóle przyjmuję nadciśnienie do wiadomości jako chorobę lub nie. Czasem nawet sobie mówię: phi tam - nadciśnienie, pół świata to ma, więc co to za choroba. Dobre, nie? A jak prawdziwe.
22 kwietnia 2015, 02:38
Ale ja uważam, że homoseksualizm JEST chorobą, moja siostro kochana...