Co najmniej 250 tys. dzieci to przymusowi żołnierze. "Szczególnie dramatyczne są historie dziewcząt"

(fot. depositphotos.com)
KAI / jb

Szacuje się, że co najmniej 250 tys. nieletnich zaangażowanych jest na całym świecie w różnego rodzaju konflikty zbrojne. Praktycznie od piątego roku życia dzieci stają się „przymusowymi żołnierzami”, aż w 18 krajach.

O tym haniebnym procederze przypomniał Ojciec Święty z okazji Międzynarodowego Dnia Dzieci-Żołnierzy. Franciszek podkreślił, że „ten, kto daje do rąk dzieciom broń, zamiast chleba, książek i zabawek, popełnia przestępstwo nie tylko przeciwko najmniejszym, ale przeciwko całej ludzkości”.

Jednym z krajów, gdzie wciąż utrzymuje się fenomen dzieci-żołnierzy jest Demokratyczna Republika Konga. Pracujący tam ojciec Faustino Turco podkreśla, że dzieci są porywane przez różne ugrupowania rebelianckie i siłą wcielane w ich szeregi. Zdarza się jednak, że same proszą o przyjęcie, ponieważ żyją w tragicznych warunkach, bez szans na codzienne pożywienie i dostęp do nauki.

„Niesienie im pomocy oznacza inwestycję w przyszłość i uratowanie ich przed zagładą, ponieważ nawet jak porzucą rebelię i odłożą broń, nie są w stanie zaadaptować się w normalnym społeczeństwie z powodu krzywd jakie same doznały i traumy wywołanej zbrodniami jakich były świadkiem” – mówi Radiu Watykańskiemu włoski misjonarz. Ojciec Turco podkreśla, że dzieciom podawane są środki odurzające, przez co z czasem popadają w uzależnienie.

„W naszej pracy duszpasterskiej pomagamy wielu młodym ludziom, którzy z powodu braku pracy czy możliwości nauki znaleźli swą lepszą przyszłość chwytając karabin do ręki. Szczególnie dramatyczne są historie dziewcząt, które doświadczyły ogromnej traumy. Właśnie je jest najtrudniej przywrócić do życia, potrzebują ogromnego wsparcia. Nie znajdują go w rodzinach, bo te często czują się odpowiedzialne za to, co się wydarzyło. Zostały porwane by pomagać w pracach domowych, a były gwałcone i wykorzystywane w przerażający sposób. Dzieci-żołnierze poddawani są też ogromnej indoktrynacji. Wciąż do końca nie wiemy, jak nieść im pomoc, by mogli przezwyciężyć swą straszliwą przeszłość“ - mówi papieskiej rozgłośni ojciec Turco.

„Dzieci-żołnierze wykorzystywani są do bezpośredniej walki, są też szpiegami, posłańcami, tragarzami, a dziewczynki zajmują się kuchnią i sprzątaniem, a z czasem stają się niewolnicami seksualnymi” – wylicza ojciec Turco. Wspomina, że w czasie ostatniej rebelii jaka nawiedziła region, w którym pracuje widział, jak rebelianci wykorzystywali dzieci-żołnierzy do walki, często szły na pierwszy ogień. Rebelianci nazywali je „kadogo”, co w lokalnym języku znaczy „mała rzecz bez znaczenia”.

Proceder „dzieci-żołnierzy” wciąż obecny jest w Afganistanie, Demokratycznej Republice Konga, Filipinach, Iraku, Jemenie, Kolumbii, Mali, Mjanmie, Nigerii, Republice Środkowoafrykańskiej, Somalii, Sudanie, Sudanie Południowym i Syrii. Nieletni żołnierze wykorzystywani są powszechnie przez islamskich terrorystów. Ma to miejsce nie tylko w Somalii, ale ostatnio coraz częściej również w Burkina Faso.

Źródło: KAI / jb

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co najmniej 250 tys. dzieci to przymusowi żołnierze. "Szczególnie dramatyczne są historie dziewcząt"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.