Co nam pozostało do realizacji z nauczania Jana Pawła II

(fot. giulio napolitano / shutterstock.com)
KAI / psd
S. Małgorzata Chmielewska: co nam pozostało do realizacji z nauczania św. Jana Pawła II o solidarności z ubogimi.

- Święty Jan Paweł II przekazywał Ewangelię na czasy jemu współczesne, a jednocześnie ponadczasowo, jak każdy z papieży. Ponieważ ciągle mamy problemy z wcieleniem w życie Ewangelii, mamy też problemy z nauczaniem papieskim. Tak naprawdę bardzo niewiele z niego zrealizowaliśmy. To, co dotyczy spraw społecznych, nadal jest aktualne, mimo że czasy się zmieniły. Wciąż pozostaje do zrealizowania jego nauczanie o solidarności, o trosce o najsłabszych, o tym, żeby w Polsce było miejsce dla wszystkich.

Ta lekcja pozostaje do odrobienia, co nie znaczy, że nic nie zrobiono. Dzieje się bardzo wiele, ale jednocześnie wciąż za mało. Nie ma ani ze strony Kościoła, ani tym bardziej ze strony państwa spójnej wizji tego, jak praktykować solidarność. Jest tylko szarpanina, są jakieś pojedyncze akcje, bardzo często niewypracowane poprzez dialog społeczny.

Forma dialogu i forma głoszenia prawdy jest też bardzo daleka od sposobu, w jaki robił to Jan Paweł II. Wciąż jeszcze potrzebujemy wspólnego wroga, żeby się jednoczyć. A kiedy tego zewnętrznego wroga, jakim był komunizm, nie mamy - trudno nam współdziałać dla wspólnego dobra. To wielki ból, że nie jednoczy nas Ewangelia.

Ludzie Kościoła podejmują rozmaite działania na rzecz ubogich, ale czy one nas jednoczą? Na pewno tak, choć bywa, że wzajemnie obrażamy się, tylko dlatego że to "nie ja to robię". Mamy z tym ogromny problem. Jan Paweł II powiedział kiedyś, że w obliczu cudzego nieszczęścia powinniśmy współpracować ze wszystkimi ludźmi dobrej woli. Człowiek ubogi jest w jakimś sensie sakramentem, a przecież każdy dobry czyn pochodzi od Boga.

To Jan Paweł II jest autorem określenia "cywilizacja miłości". Ona sama nie przyjdzie. Tu mamy lekcję do odrobienia: w najmniejszych punktach okazywać solidarność, np. przez gest życzliwości okazany ekspedientce w sklepie.

Zobacz co pozostało do realizacji z nauczania Jana Pawła II:

>> o społeczeństwie pisze o. Maciej Zięba

>> o Europie pisze ks. prof. Piotr Mazurkiewicz

>> o kobiecie pisze dr Monika Waluś

>> o rodzinie pisze ks. Mieczysław Drąg

>> o polityce pisze bp Piotr Jarecki

>> o teologii ciała pisze Zbigniew Nossowski

>> o kapłaństwie o. Józef Augustyn

 

O. Maciej Zięba: co nam pozostało do realizacji z nauczania św. Jana Pawła II o społeczeństwie

Jan Paweł II rozumiał złożoność rzeczywistości, ale my tego nie przejęliśmy od "naszego Papieża". Patrzymy na świat i Polskę ideologicznie, w czarno-biały sposób, dzieląc na "swoich" i "obcych", co jest uproszczeniem rzeczywistości i nieewangelicznym spojrzeniem na nią - pisze w odpowiedzi na ankietę KAI o. Maciej Zięba OP. Założyciel i prezes Instytutu Tertio Millennio ubolewa, że epoka Jana Pawła II staje się coraz bardziej odległa mentalnie, może więc "ziarno musi obumrzeć, by wydać plon obfity" w przyszłości. 2 kwietnia przypada 10. rocznica śmierci św. Jana Pawła II.

Publikujemy wypowiedź o. Macieja Zięby OP:

Smutne to bardzo, ale jest to dziś głównie proces odchodzenia w niepamięć. Jeżeli pamiętamy o Janie Pawle II to głównie obrzędowo, wspominając go z okazji kolejnych rocznic, śmierci lub wyboru na papieża, nadając nazwy kolejnym rondom i ulicom. Mimo, że Sejm uchwalił rok 2015 Rokiem św. Jana Pawła II, nie widzę niczego ani w Kościele, ani w Polskim Państwie, co by ten rok wyróżniało.

Bardzo wiele osób posiada indywidualny kult Jana Pawła II, ale jego społeczne nauczanie leży odłogiem. "Magna charta solidarietatis" (wielka karta solidarności), którą zapisał w encyklice "Sollicitudo rei socialis", właściwie nie istnieje w ludzkiej świadomości.

Ważne byłoby bardzo, by to papieskie przejęcie się głębią godności ludzkiej i głęboki teologicznie personalizm Jana Pawła II, rzekłbym, chrystologiczny antropocentryzm, wprowadzać w życie społeczne. Z jednej strony, powinien on wpływać na kształt ustaw i jakość prawodawstwa, ale z drugiej strony, ważniejszej, powinien on wpływać na zmianę mentalności, na jakąś większą akcję edukacyjną, którą powinniśmy głosić na katechezach, w homiliach, czy rekolekcjach.

Zbyt często bowiem myślimy, że konkretne sprawy da się rozwiązać tylko walką polityczną o kształt ustawy. Wtedy nieuchronnie to, co najbardziej podstawowe staje się przedmiotem gry politycznej. Polska debata polityczna bowiem, gdy nie stało Jana Pawła II, zamieniła się w brutalną, niekiedy cyniczną walkę. Przypomnę, że powstające w 2001 roku nowe, postsolidarnościowe partie Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska od początku ściśle ze sobą współpracowały. Razem też wystartowały do wyborów w 2005 roku, ale po śmierci Jana Pawła II zerwały współpracę i wkroczyły w fazę narastającego konfliktu.
Powszechne dziś jest staranie, by złapać przeciwnika politycznego w pułapkę i pokazać, że jest on fundamentalistą lub liberałem, a fundamentalnie ważne kwestie traktuje się instrumentalnie.

Jan Paweł II widział też i rozumiał złożoność rzeczywistości, ukazywał nam jej różne aspekty. Tego też nie przejęliśmy od "naszego Papieża". Patrzymy na świat i Polskę w sposób ideologiczny, postrzegając je w czarno-biały sposób, dzieląc świat na "swoich" i "obcych", co jako żywo jest i uproszczeniem rzeczywistości i nieewangelicznym na nią spojrzeniem.

W tych najbardziej podstawowych kwestiach jest więc dzisiaj niedobrze. Może, oby, jest to zjawisko tymczasowe - ziarno musi obumrzeć, by wydać plon. Bo niestety, gołym okiem widać, jak bardzo mało jest dziś św. Jana Pawła II w realnym życiu w społecznym w Polsce, także w Kościele.

Jest oczywiście sporo "iskierek", pojedynczych przebłysków, pięknych zachowań, troski o innych, ale konsekwentnego zbiorowego wysiłku, większego programu odnawiania się w Kościele, przemieniania rzeczywistości wokół nas, budowania społeczeństwa obywatelskiego, czyli umacniania "podmiotowości społecznej" o której tak wiele pisał Jan Paweł II - jest bardzo mało.

Jestem naprawdę zmartwiony tym, jak epoka Jana Pawła II staje się coraz bardziej odległa, nie czasowo, bo to naturalne, ale mentalnie, że młodemu pokoleniu nie umiemy przekazać głębi i piękna jego nauczania. Dzisiejsza młodzież Jana Pawła II już nie pamięta. Zamiast jednak przekazywać wiedzę o nim w sposób pociągający dla kolejnych pokoleń, a zarazem szeroki i mądry, skupiamy się na werbalnym poziomie tego przekazu, a to dla najmłodszych nie jest w żadnej mierze atrakcyjne. Jan Paweł II jest już dla nich tylko wielką postacią z historii Polski i historii Kościoła.

Ziarno musi obumrzeć, by wydać plon obfity. Albo cytując ulubionego przez Jana Pawła II poetę: "Syn minie pismo, lecz ty pomnisz wnuku". Może zatem coś się w nas obudzi, może narastający dystans pomoże zrozumieć, co straciliśmy? W 10 lat po śmierci Papieża nie jestem jednak optymistą, raczej jestem zmartwiony. Nie widzę bowiem konkretnych, wielkich symptomów, by takie odrodzenie mogło nastąpić. Ale nadal warto robić wszystko, by było ono możliwe w przyszłości.

Zobacz co pozostało do realizacji z nauczania Jana Pawła II:

>> o Europie pisze ks. prof. Piotr Mazurkiewicz

>> o kobiecie pisze dr Monika Waluś

>> o rodzinie pisze ks. Mieczysław Drąg

>> o pomocy ubogim pisze s. Małgorzata Chmielewska

>> o polityce pisze bp Piotr Jarecki

>> o teologii ciała pisze Zbigniew Nossowski

>> o kapłaństwie o. Józef Augustyn

 

Ks. prof. Piotr Mazurkiewicz: co nam pozostało do realizacji z nauczania św. Jana Pawła II o Europie

Jednym z największych obecnie problemów Europy jest brak przywództwa. Potrzebujemy ludzi, którzy patrzą dalej niż najbliższe cztery lata. Jan Paweł II niewątpliwie był takim duchowym przywódcą naszego kontynentu - uważa wybitny politolog ks. prof. Piotr Mazurkiewicz. W odpowiedzi na ankietę KAI profesor nawiązuje do adhortacji apostolskiej Jana Pawła II "Ecclesia in Europa", w której papież proponuje reewangelizację Europy. "Albo uda się dzieło reewangelizacji Starego Kontynentu, albo diagnoza postawiona przez papieża Franciszka w czasie jego wizyty w Parlamencie Europejskim, że Europa to «babcia, już bezpłodna i nietętniąca życiem» stanie się faktem" - podkreśla ks. prof. Mazurkiewicz. 2 kwietnia mija 10. rocznica śmierci św. Jana Pawła II.

Publikujemy wypowiedź ks. prof. Piotra Mazurkiewicza:

- Jan Paweł II bardzo angażował się w proces jednoczenia Europy. U podstaw leżała myśl, aby wszystkim narodom kontynentu, w tym Polakom, dać możliwość uczestniczenia w strukturach zjednoczonej Europy, co wiązałoby się z zakończeniem zimniej wojny i opadnięciem żelaznej kurtyny. Pod koniec pontyfikatu, już po upadku komunizmu, na pierwszy plan wybiła się kwestia europejskiej tożsamości. Czym była, czym jest i czym chce być Europa w przyszłości? Pytanie to stanęło poniekąd w centrum katolickiej refleksji nad Kartą praw podstawowych, a potem nad Traktatem konstytucyjnym. Jan Paweł II mocno upominał się o wpisanie do preambuły obu tych dokumentów jednoznacznego odwołania do chrześcijańskich korzeni Europy. Miałoby ono głównie symboliczny charakter, niemniej byłoby bardzo istotne w perspektywie samookreślenia Europejczyków.

Niestety papież przegrał tę batalię. Jest to jedyna z niewielu jego porażek w sprawach o istotnym znaczeniu. Przypomnijmy, że był to koniec pontyfikatu, a siły fizyczne Jana Pawła II były poważnie ograniczone. Jeden z sędziów Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w kontekście tzw. sprawy Lautsi, czyli próby usunięcia krzyży z przestrzeni publicznej we Włoszech, powiedział mi, że gdyby w Traktacie unijnym było bezpośrednie odniesienie do chrześcijaństwa, "sprawy Lautsi" by nie było, gdyż przestrzeń odniesień symbolicznych Europy byłaby inaczej zdefiniowana. Chrześcijaństwo miałoby wówczas prawo obecności w przestrzeni publicznej i prawnej. Stało się jednak inaczej.

Jan Paweł II w książce "Pamięć i tożsamość" przypomina, że od oświecenia ścierają się na kontynencie dwie wizje Europy oparte na dwóch różnych wizjach człowieka. Do niedawna przeważała dominanta chrześcijańska. Dzisiaj chrześcijańska inspiracja w europejskiej polityce została jednak w znacznym stopniu zmarginalizowana. W europejskich elitach dominuje wizja człowieka jako istoty autonomicznej, pozbawianej jakiegokolwiek odniesienia do transcendencji. Świat społeczny - zgodnie z tą koncepcją - w całości jest dziełem człowieka. Stąd też może być swobodnie przekształcany zgodnie z wolą aktualnej większości. Ludzka wola nie uznaje tu istnienia żadnych ograniczeń. Wątek ten mocno wybrzmiewa w encyklice "Evangelium Vitae", w której Jan Paweł II pyta, czy zbrodnie przeciw ludzkości popełnione w poprzednim wieku byłyby mniej odrażające, gdyby nie popełnili ich pozbawieni skrupułów dyktatorzy, ale gdyby nadała im prawomocność zgoda większości? Pytanie sformułowane jest w sposób radykalny. Nie jesteśmy dzisiaj w Europie świadkami tak okrutnych zbrodni, ale - pyta papież między wierszami - czy nie weszliśmy na ryzykowną drogę, która może doprowadzić pewnego dnia do ich powtórzenia?

W polityce i prawie w Europie na przestrzeni ostatnich 25 lat zaszły bardzo poważne zmiany. W roku 1999 w Albanii zalegalizowano eutanazję. W ubiegłym roku w Belgii zalegalizowano niedobrowolną eutanazję dzieci i osób z demencją. W tym roku we Francji wprowadzono prawo do "głębokiego i trwałego uspokojenia pacjenta". Rozwój nowych technologii umożliwia przeprowadzanie eksperymentów na ludzkich embrionach, produkowanie ludzi in vitro czy macierzyństwo zastępcze. Niektórzy widzą w tych zjawiskach nową formę handlu ludźmi. To wszystko dzieje się na naszych oczach. Nowa wizja człowieka rozprzestrzenia się w systemach prawnych niczym wirus w komputerze. Na początku wydaje się, że chodzi jedynie o drobną zmianę, np. wprowadzenie terminu gender do systemu prawa. Po kilku latach ludzie spostrzegają się, że - głównie za sprawą orzecznictwa - spowodowała ona reinterpretację wielu podstawowych praw i instytucji życia społecznego.

Proces ten toczył się już w trakcie końcowej fazy pontyfikatu papieża, ale nikt nie przewidywał, że przyspieszy tak gwałtownie. W latach 90. XX wieku w świecie zachodnim miały miejsce silnie procesy sekularyzacyjne, ale w Europie Środkowej i Wschodniej kierunek przemian był odwrotny. Kościoły odzyskały wolność i następowała rechrystianizacja społeczeństw. Jan Paweł II patrzył z wielką nadzieją na połączenie się obu tych nurtów. Europa - mówił - potrzebuje Polski głęboko wierzącej i Kościoła w Polsce. Tak widział naszą misję wobec całego kontynentu. Paradoksalnie, mówił, Europa Środkowa ma w tym procesie więcej do stracenia, gdyż Zachód ryzykuje jedynie swoje bogactwo materialne, Europa Środkowa kładzie na szali swoje dziedzictwo religijne i kulturowe, wartości, za które w tej części kontynentu wielu ludzi oddawało życie po II wojnie światowej.

Warto pamiętać, że przyszłość Europy nie jest zdecydowana. Jako chrześcijanie powinniśmy się wystrzegać pogańskiej wiary w determinizm społeczny; przekonania, że nic już nie da się zrobić. To rodzaj zabobonu, który co pewien czas zyskuje popularność w naukach społecznych. Człowiek jednak jest istotą wolną. Jego przyszłość - przynajmniej w pewnym stopniu - jest w jego rękach. Wystarczy przypomnieć sobie skromne początki chrześcijaństwa.

W adhortacji "Ecclesia in Europa" papież pisze o obecnej w Europie "pokusie gaszenia nadziei". Zadaniem chrześcijan jest nieść nadzieję tam, gdzie - jak się wydaje - nadzieja umiera. Powodem gaśnięcia nadziei jest odejście od osoby Jezusa Chrystusa. Leszek Kołakowski, prawdopodobnie agnostyk, w wydanej niedawno książce "Jezus ośmieszony" stawia jednoznaczne pytanie: "Czy nasza kultura przeżyje, jeśli zapomni Jezusa?". Być może pytanie wyda się komuś postawione zbyt poważnie, na wyrost. Kołakowski dodaje jednak: "Przyswojenie sobie apokaliptycznego sposobu patrzenia na świat jest prawdopodobnie warunkiem, aby rasa ludzka mogła przeżyć i uniknąć apokalipsy samozagłady, wielkiego Końca, który sama sobie przygotuje". Jako chrześcijanie musimy patrzeć w przyszłość z nadzieją, pamiętając jednak, że nie jest ona związana z realizacją jakichś projektów społecznych, wprowadzeniem takiego czy innego prawa. Adhortacja ukazuje nam Jezusa Chrystusa jako źródło nadziei dla Europy. Albo uda się dzieło reewangelizacji Starego Kontynentu, albo diagnoza postawiona przez papieża Franciszka w czasie jego wizyty w Parlamencie Europejskim, że Europa to "babcia, już bezpłodna i nietętniąca życiem", stanie się faktem. Starość i bezpłodność to tylko inny sposób wyrażenia braku nadziei na przyszłość. W słowach papieża Franciszka nie ma pretensji do Europy, a jedynie ostrzeżenie. Świat nie jest już europocentryczny. Europa sama się zmarginalizowała, m.in. za sprawą kryzysu demograficznego.

Warto powracać do nauczania Jana Pawła II, by czerpać z jego doświadczenia i mądrości. Każdy czas ma jednak swoje wyzwania. Potrzebujemy dzisiaj osób, które pomogą nam odczytać sens obecnego czasu i będą potrafiły zachęcić nas do podjęcia odpowiedzialności za otaczający nas świat. "Jeśli człowiek nie wie, dokąd idzie, na pewno zajdzie się gdzie indziej" - mówił pewien francuski biskup. Jednym z największych obecnie problemów Europy jest brak przywództwa. Potrzebujemy ludzi, którzy patrzą dalej niż najbliższe cztery lata. Jan Paweł II niewątpliwie był takim duchowym przywódcą naszego kontynentu.

Zobacz co pozostało do realizacji z nauczania Jana Pawła II:

>> o społeczeństwie pisze o. Maciej Zięba

>> o kobiecie pisze dr Monika Waluś

>> o rodzinie pisze ks. Mieczysław Drąg

>> o pomocy ubogim pisze s. Małgorzata Chmielewska

>> o polityce pisze bp Piotr Jarecki

>> o teologii ciała pisze Zbigniew Nossowski

>> o kapłaństwie o. Józef Augustyn

 

Dr Monika Waluś: co nam pozostało do realizacji z nauczania św. Jana Pawła II o kobiecie

Nie ma w historii Kościoła drugiego papieża, który poświęcił w swoim nauczaniu tyle uwagi kobietom, co Jan Paweł II. Bez precedensu w historii papiestwa jest ilość poświęconych im pism i promocja ich roli i wpływu na społeczeństwo i Kościół - mówi KAI teolog i znawczyni duchowości dr Moniki Waluś. Jej zdaniem papieżowi Wojtyle zawdzięczamy promocję kobiecych charyzmatów oraz przypomnienie wybitnych Polek, które gdyby nie on, byłyby znane jedynie w wąskim gronie specjalistów. 2 kwietnia mija 10. rocznica śmierci św. Jana Pawła II.

Publikujemy wypowiedź dr Moniki Waluś:

- Nie ma w historii Kościoła drugiego papieża, który poświęcił w swoim nauczaniu tyle uwagi kobietom, co Jan Paweł II. Bez precedensu w historii papiestwa jest ilość poświęconych im pism oraz promocja ich roli i wpływu na społeczeństwo i Kościół. Do dziś czytane i rozważane są np. list apostolski "Mulieris Dignitatem" z 1988 r., "List do kobiet", list do kobiet "A ciascuna di voi" na IV światową konferencję o kobiecie w Pekinie, obszerne fragmenty z "Vita Consecrata", w których papież wprost nawołuje do wzmocnienia roli i znaczenia kobiet w duszpasterstwie, formacji, w decyzjach w Kościołach lokalnych.

To on publicznie przeprosił za zbyt małe docenianie charyzmatów kobiecych w historii Kościoła i winy synów Kościoła wobec nich. Nie wahał się mówić o potrzebie większego uznania zaangażowania kobiet i ich darów. Jest pierwszym i jedynym papieżem w historii Kościoła, który ważnym tematem posługi uczynił nauczanie na temat kobiet, ich promocję w Kościele i społeczeństwie. Przyjął, wzmocnił i poszerzył intuicje Jana XXIII, który zaprosił kobiety jako audytorki na Sobór Watykański II i zapowiedział "czas kobiet". W czasie pontyfikatu Jana Pawła II temat kobiecy na stałe zadomowił się w popularnym nauczaniu Kościoła i stał się jego elementem zarówno w zgromadzeniach zakonnych, seminariach duchownych, jak i wspólnotach oraz grupach formacyjnych i modlitewnych. Dzięki niemu pojawiła się tematyka kobieca w debatach kościelnych, na konferencjach i sympozjach.

Jeszcze mocniej niż słowa zadziałały czyny papieża - gdyby nie beatyfikacja czy kanonizacja, wiele znaczących kobiet Kościoła polskiego zauważano by dotąd jedynie w wąskich kręgach specjalistów czy wspólnot. To dzięki wyniesieniu na ołtarze stały się znane wielkie wychowawczynie Polek - bł. Marcelina Darowska i jej system wychowania kobiet jako samodzielnie myślących, wykształconych i zaradnych żon i matek; św. Urszula Ledóchowska, jedna z najbardziej energicznych, podróżujących i wykształconych kobiet w Polsce; bł. Franciszka Siedliska i bł. Celina Borzęcka, jako jedne z pierwszych wspierających Polonię w Ameryce, i inne. Popularne dziś nauczanie i kanonizacja św. Faustyny nie byłyby wcale oczywiste bez mocnego wpływu Jana Pawła II. Papież nie bał się promowania mocnych, energicznych kobiet z autorytetem i siłą charakteru, także tych, które były uznawane za kontrowersyjne, wręcz podejrzane w niektórych kręgach, nie ukrywał, że korzysta z wiedzy i doświadczenia kobiet w swym otoczeniu, przyjmował wiele ich uwag i porad.

Niewątpliwie Jan Paweł II, zgodnie ze swoją wrażliwością, mocno akcentował pewne aspekty nauczania o kobiecie - uwypuklał rolę macierzyństwa, zarówno w kontekście refleksji mariologicznej, jak i antropologicznej. Wzywał panie do stworzenia nurtu nowego feminizmu, który nie jest mechanicznym naśladowaniem mężczyzn, a wkładem ze swoich niepowtarzalnych darów, apelował, by budowały cywilizację miłości, w której najsłabsi będą bezpieczni.

Jan Paweł II otworzył zupełnie nowy dział w nauczaniu Kościoła. Zadaniem jego uczniów i uczennic jest kontynuacja wyznaczonych kierunków.

Zobacz co pozostało do realizacji z nauczania Jana Pawła II:

>> o społeczeństwie pisze o. Maciej Zięba

>> o Europie pisze ks. prof. Piotr Mazurkiewicz

>> o rodzinie pisze ks. Mieczysław Drąg

>> o pomocy ubogim pisze s. Małgorzata Chmielewska

>> o polityce pisze bp Piotr Jarecki

>> o teologii ciała pisze Zbigniew Nossowski

>> o kapłaństwie o. Józef Augustyn

 

Ks. Przemysław Drąg: co nam pozostało do realizacji z nauczania św. Jana Pawła II o rodzinie

Sekret udanego duszpasterstwa to być blisko, towarzyszyć w miłości i nie bać się trudnych pytań - podkreśla ks. Przemysław Drąg w odpowiedzi na ankietę KAI. Zdaniem dyrektora Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodziny przy KEP największym osiągnięciem Wojtyły była otwartość na drugiego człowieka. "To, co dzisiaj wydaje się tak trudne dla wielu duszpasterzy i świeckich, dla niego było czymś naturalnym" - zaznacza. 2 kwietnia przypada 10. rocznica śmierci św. Jana Pawła II.

Publikujemy wypowiedź ks. Przemysława Drąga:

- Karol Wojtyła był pytany wielokrotnie o tajemnicę ludzkiej seksualności i miłości. W relacji do tych pytań i spotkań rodziła się refleksja nad miłością Boga do człowieka, nad uczestnictwem człowieka w tej Bożej, objawionej miłości. Z tych rozmów z młodymi ludźmi narodziły się także zręby duszpasterstwa małżeństw i rodzin.
Warto dzisiaj postawić sobie pytania, jakie dziedzictwo otrzymaliśmy, co z nim robimy i w jakim kierunku chcemy prowadzić dalej refleksję nad człowiekiem obdarowanym miłością.

1. Nie bać się trudnych pytań

Jako młody ksiądz, a później profesor KUL i arcybiskup krakowski, Wojtyła nie bał się mierzyć z najtrudniejszymi pytaniami człowieka. Starał się w każdym poszukującym odkryć dobro i poprzez indywidualne spotkanie doprowadzić do otwarcia na Boga, który zna odpowiedzi na wszystkie, najtrudniejsze nawet pytania człowieka. Teologia ciała św. Jana Pawła II prowadzi do odkrywania sensu ludzkiej miłości, sakramentalności małżeństwa, zrozumienia rodzicielstwa. Bezinteresowny dar z siebie, do którego Bóg zaprasza każdego w rozumieniu Jana Pawła II, pozwala w pełni zrealizować się człowiekowi, a co za tym idzie - daje mu prawdziwe szczęście. Konieczne jest dzisiaj wykorzystanie tego właśnie depozytu w przygotowaniu do małżeństwa i rodziny na poszczególnych stopniach katechezy przedmałżeńskiej i przedślubnej.

2. Być blisko i towarzyszyć

Niewątpliwie największym osiągnięciem Wojtyły była otwartość na drugiego człowieka. To, co dzisiaj wydaje się tak trudne dla wielu duszpasterzy i świeckich, dla niego było czymś naturalnym. To właśnie sekret udanego duszpasterstwa. Być blisko i towarzyszyć w miłości. Karol Wojtyła był człowiekiem, który starał się zrozumieć każdego człowieka w jego złożonej i trudnej sytuacji. Jego bliskość otwierała serca, pozwalała czuć, że obok jest ktoś, kto ma czas i podzieli Twoje troski i radości. Jeżeli chcemy zrealizować jego dziedzictwo, to powinniśmy szukać tej bliskości, zrozumienia. Św. Jan Paweł II towarzyszył wielu młodym małżonkom w ich drodze do poznania Boga i w codziennych trudach. Towarzyszyć, to wspierać, interesować się i otwierać bogactwo miłości. Trzeba szukać form towarzyszenia młodym małżeństwom w ich drodze do Boga, do wzajemnego przebaczenia, do otwarcia się na dar życia. On potrafił to robić w sposób bardzo bezpośredni i bez narzucania się. Droga jest już więc przetarta.

3. Prowadzić do Chrystusa

Św. Jan Paweł II był człowiekiem pokory i zawsze prowadził do Chrystusa. Nigdy nie zatrzymywał nikogo na sobie samym. Był przewodnikiem i świadkiem. Jezus Chrystus jest jedynym Odkupicielem człowieka, więc do Niego trzeba prowadzić zagubionych, chorych, ale także szczęśliwych i radosnych małżonków. To kolejna wskazówka w wykorzystaniu dziedzictwa Jana Pawła II.

4. Zaangażować świeckich jako świadków Miłości

Jan Paweł II zdawał sobie sprawę, że dziś potrzeba świadków. Najlepszymi świadkami tej miłości wiernej, oblubieńczej, płodnej są małżonkowie połączeni sakramentalnym związkiem małżeńskim. Posługa małżeństw na rzecz narzeczonych, małżeństw w kryzysie, małżeństw poszukujących swojego miejsca w Kościele i świecie były dla papieża bardzo ważne. Choć wielu nie potrafiło tego zrozumieć, Wojtyła zaufał świeckim i posłał ich głosić Ewangelię o miłości. Słowa Pawła VI "równi służą równym" stały się przewodnikiem dla wielu inicjatyw duszpasterskich Wojtyły. Trzeba dziś to wykorzystać w duszpasterstwie małżeństw i rodzin. Trzeba pozwolić świeckim angażować się pełniej w życie i misję Kościoła.

Zobacz co pozostało do realizacji z nauczania Jana Pawła II:

>> o społeczeństwie pisze o. Maciej Zięba

>> o Europie pisze ks. prof. Piotr Mazurkiewicz

>> o kobiecie pisze dr Monika Waluś

>> o pomocy ubogim pisze s. Małgorzata Chmielewska

>> o polityce pisze bp Piotr Jarecki

>> o teologii ciała pisze Zbigniew Nossowski

>> o kapłaństwie o. Józef Augustyn

 

Bp Jarecki: co nam pozostało do realizacji z nauczania św. Jana Pawła II o polityce

- Nauczanie Jana Pawła II na temat polityki wpisuje się w continuum najnowszego nauczania społecznego Kościoła. Trzeba przede wszystkim podkreślić, że papież ukazuje szlachetny wymiar tej dziedziny. Polityka jest dla niego bardzo ważną dziedziną życia, wymagającą od zaangażowanych w nią ludzi określonych kompetencji, cech osobowości oraz prawości moralnej. Zaangażowanie takie nie powinno ograniczać się do sprawności technicznych czy przedsięwzięć czysto proceduralnych. Najszlachetniejsze, a jednocześnie najbardziej naturalne znaczenie polityki zawiera w sobie inspirację moralną. Dotyczy ona zarówno celów, jak i środków.

Według Jana Pawła II konstytutywną cechą działalności politycznej, jej sensem i celem jest obrona, budowanie i promocja dobra wspólnego, a tym samym stwarzanie warunków życia społecznego, w których każdy członek danej społeczności byłby w stanie wyrazić swoją godność i integralnie się rozwijać. Samo znaczenie pojęcia polityka zawiera w sobie ideę działalności na rzecz właściwego, tj. sprawiedliwego zorganizowania "miasta", społeczności ludzkiej w różnych jej wymiarach. A bez tej społeczności, i to właściwie zorganizowanej, żaden człowiek nie jest w stanie godnie żyć i rozwijać się, ponieważ jest z samej natury istotą społeczną.

Co nam pozostało do realizacji z tego nauczania Jana Pawła II? Sądzę, że bardzo wiele. Niestety w dzisiejszej rzeczywistości, i to nie tylko polskiej, polityka coraz bardziej zatraca swoje naturalne, oryginalne, a tym samym szlachetne znaczenie. Coraz bardziej staje się bezpardonową walką o władzę, która ma na celu osiągnięcie partykularnych interesów indywidualnych czy grupowych, walką o władzę dla władzy, o zdobycie prestiżu, korzyści materialnych. Znamiennym jest, że coraz częściej słyszy się w komentarzach, iż jakieś posunięcie polityka czy partii politycznej jest właśnie "polityczne", tzn. nie merytoryczne, ale mające na celu wymanewrowanie przeciwnika, postawienie go w trudnej sytuacji, ośmieszenie, a nawet wyeliminowanie. W tym sensie, kiedy konfrontujemy reality polityczne z nauką Jana Pawła II, nie możemy nie stwierdzić, że polityka potrzebuje uzdrowienia, oczyszczenia, powiedziałbym "unaturalnienia". A tak naprawdę tego uzdrowienia, oczyszczenia i unaturalnienia potrzebują ludzie uprawiający politykę, czyli klasa polityczna. Proces ten powinien iść przez formację - o czym Jan Paweł II także nauczał.

W nauczaniu tym polityka jest roztropnym zaangażowaniem na rzecz dobra wspólnego. W jego rozumieniu dobro wspólne jest racją istnienia polityki. Działalność, która nie ma na celu budowania, rozwijania i utwierdzania dobra wspólnego, nie powinna być nazywana polityką. W skrajnych przypadkach ta dewiacja polityki może przerodzić się nawet w działalność przestępczą, na modłę działalności mafijnej. Aby się przed tym ustrzec, potrzebna jest z jednej strony formacja, a z drugiej instytucje kontrolne i karne, które będą eliminowały wszelkie nadużycia w zaangażowaniu politycznym. W tej dziedzinie także mamy wiele do zrobienia w rzeczywistości polskiej polityki.

Z jednej strony Jan Paweł II podkreśla niezastąpioną rolę formacji, szczególnie w dziedzinie znajomości nauki społecznej Kościoła, która jest dzisiaj dla wielu polityków, także tych przyznających się do wiary katolickiej, wielką nieznajomą. Z drugiej strony Jan Paweł II przestrzega, aby opinie o tym, że polityka jest dziedziną brudną, nie zniechęcały ludzi odczuwających do niej powołanie, do zaangażowania się w nią. Szczególny apel kierował Jan Paweł II do katolików, aby nie dezerterowali z tej dziedziny życia. Nie powinni tego czynić ze względu na zobowiązania wypływające z wiary oraz z przyjętych sakramentów. Tu także mamy wiele do zrobienia: idzie o uaktywnienie polityczne wszystkich ludzi, może szczególnie katolików.

Polityka jest dziedziną świecką, więc bezpośrednie w niej zaangażowanie, nazywane w nauczaniu społecznym zaangażowaniem politycznym, jest domeną ludzi świeckich. Bezpośrednie zaangażowanie to znaczy członkostwo w partiach politycznych, w parlamencie, w rządzie itd. Nie oznacza to jednak, że kapłani i osoby konsekrowane nie mają prawa uczestnictwa w tej ważnej sferze życia. Są wszakże członkami społeczności politycznej, są obywatelami. Jednak ich aktywność w polityce powinna ograniczyć się do sfery metapolitycznej, to znaczy do formacji społeczno-politycznej zgodnie z nauczaniem społecznym Kościoła katolickiego, a tym samym do pomocy braciom i siostrom świeckim w prawidłowym formowaniu ich sumień, zgodnie z wyznawaną wiarą. Biskup i kapłan powinni pomagać ludziom świeckim zaangażowanym w polityce w budowaniu ich politycznej dojrzałości. Oznacza ona, że świecki jest obecny w polityce z własnej inicjatywy i na własną odpowiedzialność, i stara się zachować w polityce swoją tożsamość. Jeśli jest osobą wierzącą, chrześcijaninem - katolikiem, tożsamość chrześcijańską - katolicką.

Także w tej dziedzinie mamy wiele do zrobienia. Zaobserwować można bowiem tendencję do zamiany ról. Świeccy obecni w polityce zachowują się nieraz jak duchowni - są strażnikami idealnych wartości albo wręcz przeciwnie, nic sobie z tych wartości nie robią. Ulegają skrajnemu relatywizmowi. Dla nich polityka powinna oznaczać sztukę osiągania metodami demokratycznymi tego, co możliwe w pluralistycznym społeczeństwie, z jednoczesnym inspirowaniem się wartościami, które wyznają. Z kolei niektórzy duchowni mają zakusy praktycznego udziału w działalności politycznej, w popieraniu konkretnych partii politycznych czy w całkowitym utożsamianiu się z konkretną opcją polityczną. Nie jest to zgodne z nauczaniem Jana Pawła II. Papież naucza bowiem, że nie jest to misja i kompetencja duchownych. Ojciec Święty mówi nawet, że na taką działalność nie mają Bożego błogosławieństwa.

Reasumując, chciałbym wskazać trzy teksty, w których Jan Paweł II bardziej szczegółowo i bardziej systematycznie przedstawia tematy, które tylko dotknąłem w mojej refleksji. Pierwszy to adhortacja apostolska "Christifideles Laici", n. 42. Drugi to katecheza środowa wygłoszona 28 lipca 1993 r. na temat obecności kapłana w polityce. Trzeci zaś tekst to przemówienie Jana Pawła II wygłoszone w polskim parlamencie 11 czerwca 1999 r. Myślę, że są to obowiązkowe lektury dla każdego Polaka, któremu leży na sercu dobro wspólne, dobro naszej Ojczyzny, którego bez właściwie rozumianej i realizowanej polityki budować niepodobna. Lektury zarówno dla świeckich, jak i dla kapłanów oraz biskupów.

Zobacz co pozostało do realizacji z nauczania Jana Pawła II:

>> o społeczeństwie pisze o. Maciej Zięba

>> o Europie pisze ks. prof. Piotr Mazurkiewicz

>> o kobiecie pisze dr Monika Waluś

>> o rodzinie pisze ks. Mieczysław Drąg

>> o pomocy ubogim pisze s. Małgorzata Chmielewska

>> o teologii ciała pisze Zbigniew Nossowski

>> o kapłaństwie o. Józef Augustyn

 

Nosowski: co nam pozostało do realizacji z nauczania Jana Pawła II o teologii ciała

- Teologia ciała w ujęciu Jana Pawła II, gdy się pojawiała, była bardzo nowatorska. Myślę, że dla wielu środowisk w Kościele wciąż taką pozostaje. Dzięki Karolowi Wojtyle cielesność i seksualność zostały wyrwane z objęć grzechu i włożone w ramiona Boga. Wcześniej w przekonaniu absolutnej większości katolików wszystko co cielesne i seksualne było podejrzane, bo nierozerwalnie było związane z możliwością grzechu. Teologia ciała to zmieniła, ukazując inny sposób teologicznego właśnie - a nie filozoficznego czy moralnego - spojrzenia na ludzką cielesność, dotyk, czułość, seksualność, małżeństwo, erotykę. W teologii ciała chodzi o odkrycie autentycznego Bożego pomysłu na człowieka, o spojrzenie na tę rzeczywistość Jego oczami. Nie można więc sprowadzać teologii ciała, jak to ostatnio się czasem dzieje, do etyki seksualnej czy antropologii filozoficznej.

Mówiąc o teologii ciała, ks. Karol Wojtyła wyprzedził swoją epokę. Ten sposób myślenia, który rozwijał w Krakowie jako młody duszpasterz, potem młody biskup (dzięki swojej przyjaźni z licznymi małżeństwami), okazał się najlepszą odpowiedzią Kościoła na wydarzenia, których on sam nie mógł przewidzieć, czyli rewolucję seksualną i obyczajową.

Polska to chyba jedyny kraj poza Stanami Zjednoczonymi, w którym o teologii ciała w ujęciu Jana Pawła II pisze się dużo. Lista publikacji jest imponująca. Są również ludzie, którzy potrafią Wojtyliańskie intuicje twórczo rozwijać. Nie tylko je powtarzać i relacjonować, co Jan Paweł II miał na myśli, ale iść dalej, co w tym przypadku oznacza - głębiej. Dla mnie szczególnie cenne są prace o. Ksawerego Knotza i Ewy Kiedio, które wchodzą w głąb zagadnień małżeństwa i seksualności teologicznie, a nie tylko poradnikowo. Ci autorzy pięknie opisują duchowy, wręcz mistyczny wymiar erotyki małżeńskiej.

Druga strona medalu jest jednak taka, że wśród tych, którzy powinni najbardziej propagować to podejście - czyli duszpasterzy i katechetów mających bezpośredni kontakt z młodzieżą - znajomość zagadnień teologii ciała wydaje mi się słaba. Oni wciąż są zdziwieni, gdy słyszą, że ciało "zdolne jest uczynić widzialnym to, co niewidzialne", że erotyka przenika się z mistyką, że miłosne zjednoczenie pary małżeńskiej może być obrazem wewnętrznego życia Boga w Trójcy Świętej. Ich sposób myślenia o cielesności i seksualności jest raczej pod wpływem tradycyjnego, podejrzliwego ujęcia etyki seksualnej, koncentrującego się na zakazach i nakazach.

Choć obecnie pojawiają się nowe wyzwania i trzeba szukać odpowiedzi na nowe pytania, których Jan Paweł II nie mógł stawiać, to moim zdaniem teologia ciała w swej istocie wciąż pozostaje aktualna i tkwi w niej olbrzymi niewykorzystany potencjał. W dyskusjach niektórzy autorzy dochodzą do wniosku, że na pewne pytania można udzielać odpowiedzi trochę innych niż święty papież. Ale przecież wierność jego dziedzictwu nie może polegać tylko na tym, że będziemy je powtarzać. Mamy tę refleksję twórczo rozwijać. Czasem można wyjść poza Jana Pawła II, nie będąc przeciwko niemu. Uważam takie dyskusje za sytuację zupełnie normalną, nawet jeśli sam myślę inaczej.

Dzisiaj należałoby skupić się przede wszystkim na katechezie dorosłych, zresztą nie tylko w zakresie teologii ciała. Ale myślę tu nie tylko o katechezie dla tzw. przeciętnych wiernych. Warto ten sposób myślenia umiejętnie przedstawiać także tym, którzy w imieniu Kościoła nauczają - naszym pasterzom, kaznodziejom, katechetom. Myślę, że bliższa znajomość tego zagadnienia dobrze zrobiłaby także biskupom, bo Episkopat zajmuje się w tej dziedzinie bardziej diagnozowaniem zagrożeń niż pokazywaniem piękna małżeństwa i rodziny.

Sami duszpasterze o teologii ciała mówią zazwyczaj niewiele i operują pewnymi sloganami. Ich lęk przed tym tematem bierze się zapewne z niewiedzy. Czasami też odpowiedzialni w Kościele obawiają się, że zbyt ciepłe i piękne mówienie o małżeństwie, o wielkości i świętości tego powołania, może np. zniechęcać kandydatów do kapłaństwa. A chodzi tu przecież o to, żeby pozytywne spojrzenie na ciało i seksualność, w duchu św. Jana Pawła II, przestało być odkrywcze, a stało się po prostu normalne.

Zobacz co pozostało do realizacji z nauczania Jana Pawła II:

>> o społeczeństwie pisze o. Maciej Zięba

>> o Europie pisze ks. prof. Piotr Mazurkiewicz

>> o kobiecie pisze dr Monika Waluś

>> o rodzinie pisze ks. Mieczysław Drąg

>> o pomocy ubogim pisze s. Małgorzata Chmielewska

>> o polityce pisze bp Piotr Jarecki

>> o kapłaństwie o. Józef Augustyn

 
O. J. Augustyn SJ: co nam pozostało do realizacji z nauczania św. Jana Pawła II o kapłaństwie
Nie przesłaniał sobą Chrystusa i Kościoła - tak o Janie Pawle II mówi znany i ceniony kierownik duchowy o. Józef Augustyn SJ. Odpowiadając na ankietę KAI w związku z przypadającą 2 kwietnia 10. rocznicą śmierci papieża-Polaka, zwraca uwagę, że Karol Wojtyła nigdy nie "prezentował siebie"; obca była mu wszelka "idolatria kapłańska", która wynosząc pełnioną funkcję na piedestał, kreuje samego siebie. - Nigdy nie przytłaczał swoją wielkością, nie oceniał, nie potępiał, i dlatego wszyscy czuli się przy nim dobrze. Bardzo potrzebujemy dzisiaj takiej właśnie postawy kapłańskiej - dodał jezuita w Wielki Czwartek.
Poniżej pełny tekst wypowiedzi o. Józefa Augustyna SJ:
Na zadane mi przez KAI pytanie: "Co nam pozostało do realizacji z nauczania Jana Pawła II «pod kątem» kapłaństwa", odpowiedziałbym: wszystko. Św. Jan Paweł II pozostanie dla nas niedoścignionym wzorem kapłańskiego życia, kapłańskiej postawy i posługi na miarę największych w naszej historii: Stanisława męczennika, Jana Kantego, Piotra Skargi. Jako księża winniśmy pielęgnować pamięć o nim, czytać jego teksty skierowane do kapłanów i do kleryków, a jego listy wielkoczwartkowe winny być w naszej biblioteczce.
W tej zwięzłej refleksji chciałbym podkreślić jedną kapłańską cechę godną dzisiaj szczególnego naśladowania: dyskrecję i skromność w kapłańskiej posłudze. Jan Paweł II nigdy nie przesłaniał sobą Chrystusa i Kościoła.
Przyznam się, iż czytając przed laty pierwszy raz "Dar i Tajemnica. W pięćdziesiątą rocznicę moich święceń kapłańskich" byłem nieco rozczarowany. Oczekiwałem (jak to wielokrotnie czytałem w licznych dziennikach duszy i pamiętnikach wielu mistyków i świętych) nieco bardziej szczegółowych, by nie powiedzieć wylewnych, opisów jego duchowych doświadczeń. Tymczasem zetknąłem się z bardzo zwięzłym i skrótowym, by nie powiedzieć - nieco suchym opisem jego najważniejszych przeżyć mających decydujące znaczenie na całokształt jego życia. Z czasem jednak - reflektując - zdałem sobie sprawę, że to co początkowo zdało mi się być pewnym brakiem, było tak naprawdę wielką zaletą. 
Karol Wojtyła, syn oficera, który już w latach dzieciństwa musiał stawić czoła cierpieniu z powodu utraty kochanej matki, trzy lata później śmierci swojego brata - przyjaciela, a jako dwudziestolatek śmierć tak drogiego mu ojca, zahartował się emocjonalnie na całe życie. W tych bolesnych doświadczeniach nie szukał najpierw pocieszenia u ludzi, ale w doświadczeniu duchowym. Na ten trop nakierował go jego własny ojciec po śmierci żony. I tak młody Karol jako chłopiec i dorastający człowiek nauczył się - na całe życie - władania swoimi najtrudniejszymi emocjami.
Karol Wojtyła w publicznych wystąpieniach, jako biskup, kardynał, papież był zawsze szczery, otwarty, spontaniczny, ciepły, życzliwy, przyjacielski, ale opanowany. Jako papież bardzo rzadko pozwalał sobie na takie podniesienie głosu, że aż słuchaczom ciarki przechodziły po plecach. Tak było między innymi w Polsce, gdy mówił o Dekalogu, zwłaszcza o aborcji. Niektórzy - przyzwyczajeni do jego łagodności i spokoju - mówili potem niezadowoleni: "Krzyczał na nas". Na podniesiony ton głosu pozwolił sobie na Sycylii, gdy upominał mafię, czy też w czasie pielgrzymki do Salwadoru, gdy bojówki sandinistyczne sprofanowały zgromadzenia eucharystyczne. Był to jednak protest proroka wobec zła i ludzkiej nieprawości. 
Karol Wojtyła nigdy nie "prezentował siebie"; obca była mu wszelka "idolatria kapłańska", która wynosząc pełnioną funkcję na piedestał, kreuje samego siebie. Oddany bez reszty Bożej sprawie w czasach zdrowia i choroby, swoim poczuciem humoru pokazywał, iż ma ogromny dystans do siebie. Nigdy nie przytłaczał swoją wielkością, nie oceniał, nie potępiał, i dlatego wszyscy czuli się przy nim dobrze. Bardzo a bardzo potrzebujemy dzisiaj takiej właśnie postawy kapłańskiej: skromności, wewnętrznej wolności, dystansu do siebie, panowania nad emocjami. Nasze niepokoje, lęki, gniew, nieopanowane straszenie ludzi diabłem, gorszenie się i rozdzieranie szat, gwałtowne domaganie się sprawiedliwości, różnego rodzaju autokreacje i autoprezentacje podważają wiarygodność naszej posługi kapłańskiej, siłę naszego działania i naszego słowa.
Nasze stawanie przed ludźmi w "uroczystej formie": celebracje liturgiczne, kazania, spowiadanie, kierownictwo duchowe naraża nas - i to bardzo - na pokusę autokracji, czyli wykorzystywania funkcji kapłańskiej do prezentowania własnej osoby, swoich talentów, zdolności, wiedzy, umiejętności, stopni naukowych, cnót. Pokusę tę bardzo dzisiaj wzmagają możliwości, jakie daje nam Internet z wszystkimi jego możliwościami. Z jego pomocą możemy "całemu światu" zaprezentować siebie i to codzienne: kim jesteśmy, co zrobiliśmy, co osiągnęliśmy, co posiadamy, gdzie byliśmy itp.
Jan Paweł II w książce "Dar i Tajemnica" pisze: "Gdy w różnych okolicznościach (...) mówimy o kapłaństwie i dajemy o nim świadectwo, winniśmy to czynić w postawie wielkiej pokory, świadomi, iż Bóg nas «wezwał świętym powołaniem nie na podstawie naszych czynów, lecz stosownie do własnego postanowienia i łaski» (2 Tm 1,9). Równocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, że ludzkie słowa nie są w stanie udźwignąć ciężaru tajemnicy, jaką kapłaństwo w sobie niesie".

>> o społeczeństwie pisze o. Maciej Zięba

>> o Europie pisze ks. prof. Piotr Mazurkiewicz

>> o kobiecie pisze dr Monika Waluś

>> o rodzinie pisze ks. Mieczysław Drąg

>> o pomocy ubogim pisze s. Małgorzata Chmielewska

>> o polityce pisze bp Piotr Jarecki

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Co nam pozostało do realizacji z nauczania Jana Pawła II
Komentarze (5)
C
Cyryl
2 kwietnia 2015, 17:59
Odpowiedź na pytanie co nam pozostało do realizacji jest bardzo prosta: wszystko. Poziom umysłowy większości osób mieniących się katolikami jest na poziomie kremówek. Z papieża zostały przede wszystkim te nieszczęsne kremówki i to jest smutne. Niestety społeczeństwo polskie wyszło z PRL-u bardzo przeorane w sensie moralnym i mentalnym. Cóż - demoralizacja jednym słowem. I potworna wsobnośc i ignorancja, które zapewniają różnym Tuskom, Kopaczom i Palikotom robienie z narodu kretynów. W TV gwiazdy tańczą na rurze albo robią loda; w tym czasie różne Mirki Drzewieckie robią swoje szemrane interesy; UB-cy mają wysokie emerytury i śpią spokojnie, a Jaruzel jest chowany z honorami w miejscu kaźni prawdziwych patriotów; media głównego ścieku zwarte i gotowe, co dzień sączą truciznę w głowy tłuszczy wytrzeszczającej ślipia przed telewizornią; dziennikarze się kurwią na wyścigi wysługując się władzy; studenci zamiast się uczyć głownie chleją, a studentki się kurwią; niestety tak to z grubsza wygląda. Kurwa kurwie łba nie urwie - co najwyżej kurwa kurwę kurwą pogoni. Pozdrawiam
K
Kasia
2 kwietnia 2015, 23:03
coś w tym jest
A
andrzej
2 kwietnia 2015, 23:31
ja urodzilem się we wczesnym PRL-U.I zgadzam się z tym że ludzie byli może mniej wyksztalceni,chociaż ówczesny egzamin maturalny ja śmię porównać do obecnego poziomu dyplomu mgr...Ale jeżeli chodzi o religijność i kulture to niema co porównywać do czasów obecnych.Tak naprawde to komunistów bylo niewielu.,ale niestety trzymali władzę.
W
wege
3 kwietnia 2015, 11:52
Czarująca diagnoza, tylko nic z niej nie wynika - pytanie brzmi co robić, by to hamować. Każdy z nas swym życiem może pokazać alternatywę. Sama krytyka niczego nie zmieni - dlatego tak ważne jest czytanie tego co głosił Jan Paweł II i wdrażanie tego w życie.
J
Jerzy
2 kwietnia 2015, 13:21
Święty Jan Paweł II przekazywał Ewangelię na czasy jemu współczesne, a jednocześnie ponadczasowo, jak każdy z papieży (cytat). Komentarz: Kiedy był wśród nas, był nauczycielem i wzorem do naśladowania. Każdy z nas miał możliwość by to wykorzystać dla siebie (a przez to również dla innych!). Wielu ten przykład "uruchoił" (nadał motorykę) ich działanie, niektórych pozostawil jednak na pozycjach "przetwania we wzorcu". Dla jednych jest więc On przyczyną ich istnienia, dla innych jedynie istnieniem "przy Nim". Do tych, których "uruchomił" na dalsze dni ich życia należy np.: ks. Tadeusz Z., inni "po prostu" przeminą, i ślad po nich nie pozostanie! Taka jest logika " istnienia: jest, albo nie... .