Czy chrześcijański Wschód będzie istniał?
Rozwój sytuacji w Egipcie, Syrii i innych krajach Bliskiego Wschodu może położyć kres dziedzictwu chrześcijańskiemu w tym regionie - obawia się maronicki patriarcha Antiochii kard. Buchara Boutros Rai. "Obecnie jesteśmy świadkami całkowitego niszczenia tego, co zbudowali tutaj chrześcijanie w ciągu 1400 lat" - powiedział 22 sierpnia hierarcha libański w rozmowie z Radiem Watykańskim.
Jego zdaniem to wszystko, co dzieje się dziś na Bliskim Wschodzie - czy to w Egipcie, w Syrii czy Iraku - jest wojną o dwóch wymiarach. W Iraku i Syrii walczą ze sobą sunnici i szyici, w Egipcie - fundamentaliści, w tym Bractwo Muzułmańskie, i umiarkowani. "Te wojny nie mają końca, ale są kraje, zwłaszcza zachodnie, ale także na Wschodzie, które podsycają wszystkie te konflikty" - stwierdził z ubolewaniem kardynał.
Podkreślił konieczność znalezienia rozwiązania wszystkich tych problemów. "My, chrześcijanie od 1400 lat żyjemy razem z muzułmanami i wnieśliśmy na te ziemie wartości ludzkie, moralne, wielowyznaniowości, pluralizmu, nowoczesności" - przypomniał rozmówca rozgłośni papieskiej. Zwrócił uwagę, że to "dzięki ich obecności w naszym życiu codziennym we wszystkich tych krajach arabskich stworzyliśmy pewne umiarkowanie w świecie muzułmańskim". "Dziś uczestniczymy w całkowitym niszczeniu tego wszystkiego, co zbudowaliśmy w ciągu 1400 lat, a przy tym to chrześcijanie płacą za te wojny między sunnitami a szyitami oraz między umiarkowanymi a fundamentalistami" - dodał z goryczą patriarcha maronicki.
Omawiając sytuację w Egipcie, zauważył, że "zawsze, gdy mamy do czynienia z chaosem lub wojną, muzułmanie mszczą się na chrześcijanach, którzy jak zwykle pełnią rolę kozłów ofiarnych". Zaznaczył, że "taka jest niestety mentalność niektórych muzułmanów: za każdym razem, gdy panuje chaos, atakują oni chrześcijan, nie zastanawiając się nawet, dlaczego to robią". Tak było w Iraku i tak jest w Syrii i obecnie w Egipcie. "Nie wiedzą, dlaczego napadają na chrześcijan, ale tak jest. A chrześcijanie pragną jedynie, aby w świecie arabskim panowały bezpieczeństwo i stabilizacja" - wyjaśnił zwierzchnik maronitów libańskich.
W odpowiedzi na wysuwane przez Braci Muzułmańskich w Egipcie zarzuty, jakoby chrześcijanie stali za obaleniem prezydenta M. Mursiego, kardynał przypomniał, że w całym świecie arabskim wyznawcy Chrystusa zawsze szanują kraj, w którym żyją oraz tamtejsze władze i konstytucję. W Egipcie Bracia Muzułmanie chcieli wprowadzić szariat, podczas gdy miejscowi mieszkańcy żądali reform politycznych, a więc dążyli do demokracji. "I jak zwykle Zachód, choć nie mam podstaw do wymieniania konkretnych krajów, wniósł swój wkład w postaci miliardów dolarów dla Bractwa, gdyż objęli oni rządy" - ubolewał kard. Rai. Dodał, że po dojściu do władzy Bractwo zaczęło wprowadzać prawo islamskie, czyli zrobiło krok wstecz. A chrześcijanie są oczywiście przeciw temu, chcą bowiem Egiptu zreformowanego, demokratycznego i szanującego prawa człowieka.
Zdaniem kardynała, sytuacja dzisiejsza daje podstawy do stwierdzenia, że istnieje "określony plan zniszczenia świata arabskiego ze względu na interesy polityczne i gospodarcze", jak również "podsycania, na ile to możliwe, konfliktów międzywyznaniowych w świecie islamskim, między szyitami a sunnitami". "Jest to więc projekt zniszczenia Bliskiego Wschodu i niestety polityka ta pochodzi z zewnątrz" - dodał.
Na zakończenie kard. Rai oświadczył, że wysłał dwa listy do Ojca Świętego, aby wyjaśnić mu to, co się dzieje i przedstawić mu obiektywną prawdę. Z żalem zauważył, że celem tych działań jest zniszczenie świata arabskiego i że płacą za to chrześcijanie. Przypomniał, że przy całkowitym milczeniu wspólnoty międzynarodowej "straciliśmy w Iraku milion chrześcijan spośród półtora miliona", jacy żyli tam na początku XXI wieku.
Skomentuj artykuł