Dk. Marcin Gajda: w Polsce nie bronimy wartości tak, jak chciał tego Jezus. Sięgnęliśmy po miecz prawa
Próba narzucenia heroicznych postaw chrześcijańskich naszym niewierzącym przyjaciołom - tak, przyjaciołom, wszyscy ci, którzy chcą na przykład dokonać aborcji, to są nasi przyjaciele - jest takim odruchowym chwyceniem za miecz w obronie bezbronnego Jezusa.
- Chcę podzielić się tym, co mówi mi Słowo, którego łapię się w tym czasie, może mocniej niż zwykle - mówi w swoim nagraniu diakon Marcin Gajda. - Chcę zacząć od spojrzenia na cztery ewangelie. Nie wiem, czy zdawaliście sobie sprawę, że Jezus, który jest pojmany przez kohortę nie jest osamotniony przez apostołów. Oni we wszystkich czterech ewangeliach chwytają za miecz. Zazwyczaj jest stereotyp, że ci mężczyźni zawiedli, że pod krzyżem tylko Jan - nie do końca.
- We wszystkich czterech ewangeliach podkreśla się moment, że ci goście byli gotowi chwycić za miecz. Autorzy chcieli podkreślić to, ze ci mężczyźni chcieli bić się za wartości, za Jezusa - wyjaśnia. - Rozejście nastąpiło w tym momencie, kiedy uczniowie zdali sobie sprawę, że ich mistrz, przyjaciel chce skandaliczny sposób zgodzić się na krzyż. Że właściwie On przyjmuje postawę, którą można nazwać postawą bierności wobec zła. Że On się poddaje. I to było dla nich nie do wytrzymania. To nie byli tchórze, którzy nie byli gotowi walczyć i oddać życia. Nie dali rady w tym momencie, w którym dotarł do nich skandal krzyża.
Odniósł się także do bieżącej sytuacji w Polsce:
- My mamy jako Kościół cały czas ten sam problem, przez wieki. Nasze drogi i drogi Pana rozchodzą się w kluczowym momencie. W jaki sposób mamy bronić wartości? W jaki sposób mamy stawać w obronie życia? I moim zdaniem nie robimy tego - przynajmniej teraz w Polsce - jak chciał tego Pan.
Mówię bardzo szczerze i pokornie. Nie podzielam entuzjazmu tych moich braci w wierze, hierarchów, którzy radośnie stwierdzili, że oto będziemy bronili życia poczętego, również tego chorego i zranionego. Nie znaczy to że nie zależy mi na tym życiu. Nie chcę się deklarować, ale mam przekonanie, że nie chciałbym przerwać jakiegokolwiek życia. Uważam, że właśnie w tym momencie, w którym znaleźliśmy się w wieczerniku z naszym mistrzem, który gotowy jest iść na Golgotę, sięgnęliśmy po miecz prawa, robiąc coś inaczej niż nasz Pan chce. Próba narzucenia heroicznych postaw chrześcijańskich naszym niewierzącym przyjaciołom - tak, przyjaciołom, wszyscy ci, którzy chcą na przykład dokonać aborcji, to są nasi przyjaciele - jest właśnie takim odruchowym chwyceniem za miecz w obronie bezbronnego Jezusa - podkreślił.
- Rozumiem dlaczego niektórzy z nas, będący u steru władzy, chcą ratować życie. Ale, moi kochani przyjaciele politycy, obrońcy życia, moim zdaniem nie robicie tego po chrześcijańsku. Robicie to nieewangelicznie. Bo nawet, gdybyśmy mieli znaczącą większość - dodajmy, że nie mamy, już to widać na ulicach - ja osobiście uważam, ze Kościół powinien wybierać do końca drogę paschalną, wypicia kielicha do końca. Wiem, to jest skandaliczne, wiem, niektórzy powiedzą, że życie tych dzieci ma nieskończoną wartość - to prawda. Ale jest nieskończoną wartością jest życie matki, która chce przerwać ciążę, lekarza, pielęgniarki, którzy w tym procederze uczestniczą. Nie da się ludzi uczynić uczniami Jezusa wbrew ludziom. Nie można wprowadzać dyktatury dobra.
Co to znaczy być pro life?
- My sami mamy sobą afirmować życie. Mamy dzielić się doświadczeniem życia w taki sposób, żeby ten, kto chwyta za symboliczny skalpel, by przerywać ciążę, zatrzymał się w pół drogi, widząc, jak my żyjemy. Czy mamy złudzenia co do tego, czy żyjemy pro life? Ja nie mam. Jestem duchownym, diakonem, odpowiadam za to wszystko, co się dzieje w mojej parafii i mówię też do siebie. Jesteśmy pro life? Ile znasz kościołów, w których jest miejsce do przewijania zdrowych dzieci? Ile znasz takich, w których są kąciki, żeby mama z brzuszkiem czuła się lepiej, żeby dzieci mogły sobie na podłodze czy trawie pohasać, gdy rodzice są na liturgii? Ile mamy miejsc, w których jest opieka dla dzieci w czasie, gdy uczestniczymy w liturgii? To jest pro life!
- Kiedy pomyślę o naszych lodowatych kościołach z twardymi ławkami, które są w jakiś sposób nieludzkie i porównam to na przykład z miejscem, w którym zbierają się świadkowie Jehowy, Domem Królestwa, który jest ciepłym, pięknym miejscem, myślę, że być może oni są bardziej pro life niż my. To mój wyrzut sumienia, że zapominamy o tych miejscach, gdzie jest ktoś z niepełnosprawnym dzieckiem w mojej wsi, parafii, mieście... Dopóki my takich elementarnych znaków życia pro life nie będziemy przejawiać, nie zabierajmy się do zmieniania prawa - powiedział.
Odnosząc się do fragmentu Apokalipsy na temat Kościoła w Laodycei, powiedział też:
- Ludzie na ulicach są tak na nas wściekli przede wszystkim dlatego, że my w jakimś sensie nie żyjemy tym, czym powinniśmy żyć. Jesteśmy pijani zwycięstwem politycznym, bo wydaje nam się, że cokolwiek przegłosowaliśmy, sięgamy po władzę i miecz, a nie żyjemy Ewangelią. Kościołowi nie grożą żadni wrogowie zewnętrzni.
Skomentuj artykuł