Dla Trumpa to będzie ważniejsze niż szczyt G7

(fot. EPA/SAUDI PRESS AGENCY)
KAI / psd

Dla Donalda Trumpa środowa wizyta w Watykanie i spotkanie z papieżem będzie ważniejsze od szczytu G7 w Taorminie na Sycylii, przy okazji którego amerykański prezydent będzie w przyszłym tygodniu we Włoszech.

Powołując się na dobrze poinformowane źródła pisze o tym na łamach "Corriere della Sera" Massimo Franco. Komentator, zajmujący się na co dzień polityką włoską, a w wyjątkowych sytuacjach także problematyką kościelną, przypomina, że o spotkanie z Franciszkiem prosił sam prezydent USA, a jego żona Melania wystosowała do papieża list, w którym wyraża radość na myśl o wizycie w Watykanie, przypomina też, że jest katoliczką. Listu tego nie mogła napisać bez wiedzy i zgody męża, zauważa komentator największego włoskiego dziennika.

Massimo Franco ujawnia, że w czasie przygotowań do wizyty amerykańskiego prezydenta Franciszek postawił jeden tylko warunek: aby wprowadzone w związku z nią środki bezpieczeństwa nie zakłóciły odbywającej się zaraz potem audiencji generalnej na Placu św. Piotra. Strona amerykańska nie skorzystała z propozycji, aby prezydent przybył do Watykanu helikopterem i wylądował w Ogrodach Watykańskich, tłumacząc, że dla prezydenckiego orszaku potrzebnych jest kilka śmigłowców, co spowodowałoby zbyt wielkie zamieszanie.

Cytując przekonanie panujące w otoczeniu papieża, włoski publicysta stwierdza, że w czasie tego spotkania - Franciszka, którego nazywa antyTrumpem, i Trumpa, którego określa jako anty Trumpa - mogłoby dojść do "niewielkiego cudu", mogliby bowiem ukazać światu "obraz częściowego pojednania". "Papież mostów i dialogu oraz prezydent 'niechrześcijanin', jak go określił Jorge Mario Bergoglio w kwietniu 2016 roku, ponieważ w murach pokłada nadzieję na bezpieczeństwo, wydają się gotowi do nawiązania osobistej relacji" - pisze Massimo Franco.

Rozmowa w cztery oczy powinna według jego źródeł trwać około dwudziestu minut (podobnie zresztą jak z Brackiem Obamą). "Gdyby trwała pięć minut, otarto by się incydent", powtarza autor komentarza obiegową opinię.

Wiadomo już, że Franciszka i Trumpa dzieli stanowisko w takich kwestiach, jak imigracja, relacje ze światem muzułmańskim, opieka nad ubogimi, strategia na Bliskim Wschodzie, przypomina autor komentarza. Większa zbieżność poglądów, dodaje, dotyczy takich kwestii, jak wolność religijna, obrona chrześcijańskich mniejszości na Bliskim Wschodzie oraz tego, co w czasach Benedykta XVI określało się mianem "wartości nie podlegających dyskusji", jak aborcja, eutanazja, związki osób tej samej płci.

Dialog musi być prowadzony dalej, podsumowuje swoje uwagi Massimo Franco, "pozostają bowiem katolicy, którzy głosowali na tego nietypowego prezydenta, na przekór opinii papieża.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dla Trumpa to będzie ważniejsze niż szczyt G7
Komentarze (1)
22 maja 2017, 01:19
ostatni akapit wiadomosci: co prezyd. Trumpa dzieli od Papieża. I z tego robi sie wielka sprawę, że to najbardziej ich różni, i że Papież tak brzydko nazwał przecież w końcu chrześcijanina. A spróbujmy podstawić do tych różnić Izraela. I co wychodzi?  "Papież mostów i dialogu oraz prezydent 'niechrześcijanin', jak go określił Jorge Mario Bergoglio w kwietniu 2016 roku, ponieważ w murach pokłada nadzieję na bezpieczeństwo 1. Papież mostów a Izrael murów 2. Papież uchodźców a Ireael nie przyjmuje żadnych! (nawet dla chrześcijan zdobyć pozwolenie na pobyt stały graniczy z cudem!) 3. Papież dialogu z muzułmanami, Izrael żadnego dialogu, tylko walka 3. Papież obrońca wszystkich, Izrael elimunuje chrześcijan ze swego kraju sukcesywnie i nieustannie, budujac osiedla żydwowskie wbrew wszystkim prawom, postanowieniom ONZ itp. 4. Papież krytykuje katolików niemal za wszystko, prezydenta Tumpa odsadza od czci i wiary, a na Ireael ani słówka, wszystko ok, rabin Skorka najlepszym przyjacielem, wszystko cacy.  No jakoś tak to dziwne. Tylko jedne mur jest słuszny, inne nie. Tylko jeden naród ma prawo bronić swej tożsamości, inne (w tym Polska!), nie. Tylko jeden naród jest zawsze dobry i najlepszy, i nic nie można na niego powiedzieć, inne, "be", i złe. No cóż. Trudno to zrozumieć.