Duszpasterz z Ukrainy: "Jest panika, ludzie uciekają"
- Panika jest, tego nie da się uniknąć. Na drogach wyjazdowych z Lwowa są duże kolejki. Mieszkańcy boją się, że miasto zostanie zbombardowane i uciekają do mniejszych miejscowości, wsi, do swoich rodzin - opowiada ks. D. Pankowiak, salwatorianin sprawujący posługę na Ukrainie.
W rozmowie z kaliskim portalem ksiądz Pankowiak, który od 2011 roku sprawuje posługę w rejonie mikołajowskim obwodu lwowskiego, opowiada o sytuacji wywołanej rosyjską agresją na Ukrainę i rozpoczętą dziś rano wojną.
- Wczoraj było spokojnie, dziś jest wielki szok dla wszystkich. Od 3.45 jesteśmy w stanie wojny. Władze proszą, żeby nie panikować, żeby zachować spokój, ale każdy boi się o siebie, o swoją rodzinę - opowiada ksiądz Damian Panowiak. Salwatorianin jest na Ukrainie od 2011 roku, posługując w liczącej około 2 tysiące osób wsi Brzozdowce, położonej w rejonie mikołajowskim obwodu lwowskiego.
Jak relacjonuje ks. Pankowiak, wszędzie są duże kolejki, przede wszystkim do bankomatów, w których wypłacić można maksymalnie 3000 hrywien (ok. 450 zł). Ludzie stoją także w kolejkach w aptekach, wykupując lekarstwa i robiąc ich zapasy. W większości sklepów nie działają terminale płatnicze, a mieszkańcy wynoszą wielkie torby z zakupami.
- Wieczorem chyba nie będzie po co iść do sklepów. Aktualnie stoję w długiej kolejce na stację benzynową, bo paliwa oczywiście też ma nie być. Do celu mam jeszcze dwa kilometry - mówił przed 10 ksiądz Damian Pankowiak.
Mieszkańcy się boją, uciekają z miasta
Ze wsi Brzozdowce kapłan ma bliżej do Pleszewa niż do Donbasu. Jeszcze wczoraj wydawało się, że działania zbrojne są prowadzone dość daleko, dziś okazuje się, że bomby spadają już o 40-50 km od parafii. Niedaleko zostały ostrzelane jednostki wojskowe w obwodzie lwowskim, zostało zbombardowane lotnisko.
- Panika jest, tego nie da się uniknąć. Na drogach wyjazdowych z Lwowa są duże kolejki. Mieszkańcy boją się, że miasto zostanie zbombardowane i uciekają do mniejszych miejscowości, wsi, do swoich rodzin - opowiada salwatorianin. Sam nigdzie się nie wybiera. - W tym czasie jestem tym ludziom bardziej potrzebny niż w Polsce. Nie chciałbym też być tchórzem, że coś tylko wystrzeliło, a ja od razu uciekam do mamy czy ciepłego łóżka - mówi.
Źródło: kalisz.naszemiasto.pl / mł
Skomentuj artykuł