Dyrektor Caritas Japonii o tragedii
Dziś odczuwamy przede wszystkim strach. Naszą największą troską jest obecnie elektrownia atomowa Fukushima – powiedział ks. Diasuke Narui, dyrektor Caritas Japonii w rozmowie z misyjną agencją Fides. W wtorek po północy doszło do trzeciego wybuchu reaktora i wzrósł poziom promieniowania. Ewakuowano ok. 130 tys. osób mieszkających w regionie elektrowni.
- Powróciło widmo z przeszłości Japonii i hipoteka dla naszej przyszłości. Tak trzeba przyznać, że ludzie nie reagują paniką lecz pozostają opanowani. Szczególnie chciałbym podkreślić gotowość niesienia pomocy przez młodych ludzi, który jako wolontariusze chcą się udać w regiony dotknięte przez trzęsienie ziemi – mówi o. Narui, który dał się w drogę do Sendai, gdzie 16 marca zbierze się japoński episkopat na specjalnym zebraniu plenarnym.
Do wczoraj ewakuowano tylko mieszkańców w promieniu 20 km od elektrowni Fukushima. Na terenach dotkniętych trzęsieniem ziemi przede wszystkim brakuje żywności i paliw. - Ludzie, którzy nie mają benzyny nie mogą się poruszać i czują się bezsilni wobec tej tragedii – mówi kapłan.
W zebraniu w Sendai poświęconemu kryzysowi wywołanemu trzęsieniem ziemi i tsunami weźmie także udział przewodniczący Caritas Japonii, bp Isao Kikuchi. Biskupi mają omówić głównie dwie kwestie: jak można pomóc ofiarom i jak powinien zachować się Kościół katolicki w tym tragicznym okresie dziejów kraju.
Do centrów Caritas diecezjalnych zgłasza się wielu młodych ludzi, którzy chcą pomagać w regionach dotkniętych kataklizmem. - Jest to ważny sygnał rodzący nadzieję na przyszłość – zaznaczył o. Narui.
Do sekretariatu Konferencji Biskupów Japonii cały czas napływają telegramy kondolencyjne. Watykańska Kongregacja Ewangelizacji Narodów zapewnia o swej duchowej łączności z dotkniętymi tragedią. Dykasteria z wielką troską obserwuje rozwój sytuacji i pozostaje w ciągłej łączności z przedstawicielami japońskiego Kościoła. W liście do nuncjusza apostolskiego w Japonii prefekt Kongregacji kard. Ivan Dias zapewnia o swojej modlitwie za Japonię.
Skomentuj artykuł