"Film "Młyn i krzyż" może zastąpić rekolekcje"
Są filmy, które każdy chrześcijanin powinien obowiązkowo zobaczyć, bo dzięki nim odległe prawdy wiary zyskują ludzki wymiar - tak o filmie „Młyn i Krzyż” mówi znany publicysta i wykładowca, ksiądz Andrzej Luter.
Zdaniem krytyka filmowego, dzieło reżysera Lecha Majewskiego w Wielkim Tygodniu może zastąpić nawet rekolekcje.
Film „Młyn i Krzyż” to nie tylko komercyjne widowisko, niezwykły popis stosowanych już w filmie „Avatar” czy „Labirynt Fauna” współczesnych technik komputerowych CGI i 3D, ale także potężna dawka refleksji teologicznych i filozoficznych, a także historycznych - uważa ks. Luter.
"Młyn i krzyż" to film inspirowany obrazem "Droga na Kalwarię" Pietera Bruegla. Scenariusz napisali wspólnie Lech Majewski - reżyser - oraz Michael F. Gibson - autor książki o obrazie Bruegla. Scenarzyści wybrali z setek postaci namalowanych przez szesnastowiecznego malarza (niektóre z nich na obrazie mają po kilka milimetrów wysokości) kilka osób, by pokazać krótko ich historie do chwili, w której zostali uwiecznieni przez artystę.
Obraz „Droga na Kalwarię” malarz Pieter Bruegel ukończył w 1564 roku. Przedstawia scenę upadku Jezusa pod krzyżem, jednak malarz pokazał ją w zaskakujący sposób. Szeroka panorama obejmuje niderlandzki pejzaż i tłum postaci ubranych w stroje właściwe dla czasów współczesnych Brueglowi, którzy zebrali się jak na widowisko przeznaczone ku rozrywce gawiedzi. Kaźń Jezusa przypomina częste w XVI wieku egzekucje publiczne. Jedna z postaci ma przy sobie różaniec, a dwóm łotrom, którzy mają być ukrzyżowani z Chrystusem, towarzyszą spowiednicy w mnisich kapturach.
Sam Jezus znajduje się w centrum obrazu, lecz jest mało widoczny. Po lewej stronie u góry obrazu widać miasto otoczone murami i drzewo z zielonymi liśćmi, symbolizujące życie, w prawym górnym rogu krąg gapiów wyglądających z dala jak stado kruków i pień z zawieszonym kołem, do którego przywiązywano skazańców – to drzewo oznacza śmierć. Nad całym pejzażem wznosi się góra z wybudowanym na niej młynem, który ma symbolizować Stwórcę przyglądającego się światu z wysoka. Na pierwszym planie u dołu obrazu znajduje się bolejąca Maria, Maria Magdalena i św. Jan.
Fabuła filmu przypomina mozaikę, dialogi są rzadkie i krótkie, ale oszczędność w słowach i narracji rekompensują zdjęcia. Majewski, który zanim zajął się reżyserią studiował malarstwo w Akademii Sztuk Pięknych, stworzył plastycznie wysmakowane i wystylizowane na szesnastowieczny obraz kadry. Do prawdziwych krajobrazów – a film kręcono m.in. w Wieliczce i Jurze Krakowsko-Częstochowskiej - dołączył dzięki technice komputerowej tło z obrazu Bruegla. Praca nad realizacją całości trwała 3 lata.
Reżyserowi udało się zebrać gwiazdorską obsadę – Bruegla gra Rutger Hauer, Michael York wcielił się w bankiera i kolekcjonera obrazów, Jonghelincka, a Charlotte Rampling występuje jako Maria.
Lech Majewski jest nie tylko uznanym reżyserem, ale także cenionym pisarzem, poetą, kompozytorem i malarzem. Należy do członków Gildii Reżyserów Amerykańskich i Europejskiej Akademii Filmowej. Zrealizował m.in. takie filmy jak „Wojaczek”, „Angelus” i „Ogród rozkoszy ziemskich”.
Producentami filmu "Młyn i krzyż" są Telewizja Polska S.A., Instytucja Filmowa "Silesia Film", Angelus Silesius, Arkana Studio, Supra Film, Odeon, 24 Media i Bokomotiv. Film współfinansuje Polski Instytut Sztuki Filmowej.
Film Majewskiego miał swoją światową premierę 23 stycznia na międzynarodowym festiwalu filmowym w Sundance. Ze Stanów Zjednoczonych powędrował do Holandii, gdzie był wyświetlany w sekcji Spectrum na międzynarodowym festiwalu filmowym w Rotterdamie. Obecnie można go oglądać w polskich kinach.
Skomentuj artykuł