Grecki biskup o liście 4 kardynałów: herezja i zgorszenie

(fot. shutterstock.com)
KAI / kw

Grecki biskup Franghískos Papamanólis napisał list otwarty do czterech kardynałów, którzy domagają się wyjaśnień od Kongregacji Nauki Wiary i papieża Franciszka w sprawie jego adhortacji apostolskiej "Amoris laetitia".

80-letni bp Papamanólis stwierdził, że tak jak oni są "głęboko zatroskani o dobro dusz" wiernych, tak on jest równie głęboko zatroskany o dobro ich dusz, gdyż - jego zdaniem - ciężko zgrzeszyli i to podwójnie.

Zarzucił im najpierw "grzech herezji", a być może nawet apostazji, "tak bowiem zaczynają się schizmy w Kościele". - Z waszego dokumentu jasno wynika, że w praktyce nie wierzycie w najwyższy autorytet nauczania papieża, wspartego przez dwa synody biskupów, pochodzących z całego świata. Widać, że Duch Święty inspiruje tylko was, a nie wikariusza Chrystusa, ani też biskupów zgromadzonych na synodzie - zauważył ironicznie emerytowany ordynariusz diecezji Syros i Santorini.

DEON.PL POLECA

Za jeszcze większy grzech uznał zgorszenie wywołane publicznie u ludu chrześcijańskiego na całym świecie. Przypomniał przy tym słowa Jezusa: "biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie" (Mt 18,7) i "temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza" (Mt 18,6). Zapewnił ich jednocześnie o swej modlitwie o to, by Chrystus oświecił ich do przyjęcia w prostocie serca nauczania Ojca Świętego Franciszka.

- Obawiam się, że wasze kategorie myślenia znajdą wyrafinowane argumenty dla uzasadnienia waszego działania, czyli dla nieuważania go za grzech, który należy wyznać w sakramencie pokuty i że nadal będziecie codziennie odprawiać Mszę św. i świętokradczo przyjmować sakrament Eucharystii, gorsząc się tym, że w szczególnych przypadkach osoby rozwiedzione, żyjące w nowych związkach otrzymają Eucharystię i ośmielając się oskarżać Ojca Świętego Franciszka o herezję - napisał przewodniczący Świętego Synodu Greckich Hierarchów Katolickich (czyli konferencji episkopatu Grecji).

Na koniec jeszcze raz poprosił, by jak najszybciej uznali swój grzech i naprawili zgorszenie, jakie spowodowali.

Przypomnijmy, że swoim liście, zatytułowanym "Dubia [Wątpliwości]. W poszukiwaniu wyjaśnień: apel o rozwiązanie węzłów w «Amoris laetitia»", kardynałowie: Amerykanin Raymond Leo Burke, Niemcy - Walter Brandmüller i Joachim Meisner oraz Włoch Carlo Caffarra wyrazili pięć wątpliwości, dotyczących punktów 300-305 papieskiej adhortacji.

Pierwszą jest pytanie, czy obecnie można udzielać rozgrzeszenia i w konsekwencji dopuszczać do Komunii św. osoby, które mając zawarty ważnie związek małżeński, żyją z inną osobą i współżyją z nią seksualnie, bez spełnienia warunków, przewidzianych w adhortacji "Familiaris consortio" (84) i potwierdzonych następnie w adhortacjach "Reconciliatio et paenitentia" (34) i "Sacramentum caritatis" (29) [chodzi o rezygnację ze współżycia seksualnego - KAI]. - Czy wyrażenie "w pewnych przypadkach" z przypisu 351 do punktu 305 adhortacji "Amoris laetitia" można zastosować do osób rozwiedzionych, które w nowym związku współżyją seksualnie? - pyta czterech kardynałów.

Ich druga wątpliwość dotyczy tego, czy po publikacji punktu 304 "Amoris laetitia" nadal ważne jest nauczanie z punktu 79 encykliki św. Jana Pawła II "Veritatis Splendor, oparte na Piśmie Świętym i Tradycji Kościoła nt. istnienia absolutnych norm moralnych, które zabraniają czynów ze swej istoty złych, co jest wiążące bez wyjątku.

Trzecia wątpliwość została wyrażona w pytaniu czy po "Amoris laetitia" (301) nadal można twierdzić, że osoba, która notorycznie żyje w sprzeczności z przykazaniami prawa Bożego, np. w przypadku cudzołóstwa, znajduje się w obiektywnej sytuacji ciężkiego grzechu.

Wątpliwość czwarta dotyczy tego, czy po stwierdzeniu "Amoris laetitia" (302), że okoliczności mogą zmniejszać moralną odpowiedzialność za czyny, nadal należy uważać za ważne nauczanie św. Jana Pawła II z encykliki "Veritatis splendor" (81), oparte na Piśmie Świętym i Tradycji Kościoła, zgodnie z którym "okoliczności lub intencje nie zdołają nigdy przekształcić czynu ze swej istoty niegodziwego ze względu na przedmiot w czyn "subiektywnie" godziwy lub taki, którego wybór można usprawiedliwić".

Wreszcie piąta wątpliwość dotyczy tego, czy po "Amoris laetitia" (303) należy nadal uważać za ważne nauczanie św. Jana Pawła II z encykliki "Veritatis splendor" (56), oparte na Piśmie Świętym i Tradycji Kościoła, które wyklucza twórczą interpretację roli sumienia i podkreśla, że sumienie nigdy nie jest upoważnione do legitymizowania wyjątków od absolutnych norm moralnych, które zabraniają czynów ze swej istoty złych ze względu na ich przedmiot.+

Ojciec Święty w niedawno udzielonym wywiadzie odpowiedział na zarzuty wobec adhortacji "Amoris Laetitia".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Grecki biskup o liście 4 kardynałów: herezja i zgorszenie
Komentarze (16)
Agamemnon Agamemnon
22 listopada 2016, 22:43
Są to pytania sporządzone na bazie dotychczasowej, wypracowanej teorii moralnej przewijającej się w rozważaniach Kościoła i nauczaniu  Magisterium Kościoła. Mogą zatem  one stanowić formalną pułapkę poprzez odpowiedz typu „tak”, „nie”. Moralność jest zjawiskiem skomplikowanym i poprzez uproszczone odpowiedzi typu, „tak”, „nie” może stać się w wyniku takich pytań nie moralnością. Zjawiska moralności nie zawsze dają się jednoznacznie, precyzyjnie  zdefiniować i nadać im uniwersalny charakter i wcisnąć je do schematów wynikających z pytań. Nie ostre jest tutaj pojęcie „czynu wewnętrznie złego”, tym bardziej pytania nie mogą się ograniczyć do odpowiedzi typu „tak” „nie”. Weźmy za przykład przedmiot moralny czynu jakim jest  :”kłamstwo”. „Kłamstwo” jest czynem „wewnętrznie złym” lecz z drugiej strony istnieje pojęcie „prawdy nienależnej”, której wyjawienie jest  „czynem wewnętrznie złym”. Prawdę nienależną jakiemuś podmiotowi który  wiemy, że ją wykorzysta w celach złych należy ukryć przed nim a więc posłużyć się manewrem, który zwiedzie podmiot pytający o prawdę nienależną, a więc tym elementem będzie kłamstwo czyli czyn wewnętrznie zły. Pseudo moraliści katoliccy stoją na stanowisku, że  w takich okolicznościach osoba ukrywająca prawdę nienależną winna milczeć. Trzeba w odpowiedzi im przypomnieć, że milczenie również jest formą wypowiedzi i to formą potwierdzającą, że coś jest na rzeczy a więc podmiot pytający zbliża się do poznania prawdy nienależnej a więc mamy tutaj do czynienia z układem wewnętrznie złym. A to jest już zbrodnią osoby, która ma obowiązek zatajenia prawdy nienależnej. A więc jedynym rozwiązaniem by nie dopuścić do ujawnienia prawdy nienależnej jest posłużenie się innym układem „wewnętrznie złym” jakim jest kłamstwo. http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,28216.html
Agamemnon Agamemnon
22 listopada 2016, 22:42
cz. II ( z przeniesienia http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,28216.html) Czy zatem w takich okolicznościach można odpowiedzieć na postawione pytanie typu: Czy nadal obowiązuje zasada, że nigdy nie można uznać czynów wewnętrznie złych za subiektywnie dobre? Co się tutaj dowiaduję? Dowiaduję się o istnieniu kolejnego skandalu moralnego w Magisterium Kościoła katolickiego, gdy obowiązuje do tej pory powyżej cytowana w pytaniu zasada. Według tej zasady, aby ją wykonać winien jestem popełnić czyn polegający na wykonaniu wewnętrznej sprzeczności. Mam nie posłużyć się czynem wewnętrznie złym abym mógł  ochronić prawdę nienależną. A to jest niemożliwe. Ponieważ, gdy mnie pytają o prawdę nienależną moje milczenie jest już wskazaniem, że wiem o istnieniu prawdy nienależnej a to pytającego naprowadza na odkrycie tej prawdy, prawdy dla niego zabronionej. Jest to nakaz Kościoła wyjawiania prawdy nienależnej a który w sobie  jest nakazem „moralnie wewnętrznie złym”, czyli potocznie mówiąc nakazem niemoralnym. Konkluzja: Kościół nakazuje wykonywać czyny nazywanych  w pytaniach„wewnętrznie złymi”. Totalne nieporozumienie w zawartej terminologii pytań pod postacią wewnętrznej sprzeczności. Kryterium zatem czynu winno być nie " wewnętrzne zło czynu", formalnie uznawanego za takie w literaturze, lecz obiektywne dobro jakie wynikna z zastosowania  tego czynu, nazywanego nieudolnie przez myślicieli katolickich "wewnętrznie złym czynem". Nie ma „wewnętrznie złego czynu” jest to fałszywa konstrukcja pojęciowa. Czyn jest zły albo dobry. Zły jeśli szkodzi, dobry jeśli rodzi dobro.
Agamemnon Agamemnon
23 listopada 2016, 01:00
Oto dwóch głosujących za  ujawnieniem prawdy nienależnej. Ile trzeba mieć w sobie podłości, by w warunkach ekstremalnych wydać człowieka na śmierć, dochowując wierności zasadzie, która głosi, że „czyny wewnętrznie złe” nie mogą być uznane  za subiektywnie dobre. Według tych głosujących na "nie" osób, wartość życia ludzkiego jest mniejsza niż wartość zasady.
JR
J. R. S
25 listopada 2016, 21:31
Wszystkie wartości są mniej warte niż wierność Bogu! To Bóg jest najwyższą wartością, wyższą nawet niż ludzkie życie, gdyż to ostanie nie stanowi wartości absolutnej. To właśnie dla tej wierności męczennicy oddawali życie, kiedy łatwo mogliby się taką demagogią i dialektyką ze świadectwa danego Chrystusowi zwolnić. To, co Pan uprawia, dla Pańskiej wiadomości, nazywa się kazuistyką. Są czyny "wewnętrznie złe". Naucza o tym Magisterium. Krótki cytat z Veritatis Splendor 115:Każdy z nas jest w stanie dostrzec, jak wielk a wagę - nie tylko dla pojedynczych osób, ale dla całej społeczności - ma ponowne stwierdzenie powszechności i niezmienności przykazań moralnych, a w szczególności tych, które bez wyjątku i zawsze zakazują czynów wewnętrznie złych".
JR
J. R. S
25 listopada 2016, 21:33
I na jakiej podstawie kwalifikuje Pan "wyjawienie prawdy nienależnej" jako czyn wewnętrznie zły?
Agamemnon Agamemnon
29 listopada 2016, 20:53
Nie ma czynów "wewnętrznie złych" jak też czynów "wewnętrznie dobrych" są czyny złe i  czyny dobre.
Agamemnon Agamemnon
29 listopada 2016, 21:02
Ujawnienie "prawdy nienależnej" jest złe, gdy przynosi szkody osobie, której ta prawda dotyczy. Wartość czynu oceniam, na podstawie wartości skutków czynu. Przykład: Podczas II wojny światowej  przeorysza zakonu na pytanie gestapo czy  w jej klasztorze ukrywają się Żydzi odpowiedziała kłamstwem, że w jej klasztorze Żydzi się nie ukrywają. W klasztorze tym przeorysza ukrywała Żydów.
DP
Danuta Pawłowska
22 listopada 2016, 18:11
Grecki biskup Franghískos Papamanólis jest wilkiem w przebraniu owcy! "biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie" (Mt 18,7)
Z
Zbyszek
22 listopada 2016, 15:55
Czy efektem Franciszka jest dialog za pomocą uciszania? Nie można mieć wątpliwości? Nie można się pytać? Milczenie na tak ważne pytania jest dowodem pogardy, wykluczenia
WK
Wojciech Kwiatkowski
22 listopada 2016, 15:08
Mi też się wydaje, że kardynałowie krytykując "Amoris laetitia" zapomnieli, że jest to owoc niesamowitej pracy 2 synodów, ale i tysięcy głosów (przez ankiety) osób wszystkich, a więc całego Kościoła.
JR
J. R. S
25 listopada 2016, 21:42
Rozumiem, że można tak pomyśleć, jednak jedynie wtedy, kiedy o przebiegu Synodu ma się tylko powierzchowne informacje. Większość Ojców nie zgadzała się ze stwierdzeniami Kaspera i jego zwolenników. W trakcie tego wydarzenia miało miejsce wiele manipulacji i nieeleganckich narzuceń (pamiętamy przecież o projektach tekstów, które wzbudzały oburzenie kardynałów i były przygotowywane za ich plecami). A sam tekst adhortacji został już ustalony na długo przed Synodem i jego ślady znajdziemy w o 10 lat wcześniejszych publikacjach zaprzyjaźnionego z Franciszkiem bpa Victora Manuela "Tucho" Fernándeza.
22 listopada 2016, 13:57
Oczywiście wypowiedź greckiego biskupa można uznać za wybryk sklerotycznego starca i to by w zasadzie zmaknęło sprawę. Ja jednak widzę w nim faktyczne potwierdzenie podziału w Kościele. Podział ów zasadza się na stosunku do Tradycji. Papież Franciszek mimo kolegialistycznej aury faktycznie skłania się ku absolutyzmowi- stawia się nad Tradycję. Owo skrzywienie absolutystyczne czyni z jego urzędowania służbę ideologii, ideologii praw człowieka.  
DS
Dariusz Siodłak
22 listopada 2016, 11:20
Kimże jest ten biskup aby publicznie zarzucać innym członkom Kościoła grzech i wyrażać wątpliwości czy biskupi, autorzy listu nie sprawują Eucharystii w stanie grzechu ciężkiego ? Czy tyle samo odwagi ma biskup w stosunku do polityków którzy publicznie popierają aborcję i związki sodomskie a potem przyjmują komunię świętą ? Bydło i buractwo wyszło z biskupa.Skąd tyle piany na ustach ? Skoro już biskup rzuca cytatami z biblii strasząc piekłem swoich współbraci to jest i coś dla starego Greka: " A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: "Bezbożniku", podlega karze piekła ognistego. "
22 listopada 2016, 10:58
A wydawać by się mogło, że zadawanie pytań nie jest grzecham, a kto pyta nie błądzi...
AL
Alberto LN
22 listopada 2016, 09:20
No, nie bardzo lubi ton wypowiedzi (lub pytań) tych kardynałów, ale chyba podsuneli istotny problem. Utrzymiwania stosunki seksualne z osobą, którą nie jest współmałżonkiem jest bardzo konkretnym czynem, a jeśli dopuszczamy, że w pewnych okolicznościach nie jest grzechem, to może mieć nieprzewidiwalne konsekwencje.
JR
J. R. S
21 listopada 2016, 23:40
To zadziwiające, że nikt nie odnosi się do treści tych pytań - które zadają sobie katolicy na całym świecie, zarówno duchowni jak i świeccy - a znieważa się kardynałów, którzy mieli dość odwagi i wierności Ewangelii i Magisterium, żeby je wprost postawić. I tym sposobem od meritum przechodzi się do podważania ortodoksyjności czy powagi sygnatariuszy. I niemniej zadziwia mnie, że ów grecki biskup nie widzi nic zdrożnego w udzielaniu Ciała Pańskiego cudzołożnikom!!! Niech wyjmie najpierw belkę ze swego oka, to go posłuchamy. Przypuszczam, że pozostaje pod wpływem błędów prawosłanych, którzy dopuszczają, wbrew wyraźnemu nauczaniu Pana, rozwody. I sam Paweł mówi: gdybyśmy MY bądź anioł z nieba głosili wam Ewangelię inną...