Grysiak: To jest w gruncie rzeczy bardzo proste
Opowiadanie się za życiem i za wiarą powinno być proste, bo jest to mówienie o prawdzie - stwierdziła Brygida Grysiak w piątek podczas 25. Franciszkańskiego Spotkania Młodych w Kalwarii Pacławskiej k. Przemyśla. Podkreślała, że "za życiem są nie tylko katolickie oszołomy", bo nie tylko wierzące kobiety nie chcą zabijać swoich dzieci.
Dziennikarka TVN24 i autorka książki "Wybieram życie" Brygida Grysiak przez godzinę odpowiadała na pytania młodzieży oraz o. Jana Marii Szewka, rzecznika krakowskich franciszkanów. Mówiła, że katolicy nie powinni się bać wyrażać swoich poglądów, bo tak naprawdę jest ich wielu. - Ja mam w sobie bardzo dużo spokoju. Zwłaszcza, kiedy patrzę na was zaczynam żałować, że jak byłam młodsza, to nie jeździłam na takie spotkania, bo nas jest naprawdę wielu. A najpiękniejsze jest w tym wszystkim to, że idziemy po tej słonecznej stronie - powiedziała.
Stwierdziła, że opowiadanie się za życiem i za wiarą powinno być proste, bo jest to mówienie o prawdzie.
- Trochę się buntuję, kiedy słyszę, że dzisiaj trzeba odwagi, żeby mówić o tym, że się wierzy w Chrystusa i trzeba mieć odwagę, żeby pisać książki przeciw aborcji. Nie! To jest w gruncie rzeczy bardzo proste, dlatego, że to jest prawda - przekonywała. - Za życiem są nie tylko "katolickie oszołomy", a kobiety rodzą dzieci nie dlatego, że każą im księża albo źli mężowie. Kobiety mają tę niezwykłą wrażliwość, o której Jan Paweł II pisał, że jest geniuszem kobiety - podkreśliła.
W homilii o. Jarosław Zachariasz, prowincjał krakowskiej prowincji franciszkanów stawiał pytania o pomoc Bożą i Jego ingerencję w ludzkie życie. Przyznawał, że różne dramaty, które się zdarzają, niejednokrotnie także ludziom głęboko wierzącym, mogą rodzić wątpliwości, a niekiedy stawiać na granicy rozpaczy i niewiary.
- Bóg ma swój czas, który nie nakłada się na nasz kalendarz. Bóg ma własną godzinę wkraczania w życie i działania, której nie odczytuje z naszego zegara. Przeważnie, według naszej oceny, jest to godzina spóźniona. I o to mamy najczęściej pretensje - mówił prowincjał. Wyjaśniał, że swoimi słowami chce przygotować uczestników kończącego się FSM-u na życiowe burze, które wcześnie, czy później przyjdą do każdego z nich. - W jakiś sposób pozbawiam was złudzeń, ale tylko po to, żebyście jeszcze bardziej uwierzyli, byście tego doświadczyli, czego mogą doświadczyć tylko ci najbardziej Go kochający - powiedział.
Z młodymi spotkał się także ks. Tomasz "Dziki" Źwiernik, kapelan więźniów w Zamościu razem z grupą skazanych. Mówili oni swoje świadectwa nawróceń, które zdarzyły im się już po wyrokach.
Piątek był ostatnim dniem FSM-u, które w tym roku przebiegało pod hasłem "Projekt Mesjasz - Ocaleni". W sobotę młodzież rozjeżdża się do domów.
Skomentuj artykuł