Grzegorz Kramer SJ: zgubiliśmy coś bardzo chrześcijańskiego

Grzegorz Kramer SJ

Nadszedł początek roku. Planujemy, stawiamy sobie cele. Już dziś ta wielka machina planowania ruszy na dobre.

W kościołach będzie podobnie - będziemy modlić się o to, by nic złego nam się nie stało, by śmierć nas ominęła, by nie nadszedł dzień ostatni. Co więcej w naszym nauczaniu, dobieraniu "objawień prywatnych", będziemy sprzedawać treści, które mają za zadanie wystraszyć nas tak mocno, byśmy nie chcieli Dnia Pańskiego.

DEON.PL POLECA

Zgubiliśmy coś strasznie chrześcijańskiego: pragnienie końca, pragnienie tego, by Pan JUŻ przyszedł. Zgubiliśmy, albo raczej celowo nie chcemy o nim pamiętać, bo się boimy.

Wtłoczyliśmy Boga w nasze ludzkie myślenie i ograniczyliśmy Jego Miłosierdzie i Miłość do momentu naszej śmierci. Mówimy: Boże możesz nam pomagać, możesz wpływać na nasze życie, ale tylko do śmierci, później już nic nie możesz, poza biernym przyglądaniem się skutkom naszej decyzji.

Do tego dołożyliśmy wizję Boga, który wraz z momentem naszej śmierci nie tylko przestaje być Miłosierny, ale co więcej staje się sprawiedliwym (srogim) sędzią, który zapomni o swoim miłosierdziu i jak ślepa Temida zważy nasze dobre uczynki na wadze i podejmie decyzję o naszej wiecznej szczęśliwości bądź potępieniu.

Nie dziwię się, że większość z nas zrobiła z chrześcijaństwa sposób na walkę z lękiem dotyczącym śmierci i końca. Nie dziwię się, że nasze modły na koniec roku i początek kolejnego kręcą się wokół naszych lęków, a nie Boga. Nie dziwię się, że w takim klimacie wielu z nas "sprzedaje" innym Ewangelię strachu i dodaje: "tylko Matka Boża Fatimska może nas uratować".

Przed czym? Przed śmiercią? Ona jest naturalna. Przed końcem świata? W sensie fizycznym, on ma swoje ograniczenia.

Może wraz z początkiem kolejnego roku warto wrócić do nadziei przyjścia Pana i wielkiego pragnienia tego przyjścia? Może warto przestać wierzyć w religię wiecznego - utopijnego - życia na ziemi, a wyciągać dobro z każdego dnia, w tym również z tego dnia, który nazywamy trudnym? Może czas uwierzyć Bogu i przestać modlić się o przetrwanie - jak najdłuższe - na ziemi, a bardziej tracić czas na modlitwę, podczas której będziemy patrzeć z Bogiem na naszą codzienność, by uczyć się odnajdywania Jego śladów w naszej codzienności, co będzie skutkowało tym, że w końcu uwierzymy, że On jest Bogiem z nami na serio.

Może warto uwierzyć nadziei, że Bóg nie jest jednak ograniczony naszą śmiercią i również po drugiej stronie będzie okazywał nam swoje nieskończone - przecież - Miłosierdzie. Może warto obudzić nadzieję, że On, nie łamiąc naszej wolnej woli, przyciągnie nas wszystkich do Siebie? On naprawdę jest większy niż nasze, nawet najbardziej, logiczne myślenie, w którym jedno wypływa z drugiego i jest ostateczne.

Moja propozycja na ten rok jest taka: przestańmy żyć w poczuciu winy, a zacznijmy kochać siebie, człowieka i Boga. Człowiek, który kocha, ma świadomość tego, że czasem robi źle (serio - zgrzeszyć ciężko nie jest tak prosto), ale dalej miłość jest motywacją do zmiany, a nie strach.

Może warto na osobistej modlitwie, w tym roku, demaskować strach, ale nie po to by się w niego wpatrywać, ale by zastępować go miłością, która jako jedyna ma moc zmiany. Warto, może w tym roku demaskować te wszystkie moment, w których odczuwamy podskórny lęk przed powodzeniem, bo boimy się, że albo będziemy musieli zaraz za to zapłacić, albo może nas to sprowadzić na manowce.

Powrót do modlitwy o szybkie nadejście Pana, nie jest sekciarskim myśleniem, zamykającym na życie. Wręcz przeciwnie - stajemy się czujni, chcemy czas wykorzystać, to on staje się narzędziem w naszych rękach, nie my w jego.

Szukajmy Pana, nie strachu i zła (w sobie i świecie).

Tekst pochodzi z prywatnego bloga Grzegorza Kramera SJ - Bóg jest dobry

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Grzegorz Kramer SJ: zgubiliśmy coś bardzo chrześcijańskiego
Komentarze (13)
ZL
z l
3 stycznia 2017, 09:38
Do Ter Napisałaś: "Modlimy się do Niej: "Orędowniczko nasza, Pośredniczko Nasza, Pocieszycielko Nasza, z Synem swoim nas pojednaj,............" O pośrednictwie Paweł pisze, że "jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus"? Odpowiedź na to jest w dalszej części tego samego zdania: "człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich". Na tym polega unikalna rola Jezusa. Tylko Jego ofiara mogła usatysfakcjonować Ojca, bo była to ofiara złożona przez Boga i tylko Jezus mógł ją złożyć za nasze grzechy, bo tylko On jest równocześnie jednym z nas, człowiekiem. I w tym nikt Go nie zastąpi. Króluj nam Panie Jezu Chryste
BW
Beata Woroszyło
3 stycznia 2017, 10:28
Dokładnie jest tak, jak piszesz. Nie rozumiem, jeśli ktoś czyta Pismo Sw. to juz nie może modlic sie do świętych i Marii, bo to jest sprzeczne z Biblią - a Ona jest najważniejsza.
TK
Ter Ka
3 stycznia 2017, 01:42
Do Dorota_w: Maryja nas prowadzi do Jezusa. Wszelkie nabożeństwa maryjne to modlitwy do Jezusa, do Boga za wstawiennictwem Maryi. Ona nigdy nie odwraca naszej uwagi od Syna. Cóz to jest rózaniec? To kontemplacja życia i męki Jezusa. Tylko kilka tajemnic dotyczy Maryi (np. Zwiastowanie) ale jest to logicznie konieczne - nie byłoby Jezusa (człowieka), gdyby nie postawa Maryi: jej bezwarunkowa zgoda na boże plany, jej "niech mi sie stanie". Maryja jest dla katolików wzorem i przewodnikiem do Boga. Tylko tyle i aż tyle. Odbiera cześć należną Matce Boga. Modlimy się do Niej: "Orędowniczko nasza, Pośredniczko Nasza, Pocieszycielko Nasza, z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas oddawaj, Synowi Swojemu nas polecaj". Zawsze Syn jest celem, Ona tylko pomaga w drodze, wspiera i towarzyszy. Sam Jezus na krzyżu będąc ustanowił Ją naszą Matką. Wie o tym każdy, kto czyta Pismo święte.
BW
Beata Woroszyło
3 stycznia 2017, 10:20
Kto czyta Pismo św. ten własnie wie, że Jezus mówił, by modlić się do niego, do Ojca i do Ducha Św. Jest jedynym Pośrednikiem i oręduje za nami u Ojca. A pocieszycielem jest Duch św.  Co do różańca - zwiastowanie jest biblijne, ale część chwalebna w ogóle. W Nowym Testamencie  ani w Starym słowa nie ma o wstawiennictwie kogokolwiek u Boga. Jedynie my żyjący na ziemi możemy, jak pisze sw. Paweł, za siebie nawzajem się wstawiać. A Jezus oddał Marię Janowi, a nie ludziom. Ot Matka twoja i Jan wziął ją do domu. Jan Apostoł żył 90 lat i dziwne, że nie wspomniał o wniebowzięciu, ba wogole ani w Dziejach Apostolskich, ani w Ewangaliach po Zmartwychwstaniu Pana Naszego o Marii już nic nie słychać. Zresztą Jezus kilkakrotnie podkreśla, że cześć oddawana jego matce jest niewłaściwa.
BW
Beata Woroszyło
3 stycznia 2017, 10:23
A dlaczego wogole modlic sie do człowieka? Dlaczego mamy nie modlic sie do Boga?!!!!!!! Jezus woła: Choćcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni jesteście. Nie mówi - idzcie do mojej matki.
TK
Ter Ka
3 stycznia 2017, 01:23
Ojcze Grzegorzu, jakże trafna diagnoza, właśnie ostatnio to zauważyłam: poczucie winy i strach. To dwa (moje) zyciowe hamulce, powodujące brak radości, ciągłe zamartwianie się (czymkolwiek). A gdzie wiara, nadzieja, miłość? Schowane gdzieś głęboko pod tymi dwoma dominującymi negatywnymi uczuciami. Z czego poczucie winy wydaje się być pozytywne (niby dobrze, że zdaję sobie sprawę ze swych grzechów i zaniedbań), ale to taki wilk w owczej skórze, paraliżujący wolę, nie pozwalający iść do przodu. Jedyne lakarstwo: wpatrywać się w Jezusa a nie w siebie. Co do końca swiata: przecież na każdej mszy św. wołamy: "Oczekujemy Twego przyjścia w chwale". To takie tylko uprzejme gadanie? A w duszy: "o nie, Jezu, przyjdź, ale może kiedy indziej, gdzie indziej, nie do mnie, nie teraz". To mnie akurat śmieszy, ten zbiorowy strach przed końcem swiata. Przecież i tak jesteśmy śmiertelni. Więc czego sie bać? Jezusa?
2 stycznia 2017, 22:49
Bóg stał się człowiekiem, my Go odczłowieczyliśmy. Bóg okazał nam serce, my pozbawiliśmy Go serca. Bóg przybliżył się do nas najbardziej, jak mógł, my odsunęliśmy Go od siebie najbardziej, jak się da. Bóg chce tworzyć z nami prawdziwą relację na dobre i na złe, my sprowadzamy Go do zestawu nakazów i zakazów. Bóg przyniósł nadzieję, my hodujemy i pielęgnujemy w sobie strach.
AA
a a
2 stycznia 2017, 21:09
To co głosi prawdziwy heretyk "stos" jest fałszem i trucizną, dlatego uważajcie na niego. To prawdziwy wilk w owczej skórze.
2 stycznia 2017, 19:02
Deonowi heretycy jak widać głos już zabrali. Ja zaś by nie przedłużać tego cyrku powiem tak: Jesteś Kramer heretykiem - przeczysz wiecznemu potępieniu , do tego uwłaczasz czci Najświętszej Maryi Panny, z której Objawień jawnie sobie dworujesz. Zbawienie twojej duszy to twoja sprawa,jednakże miej pewność,iż będę głęboko się modlić aby twoje nieodpowiedzialne wynurzenia nie zaprowadziły wielu dusz do piekła.Amen To co głosi o.Kramer nie jest katolickie,dlatego przestrzegam przed jego trucizną
BW
Beata Woroszyło
2 stycznia 2017, 22:22
Problem w tym, ze to nie Maria się objawia. Ona nie prosiłaby o odmawianie nabozeństwa do siebie, przez co odwraca uwagę od Boga. Maria była posłuszną, cichą i pokorną służebnicą.
WR
Wow Ras
2 stycznia 2017, 16:09
Zaraz odezwą się "prawdziwi" katolicy twierdząc, że bluźnisz. Ale ja, katolik "drugiego sortu" całkowicie zgadzam się z tobą ojcze Grzegorzu - mniej lęku i strachu, może i mnie modłów i ofiar, a więcej miłości, wrażliwości i bycia ze sobą z wdzięcznością za każdą chwilę, w oczekiwaniu na Bożą wieczność.
ZL
z l
2 stycznia 2017, 14:17
Grzegorz Kramer SJ Wreszcie ktoś z SJ zaczyna pisać PRAWDĘ. Tak trzymaj Grzegorzu SJ, mimo, że wcześniej czy później rzucą się na Ciebie wilki i podobni. "20 Mówi Ten, który o tym świadczy: «Zaiste, przyjdę niebawem». Amen. Przyjdź, Panie Jezu! 21 Łaska Pana Jezusa ze wszystkimi!8" Króluj nam Panie Jezu Chryste
BW
Beata Woroszyło
2 stycznia 2017, 13:43
To prawda. Kto zna Boga, kto czyta Pismo św. tak właśnie myśli, jak ojciec napisał. Kocham Boga i nie mogę doczekać się Jego przyjścia. Ale katolicyzm wszystko wypaczył. Zamiast kierować modlitwy do Boga, zamiast kazać wiernym czytać biblię  - każe wiernym zanosićmodlitwy do człowieka - przede wszystkim do Marii i świętych. Katolicy uważająwręcz, że nie sa godni by modlić się do Jezusa, a Maria jest bardziej miłosierna niż Bóg. To będą wierzyć, że tylko Maria Fatimska ich uratuje. Nie ma innego Zbawiciela i drogi do Ojca jak tylko i wyłącznie przez Jezusa