Jak wygląda Kościół w komunistycznej Korei Północnej? Są nieoficjalne dane, ale nie ma pewności, bo kościoły są zniszczone
Przed objęciem władzy przez komunistów w Korei Północnej żyło (według różnych danych) od 50 do 100 tys. katolików i dwa razy tyle protestantów. Pjongjang był ważnym ośrodkiem religijnym, w którym istniały liczne świątynie chrześcijańskie. Obecnie nie można określić liczby tamtejszych chrześcijan, gdyż muszą oni ukrywać swą wiarę.
Według oficjalnych informacji wśród 24 mln mieszkańców Korei Północnej jest tylko 12 protestantów i 800 katolików. Nieoficjalnie mówi się o 2 tys. protestantów i o 3 tys. katolików, choć - jak zaznacza kard. Nicholas Cheong Jin-suk, emerytowany arcybiskup Seulu w Korei Południowej - "nie ma co do tego pewności". Zupełnie inne dane podaje Patriarchat Moskiewski, według którego w Korei Północnej mieszka około 400 tys. chrześcijan, w większości protestantów różnych odłamów.
Chrześcijanie więzieni
Konstytucja północnokoreańska formalnie zapewnia wolność religijną, w rzeczywistości jednak ona tam nie istnieje. W praktyce jedyną dopuszczalną formą religijności jest kult jednostki pierwszego dyktatora komunistycznego - Kim Ir Sena i jego potomków rządzących tym krajem.
Wprawdzie w stołecznym Pjongjangu istnieją cztery kościoły: jeden katolicki, dwa protestanckie i jeden prawosławny, jednak faktycznie są one dostępne wyłącznie dla turystów, dyplomatów i pracujących tam członków międzynarodowych organizacji pozarządowych. Rolę "duchownych" pełnią funkcjonariusze stowarzyszeń ustanowionych przez władze i przez nie kontrolowanych.
Amerykański Departament Stanu szacuje, że w Korei Północnej wciąż 80-120 tys. osób jest więzionych z powodów politycznych i religijnych w sześciu obozach reedukacyjnych, w których - oprócz pracy przymusowej - dochodzi do tortur i głodzenia osadzonych. Wśród nich z pewnością nie brakuje chrześcijan.
W 2017 r. kierownik zespołu ds. kontaktów międzyreligijnych w Wydziale Zewnętrznych Kontaktów Kościelnych (OWCS) Patriarchatu Moskiewskiego ks. Dimitrij Safonow poinformował, że według danych OWCS w 2012 r. około 70 tys. wyznawców Chrystusa przebywało w 30 obozach pracy.
Duchowny podkreślił, że w materiałach czołowych międzynarodowych organizacji obrony praw człowieka, jak Open Doors czy Christian Solidarity Worldwide, "Koreę Północną stawia się na pierwszym miejscu pod względem intensywności prześladowań religijnych". Jednocześnie zwrócił uwagę, że wiadomości na ten temat są bardzo skąpe i "w praktyce nie wiemy, co tam się dzieje".
Zaznaczył przy tym, że w odróżnieniu od innych krajów, w których również brakuje wolności religijnej, w Korei Północnej tępi się "wszelką odmienność poglądów". "Są to prześladowania nie tylko chrześcijan jako takich, ale jakichkolwiek przekonań, nie mieszczących się w ustroju społeczeństwa totalitarnego, który niszczy każde odmienne zdanie" - powiedział ks. Safonow.
"Zaginiony" biskup
W Pjongjangu od 1927 r. istniała katolicka prefektura apostolska, podniesiona w 1939 r. do rangi wikariatu apostolskiego, a w 1962 r. - diecezji. Na ich czele stał od 1944 r. bp Francis Hong Yong-ho. Dziś wiadomo, że był jednym ze 166 duchownych aresztowanych i zabitych w czasie krwawych prześladowań, jakim pod koniec lat 40. XX w. północnokoreańscy komuniści poddali Kościół katolicki. Oficjalnie jednak uznawany był za żyjącego, gdyż nie było dowodu jego śmierci. Dlatego figurował w roczniku papieskim "Annuario Pontificio" jako ordynariusz Pjongjangu, z adnotacją "zaginiony". Dopiero w wydaniu rocznika z 2013 r. diecezja została uznana za nieobsadzoną, a bp Hong za zmarłego (gdyby nadal żył, miałby wówczas 106 lat!).
Co więcej, 10 marca 1962 r. bł. Jan XXIII mianował go ordynariuszem Pjongjangu, po podniesieniu tamtejszego wikariatu apostolskiego do rangi diecezji. Ostentacyjne "utrzymywanie przy życiu" dawno temu "zaginionego" biskupa było "gestem wskazującym dramat, jaki przeżywał i nadal przeżywa Kościół w Korei" - tłumaczy kard. Cheong.
Motywacją dla oficjalnego uznania śmierci bp. Honga była złożona w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych przez biskupów z Korei Południowej prośba o zgodę na wszczęcie procesu beatyfikacyjnego bp. Honga i 80 Towarzyszy Męczenników. Nikt bowiem nie może być kandydatem na ołtarze, zanim nie zostanie oficjalnie stwierdzona jego śmierć.
Kościół dla turystów
Wszystkie kościoły katolickie zostały przez komunistów zniszczone. Jednak przed Letnimi Igrzyskami Olimpijskimi w Seulu w 1988 r. zbudowano jeden nowy w Pjongjangu, aby pokazać światu, że w Korei Północnej też są katolicy, którzy mogą swobodnie wyznawać wiarę. "Co oczywiście nie odpowiada rzeczywistości" - zaznacza kard. Cheong. Świątynią bowiem zarządza stowarzyszenie kierowane przez człowieka świeckiego. Na niedzielne nabożeństwo przychodzi do tej świątyni 150-200 osób, jeśli wierzyć słowom Kima Chol-una, stojącego na czele Północnokoreańskiego Stowarzyszenia Katolików. W jego siedzibie - według świadków - "nie ma żadnych symboli religijnych", wiszą za to wielkie portrety kolejnych przywódców Korei Północnej "z hasłami politycznymi".
Jako że diecezja oficjalnie uchodziła za obsadzoną przez bp. Honga, formalnie - z nominacji Stolicy Apostolskiej - od 1975 r. administratorem apostolskim Pjongjangu zostawał każdorazowy arcybiskup pobliskiego Seulu w Korei Południowej. Jednak żaden z nich nie mógł odwiedzić Korei Północnej. - Poprosiłem o pozwolenie, ale władze chciały je wydać pod warunkiem wpłacenia, jako darowizny, wygórowanej sumy pieniędzy, której nie była w stanie zapłacić moja diecezja, więc nie pojechałem - wspomina kard. Cheong.
W 2004 r. mianował on wikariusza biskupiego dla Pjongjangu. Został nim prałat Matteus Hwang In-kuk, który urodził się w Korei Północnej, skąd jako dziecko został wydalony z całą rodziną do Korei Południowej. Jego głównym zajęciem jest jednak opieka nad uciekinierami z Północy, w tym katolikami.
Dopiero następca kard. Cheonga, kard. Andrew Yeom Soo-jung mógł w 2014 r. po raz pierwszy udać się z jednodniową wizytą do Korei Północnej, jednak dane mu było odwiedzić jedynie wspólny dla obu państw koreańskich kompleks przemysłowy Kaesong. Celem podróży było spotkanie z południowokoreańskimi robotnikami pracujących w tej strefie ekonomicznej.
Pomoc humanitarna
Korea Północna nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską. Jednak po tragicznych w skutkach powodziach w 1995 r., od następnego roku zaczęły do Pjongjangu przyjeżdżać delegacje watykańskie z pomocą humanitarną. Mieszkańcom tego odciętego od świata kraju pospieszyła z pomocą także ekumeniczna Wspólnota z Taizé, mająca wśród swoich członków brata z Korei.
Od wielu już lat zdarza się że władze Korei Północnej pozwalają księżom z zagranicy na wjazd do tego kraju, ale tylko wtedy, gdy przywożą oni pomoc humanitarną. Jeździ tam m.in. pracujący w Korei Południowej o. Gerald Hammond ze Stowarzyszenia Misji Zagranicznych z Maryknoll w USA, towarzysząc jako kapelan fundacji przywożącej lekarstwa i aparaturę medyczną. Delegacja przyjmowana jest przez władze, a o. Hammond odprawia Msze św., jednak nie w kościele w Pjongjangu, ale w hotelu.
W 2007 r. duchowny ten poinformował o liście papieża Benedykta XVI do północnokoreańskich katolików. Był on odpowiedzią na życzenia, jakie z okazji świąt Bożego Narodzenia w 2006 r. otrzymał od Północnokoreańskiego Stowarzyszenia Katolików. Już wtedy o. Hammond dostrzegł w tej wymianie "krok naprzód i pozytywny znak w kierunku normalizacji stosunków między Kościołem a reżimem w Pjongjangu". Papieski list zawiozła delegacja Caritas z kilku krajów, na której czele delegacji stał przewodniczący tej organizacji w Korei Południowej bp Lazzaro You Heung-sik.
Działalność charytatywna jest dla o. Hammonda wyrazem "apostolatu obecności" w Korei Północnej. Nawet jeśli w tym kraju nie ma wolności religijnej, Kościół musi koniecznie stać się dla władz "wiarygodnym partnerem dialogu" dla dobra mieszkańców tego kraju. Zaangażowanie Kościoła "jest namacalnym dowodem troski papieża" o Koreę Północną i wsparciem dla "narodu, który jest jednym z najbardziej cierpiących na ziemi", aby "nie czuł się zapomniany" - dodaje zakonnik.
Protestanci i prawosławni
Przy okazji Olimpiady w Seulu wzniesiono w Pjongjangu również kościół protestancki, a potem kolejny, które mają swoich pastorów. Od 2008 r. czynna jest również cerkiew prawosławna, wzniesiona przez Patriarchat Moskiewski za zgodą ówczesnego przywódcy Kim Dzong Ila, ale także przeznaczona jedynie dla cudzoziemców. Czterech Koreańczyków pojechało do Moskwy na studia teologiczne, aby zostać duchownymi. - Ten fakt nas trochę zadziwił, bo w ogóle nie wiedzieliśmy, że w Korei Północnej są prawosławni - przyznaje kard. Cheong.
W 2008, 2011 i 2014 r. władze północnokoreańskie zgodziły się na to, aby grupa pastorów z Południa przyjechała do Pjongjangu. Uczestniczyli tam we wspólnym nabożeństwie ze swymi północnokoreańskimi współbraćmi w ramach polityki wspierania wymiany społecznej i kulturalnej między obu państwami koreańskimi. W 2018 r. odwiedzili Pjongjang przedstawiciele Światowej Rady Kościołów oraz Światowej Wspólnoty Kościołów Reformowanych. Sześcioosobowej międzynarodowej delegacji ekumenicznej przewodniczyli sekretarze generalni obu organizacji: pastorzy Olav Fykse Tveit i Chris Ferguson.
Tak jak w sąsiednich Chinach wszelka działalność religijna, nie zatwierdzona i nie kontrolowana przez władze Korei Północnej jest zabroniona i surowo karana. Nadal zabroniony jest wjazd do kraju zagranicznych misjonarzy. Przekonało się o tym w ostatnich latach wielu pastorów, którzy przyjeżdżali tam pod przykrywką innej działalności. Gdy tylko okazało się, że prowadzą pracę ewangelizacyjną, trafiali do obozów reedukacyjnych. Dopiero po wielu staraniach ich rządów, udawało im się uzyskać zgodę na wyjazd z Korei Północnej...
Gotowi do misji
Mimo oznak otwarcia Korei Północnej na świat, wciąż jednak nie ma mowy o stałej obecności katolickich duchownych w tym kraju, choć są kapłani chętni do tej posługi. Już w 2009 r. archidiecezja seulska podjęła formację seminarzystów, którzy zadeklarowali w przyszłości pracę w północnej części półwyspu Koreańskiego. W 2016 r. wyświęcono pierwszego kapłana, który został formalnie inkardynowany do diecezji Pjongjang.
Kościół w Korei Południowej jest gotowy do podjęcia misji w Korei Północnej, gdyby trwający obecnie proces dialogu między obu państwami koreańskimi doprowadził do otwarcia się reżimu dynastii Kimów na prawdziwą wolność religijną.
Skomentuj artykuł