Jedna moralność i jej dylematy

Fot. Straż Graniczna/Twitter

Dwie moralności - jedna państwowa, a druga jednostkowa nie istnieją. To, co jest złe z perspektywy jednostki, jest takie również z perspektywy państwa. Inne myślenie prowadzi do stworzenia państwa, jako „bandy zbójców”.

Zasady i normy moralne - szczególnie te dotyczące tego, co robić należy - choć mają brzmienie jednoznaczne, w praktyce często bywają kłopotliwe. Każda z tych zasad - szczególnie jeśli dotyczy wspólnoty, w tym wspólnoty narodowej, funkcjonuje w przestrzeni innych zasad, norm, obyczajów zarówno prawnych, moralnych jak i kulturowych. Część z tych norm i zasad wchodzi ze sobą w realne, a nie tylko pozorne konflikty, a część z zasad jest tak bardzo przesłonięta innymi albo naszymi kulturowymi emocjami, że niekiedy nie jesteśmy w stanie ich dostrzec. To wszystko sprawia, że w przypadku moralności społecznej niekiedy trudniej jest dostrzec odpowiednie decyzje, niż w przypadku moralności jednostkowej, ale wcale nie oznacza, że istnieją „dwie moralności”. Gdyby tak było to trzeba by uznać, że nie istnieje moralność w ogóle, bo to, co złe w przypadku jednostek, zostaje uznane za dobre w przypadku wspólnot… Dziwna byłaby to moralność, która gdy mowa o grupach, uznaje zło za dobro i skazuje w związku z tym jednostki (a decyzje podejmowane są przez nie) na działania niemoralne dla nich, ale za to moralne dla państwa.

Dlaczego o tym piszę? Odpowiedź jest prosta, otóż propozycja uznania dwóch moralności, powróciła przy okazji sytuacji na polskiej granicy. Część z głównie prawicowych komentatorów przekonuje, że właśnie doktryna dwóch moralności (odmiennej dla państwa i dla jednostek) jest usprawiedliwieniem dla kompletnego braku empatii dla osób na polsko-białoruskiej granicy się znajdujących. Tyle, że to bzdura. Konieczność ochrony granic, której nikt poważny nie kwestionuje, wyprowadzić możemy z zupełnie innych zasad moralnych, niż przyjęcie zasady „dwóch moralności” i nie muszą być one wcale sprzeczne z zasadą gościnności czy sprzeciwem wobec depersonalizacji imigrantów, uchodźców czy po prostu osób na granicy. Oczywiście są sytuacje - i zapewne do pewnego stopnia w takiej właśnie się znajdujemy - gdy pewne ogólne zasady wchodzą ze sobą w konflikt moralny, ale w takiej sytuacji trzeba spokojnie ustalić, jaka jest hierarcha norm i zasad i szukać rozwiązań, które będą zgodne z wchodzącymi w konflikt wartościami, a jednocześnie z cnotą roztropności. Oznacza to także, że niekiedy nie da się zrobić wszystkiego, co podpowiada jedna norma, bo roztropność, albo inna zasada wymusza ograniczenia.

To, że nie da się zrobić wszystkiego, zazwyczaj nie oznacza, że nie da się zrobić nic, albo że usprawiedliwione stają się niemoralne metody wyjaśniania braku działania. A tak niestety dzieje się obecnie w debacie publicznej w Polsce. Czy polskie (a to oznacza także unijne granice) powinny być chronione? Odpowiedź brzmi tak. Czy obecna sytuacja na granicy posoko-białoruskiej jest elementem wrogiej polityki Aleksandra Łukaszenki? Co do tego też nie ma wątpliwości. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zakłada też, że możliwe jest wpuszczenie wszystkich, którzy do Niemiec (bo w ogromnej większości nie do Polski) chcą wjechać, bo to oznaczałoby prawdopodobnie zawieszenie strefy Schengen, na co polskie władze pozwolić sobie nie mogą. Tyle, że to wcale nie oznacza, że należy przedstawiać uciekinierów jako przestępców, terrorystów, zoofilów, ludzi, którzy czyhają na nasze głowy i chcą nam zgwałcić córki, albo że są oni bronią, takie itd. Tego rodzaju depersonalizacja, dehumanizacja ludzi (a naprawdę się ona dokonuje) jest niedopuszczalna z perspektywy moralnej.

Ochrona granic, do której zresztą Polska jest wzywana, przez inne kraje unijne, nie usprawiedliwia także braku dostępu do granicy mediów (tak się składa, że ich funkcja kontrolna jest istotna), ani instytucji humanitarnych czy tym bardziej braku empatii wobec potrzebujących. Jeśli ktoś chce złożyć wniosek o azyl, to musi mieć do tego prawo, a Polska może go - jeśli zostanie uznany za nieadekwatny - po rozpatrzeniu odrzucić, ale nie wolno uniemożliwiać jego złożenia. Pewne kwestie powinny być zachowane niezależnie od tego, co sądzimy o działaniach Łukaszenki czy o sytuacji na granicy. Drugi człowiek, Inny jest dla nas zawsze przychodzącym do nas Chrystusem. I dobrze jest o tym pamiętać, bo z relacji do Niego, ale także do Innych będziemy kiedyś rozliczani. Jako jednostki, także jeśli podejmowaliśmy decyzję w imię państwa.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jedna moralność i jej dylematy
Komentarze (14)
AZ
~Adrian Zabek
1 listopada 2021, 21:59
Zlosliwie (a i prawdziwie) moznaby napisac, ze ani autor ani ludzie z nim zgodni nie wskrzesza setek ludzi zadzganych nozami, pocietych na kawalki maczetami, rozstrzelanych karabinami, rozjechanych ciezarowkami, rozerwanych wybuchami przez naszych braci muzulmanow. Nie mowiac o cierpieniu dzieci, rodzicow, rodzenstwa i ukochanych tych ofiar. Smierc i cierpienie tych ludzi jest mnie polularne w mediach.
MW
~Michał Wisniewski
28 października 2021, 16:58
Nie rozumiem zupełnie dwóch moralności, zwłaszcza na prawicy, która tak się chełpi religijnością. Za każdą decyzją ostatecznie stoi człowiek, a nie jakieś mityczne "państwo", które podejmuje decyzje najlepsze dla swoich mieszkańców, nie biorąc na siebie żadnej odpowiedzialności.... Pomijając już te teorie, nie jestem w stanie pojąć jak ktoś mówiący o sobie "chrześcijanin" może jednego dnia czytać Biblię, gdzie pomoc drugiemu człowiekowi, nawet za cenę własnego życia (a o ile cenniejsze jest życie niż wszystko to, czego boją się utracić przeciwnicy pomocy uchodźcom), jest NADRZĘDNA, a kolejnego dnia głosić, że nie wolno otworzyć granicy żeby wpuścić potrzebujących ludzi. I nie ma tu najmniejszego znaczenia skąd Ci ludzie są i jakie mają zamiary - Jezus mówił że nawet złodziejowi należy oddać więcej niż chce wziąć... Kto martwi się o swoją kulturę, dobytek czy nawet tradycje i religie, i z tego powodu nie pomaga innym - ten już nie ma żadnej religii.
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
29 października 2021, 20:15
Wiemy jako Europejczycy, że umieramy, że nasz upadek cywilizacyjny jest już przesądzony. Nie mamy żadnych instrumentów ani prawnych, ani moralnych, aby ocaleć. Pytanie jest o czas, czy jesteśmy jako społeczeństwo europejskie na śmierć gotowi. I czy jako katolicy jesteśmy gotowi na śmierć z rąk nowych barbarzyńców. Powtarza się wiek V i jest pewne, ze nowi barbarzyńcy jak i poprzedni nic sobie nie będą robili z naszej moralności, miłosierdzia i praw człowieka. Dla nich to tak samo puste słowa jak dla Wizygotów czy Wandalów było słowo virtus czy res publica. Pan Michał jak widzę jest już gotowy na nową kulturę i nowe wartości. Ja niestety jeszcze nie, bo wciąż jestem na drodze ewangelizacyjnej do bycia chrześcijaninem i jeszcze nawet tego etapu nie osiągnęłam
TS
~Tomasz Stański
2 listopada 2021, 14:08
Po pierwsze, skąd u Pani taka pewność i wszechwiedza, że upadek cywilizacyjny Europy jest już przesądzony? Po drugie, na jakiej podstawie nazywa Pani kogoś barbarzyńcą? Jak rozumiem, to ci dawni i obecni "barbarzyńcy" to według Pani ktoś gorszy, ktoś kto nigdy nie zrozumie naszych wartości. A czy nasze wartości to nie tylko puste słowa? Czytamy Biblię, nazywamy się chrześcijanami i co z tego wynika? Zwykle nic. Żyjemy tak, żeby było nam wygodnie. Być może większość z tych ludzi nazwanych przez Panią barbarzyńcami ma większe zasługi by być w niebie niż my, którzy tak łatwo oceniamy innych i usprawiedliwiamy siebie.
AZ
~Adrian Zabek
3 listopada 2021, 00:17
Ja Ci ktos daje skrzynke jablek, mowiac ze jedno jest zatrute, to rozdalbys te jablka czlonkom twojej rodziny? Wskrzesisz ofiary zamachow mozulmanskich terrorystow w Europie? Wytlumaczysz rodzinom tych ofiar, ze uchodzcy powinni byc wpuszczani mimo, ze pewne jest ze sa wsrod nich zolnierze ISIS-u? Zdaj sobie sprawe, ze ludzie tacy jak Ty sa posrednio wspolwinni tragedii ofiar zamachow, ich dzieci, rodzicow, malzonkow, ukochanych. No nie, ale Ty masz sumienie czyste, Ty jestes dobrych chrzescijaninem otwartym na uchodzcow, nie tak jak ten faszystowski motloch z ciemnogrodu.
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
28 października 2021, 01:46
Z czym mamy do czynienia? Z autentycznym doświadczeniem historii o miłosiernym Samarytaninie czy spektaklem, w którym wykorzystuje się ludzką naiwność i potrzebę współczucia? Setki zaangażowanych instytucji i osób, w tym kościelnych jak Caritas i parafie strefy stanu wyjątkowego. Akcje zbierania odzieży i żywności. Zielone światełka. A po drugiej stronie: ucieczki ze szpitali, ucieczki rodzin z mieszkań socjalnych użyczonych przez instytucje pomocowe, domaganie się samochodów, aby wyjechać poza strefę lub wprost żądanie wywiezienia poza strefę. Osobiście czuję się jak idiota- chcę zachować się jak Samarytanin, ale na drodze spotykam człowieka, który chce, żebym zachował się jak przestępca, bo tylko tego oczekuje. Nie chce pomocy, miłosierdzia. Chce realizacji swoich celów i wykorzystuje wszelkie instrumenty moralnego nacisku w stylu "tylko spróbuj nie być miłosierny", aby uzyskać to czego chce.
AM
~Alicja M.M.
28 października 2021, 21:37
Byłoby pewnym luksusem i moralnym, i poznawczym, gdybyśmy mieli ściśle oddzielone jedno od drugiego. W realnym świecie, jeśli decydujemy się choć trochę pomagać innym, to jest wysoce prawdopodobne, że co jakiś czas "czujemy się jak idioci"; tak jest w każdych okolicznościach, także tych codziennych.
DH
Dariusz Handzel
27 października 2021, 11:25
Trzeba skończyć brednie o tzw. „ordo caritatis" - które wręcz obsesyjnie powtarzają Paweł Lisicki i jemu podobni fundamentaliści. Ci ludzie grzmią o „krzyku zabijanych embrionów", a jednocześnie lekceważą ludzi umierających z głodu i zimna. Ergo - utracili tym samym wiarygodność i prawo do moralnych potępień.
KP
~Katolik Przedsoborowy
28 października 2021, 15:29
Nie mieszać tematów, winni jest Łukaszenka a wspólwina naszej opozycji , która chce dorwać się do władzy a trupach tych ludzi , jednocześnie gardząc nimi. Tu jest państwo prawa i nie pozwulmy zrobić tu burdlu , a ci miłosierny inaczej niech już oddaja minimum 10 procent dochodów dla ubogich , ale nie bo trudno zrezygnować z własnego koryta, lepiej obciążać wspólnotę, która i tak ledwo sobie radzi . Tym ludziom trzeba pomagać na miejscu a nie prowokować wojny i zarazy przez wielkich tego świata.
AZ
~Adrian Zabek
3 listopada 2021, 00:45
Tacy jak Ty gdzies maja smierc setek ludzi zamordowanych przez terrorystow muzulmanskich w Europie, maja gdzies cierpienie ich rodzin, dzieci, rodzicow. Wycieraja sobie gebe Ewangelia, w pogardzie majac Polakow martwiacych sie o swoje dzieci, Jednoczesnie spia spokojnie wierzac, ze sa dobrymi katolikami, ich sumienie jest spokojne.
JY
~john yossarian
27 października 2021, 09:13
Już widzę, jak różni prawi i sprawiedliwi tłumaczą się na Sądzie: "Ależ Panie, chyba rozumiesz, że nie mogliśmy Cię przyjąć, skoro przysłał Cię Łukaszenka. To przecież oczywista oczywistość. Prawda? Prawda?! Panieeeee...!!!"
W.
~Wojtek .
28 października 2021, 19:57
emigranci płacą po kilka tysięcy dolarów, by dostać się na Białoruś, tam kupują ciepłe ubrania w sklepach, a następnie wynajmują transport w okolice polskiej granicy. Następnie białoruskie służby zmuszają ich do przekraczania granicy w niedozwolonych miejscach. Skoro emigranci chcą mieszkać na terenie UE. to niech od początku przestrzegają prawa, i przekraczają granicę na przejściach granicznych. Dlaczego prowokacja byłego dyrektora kołchozu znajduje tylu obrońców w Polsce?
~Wielki Żal
26 października 2021, 21:33
Brawo moderatorzy DEON-u, w pełni potwierdzacie moją opinię o polskim Kościele. Alleluja i do przodu.
PR
~Ppp Rrr
26 października 2021, 09:59
OK, a teraz konkretnie: czy księża mieszkający w strefie rozpoczęli współpracę z ludźmi, którzy chcą pomagać, ale im nie wolno wjechać? Pozdrawiam.