W siedzibie krakowskiej Kurii odbyła się długo oczekiwana konferencja prasowa zorganizowana wokół książki z osobistymi notatkami Jana Pawła II: "Jestem bardzo w rękach Bożych". Choć w testamencie papież zawarł prośbę o spalenie prywatnych zapisków, kard. Dziwisz zdecydował o ich publikacji. Czy podczas konferencji rozwiał narosłe wątpliwości?
Spotkanie na Franciszkańskiej 3 zapowiedziane zostało jako to, które wyjaśni intencje kardynała Stanisława Dziwisza stojące za wydaniem zapisków Jana Pawła II prowadzonych przez niego przed oraz w trakcie pontyfikatu.
Konferencja rozpoczęła się od podziękowań kardynała, które złożył na ręce prezesa wydawnictwa "Znak", Henryka Woźniakowskiego. Ten natomiast, wyrażając życzenie, aby książki nigdy nie zabrakło, podarował symboliczny pierwszy egzemplarz na ręce metropolity krakowskiego.
Podczas konferencji prasowej fragmenty publikacji czytał Krzysztof Globisz, dziennikarze zobaczyli także krótki film, ukazujący kulisy powstawania "Jestem bardzo w rękach Bożych. Notatki osobiste 1962-2003 r.".
"Te notatki to nie jest łatwa lektura, to dzieło wymagające" - powiedział kardynał, zaznaczając, że wiele z nich pisane było również z wstawkami w językach obcych. "To nie jest powieść, to medytacja" - dodał.
Jeszcze przed pytaniami ze strony dziennikarzy kardynał przyznał: "Co trzeba było zniszczyć, zostało zniszczone", wskazując na fakt, że są to zapiski z rekolekcji, a nie korespondencja prywatna. Podkreślił również ich wagę w procesie kanonizacji.
"W tych zapisach papież ujawnił cząstkę swojej duszy, swojego spotkania z Bogiem, swojej kontemplacji. Nie jest to książka łatwa, ale zawiera świadectwo modlitwy i całkowitego zawierzenia swojego życia Bogu". "To również przygotowanie do ostatecznego spotkania się z Bogiem, do śmierci" - dodał Henryk Woźniakowski.
Prezes Znaku podziękował kardynałowi za to, że przekazał te teksty akurat do jego wydawnictwa. "To marzenie każdego wydawcy móc wnieść coś tak ważnego do kultury duchowej" - powiedział.
Jak tłumaczył były sekretarz Jana Pawła II - nie są to jedyne niepublikowane materiały, które zostały po papieżu, reszta "stopniowo ujrzy światło dzienne".
Na pytanie o ewentualną cenzurę odparł natomiast, że jej nie było. "To osobiste materiały pisane w kalendarzach, bez przeznaczenia do publikacji. Papież pisał to dla siebie, wracał do nich" - wyjaśnił, prowokując jednocześnie pytania dziennikarzy o charakter publikowanych materiałów. "Czy są to medytacje, czy prywatne zapiski? Przecież te papież polecił spalić" - pytano.
Skan notatek papieża. Fot. materiały prasowe.
"Papież wiedział komu zaufał i komu przekazał swoją spuściznę" - odpowiedział kardynał, po czym dodał: "Gdybym to spalił to byłaby zbrodnia".
Najwięcej wątpliwości budził jednak sam proces wydawniczy książki, która ukazała się w wydawnictwie "Znak", ponieważ metropolita krakowski miał wobec wydawnictwa "dług wdzięczności".
Niestety niejasna pozostała również sprawa zysków ze sprzedaży "Jestem bardzo w rękach bożych". Kardynał powiedział, że "nikt na książce nie chce się dorobić", a wydawnictwo przekazało już pewną sumę na Centrum Jana Pawła II. Jak wynikało z kontekstu wypowiedzi, poza ową sumą, dochód z publikacji i przekładów notatek papieskich nie zostanie spożytkowany na cele społeczne. Już teraz szykowane są natomiast przekłady na języki obce.
Henryk Woźniakowski odparł również, że fragment testamentu, mówiący o spaleniu notatek osobistych, pochodził z 1979 r.. Wielu dziennikarzy kwestionowało tę wypowiedź twierdząc, że papież swoją ostatnią wolę autoryzował, wobec czego nie może być mowy o kwestionowaniu jej zapisów nawet dzisiaj.
W tym kontekście trudny do zrozumienia jest również fragment, który znalazł się w materiałach promujących książkę przekazanych po konferencji. Czytamy w nich: "Notatki Papieża miały zostać spalone - teraz są głównym dokumentem w procesie kanonizacyjnym". Zdanie to wyraźnie kontrastuje ze stanowiskiem kardynała, zapewniających że wszystko co miało być spalone, spłonęło.
Dziennikarze pytali także o brak przypisów do tekstu, na który składa się wiele zdań wyrwanych z kontekstu, trudnych do interpretacji dla osób, które nie znają kontekstu historycznego i chwili, w jakiej były pisane. "Chcieliśmy pozostawić tekst bez ingerencji, tak jak pisał go papież" - wyjasnił prezez wydawnictwa "Znak".
Jak zapowiedział kardynał, oryginały kalendarzy trafią w przyszłości do archiwum Centrum Jana Pawła II.
Na konferencji obecni byli m.in. bp Grzegorz Ryś, ks. Adam Boniecki oraz o. Paweł Kozacki OP. Ksiązka trafi na półki sklepowe 5 lutego.
Skomentuj artykuł