Kard. Schönborn o nowotworze: czy to tragedia jeśli nie zostanę wyleczony?

Kard. Schönborn o nowotworze: czy to tragedia jeśli nie zostanę wyleczony?
(fot. Th1979 [CC BY-SA 3.0])
KAI / kk

Kardynał Christoph Schönborn zapowiedział, że z chwilą osiągnięcia w 2020 r. wieku emerytalnego, powróci do swego macierzystego klasztoru dominikanów.

W obszernej rozmowie w wielkanocnym wydaniu dziennika "Die Presse" przewodniczący Konferencji Biskupów Austriackich powiedział, że już obecnie spędza niektóre poniedziałki w jednym z dominikańskich klasztorów, a jako emeryt chciałby zamieszkać przy wiedeńskim klasztorze dominikanów. Jak podkreślił, "przecież nadal będę biskupem i dominikaninem, mam też nadzieję pożyć jeszcze kilka lat".

Nawiązując do zdiagnozowanego niedawno raka prostaty, arcybiskup Wiednia powiedział, że w maju podda się operacji. Zażartował, że "żyje ze świadomością, iż ma niezbyt przyjaźnie do niego nastawionego współlokatora". Lekarze twierdzą, że rak nie jest złośliwy i są szanse na wyleczenie, co "byłoby cudowną sprawą", ale - dodał - "jeśli nie zostanę wyleczony, czy to tragiczne? Czyż nie powinienem się cieszyć na powrót do domu?".

Kard. Schönborn o wykorzystywaniu seksualnym w telewizyjnej rozmowie z byłą zakonnicą >>

DEON.PL POLECA

Jakby nie było - pozostały czas jest coraz krótszy, a lata pędzą coraz szybciej. "Nadejdzie kiedyś chwila, w której będę musiał odłożyć wszystko", przyznał arcybiskup Wiednia i dodał, że "absolutnie ważne" dla niego jest, aby w chwili śmierci - "mimo iż prawdopodobnie każdy jest całkowicie osamotniony" - nie był sam. Wielką w tym pomocą jest także wiara, że jest się w drodze do kogoś.

"Jestem bardzo ciekaw, jak jest po drugiej stronie", przyznał austriacki purpurat dodając, że nie wyobraża sobie "jak to jest być poza czasem i przestrzenią". Może sobie tylko wyobrazić, "jak to jest być pośród miliardów ludzi u tego samego, kochanego i kochającego Boga". "Nie mogę sobie także wyobrazić Boga, ale istnieje coś, co napawa radością na to spotkanie", przyznał kard. Schönborn. Jak podkreślił, pomocą są dla niego słowa Jezusa: "Idę przygotować przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie".

To przywołuje wspomnienia dzieciństwa, kiedy w Wielki Piątek 1951 r. matka przywiozła go wraz z rodzeństwem do Schruns, gdzie rodzina przygotowała dla nich mieszkanie. W tym kontekście kard. Schönborn wspomniał pierwszych sześć lat swego życia, kiedy jego rodzina była "typową rodziną uchodźców, która zawsze miała tylko status gościa" i bez własnego dachu nad głową pomieszkiwała u znajomych i krewnych.

W 1945 r. Eleonora Schönborn, matka wówczas dwóch małych synów (Christoph, obecny kardynał, miał wtedy 9 miesięcy), w konsekwencji dekretów Benesza musiała w ciągu godziny opuścić swoje rodzinne Skalsko nieopodal czeskiego miasta Litomierzyce. W swojej tułaczce dotarła do Schruns w austriackim Vorarlbergu.

Kard. Schönborn: ukrywanie przypadków wykorzystywania to "antyewangelia" >>

Po wypędzeniu z Czechosłowacji Eleonora Schönborn wraz z dwoma synami (dwoje dalszego rodzeństwa kard. Schönborna urodziło się później) kilkakrotnie zmieniała miejsce zamieszkania u swoich kuzynów. Mieszkała m.in. u najstarszej siostry swego męża, malarza Hugo-Damiana Schönborna (1916-1979), który przeszedł do armii brytyjskiej. Otrzymała pracę w Volarlbergu i od 1950 r. ich nowym domem rodzinnym stało się Schruns im Montafon.

Nie było też szczęśliwe małżeństwo rodziców kardynała, który w 1958 r. jako 13-latek przeżył jego rozpad. Rodzice pobrali się już podczas wojny po trzydniowej znajomości, potem ojciec zdezerterował i przeszedł na stronę brytyjską, do Austrii powrócił dopiero po wojnie. Był chory na gruźlicę i dlatego spędzał wiele czasu w Szwajcarii. Kard. Schönborn towarzyszył umierającemu 62-letniemu ojcu i widział, z jakim spokojem i świadomie odchodził do domu Ojca.

Matka, dziś 99-letnia, odnosiła się zawsze serdecznie do swoich dzieci, choć w swoich uczuciach nie była wylewna, co w późniejszych latach sobie zarzucała. Ale była liczna rodzina: ciotki i wujowie rozpieszczali czwórkę małych Schönbornów, zwłaszcza w trudnym czasie rozwodu rodziców. Tamte przeżycia z dzieciństwa utrwaliły świadomość, jak wielką wartością jest duża rodzina.

Kard. Schönborn był też pytany o religijność jego rodziny. Przyznał, że religia nie odgrywała żadnej roli w życiu jego ojca, matka natomiast chodziła w niedziele do kościoła, "bo tak wypadało". A Christoph Schönborn już jako 11-latek chciał koniecznie zostać księdzem. Wielkim przykładem był dla niego ksiądz i nauczyciel religii oraz "bardzo osobiste doświadczanie wiary i stosunku do Jezusa". Jego siostra i bracia w wieku około 14 lat przestali chodzić do kościoła, dziś jednak "są chyba bardziej pobożni niż ja", stwierdził kard. Schönborn.

Po maturze w 1963 r. wstąpił w Niemczech do zakonu dominikanów. Studiował teologię i filozofię w Bonn, Wiedniu i Paryżu. Święcenia kapłańskie otrzymał 27 grudnia 1970 r. w Wiedniu z rąk kard. Franza Königa. W latach 1971-72 odbył studia doktoranckie w Instytucie Katolickim w Paryżu, a następnie w Ratyzbonie, gdzie był słuchaczem m.in. kard. Josepha Ratzingera. W 1974 r. uzyskał tytuł doktora w tymże Instytucie w Paryżu na podstawie pracy "L’Icone du Christ" (Ikona Chrystusa), co stanowiło pierwszy owoc jego głębokich studiów nad Kościołem Wschodnim. Od 1975 r. wykładał dogmatykę na Uniwersytecie Katolickim we Fryburgu Szwajcarskim i prowadził zajęcia z teologii chrześcijańskiego Wschodu.

Bardzo świadomie obecny arcybiskup Wiednia postanowił wstąpić do klasztoru i zamiast rodziny wybrał życie we wspólnocie. U dominikanów przeżył cenne przyjaźnie i nigdy nie odczuwał przybijającej samotności. Także celibatu nie odczuwał "przede wszystkim jako deficytu", mimo że kiedyś w życiu pojawiła się też kobieta, "co przecież jest sprawą naturalną". "Wielokrotnie w życiu przeżywałem decyzje, które najczęściej były słuszne", wspomniał kard. Schönborn, i przyznał, że w późniejszym wieku naszła go refleksja o braku własnych dzieci, kiedy pojawiało sie potomstwo w rodzinie. Ale "zawsze pamiętam, że już jako dziecko doświadczyłem, jak wspaniałe miejsce w całej rodzinie mieli bezdzietni wujowie i ciotki".

Po 28 latach życia w klasztorze Christoph Schönborn został biskupem, co oznaczało "ogromny zwrot". "Przez pierwsze lata czułem się jak wyrzucony z gniazda", przyznał kardynał. Z czasem przywykł do tej roli. Mimo iż bardzo sobie ceni spotkania z ludźmi, określając je jako "eliksir życia", docenia także rzadkie chwile bycia samemu, "gdyż każdy mój dzień wypełniają wszelkiego rodzaju spotkania i terminy".

Schönborn jest autorem licznych dzieł teologicznych w języku niemieckim i francuskim. W latach 1980-85 był członkiem Międzynarodowej Komisji Teologicznej w ramach Kongregacji Nauki Wiary, a w latach 1987-92 sekretarzem redakcji Katechizmu Kościoła Katolickiego.

11 lipca 1991 r. Jan Paweł II mianował go biskupem pomocniczym w Wiedniu (sakrę nowy hierarcha przyjął 29 września tegoż roku), 13 kwietnia 1995 r. - koadiutorem z prawem następstwa, a 14 września tegoż roku arcybiskupem stolicy Austrii. Na konsystorzu 21 lutego 1998 r. papież obdarzył go godnością kardynała. Jest członkiem kilku kongregacji i innych urzędów watykańskich.

Kardynał jest teologiem, wybitnym intelektualistą, poliglotą, człowiekiem głębokiej modlitwy. Od dawna uchodzi za jednego z czołowych teologów Kościoła powszechnego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Benedykt XVI

Nawet wśród ludzi wierzących szerzy się poczucie, które mają zapewne pasażerowie tonącego statku: wierzący pytają siebie, czy wiara chrześcijańska ma jeszcze przyszłość i czy w wyniku duchowego rozwoju nie stała się już przestarzała.

Wnikliwa diagnoza...

Skomentuj artykuł

Kard. Schönborn o nowotworze: czy to tragedia jeśli nie zostanę wyleczony?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.