Katolicki diakon oskarżony o przeprowadzenie eutanazji na kilkudziesięciu pacjentach
Wśród zabitych jest jego najbliższa rodzina. W Belgii nazywają go "diakonem śmierci".
Ivo Poppe (61 l.) zanim został diakonem, był pielęgniarzem w szpitalu w belgijskim Menen. To właśnie wtedy pomógł wielu pacjentom umrzeć. Większość ofiar zmarła na zatorowość w wyniku podania im do krwiobiegu zastrzyku z powietrza. W szpitalu pracował przez 20 lat, również po uzyskaniu święceń diakonatu. Diecezja Brugia skierowała go do posługi wśród chorych.
Kościół w Belgii bije na alarm: prawo do eutanazji nadużywane>>
Sprawa wydała się w 2014 roku, gdy Ivo wyjawił swojemu psychiatrze podczas sesji terapeutycznej, że pomógł umrzeć wielu osobom. Ten upewnił się, że pacjent nie kłamie i powiadomił policję. Początkowo diakon przyznawał się do uśmiercenia wielu osób. Według dziennika, który prowadził, liczba ofiar mogła wynosić nawet 50 osób. Później jednak zmienił swoje zeznania i ostatecznie postawiono mu zarzut zabicia lub pomocy w popełnieniu samobójstwa wobec 10 pacjentów.
Wśród nich był wuj diakona i jego chora na depresją matka. Ivo utrzymywał, że zrobił to na ich prośbę, ale nawet jego najbliższa rodzina temu zaprzecza. Matka nigdy nie prosiła o śmierć. Nie wiadomo z jakiego powodu Poppe korzystał z pomocy psychiatry. Są to informacje objęte tajemnicą lekarską.
Diakon tłumaczył się, że był poruszony cierpieniem tych ludzi i chciał im pomóc. Jako powód swojego działania podawał "miłosierdzie". Twierdził, że nie pomógłby umrzeć pacjentom, którzy mieli szansę na dojście do pełnego zdrowia. Jego działania dotyczyły wyłącznie ludzi w terminalnym stadium choroby.
Bracia Miłosierdzia nie rezygnują z eutanazji. Papież daje im ultimatum>>
Dzisiaj Ivo Poppe nie przyznaje się do żadnego zarzucanego mu czynu i utrzymuje, że zarówno w dzienniku, jak i w rozmowie z psychiatrą opowiadał o eutanazji, która była przeprowadzana w szpitalu przez innych, w czym on sam nie brał udziału.
Skomentuj artykuł