Klerykalizm, samotność i seksualne kłusownictwo. Czy celibat to nie za wysoka cena za kapłaństwo?
Czy celibat pozbawia nas świetnych duszpasterzy? Czy część młodych mężczyzn wstąpiłaby do seminariów, gdyby mogli jako kapłani założyć rodziny? Na te pytania stara się odpowiedzieć Marie-Jo Thiel, lekarka i emerytowana profesorka Uniwersytetu w Strasburgu. Jej książka „Celibat. Dobrowolny, obowiązkowy, potrzebny?” właśnie ukazała się w Wydawnictwie WAM.
W ścisłym sensie celibat oznacza bezżenność. Nie należy go mylić ze wstrzemięźliwością, która dotyczy wszystkich chrześcijan – zarówno żyjących w małżeństwie, jak i celibatariuszy – i oznacza realizowanie seksualności w sposób właściwy dla danego stanu w Kościele.
Jezus żył w celibacie, ale nie nakazywał go innym, w tym swoim apostołom i uczniom. Z Pisma Świętego wiemy, że św. Piotr, głowa pierwotnego Kościoła, był człowiekiem żonatym. W Ewangelii św. Mateusza (Mt 8,14) wspomniana jest historia jego teściowej, uzdrowionej przez Jezusa w Kafarnaum.
Celibat towarzyszy Kościołowi od jego początków, jednak jego obowiązkowy charakter dla duchownych wykształcił się znacznie później. Przełomowym momentem stała się reforma gregoriańska, której jednym z celów było zablokowanie dziedziczenia dóbr kościelnych przez potomstwo duchownych, a tym samym ochrona kościelnego majątku.
Obowiązek celibatu potwierdziły późniejsze sobory, m.in. Sobór Laterański II (1139), który zakazał księżom zawierania małżeństw i przewidywał pozbawienie urzędów tych, którzy celibat łamali. Na Soborze Trydenckim przepisy te zaostrzono w odpowiedzi na reformację. Kościół dążył wówczas do wyraźnego odróżnienia się od „odstępców”, którzy porzucali bezżenność. Z czasem celibat okazał się skutecznym narzędziem stabilności instytucji, choć rodził liczne problemy.
Większość księży łamie celibat przynajmniej raz w życiu
Wprowadzanie celibatu wiązało się z naśladowaniem Chrystusa, ale także z uwarunkowaniami kulturowymi i religijnymi. Jednym z nich było „ochrzczenie” starotestamentalnej idei czystości rytualnej, zgodnie z którą każdy intymny kontakt seksualny kapłana czasowo pozbawiał go możliwości sprawowania świętych czynności. Stopniowo dziewictwo i czystość stały się kryteriami duchowej doskonałości. Niestety wzmocniło to klerykalizm i dyskryminację kobiet, które postrzegano jako „źródło” owej nieczystości.
Takie postrzeganie celibatu rodziło kolejne problemy. To, co miało być znakiem duchowej płodności i zjednoczenia z Chrystusem, stawało się czynnikiem sprzyjającym powstawaniu dysfunkcji i nadużyć. Choć dziś wiadomo, że sam celibat nie jest przyczyną przestępstw seksualnych, w określonych warunkach może jednak tworzyć środowisko sprzyjające ich ukrywaniu.
W pewnej mierze celibat jest też fikcją. Według badań Richarda Sipe’a nawet 40–50% duchownych w Stanach Zjednoczonych prowadzi aktywne życie erotyczne. W Polsce prof. Krzysztof Krajewski-Siuda w wywiadzie dla Onetu szacuje, że około 60% księży łamie celibat przynajmniej raz w życiu. Są to jednak dane orientacyjne, a nie wyniki badań naukowych.
Kobiety, majątek i duchowa czystość
Kościół konsekwentnie bronił celibatu duchownych, choć nie wynika on z natury sakramentu święceń. Dokumenty Soboru Watykańskiego II i Kodeks Prawa Kanonicznego uzasadniają jego istnienie na trzy sposoby: ze względu na Królestwo Niebieskie (Mt 19,12), jako środek zjednoczenia z Chrystusem „niepodzielnym sercem” (1 Kor 7,32–34) oraz ze względu na większą dyspozycyjność księży i swobodniejsze oddanie się służbie Bogu i ludziom.
Z punktu widzenia biblijnego, duchowego i teologicznego, celibat nie jest zarezerwowany wyłącznie dla duchowieństwa. Jest charyzmatem dostępnym każdemu chrześcijaninowi. Ewangelia św. Mateusza (Mt 19) i Pierwszy List do Koryntian (1 Kor 7) przedstawiają go jako propozycję i nie wiążą go ściśle z sakramentem święceń.
Najbardziej problematyczne jest utożsamienie kapłana z Chrystusem (idea alter Christus). Szkoły duchowości potrydenckiej wyidealizowały obraz kapłana podobnego do aniołów, co w połączeniu z wymogiem bezżenności mogło prowadzić do psychologicznych napięć, wypaczeń i klerykalizmu – stawiania księży ponad świeckimi.
Samotność, podwójne życie i klerykalna hipokryzja
Dla wielu kapłanów celibat wiąże się z poczuciem samotności, zwłaszcza w perspektywie braku potomstwa. Cytowany przez Thiel ksiądz pytał: „Kto będzie przy mnie, gdy przyjdzie kres mojego życia? Kto się o mnie zatroszczy?”.
Społecznie celibat jest coraz mniej zrozumiały, a księża bywają postrzegani stereotypowo: jako starzy kawalerowie, niedojrzali i pozbawieni wiedzy o życiu rodzinnym. Kryzys nadużyć seksualnych i duchowych tylko pogłębia ten obraz.
Celibat bywa też sposobem przeżywania homoseksualności, co prowadzi do nadreprezentacji gejów w duchowieństwie i utrzymywania orientacji w tajemnicy – tzw. „kultury kościelnej szafy”.
Znieść, czy nie znieść? Oto jest pytanie!
Coraz więcej hierarchów, m.in. kardynałowie Jean-Claude Hollerich i Reinhard Marx, dopuszcza możliwość zniesienia obowiązkowego celibatu. Zdaniem Thiel: „Uczynienie celibatu opcjonalnym uratowałoby tych, którzy są świetnymi kapłanami, ale złymi celibatariuszami”.
Arcybiskupi Charles Scicluna i Pascal Wintzer podkreślają, że zasadność obowiązkowego celibatu wymaga gruntownego przemyślenia. „Kryzys ma charakter systemowy i wymaga twórczego podejścia do interpretacji Pisma Świętego i Tradycji” – dodaje Thiel.
Jej zdaniem pierwszy krok reformy to święcenie żonatych mężczyzn (viri probati). Praktyka ta istnieje w katolickich Kościołach wschodnich oraz w przypadku anglikanów konwertytów. Synod Amazoński poruszył ten temat, ale rozwiązanie to nie zostało jeszcze oficjalnie zatwierdzone przez papieża.
Małżeństwo nie jest czymś gorszym
Thiel podkreśla, że według Biblii celibat jest darem i charyzmatem, a nie obowiązkiem narzuconym prawem: „Takie odczytanie będzie krokiem na drodze walki z klerykalizmem, który nie dostrzega, że małżeństwo także jest znakiem wierności Chrystusowi i wcale nie jest czymś gorszym”.
Konieczne jest odejście od logiki hierarchicznej, w której władza powiązana jest z celibatem i sakramentem święceń. – Zniesienie obowiązkowego celibatu nie rozwiąże wszystkich problemów, ale usunie jedno z źródeł nierówności i przyczyni się do odnowy Kościoła, pozwalając łasce wznieść się ponad ograniczenia instytucji – podsumowuje Thiel.
Marie-Jo Thiel/łs


Skomentuj artykuł